sobota, 11 maja 2013

IV


/Michał/
Michał i Mariusz nie mieli z tym numerem nic wspólnego, więc musisz szukać dalej. Nie złość się tak piękna, bo złość piękności szkodzi. Chociaż w twoim przypadku to przysłowie na pewno nie działa. Niedługo gramy z Gdańskiem i tam pomyślałem, że może dasz się skusić na spotkanie. A tatą mnie nie strasz, bo jesteś już dorosłą dziewczynką i nie wierzę, że jego osoba ma jakikolwiek wpływ na twoje decyzje.

Muszę powiedzieć, że zdobycie jej numeru nie było wcale taką trudną sprawą, jak zakładałem na początku. Wystarczyło, że zadzwoniłem do Kadziewicza i powiedziałem co i jak. Wiedziałem, że on nie będzie prawił morałów i roztrząsał się nad różnicą wieku między nami. Tak, dzieli na 13 lat. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jej ojciec jest prawie w moim wieku i taka znajomość na jakiejkolwiek innej płaszczyźnie jak „znajomi” nie powinna mieć w ogóle miejsca, ale nic nie mogę poradzić, że Kinga siedzi w mojej głowie. Siedzi w niej do tego stopnia, że ostatnio do Beaty zwróciłem się jej imieniem. Dzięki temu dostarczyłem jej kolejny powód do tego, by mogła mnie poopierdalać. Przecież to ja jestem wszystkiemu winny i to z mojej przyczyny nie układa nam się w związku. Powiedziałem jej ostatnio, by poważnie się zastanowiła nad tym czy nasz związek  nie powinien się zakończyć na tym etapie co teraz. Dopiero wtedy zbystrzała i ucichła. Kadziu określił, że wcale nie dziwi się jej reakcji, bo Jakubczak jest już w „sędziwym” wieku jak na kobietę bez męża, a moje odejście sprawiłoby, że musiałaby od nowa przechodzić przez proces szukania kogoś, kto na starość poda jej bambosze w zimne wieczory i zaparzy lnianego siemienia na problemy z żołądkiem. Trwamy zatem w zawieszeniu. Ona sobie, ja sobie. Coraz rzadziej wychodzimy gdzieś wspólnie. Nie wiem co jeszcze musi się stać byśmy zrozumieli, że to nie ma sensu. Może to tylko moje tchórzostwo sprawia, że nie umiem tego zakończyć? Kiedyś szło mi znacznie lepiej. Gdy jakaś laska mi się nudziła, to po prostu urywałem kontakt i przestawałem się odzywać. Oczywiście zdarzało się okupowanie hali i wyczekiwanie na mnie po meczu, ale wtedy wystarczył tylko mój wzrok i wszystko udało się załatwić. Teraz nie potrafię tak się zachować. Znów przytoczę złotą myśl Łukasza, który określił mnie jako typowego samca stadnego, któremu włączyła się myśl zaspokojenia takiej potrzeby, jaką jest zostawienie po sobie potomka. Oczywiście nie przyznałem mu się do tego, ale coraz częściej o tym myślę. Najczęściej wtedy, gdy wracam po meczu w naszej hali, a w głowie mam obrazek szalejącego Oliviera za bandami bocznymi czy Arka wciskającego się razem z ojcem po odbiór nagrody MVP. Jest mi wtedy najzwyczajniej w świecie przykro, że w moim życiu nie zapowiada się na takie obrazki. To też jest jedna z tych spraw, która dzieli mnie i Beatę. Dość jasno dała mi zrozumienia, że ona nie da się wciągnąć w pieluchy. W ogóle zadziwia mnie jej podejście do dzieci. Ona po prostu ich nie lubi, zresztą z wzajemnością. Nigdy nie zapomnę przeraźliwego krzyku, gdy Paula Wlazły na chwilę dała jej potrzymać Arka, a ten tak się rozdarł, że nie można  było go uspokoić. Mi z dzieciakami szło o wiele lepiej, dlatego też zdecydowałem się na pracę z nimi. Założona w rodzinnym mieście szkoła być może nie wyłoni gwiazd pokroju Winiara czy Zagumnego, ale pozwoli dzieciakom aktywnie spędzać czas. Stanie się alternatywą dla stania pod sklepem i sączenia piwa czy innego trunku.
