/Alek/
Świąteczni dni spędziłem sam w towarzystwie pizzy i piwa.
Nawet nie było z kim umówić się na intensywne spotkanie we dwoje. Wszyscy
cieszyli się magią Bożego Narodzenia, spędzając ten czas z rodziną. Zazwyczaj również tak robiłem, ale od kiedy postanowiłem rozwieść się z Natalią
pokazując, że mam za nic to, co nas łączyło, nie miałem prawa wymagać od niej,
by gotowała mi barszcz z uszkami czy przygotowywała makową struclę. Blondynka
razem z dziećmi pojechała do dalekiej krewnej, mieszkającej we centralnej
Polsce, a ja zostałem sam. Żal mogłem mieć tylko do siebie. Bałem się, że ten
świąteczny czas będzie ciągnął się w nieskończoność, ale wcale nie było tak
źle, bo już drugiego dnia mieliśmy popołudniowy trening. Najgorzej będzie
przetrwać mi sylwestrowy wieczór, bo nie mam żadnych planów, a moja jedyna alternatywa
w postaci smukłego ciała Izy jest nie do zrealizowania. Blondynka zapewne teraz
szusuje po alpejskich stokach i ma w dupie fakt, że nie mam co ze sobą
zrobić. Sam zastrzegłem jej, że nasze relacje nie mają prawa zaprowadzić nas
gdzie indziej, niż na wyżyny rozkoszy podczas każdego spotkania. Miałem
szczęście, że rozumiała to bez szemrania. Nie wszystkie dziewczyny są takie. Do
dziś dnia odbijają mi się głowie frazesy o tym, że ktoś tam się we mnie
zakochał, a ja okazałem się dupkiem. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo nikomu
nigdy niczego nie obiecywałem. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale ostatnio nie
pojawiło się żadne nowe ciało w zasięgu mojej męskości. Izabela się nie liczy,
bo ona po prostu jest i pewnie jeszcze długo będzie. Chodzi mi o to, że spory
czas już nie mogłem zrobić wrażenia na żadnej nowej dziewczynie. Od razu z
grymasem na twarzy przypominam sobie Podpromie i pannę Lipińską. Spirytus z
niej nie dziewczyna, ale kompletnie olała moją osobę. W normalnej sytuacji już
mógłbym zapisać ją po stronie „zaliczone”, ale kompletnie nie wiedziałem jak do
tego podejść. Rozum podpowiadał, bym sobie odpuścił i dał spokój. Tak też
niestety będę musiał zrobić, bo nie mam pola do popisu. Rozpamiętując tamtą
sytuację, zostałem wyrwany pukaniem do drzwi. W głowie pojawiła się myśl, że to
Izabela zrezygnowała z wojaży i postanowiła ucieszyć moją osobę. Z radością
pojawiłem się przy wejściu. Ku mojemu niezadowoleniu, w drzwiach stał Igła z
tym swoim wiecznie przyklejonym uśmiechem do buzi. Ja też nie należę do osób o
pesymistycznym nastawieniu do życia, ale dziś byłem nie w humorze i nie miałem
ochoty na rozmowy z przyjacielem z drużyny.
-Mam dla ciebie pewną propozycję. 30 grudnia bądź
gotowy koło godziny 20, to zabierzemy cię z Iwonką na sylwestrową noc do
naszych znajomych.- tak wiem, powinienem być wdzięczny za to, że o mnie
pomyślał, ale nie miałem ochoty na zabawy sylwestrowe w gronie znajomych
Krzyśka. Nie to, żebym coś do nich miał, ale po prostu ja nie nadaję się do
takich zabaw. Nie lubię siedzieć w domu, sączyć wódkę z kieliszka i od czasu do
czasu pobujać się do kawałka lecącego z programu „Sylwester z dwójką”.
-Wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać w wejściu.-
w środku niestety panował totalny bałagan, ale nie miałem głowy do świątecznych
porządków. Krzysiek o mały włos nie poślizgnął się na kawałku pizzy, ale nie
skomentował tego.