-Michał możemy porozmawiać?- cała Beata. Zawsze gdy wychodzę z domu albo naprawdę nie mam ochoty na jakiekolwiek konwersacje, to ona wtedy ma sprawę niecierpiącą zwłoki. W grafiku powieszonym na tablicy korkowej w moim gabinecie jak byk stoi, że dziś mam zajęcia z najmłodszą grupą w swojej szkole. Ona tego nie rozumie.
-Wychodzę. To coś pilnego?
-A czy dla ciebie jest coś pilniejszego od tej twojej siatkówki?! Chciałam porozmawiać o twoim ostatnim wypadzie z kolegami, bo obiło mi się o uszy, że bawiliście się w Gdańsku. Nie masz mi nic w związku z tym do powiedzenia?!- ta sama śpiewka. Aż się sam zastanawiam dlaczego ja jeszcze z nią jestem. W łóżku nie powiem jest nie zła, ale podejrzewam, że znalazłbym setki równie dobrych, które każdego dnia uwielbiałyby mnie za to kim jestem i co robię.
-No wyobraź sobie, że nie mam ci nic do powiedzenia. Chociaż nie, coś mi przychodzi do głowy. Myślę, że nie powinniśmy sobie dalej wchodzić w drogę, bo jak widzisz nie jest nam wspólnie po drodze. Z utęsknieniem czekasz na dzień zakończenia mojej kariery, ale nawet jeśli rzucę głęboko do szafy nakolanniki, to i tak nie rozstanę się z siatkówką. Z tobą tak, ale z siatkówką nie.- szczytem marzeń nie jest przeprowadzanie takiej rozmowy w progu, ale dopóki czułem w sobie na tyle odwagi by jej to powiedzieć, to postanowiłem z tego skorzystać.
-Wszyscy jesteście tacy sami, wszyscy! Myślicie, że jak macie pod koszulką trochę więcej mięśni i kilka zer na koncie, to jesteście panami świata. Jeszcze będziesz skamłał pod moimi drzwiami bym do ciebie wróciła.- odezwała się kobieta, która ma doświadczenie w związkach ze sportowcami. Nie wiem, może nie byłem jedyny, ale jakoś nie specjalnie mnie to teraz interesuje. Uświadomiłem sobie przed chwilą jedną istotną rzecz- ja jej nie kocham i chyba tak naprawdę nigdy nie kochałem. Nie patrzę już w jej stronę. Wychodzę z mieszkania i czuję, że ogromny kamień spada mi serca. Jestem wolnym człowiekiem i na nic nie muszę zważać. Nikt mnie już nie będzie ograniczał i strofował. Wibrujący w kieszeni telefon każe mi myśleć, że Beata rozpoczyna ofensywę, a mi nie chciało się tego czytać. Wsiadłem do samochodu i wrzuciłem telefon do schowka. Siedziba „Bąku Volley School” znajduje się w drugiej części miasta, więc był sens włączenia radia i posłuchania trochę muzyki. Akurat leciała piosenka Myslovitz „Długość dźwięku samotności”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Poczułem się tak, jakby ktoś w radio puścił ten utwór specjalnie dla mnie. Samotność też może być piękna, a już na pewno lepsza od związku, w którym człowiek nie czuje się sobą. Muzyka wypełnia cały mój samochód, a ja nuciłem razem z wokalistą zespołu. Śpiew nie jest moją mocną stroną, ale przecież nikt nie może mi tego zabronić.  Już nikt i nigdy mi niczego nie zabroni. Wydobyłem się z jarzma jakim niewątpliwie był dla mnie związek z Beatą. Teraz nawet gdybym miał związać się z kimś innym to nigdy nie pozwolę, by ta osoba zawładnęła moi życiem do tego stopnia, że będę się czuł każdego dnia, jak w ostatnich miesiącach z Jakubczak. Od dziś Michał Bogumił Bąkiewicz nie zważa na to, że na boisku krzyknie sobie pod nosem jakieś soczyste słowa czy wyjdzie z kolegami na piwo i zabaluje zbyt mocno. Od dziś Michał Bogumił Bąkiewicz jest kowalem swojego losu i jest mu z tą świadomością zajebiście dobrze…

To jak kochanie? Który to już raz umieramy z braku miłości? 


/Alek/
Godzina 7.00 dla każdego jest godziną sądu ostatecznego, w którym mierzy się on z pokusą pozostania w łóżku i przestawieniu budzika na 7.30. Pod tym względem jestem strasznym leniem, ale na całe szczęście nie jest to chyba tylko wyłącznie mój problem, bo nikt nie wpadł w klubie na pomysł, bo zaczynać treningi o 8 czy nawet 9. Niemniej jednak dzisiejszy poranek miał się okazać zdecydowanie innym niż wszystkie. On już był inny pod tym względem, że obudziłem się w łóżku sam, a na dodatek było to łóżko w moim byłym mieszkaniu, a aktualnie Natalii i dzieci. Wczoraj zabrałem chłopców na mały wypad do Ignaczaków. Nasze dzieciaki uwielbiają się wspólnie bawić, a i ja przepadam za towarzystwem wzorowego małżeństwa. Od kiedy w klubie poszła fama, że rozstałem się z Natalią i jestem z nią w trakcie rozwodu, opinie o mojej osobie wśród kolegów i ich partnerek uległy znacznemu pogorszeniu. Chyba tylko jeden Igła i jego żona nie zlinczowali mnie za to uznając, że po prostu nie było mi z blondynką po drodze. W mieszkaniu libero dowiedziałem się, że dzisiejszego dnia przed południem mamy poznać nowego fizjoterapeutę. Kląłem pod nosem pytając samego siebie czy to spotkanie nie mogłoby się odbyć później, ale Krzysiek zdążył mi wytłumaczyć, że ten facet na chwilę obecną mieszka w Gdańsku, ma inne zobowiązania i nie jest w stanie spotkać się z nami inaczej, jak o godzinie 8.30.  Muszę to jakoś przeboleć, choć nie jest mi łatwo. Jakim sposobem spędziłem noc w mieszkaniu już prawie byłej żony? Otóż kiedy odwoziłem wczorajszego wieczora synów do domu, po drodze złapaliśmy gumę. Nie byłem przygotowany na taką okoliczność, nie miałem przy sobie zapasu. Zanim udało mi się coś załatwić, minęły prawie dwie godziny. Byłem cały wysmarowany smarem i kiedy pojawiłem się w progu, Natalia prawie siłą wciągnęła mnie do środka, nakazując natychmiastowy prysznic. Zważając na to, że zaraz po tym miałem jechać do "znajomej", nie było to złe rozwiązanie. Wszedłem do łazienki i kiedy już po moim ciele spływały krople letniej wody zorientowałem się, że nie mam przy sobie żadnych rzeczy na zmianę. Na szczęście zostało tu coś po mojej wyprowadzce i kiedy owinięty ręcznikiem wyszedłem na korytarz, Natalia stała już grafitową koszulą i ciemnymi jeansami. Podziękowałem jej i poszedłem się przebrać. Później musiałem zostać na kolacji, bo poprosił mnie o to Igor. Chwila spóźnienia na umówione spotkanie w niczym mi nie zaszkodzi. Nie przewidziałem, że Danio będzie mnie prosił o to, bym to ja dzisiejszego wieczora przeczytał mu bajkę. Miał taki głos i wzrok, że nie miałem serca mu odmówić. Zostałem. Wziąłem książeczkę z kolejną przygodą Kubusia Puchatka i zabrałem się do lektury. Uprzednio położyłem się z synkiem na łóżku w ten sposób, że jego główka spoczywała na moim ramieniu. Czytałem zdanie po zdaniu, stronę za stroną i nie wiem kto usnął pierwszy. Kiedy się przebudziłem, była godzina 4.20. Obok mnie spała Natalka, ale między nami była wyraźna granica. W sumie nie dziwię się, że wolała się położyć na skraju łóżka, niż spędzić noc na kanapie w salonie. Największemu wrogowi nie życzyłbym tego, by musiał spać na tym piekielnie niewygodnym meblu. Odwróciłem się na lewy bok i patrzyłem na obecną jeszcze żonę. Druga sprawa rozwodowa ma odbyć się pod koniec lutego. Natalia nie zamierza robić mi żadnych problemów jeśli chodzi o kontakty z dziećmi. Jeśli tylko będę miał ku temu sposobność, będę ich zabierał do siebie i zajmował jak należy. Patrzę w