-Dzięki ci za pamięć o mnie, ale raczej nie
skorzystam. Po pierwsze to twoi znajomi i źle czułbym się w waszym
towarzystwie, a po drugie nie mam ochoty na imprezy. Jedźcie oboje z Iwonką i
bawcie się dobrze.- starałem się najmilej jak to tylko możliwe odmówić, ale z
nim nie da się tego załatwić w prosty sposób. Jest uparty jak osioł i jak już
sobie coś założy to naprawdę ciężko go przekonać do swojego zdania albo do
tego, by odpuścił.
-Będziesz źle czuł się w towarzystwie Mariusza czy
Winiara? Owszem, będzie trochę nieznanych ci twarzy, ale przecież to nie będzie
stanowić dla ciebie problemu, bo jesteś zbyt otwartym człowiekiem, by się czymś
takim przejmować. Widzę Alek, że po rozstaniu z Natalią nie możesz sobie
znaleźć miejsca, ale teraz już za późno, by się zastanawiać czy podjęło się
słuszną decyzję. Sam chciałeś od niej odejść, więc nie możesz mieć pretensji,
że spędzałeś święta samotnie.- nie miałem do niej żadnych pretensji ani też nie
zastanawiałem się czy podjęta przeze mnie decyzja jest słuszna. Dla innych może
nie, ale dla mnie najlepsza z możliwych.
-A gdzie to w ogóle jest?
-W Gdańsku. Mamy taką dobrze zgraną paczkę razem z
piłkarzami ręcznymi i akurat wypadło, że w tym roku sylwestra spędzamy u
jednego z nich. No to, co dasz się wyciągnąć?- Gdańsk? Uśmiecham się pod nosem.
Z Gdańska pochodzi przecież nasz nowy fizjoterapeuta i jego wiecznie
rozsłoszczona córka. Znów złapałem się na tym, że o niej myślę. Żeby jeszcze
było o kim. Takich dziewczyn jak ona to ja mogę mieć na pęczki, a na dodatek
żadna z nich mi nie odmówi. Może właśnie dlatego, że mi odmówiła, to nie mogę o
niej zapomnieć? Na pewno połechtała moje „ego”, a nie jest to przyjemne uczucie.
Przez nią poczułem się lekko niedowartościowany. Nad czym ja się w ogóle
zastanawiać?! Źle ze mną skoro zaczynam przejmować się takimi smarkulami. Chyba
zdecyduję się na ten wyjazd z Ignaczakami. Zaraz po nowym roku ruszę na jakieś
dicho, bo to nie może być tak, że pod
nieobecność Izy ja nie mam co ze sobą zrobić.
-No to niech ci będzie. Poczekaj zrobię ci coś do
picia, a ty w tym czasie powiesz mi więcej szczegółów.- a szczegóły były coraz
bardziej zadziwiające z każdą chwilą bowiem pojawiła się realna szansa na to,
że na mojej drodze znów stanie rozwrzeszczana Tola. Że ja wcześniej nie
skojarzyłem, że piłkarzem ręcznym mieszkającym w Gdańsku jest Marcin Lijewski,
a jego córka przyjaźni się z blondynką.
-Nawet się nie łudź, że Młoda i jej przyjaciółka będą
spędzać sylwestra ze starymi dziadkami.-rzuca we mnie poduszką. Nie dość, że
kleję się do podłogi, to jeszcze wylałem kawę.
-Zaraz dostaniesz szmatę i będziesz to zmywał. A co
do tych dziadków, to mów o sobie. Ja cały czas czuję młodo.- co z tego, że na
kark w marcu wskoczy mi 30 lat? Można powiedzieć, że świadomość ponownego stanu
kawalerskiego dodaje mi skrzydeł.
-Ale przyznaj szczerze, że miałeś na nią ochotę?- on
to zawsze wyskoczy z pytaniem, że aż w pięty wchodzi. Jeśli powiem, że osoba
Lipińskiej spłynęła po mnie jak woda po kaczce, to Krzysiek i tak mi nie
uwierzy. Znowu jak powiem, że przez myśl przemknęła mi wizja nic nie znaczącej
przygody, to Ignaczak zrówna mnie z ziemią.