uśpioną twarz blondynki i zastanawiam się, dlaczego tak w ogóle się z nią ożeniłem. Czy ją kiedy kiedykolwiek kochałem? Musiałem czuć coś wyjątkowego, skoro zdecydowałem się na tak poważny krok. Przypomniałem sobie szybko nasze pierwsze chwile małżeńskie. Pewnie jak u wszystkich wyglądały one bajecznie. Nie mówię tu o wymarzonej podróży poślubnej, bo odbywała się ona podczas zgrupowania reprezentacja Białorusi, ale mimo to było nam ze sobą dobrze. Kiedy pojawił się Igor, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Słyszę często głosy, że dzieci są moją kulą u nogi, bo gdyby nie o one, to pewnie już dawno rozstałbym się z Natalią. Niemiłosiernie się złoszczę, gdy słyszę coś takiego. Igor i Danio to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu i podejrzewam, że już nigdy mnie coś takiego nie spotka. Po rozwodzie z Natalią nie zamierzam się wiązać z żadną kobietą na tyle poważnie, by myśleć o założeniu rodziny i dzieciach. Po latach małżeństwa doszedłem do wniosku, że nie nadaje się do takiej relacji i nie chciałbym nikomu robić nadziei na to, że zostanę po grób, do ostatnich dni życia. Nie powinienem tak na nią patrzeć, a mimo to nie potrafię oderwać wzroku. Nurtuje mnie jej opadający kosmyk, który wchodzi je w oczy. Chcę go jak najdelikatniej potrafię odgarnąć, ale niechcący dotykam jej policzka. Otwiera oczy i patrzy na mnie zdziwiona. Kiedy orientuje się, że leżymy sobie jak gdyby nigdy nic na łóżku, wybucha śmiechem. Robię to samo. Na dobrą sprawę nie wyglądamy jak rozwodzące się małżeństwo, ale może to i lepiej? Duża w tym jej zasługa. Przecież ma prawo mnie nienawidzić za to, że notorycznie dopuszczałem się zdrad. Nie robi tego, bo jak mówi nie potrafi mnie nienawidzić. Podpiera się argumentem, że dałem jej wspaniałych synów i ze względu na nich, mimo wszystko musimy mieć ze sobą normalne relacje. Chcę tego.
-Wiesz tak się zastanawiam czy kiedykolwiek mnie kochałeś… Tak chociaż przez kilka chwil…- niby mówi to w żartobliwy sposób, ale wyraz twarzy diametralnie się zmienia. Nie ma pewności czy nie kłamałem mówiąc kiedyś, że kocham. Sam nie wiem czy jestem zdolny do takich uczuć. Wiem, że była dla mnie wyjątkowa i na pewno nadal będzie, bo jest matką moich dzieci. Moje zdrady nie są chyba efektem tego, że jej nie kochałem. Ja po prostu dusiłem się w związku. To smutne, ale znaczenie dla mnie ma tylko miłość fizyczna i ta na linii ojciec-dzieci. Inne rodzaje uczuć są chyba poza mną. Owszem, mógłbym się nie przyznać Natalii do tego, że ją zdradzam, ale takim zachowaniem tylko bym ją krzywdził. Ona ma prawo ułożyć sobie życia z kimś, kto na nią zasłuży i kto będzie kierował się taki samymi wartościami w życiu co ona.
-Było mi z tobą dobrze Natalko. Bardzo dobrze. Lubiłem wracać do naszego mieszkania w Grodnie, które pachniało mocną kawą i świeżo zarobionym ciastem drożdżowym. Lubiłem gdy przychodziłaś na moje mecze i dopingowałaś z całych sił. Z czasem jednak zacząłem odkrywać, że takie życie nie jest dla mnie. Żylibyśmy razem, obok siebie, a jednak osobno. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie, bo na to zasługujesz i wiedz, że ci tego życzę z całego serca…
-Ktoś taki jak ty może mieć serce? Myślałam, że już dawno spłynęło między nogi.- złośliwa, ale jakże trafna aluzja, o którą nie mam prawa się obrazić i nie robię tego. Myślę nawet, że jest to znakomite określenie mojej osoby. Nie mam serca i nie kieruję się nim. Liczą się tylko doznania cielesne, miłość fizyczna…

…siedzę już drugą godzinę w jednym miejscu, znudzony do granic możliwości. Nowy fizjoterapeuta opowiada ciekawe rzeczy, ale jeszcze ciekawsze rzeczy ma mi na pewno do zaoferowania Paula, studentka ekonomii, dorabiająca u nas przy sprzątaniu hali. Siedzimy po turecku na płycie boiska, słuchając o nowym trybie wracania do normalności po trudach meczu, a mój wzrok świdruje postać brunetki, zamiatającej lewą trybunę. Jej krótkie białe szorty z czarną bokserką działają na mnie niesamowicie. Nie jestem mistrzem w panowaniu nad pożądaniem i dziś wiem, że również z nim przegram. Patrzę przepraszająco w kierunku Andrzeja dając do zrozumienia, że wychodzę do łazienki. Kiedy tylko znajdę się za drzwiami hali, wcale nie udaję się kierunku toalety. Idę do pomieszczenia gospodarczego, gdzie sprzątaczki mają swój składzik. Jeszcze rok temu był tam stary materac. Mam nadzieję, że teraz również znajdzie się tam coś odpowiedniego. Pewnym krokiem ścinam zakręt korytarza nie mając pojęcia, że po drugiej strony ktoś równie pewnie chce pokonać tę drogę. Wpadam na jakąś przeszkodzę, która okazuje się mieć piekielnie długie blond włosy i nieziemsko niebieskie oczy. Nie wiem, kto wpadł na kogo, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. Na moim ciele leżu urocza dziewczynka, która jest tak speszona, że ze strachu chyba boi się na mnie spojrzeć.
-Przepraszam, nie chciałam.- próbuje się podnieść, ale uprzedzam jej pomysł i chwytam delikatnie za nadgarstki. Na oko ta dziewczyna może mieć ze 20 lat, choć bez mocno wytuszowanych rzęs i mocnych kresek wyglądałaby zdecydowanie dziewczęco. To dziwne, że tak intensywnie się jej przyglądam. To nie jest preferowany przeze mnie typ kobiety. Daję sobie głowę usiąść, że liczy się dla niej miłość, a seks to tylko i wyłącznie po ślubie i to jeszcze od święta.
-Bardzo bolało, gdy spadałaś z nieba aniołku?- to tekst, którego ostatnio nauczył mnie Grzesiek Kosok. Nie wiem czemu przyszło mi do głowy, by wystartować do niej z takimi słowami, ale to pewnie dlatego, że wyglądała na młodziutką i kompletnie niedoświadczoną dziewczynę.
-Na pewno mniej, niż twój upadek z przerośniętego „ego”. Sorry, ale nie mam zamiaru gadać z kimś, kto startuje do laski z takim tekstem. Chodzą słuchy, że taki jebak z ciebie.- oho. Chyba się pomyliłem twierdząc, że mam do czynienia z delikatną kobietą. Posiadaczka niebywale niebieskich oczu wyraźnie mnie prowokowała, a ja zazwyczaj nie potrafię przejść obojętnie wobec takich zaczepek. Najwyraźniej moje przerośnięte „ego” bierze wtedy górę nad moim umysłem. Nie lubię, gdy kobieta wątpi w moją męskość. Mam wtedy ochotę na miejscu pokazać jej ile jestem wart, by potem żałowała, że już nigdy nie zazna orgazmu za sprawą Alka Akhrema.
-Chcesz się przekonać?- przypieram jej ciało do ściany. Mam jej dekolt na wysokości swoich ust. Wyraźnie chce wyswobodzić się z mojego uścisku, ale na moje działania takie zagrywki nie mają wpływu.
-A co powiesz na to?- uśmiecha się słodko, a po chwili przed moimi oczami migają gwiazdki i inne mroczki. Sprzedała mi kopa w męskie przyrodzenie i poszła sobie. Cholera jasna! Jeszcze nigdy żadna laska mnie tak niepotraktowała. Owszem, nie zawsze każde spotkanie z dziewczynami kończyło się zbliżeniem, ale żeby coś takiego to pierwszy raz w życiu! Zanim doszedłem do siebie, ślad po blondynce zaginął, a ja straciłem już ochotę na przygodę ze śliczną sprzątaczką. Gdyby nie ona, to pewnie teraz bym szczytował, a tak wracam z miną zbitego psa na halę i zajmuję swoje miejsce. Kowal się wkurzył, że olałem sobie resztę spotkania, ale nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie musiał, bo jego wzrok wyrażał znacznie więcej niż słowa. Burknąłem do Cichego, gdy coś do mnie zagadał.
-Ej znasz tę laskę co tam siedzi?- on jak już się kogoś doczepi, to jak rzep psiego ogona.
-A co ja kurwa biuro matrymonialne jestem?! Nie znam wszystkich dziewic w Rzeszowie.-  ba, ja nawet nie przepadam za stosunkami z dziewicami. Spoglądam od niechcenia we wskazywanym przez Piotrka i z niedowierzaniem stwierdzam, że znam tę dziewczynę. Mój chybiony podryw. Dziewczyna złośliwie się do mnie uśmiecha, z wyraźnym tryumfującym wyrazem twarzy.
-Jeszcze będziesz moja maleńka, jeszcze będziesz moja…- mruczę pod nosem. Ona będzie dla mnie tak, jak upragniony tryumf w Lidze Mistrzów, jak gra w reprezentacji Polski. Taki cel, który ciężko zrealizować, ale nie jest on niemożliwy. Może przyszedł właśnie czas na to, by w końcu się wysilić?