-Krzysiek nie fantazjuj, tylko bierz się za szmatę i
ścieraj tamtą plamę, bo to twoja sprawka.- migam się od odpowiedzi na to
pytanie, a libero nie drąży dalej tego tematu.
Możesz zgromadzić przeróżne skarby, ale
najcenniejszym jest prawdziwy przyjaciel.
/Tola/
Tyle planów na tę ostatnią noc w roku i wszystko jak
zwykle jebnęło w gruzach. Zawsze mamy z Kingą takie szczęście, że kiedy wszystko
misternie sobie zaplanujemy, to nic z tego nie wychodzi. Co tym razem stanęło
nam na drodze? Choroba! Paskudne przeziębienie dopadło moją przyjaciółkę i nie
ma szans na to, by szatynka ruszyła się z łóżka. Nie mogę zostawić jej w takim
stanie samej, dlatego wystroiłam się w specjalnie zakupioną na tę uroczystość
kieckę i wędruję w kierunku jej domu. Tata mówił, że lepiej byłoby wziąć
taksówkę, ale oczywiście nie posłuchałam go i klnę pod nosem na swoją głupotę.
Widział ktoś dziewczynę w takiej sukience i niebotycznie wysokich, bo aż
trzynastocentymetrowych szpilkach w może nie mroźny, ale jednak zimny wieczór? Już dwa samochody przejeżdżające obok mnie dawały po sygnałach. Na pewno za
kierownicą tych aut siedzieli napaleni samce ze zbereźnymi myślami. Od akcji w Rzeszowie mam dość chamskich
podrywów. Dziś miałam się przełamać na imprezie, ale jak widać nie jest mi to
pisane. Może to i lepiej, bo przynajmniej przed maturą ustrzegę się przed
toksycznymi związkami. Kiedy zapukałam w orzechowe drzwi domu rodziny
Lijewskich, po ich drugiej stronie pojawił się Kacper.
-Siema młody!- mamy z małym specjalne przywitanie,
ćwiczone już od jakiegoś czasu. Kinga i jej młodsze rodzeństwo są dla mnie na
dobrą sprawę namiastką tego, czego mi zabrakło w życiu. Mama mi powtarzała, że
nie nadawałabym się do roli siostry, bo zbyt wiele rzeczy musi się kręcić wokół
mnie bym była szczęśliwa. Owszem, lubię postawić na swoim, ale obcując na co
dzień z silnym charakterem Kingi, musiałam nauczyć się sztuki kompromisu.
Jestem przekonana, że odnalazłabym się w roli siostry, ale miałam pecha, że
inaczej widzieli to moi rodzice. Teraz już na wszystko jest za późno. No nie
mogę przewidzieć czy moja mama nie postanowi postarać się o dziecko ze swoim
chłoptasiem, ale to już będzie zupełnie inna sytuacja i wolę się na razie nad
nią nie zastanawiać.
-A Kinga ma czerwony nos jak Rudolf z bajki!- Kacper
ekscytuje się tym, że jego starsza siostra podczas choroby nie wygląda
najlepiej. Zdążyłam jedynie zdjąć buty, a on już ciągnął mnie do jej pokoju,
trzymając w ręku paczkę chusteczek.
-Co ty tu robisz?- chrypi jak stare prześcieradło.
Chcę się nad nią nachylić i przywitać buziakiem w policzek, ale jej stanowczy
ruch głową mi to odradza. Siadam na pufie obok łóżka i z należytym współczuciem
wpatruje w jej oblicze.
-No chyba nie myślałaś, że zostawię cię samą. Mam
nadzieję, że masz na kompie jakiś wyciskacz łez, to sobie obejrzymy, a o
północy złożymy życzenia i się ewakuuję. Odpowiada ci taki plan?- nie ma innego
wyjścia, musi odpowiadać. Nie po to szłam w tych niewygodnych szpilkach, sama
się teraz zastanawiam po co, by Lijewska miała mnie wyprosić. Wyraźnie widzę,
że podoba jej się opcja spędzenia ze mną tego wieczoru. Oznajmia mi ledwo
dosłyszalnym głosem, że w jej domu za chwilę zbierze się tłum ludzi, którzy będą
wspólnie oczekiwać na rok 2013. Jak się domyśliłam, byli to znajomi państwa
Lijewskich, pochodzący z różnych sportowych środowisk. Nie zdziwię się, gdy
chcąc skorzystać z toalety natknę się na Winiarskiego czy Ignaczaka. Już słyszę
jego rozbawiony głos, dobiegający z dołu.
-Na parapecie leży mój laptop, a na ostatniej półce
jest płyta z filmem. Wypożyczyłam niedawno „Odrobinę nieba”, ale jeszcze nie
miałam okazji obejrzeć. W tej szafce po lewo są też ciastka i chipsy.-
standard. Ja też w swoim pokoju mam „pancerną” szafę, w której przechowuje
zapasy pustych kalorii. Wykonałam wszystkie polecenia Kingi i z laptopem na
kolanach siedziałam obok niej na łóżku, wpatrując się z zaciekawieniem przygody
bohaterów filmu.
-Ej ten koleś byłby nawet całkiem w pytkę, gdyby nie
ten garnek na głowie.- jeden z głównych bohaterów wygląda na naprawdę
przystojnego mężczyznę, ale jego fryzura woła o pomstę do nieba. To tak trochę
jak z Winiarskim. Facet jest po prostu ideałem, o pięknym spojrzeniu, ale
ewidentnie podejmuje zbyt często złe decyzje u fryzjera.
-Jesteś okropna. Zobacz jak oni się kochają…- fakt,
kochają się. Szkoda tylko, że grana przez Kate Hudson bohaterka zdała sobie
sprawę z tego, że jest zdolna do miłości dopiero na łożu śmierci. Powiem
szczerze, że prowadzone przez nią życie przed chorobą w pewnym stopniu mi
odpowiada. Ja też spotykając faceta, nie zakładam od razu w wyobraźni białej
sukienki i nie snuję planów na świetlaną przyszłość. Problem polega na tym, że
takie życie jest fajne do momentu, w którym zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy
sami i jest nam z tym źle. Czy mi jest teraz samej źle? Absolutnie nie. Mam
niespełna 19 lat i nie muszę się martwić z braku posiadania stałego partnera.
Widząc, ile problemów mają moje koleżanki w stałych związkach dochodzę do
wniosku, że to nie jest dla mnie najlepsza opcja. Przynajmniej nie na kilka
miesięcy przed maturą.
-Może zejdziesz na dół i powiesz Justynie, by dała
nam jakiś napój i coś do zjedzenia, bo już mnie muli od tych chipsów.- dobra,
dobra. Tu niby gada o żarciu, a tak serio to chce się ogarnąć po łzawej
końcówce filmu. Nie powiem, ale ja też się wzruszyłam. Jeden z lepszych filmów
obejrzanych w ostatnim czasie.
-Niech ci będzie. Jest już prawie 22, a towarzystwo
na dole zupełnie nie cichnie. Mają łby do picia, nie ma co.- dopiero kiedy film
się skończył i zaczęłam orientować się w tym, co dzieje się wokół mnie
przypomniałam sobie, że na dole trwa impreza sylwestrowa 30+. Podniosłam swoje
zacne cztery litery i zeszłam po schodach na dół. U ich kresu spotkałam
rozłożonego Krzyśka Lijewskiego. W salonie na prowizorycznym parkiecie wirowało
kilka par, wśród nich pani Justyna z mężem. Musiałam jej dać jakiś znak, by
przerwała tańce i przyszła do mnie. Mam na to swój sposób.
-O Boże…- zawsze gdy chce zwrócić na siebie uwagę
udaję, że o coś się potknęłam lub uderzyłam. Głośno wtedy wzdycham, zaznaczając
tym samym swoją obecność. Problem w tym, że mój głos zginął w dźwiękach muzyki
zespołu Boney M. Ktoś jednak usłyszał. Przed moimi oczami wyrosła postać Akhrema
z tym jego szelmowskim uśmiechem i pewnością w oczach. Poziom adrenaliny wzrósł
w moich żyłach okropnie.
-Czułem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. W pobliżu
nie ma twojego ojca, więc może być zabawnie.- od mojego ojca to niech się
trzyma z daleka! Chciałam go wyminąć i wejść po panią Justynę, ale ten dupek
złapał mnie za nadgarstek i uniemożliwił jakikolwiek ruch.
-Puszczaj mnie!- krzyknęłam tak głośno, że teraz
usłyszeli mnie wszyscy. Na górze schodów pojawiła się nawet Kinga. Musiałam
zabrzmieć naprawdę przerażająco, skoro zdecydowała się na wyjście w ogólnym
nieładzie i pidżamie z Myszką Mickey.
-yyy co się dzieje?- o to samo chciałabym zapytać.
Co on w ogóle tu robi?!
-Przyszłam do pani, bo Kinga prosiła o coś do picia
i jedzenia. Pan Alek chyba za dużo wypił i coś sobie ubzdurał względem mojej
osoby. Będzie chyba lepiej, jeśli wezmę co trzeba i wrócę na górę.- nie czuję
się zbyt komfortowo, gdy tyle par oczu wpatruje się w moją osobę. Jak zwykle
muszę coś odwalić i być w centrum zainteresowania. Przybrana mama Kingi zabrała
mnie do kuchni i obdarzyła wszystkimi wcześniej wymienionymi przeze mnie
produktami. Czeka mnie teraz powrót na górę i prawdopodobne spotkanie z białorusińskim
lowelasem. Mogłam się spodziewać różnych reakcji z jego strony, ale nie tego,
że zaoferuje mi pomoc.
-Nie trzeba, poradzę sobie.- odpowiadam spokojnie,
gdy chce wziąć ode mnie tacę, ale on i tak nie daje za wygraną. Nie chcę się z
nim przepychać, bo wtedy ucierpieć by mogły na tym szklanki z posagu Kingi, a
ona by mi tego nie darowała. Oddaję mu srebrną tacę i podążam za nim z
dzbankiem jabłkowego soku w ręku.
-Zejdźcie do nas na toast o północy!- już kiedy
byliśmy przy samych drzwiach do pokoju Lijewskiej, usłyszeliśmy głos jej ojca.
-Dlaczego jesteś taka na mnie cięta?
-Bo gdy na ciebie patrzę, to widzę zapatrzonego w
siebie macho, który uważa się za króla życia. Jako zawodnik jesteś ekstra i
wiele dobrego dajesz ze swojej strony drużynie, ale jako człowiek to chyba nie
do końca masz się czym pochwalić. Masz dwoje dzieci i nagle doszedłeś do
wniosku, że masz ich w dupie. Święta nie jestem, ale na własnej skórze poczułam
co to znaczy rozbita rodzina i po prostu szkoda mi twoich dzieci…- tyle miałam
mu do powiedzenia. Postawiłam dzbanek z sokiem przy drzwiach i odebrałam od
niego tacę. Lepiej, żeby Kinga nie widziała go w swoim pokoju, bo zacznie się
niepotrzebne gadanie na jego temat, a jest to ostatnia rzecz, którą chciałabym
robić na kilka chwil przed rokiem 2013.
-A już myślałem, że mam do czynienia z konserwatywną
dziewicą. Mówił ci ktoś kiedyś, że ślicznie wyglądasz jak się złościsz?- nic do
niego nie dociera, a ja nie mam już siły. Weszłam do pokoju, zamykając mu przed
nosem drzwi. Po ich drugiej stronie odetchnęłam
ulgą.
-Czy mi się wydawało czy na dole jest Akhrem?
-No jest, ale proszę cię nie rozmawiajmy o tym. Już
i tak wedle przesądu będę miała zjebany rok następny, więc nie pogarszajmy
sytuacji. Schodzimy na dół na tost czy zostajemy w twoim pokoju?- w duchu modlę
się, by Kinga wybrała opcje uczczenia nowego roku lampką szampana w jej
gniazdku. Liczę na to, że bez problemu wyczyta stan mojego ducha i podejmie
właściwą decyzję.
-A co nam szkodzi zejść na dół? Co prawda wyglądam
chujowo, ale oni na dole teraz pewnie nie lepiej, więc nie będę się zbytnio
wyróżniać.- no tym razem telepatia nie zadziała. Na dobrą sprawę to ona nie
wie, że wolałbym nie wchodzić w drogę Akhremowi, więc nie ma się co dziwić, że
nie uwzględniła w swojej decyzji tej opcji. Szczytem marzeń nie jest dla mnie
przebywanie w jego obecności, ale przecież jak ten dzikus nie będę siedziała w
pokoju Kingi i czekała na jej powrót. Stop! Nie mogę sobie pozwolić na to, że
będę uzależniać swoje działanie od Białorusina. Podejrzewam, że gdy tata
przeprowadzi się już na stałe do Rzeszowa, to będzie się kręcił w jego
towarzystwie, a tym samym i ja będę skazana na widywanie jego pewnego siebie
wyrazu twarzy. Jak będę się od niego za wszelką cenę izolować, to katorgą staną
się dla mnie wyjazdy do ojca, a tego przecież nie chcę…
…oswajanie się z Alkiem trwa w najlepsze, bo
wytrzymałam z nim już 15 minut i nie posłałam gromowładnego spojrzenia, a to
już coś. Co prawda cały czas obracałam się blisko Krzyśka i Kingi, ale mimo wszystko
zachowywałam się naturalnie dochodząc do wniosku, że jego obecność w obrębie
kilku metrów aż tak bardzo mi nie przeszkadza, jeśli się do mnie nie odzywa i
nie próbuje mnie poderwać. Kiedy wybiła północ i przywitaliśmy wspólnie 2013
rok, posypały się życzenia na nadchodzące 365 dni. Oczywiście w przypadku moim
i Kingi królowało słowo „matura” odmienione chyba przez wszystkie przypadki.
-Ja wam nie będę truł na temat wyniku na maturze i
dostaniu się na wymarzone studia, bo pewnie Cinek zrobił to wystarczająco dokładnie.
Ja wam dziewczynki życzę spotkania na swojej drodze wspaniałych facetów, którzy
na stałe zadomowią się w waszych sercach i znajdziecie przy nich szczęście. Mi
możecie życzyć tego samego tyle tylko, że z kobietą. Umówmy się, że za rok o
tej porze będziemy spędzać sylwestra w towarzystwie drugich połówek.
Przystajecie na taką opcji- i jak tu nie kochać Krzyśka Lijewskiego? Gdyby się
trafił na mojej drodze taki facet, to nie czekałabym wcale do stycznia 2014
roku, tylko brała z miejsca.
-No wiesz Krzysiek, my mamy jeszcze dużo czasu, ale
u ciebie 30 na karku. Jak ojciec był w twoim wieku, to miał już trójkę dzieci.
Co Pan Bóg da to będzie, ale jakimś ciasteczkiem to bym nie pogardziła.
Wszystkiego dobrego w nowym roku kochany wujciu.- obie jednocześnie znalazłyśmy
się w jego ramionach. Ja dorzuciłam udanych mistrzostwa świata rozgrywanych na
teranie Hiszpanii w połowie stycznia. Kiedy już miałyśmy wracać na górę, na
mojej drodze stanął Alek. Kinga jak ostatni zdrajca uciekła na górę i zostawiła
mnie z nim sam na sam. Dosłownie, bo reszta towarzystwa bawiła się w salonie.
-Ładnie to tak nie złożyć sobie życzeń z
wszystkimi?- fakt, może i niezbyt kulturalne, że ominęłam tylko jego, ale po co
miałam sobie psuć humor? Trochę mnie zagiął jednak i sprawił, że zrobiło mi się
wstyd.
-No to wszystkiego dobrego, udanego sezonu.-
powiedziałam trochę na odwal się i chciałam go wyminąć, ale oczywiście nie
pozwolił mi na to. Pewnie, ale jednocześnie delikatnie przytrzymał mnie za
nadgarstek, uniemożliwiając odejście.
-Zapomnę o tym, gdy pozwolisz się zaprosić do
tańca.- zrobiłam oczy wielkości piłeczek do ping-ponga. Z drugiej strony jeden
taniec, to przecież nic takiego i dla spokojnego sumienia byłam w stanie to
zrobić. Kiwnęłam głową po chwili, a on ujął mnie za dłoń i poprowadził na sam
środek miejsca przygotowanego do tańca. Podszedł szybko do Winiarskiego, który
odpowiadał w tym momencie za muzykę i szepnął mu coś do ucha. Ten tylko się
uśmiechnął. Po chwili z głośników popłynęła piosenka Backstreet Boys. Nie wiem
skąd wiedział, że kawałek „ I want if that way” jest moim ulubionym, ale ma za
to u mnie dużego plusa. Chociaż może to bardziej zasługa Winiarskiego, że
wiedział co puścić, ale nie było to ważne w tym momencie. Dałam się ponieść.
Brunet tańczył wspaniale. Miałam wrażenie, że tym tańcem chciał mi coś
powiedzieć. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i nawet, gdy piosenka się już
skończyła, nie wyswobodziliśmy się ze swoich objęć. Pierwszy raz od kiedy go
znam, miałam ochotę go pocałować. Mając na milimetry jego usta, a za sobą
kilkanaście osób wpatrzonych w nas jak w obrazek spanikowałam i uciekłam, a w
głowie kołatały mi się słowa „ You are ma fire, you are desire”, które siatkarz
śpiewał mi wprost do ucha…
Podczas
każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność
kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce.
~*~
Jadę już
na oparach, a tu tyle nauki jeszcze przede mną, że chyba nie wyrobię. Czerwiec
i nauka ? To nie jest dobre połączenie…
Wybijcie
mi z głowy tragiczne wydarzenia na tym blogu, bo miało być lekko i przyjemnie…
Pozdrawiam
i do napisania :***
Urywki, urywki...
-Bo pomyślę sobie, że nie mogłaś się doczekać
spotkania ze mną. Do tego jeszcze przyszłaś z kwiatami, jak miło.
-No co? Przydupas mamy chce zawiązać ze mną
jakiś kontakt i robi co może, by się ze mną spoufalić. Nawet odstąpił mi swój
wóz za cenę wolnej chaty. Nawet nie chcę myśleć o tym, co się dzieje teraz w
sypialni, w której jeszcze nie dawno widziałam szczęśliwą minę ojca i
rozanielony uśmiech matki.
-...stanęłam
na palcach jak najwyżej mogłam, by pocałować jego policzek, a ten się musiał
tak przekręcić, że nasze usta spotkały się. Od czubka głowy po najmniejszy
palec u stopy przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Z początku miałam pewne obawy,
ale nie odsunęłam się. Dałam się pocałować, a potem zaczęłam pocałunki oddawać.
Cholera jasna, za szybko!!!
Alek, Alek, postanowił bardziej na ludzko podejść do sprawy? :) Zorientował się, że o niej myśli, brawo :D Tola trochę złagodniała po tym tańcu, do pocałunku trochę im brakło :D Jednak myślę, że to nie jedyna okazja, która się trafi ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Kinga, choruszek w łóżku w Sylwestra, współczuję :) Mam nadzieję, że Bąku jakiegoś smska z życzeniami posłał na otuchę :D
To któż to w przyszłym odcinku będzie się tak całował? :D
Pozdrawiam
Alek tutaj powoduje to co powoduje u mnie Łukasz czy Zbyszek, na takie akcje ja mam ciary na całym ciele. Taniec, może wiele zmienić, często właśnie w tańcu możemy spojrzeć na człowieka z całkiem innej strony. Jestem ciekawa czy Aleh zrobił to o tak, czy jednak ma w tym jakiś ukryty cel, wolałabym żeby nie miał. Tola zmięknie szybciej niż myślałam. Wybuchnęłam śmiechem gdy tak zadarła się gdy Alek ją złapał i wszyscy zwrócili na nią uwagę, ma dziewczyna głos :P. Kinga zdrajczyni tak uciekać i zostawiać przyjaciółkę samą, cóż przyjaciółki lubia tak często robić. Ahrem i jego rozterki, z jednej strony mi go żal, a z drugiej sam się prosił i zostawił Natalię
OdpowiedzUsuńoczywiście jak zwykle zapomniałam, Backstreet Boys :)) uwielbiałam ich, to nawet zespół z kategorii wiekowej Alka, bo kiedy on miał naście lat to oni na fali byli :P
UsuńDla mnie koniec maja i czerwiec to największa masakra, jaka może być. A więc łączę się w bólu, bo aktualnie przechodzę to samo. :*
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ten Alek choć trochę zmądrzeje. No jak widać takie typy już mają, dla nich nic innego nie będzie się liczyło od zaliczania panienek. Swoją drogą, sama nie wiem, czy ten wyjazd na Sylwestra do Gdańska to był dobry pomysł. Mógł się facet sam pomęczyć bez seksu i bez kobiet, bo tak to przynajmniej ma na kogo popatrzeć i kogo zdenerwować. Mówiłam, że lubię docinki Toli i Alka? Chyba mówiłam. I naprawdę nie chcę, aby poszła z nim do łózka, przynajmniej za szybko. Cudownie się to czyta, kiedy on wali takie wiejskie teksty, a ona na to w ogóle nie reaguje w taki sposób, w jaki powinna. :D
Jejku, współczuję Kindze, zachorować w Sylwestra? :C Cóż, przynajmniej ma tak dobrą przyjaciółkę, która nie zostawi jej w tej pajęczynie smarków i chusteczek. Swoją drogą, ciekawy ten film tak na pierwszy rzut oka się wydaje, więc chyba sobie w wolnej chwili obejrzę. :D
Buziaki. :**
Kinga ma ze mną coś wspólnego, ze mnie taka ofiara losu ze zawsze na co większe imprezy potrafię się rozchorować. Sylwester to nic w porównaniu z moją studniówka i 38 stopniami gorączki :P Tola za to to wspaniała przyjaciółka, przyszła wspierać Kingę w jej niemocy. A przy okazji zapoznała się bliżej z Achremem. To prawda Tola potrafi wokół siebie zrobić mnóstwo zamieszania, ale to jej jakoś wychodzi na dobre. Alek i jego dziecinne rozważania o tym że musi sobie znaleźć kogoś kto ogrzej mu łóżko w zimowe wieczory. Boże przeraża mnie to że takich facetów jest pełno na świecie ,a przynajmniej ma mojej uczelni. Jak chcesz znaleźć faceta to odradzam wybór Krakowa i Uniwerku Rolniczego, a szczególnie działów związanych stricte z żywieniem :P
OdpowiedzUsuńSylwester dziewczęta miały całkiem udany. Jedna zasmarkana, a druga napastowana. Chociaż być napastowanym przez Alka to bardzo kusząca opcja. Choć ja osobiście jakoś nie klękam przed Akhremem - raczej uczucia macierzyńskie we mnie budzi:)
OdpowiedzUsuńNo nie powiedziałabym, żeby Alek należał do mistrzów flirtowania - trochę mu to nie wychodzi, ale może na wszystko przyjdzie czas? Przynajmniej taką mam nadzieję. Oj choroba na sam Sylwester? Nic ciekawego sama przez to przechodziłam, ale tak patrzę, że z odcinka na odcinek jest coraz ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana :*
Jejku, ale ja dawno nic nie czytałam o Bąku. Nie pamiętam nawet daty :) U każdego chyba tak jest, że cisną ze sprawdzianami, kartkówkami itp.
OdpowiedzUsuńhttp://siatkarski-aut.blogspot.com/