Idioci uważają, że najlepszy sposób na podryw to taki, że klepną kobietę w tyłek. Potem czekają na jej reakcję. Ciekawe, że większości wydaje się, że jest poderwana i żaden nie przyjmuje pozycji obronnej, by nie dostać w pysk...

~~*~~ 


Powiem szczerze, że w tym rozdziale upatruje szansy na to, że obudzę się na to opowiadanie i nie zrobię z niego ckliwej historyjki, od której tak bardzo chcę uciec. Jeśli się nie uda, to nie wiem...
Mam nadzieję, że czytającym moje opowiadania maturzystkom egzamin dojrzałości poszedł dobrze, a i dalsza część będzie równie owocna. Kciuki za Was trzymam, sama będę pocić się za rok :)
Pozdrawiam i do napisania :***

Urywki, urywki...

-Jakie to smutne, gdy dziewczyna musi tańczyć z dziewczyną. Brak powodzenia doskwiera? Może nie warto wybrzydzać?


-Jak chcesz sobie podciągnąć statystyki i mnie zaliczyć to powiedz mi to prosto w oczy. Można powiedzieć, że znam cię kilka godzin, a niesamowicie mnie wkurwiasz. Żadnej nie przepuścisz?


-Najlepszy z ciebie kibic na świecie. Kto groził Chorwatom, że jeśli jeszcze raz zrobią coś twojemu tatusiowi to będą mieli z tobą do czynienia?


6 komentarzy:

  1. Bąku, szalejesz, again :D Kadziu, ofiarodawca numerów i wujek dobra rada :D hah jednak jego ględzenie poskutkowało, bo Michał w końcu zebrał się w sobie i uwolnił z nieudanego związku. Naprawdę, lepiej teraz nim się zabrnie za daleko. Spotkanie w Gdańsku może być ciekawe.
    Natalia i Alek nie wypalili jako związek długodystansowy. On zdecydowanie nie potrafi być wierny jednej kobiecie i nie pochwalam tego. Ha, trafił na taką, co mu nie uległa i nie wskoczyła do gaci! Bardzo dobrze ;D Oby go zwodziła jak najdłużej ;)
    Jeśli mogłabym coś doradzić, to częstsze akapity :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nono ale Tola nagadała Alkowi i bardzo dobrze, niech się facet wysili:-) Michał w końcu rozstał się z Beatą i teraz może starac się o względy kogoś innego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę, proszę. Nasz Michał wreszcie zachowuje się jak mężczyzna. A wszystko to przez Kingę. Sam jeszcze o tym nie wie ale podświadomie do działania i rozprawienia się z Beata właśnie Kinga go doprowadziła. Michał miał rację, on za długo dusił się w związku z kimś kto tak naprawdę nie był go wart. Teraz może tylko żałować że tak późno zdecydował się na ten krok, ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Z resztą nadrobi to z nawiązka :P Tola i Alek. Burzliwe początki. Wiesz co chciałabym kiedyś stanąć na drodze tego twojego Ahrema. Ja tam bym mu nie puściła takiej wiązanki jak Tola. Tyle ze po wszystkim siatkarz by o mnie zapomniał a tu o Toli zapomnieć nie zapomni, ba ta dziewczyna i ciągle myśli o niej nie dadzą mu spokoju ja to wiem :PA Natalia to strasznie wyrozumiała i nie wiem jak to nazwać hmmm...może szlachetna kobieta. Nie jedna wyczyniałaby Bóg wie co po takim zachorowaniu męża a ona przyjęła to ze spokojem i zaakceptowała decyzję Alka

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nadążam za tempem twoich wpisów, musisz mi wybaczyć że często opuszczam rozdziały na twoich blogach i brakuje przy nich komentarzy. Michał przeszedł przemianę :))) Zrobił to co powinien zrobić już dawno. Ja tam mu się dziwie że wytrzymał z Beata tak długo kiedy ona nie podzielała niczego co sam szanował i kochał. Kochał siatkówkę, dziewczyna chciałaby ją rzucił. Chciał mieć dzieci ona ich nie lubiła. Take związki nie maja przyszłości i często rozpadają się zaraz po tym jak pojawia się różnica w poglądach. U niego trwało to zdecydowanie za długo.Czekam na jego kolejne spotkanie z Kingą. Tak w ogóle to jestem ciekawa w jakich okolicznościach będzie miało miejsce. Aleh no proszę, proszę istne wcielenie Bartmana w skórze Białorusina tego to ja się nie spodziewałam. Gdzieś tam krąży jeszcze obecna ale już niedługo była żona a Alek sobie przebiera w dziewczynach ja chce. Tola potrafi swoim tekstem wbić mnie w ścianę. Zero jakichkolwiek zahamowań walnęła mu prosto z mostu a tym samym mu zaimponowała Szalona jest :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu znalazłam chwilę, żeby nadrobić wszystkie rozdziały ;-) Michał w końcu uwolnił się od Beaty i teraz może rozwijać swoją znajomość z Kingą. Myślę,że mu się to uda i nie zdziwię sie jeśli to on będzie jej partnerem na studniówce. Żona Ahrema jest nadzwyczajna przyję tak po prostu to że mąż ją zdradzał i teraz ona zachowuje się jakby nigdy nic nie było.
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. w końcu Michał się zdecydował i zakończył ten chory związek z Beatką :) oj Alek coś Ci się nie udało i zapewne łatwo mieć nie będziesz;)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń