/Michał/
Michał
i Mariusz nie mieli z tym numerem nic wspólnego, więc musisz szukać dalej. Nie
złość się tak piękna, bo złość piękności szkodzi. Chociaż w twoim przypadku to
przysłowie na pewno nie działa. Niedługo gramy z Gdańskiem i tam pomyślałem, że
może dasz się skusić na spotkanie. A tatą mnie nie strasz, bo jesteś już
dorosłą dziewczynką i nie wierzę, że jego osoba ma jakikolwiek wpływ na twoje
decyzje.
Muszę powiedzieć, że zdobycie jej numeru nie było
wcale taką trudną sprawą, jak zakładałem na początku. Wystarczyło, że
zadzwoniłem do Kadziewicza i powiedziałem co i jak. Wiedziałem, że on nie
będzie prawił morałów i roztrząsał się nad różnicą wieku między nami. Tak,
dzieli na 13 lat. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jej ojciec jest prawie w moim wieku
i taka znajomość na jakiejkolwiek innej płaszczyźnie jak „znajomi” nie powinna
mieć w ogóle miejsca, ale nic nie mogę poradzić, że Kinga siedzi w mojej
głowie. Siedzi w niej do tego stopnia, że ostatnio do Beaty zwróciłem się jej
imieniem. Dzięki temu dostarczyłem jej kolejny powód do tego, by mogła mnie
poopierdalać. Przecież to ja jestem wszystkiemu winny i to z mojej przyczyny
nie układa nam się w związku. Powiedziałem jej ostatnio, by poważnie się
zastanowiła nad tym czy nasz związek nie
powinien się zakończyć na tym etapie co teraz. Dopiero wtedy zbystrzała i
ucichła. Kadziu określił, że wcale nie dziwi się jej reakcji, bo Jakubczak jest
już w „sędziwym” wieku jak na kobietę bez męża, a moje odejście sprawiłoby, że
musiałaby od nowa przechodzić przez proces szukania kogoś, kto na starość poda
jej bambosze w zimne wieczory i zaparzy lnianego siemienia na problemy z
żołądkiem. Trwamy zatem w zawieszeniu. Ona sobie, ja sobie. Coraz rzadziej
wychodzimy gdzieś wspólnie. Nie wiem co jeszcze musi się stać byśmy zrozumieli,
że to nie ma sensu. Może to tylko moje tchórzostwo sprawia, że nie umiem tego
zakończyć? Kiedyś szło mi znacznie lepiej. Gdy jakaś laska mi się nudziła, to
po prostu urywałem kontakt i przestawałem się odzywać. Oczywiście zdarzało się
okupowanie hali i wyczekiwanie na mnie po meczu, ale wtedy wystarczył tylko mój
wzrok i wszystko udało się załatwić. Teraz nie potrafię tak się zachować. Znów
przytoczę złotą myśl Łukasza, który określił mnie jako typowego samca stadnego,
któremu włączyła się myśl zaspokojenia takiej potrzeby, jaką jest
zostawienie po sobie potomka. Oczywiście nie przyznałem mu się do tego, ale
coraz częściej o tym myślę. Najczęściej wtedy, gdy wracam po meczu w naszej
hali, a w głowie mam obrazek szalejącego Oliviera za bandami bocznymi czy Arka
wciskającego się razem z ojcem po odbiór nagrody MVP. Jest mi wtedy
najzwyczajniej w świecie przykro, że w moim życiu nie zapowiada się na takie
obrazki. To też jest jedna z tych spraw, która dzieli mnie i Beatę. Dość jasno
dała mi zrozumienia, że ona nie da się wciągnąć w pieluchy. W ogóle zadziwia
mnie jej podejście do dzieci. Ona po prostu ich nie lubi, zresztą z
wzajemnością. Nigdy nie zapomnę przeraźliwego krzyku, gdy Paula Wlazły na chwilę
dała jej potrzymać Arka, a ten tak się rozdarł, że nie można było go uspokoić. Mi z dzieciakami szło o
wiele lepiej, dlatego też zdecydowałem się na pracę z nimi. Założona w
rodzinnym mieście szkoła być może nie wyłoni gwiazd pokroju Winiara czy
Zagumnego, ale pozwoli dzieciakom aktywnie spędzać czas. Stanie się alternatywą
dla stania pod sklepem i sączenia piwa czy innego trunku.
-Michał możemy porozmawiać?- cała Beata. Zawsze gdy
wychodzę z domu albo naprawdę nie mam ochoty na jakiekolwiek konwersacje, to
ona wtedy ma sprawę niecierpiącą zwłoki. W grafiku powieszonym na tablicy
korkowej w moim gabinecie jak byk stoi, że dziś mam zajęcia z najmłodszą grupą
w swojej szkole. Ona tego nie rozumie.
-Wychodzę. To coś pilnego?
-A czy dla ciebie jest coś pilniejszego od tej
twojej siatkówki?! Chciałam porozmawiać o twoim ostatnim wypadzie z kolegami,
bo obiło mi się o uszy, że bawiliście się w Gdańsku. Nie masz mi nic w związku
z tym do powiedzenia?!- ta sama śpiewka. Aż się sam zastanawiam
dlaczego ja jeszcze z nią jestem. W łóżku nie powiem jest nie zła, ale
podejrzewam, że znalazłbym setki równie dobrych, które każdego dnia
uwielbiałyby mnie za to kim jestem i co robię.
-No wyobraź sobie, że nie mam ci nic do powiedzenia.
Chociaż nie, coś mi przychodzi do głowy. Myślę, że nie powinniśmy sobie dalej
wchodzić w drogę, bo jak widzisz nie jest nam wspólnie po drodze. Z
utęsknieniem czekasz na dzień zakończenia mojej kariery, ale nawet jeśli rzucę
głęboko do szafy nakolanniki, to i tak nie rozstanę się z siatkówką. Z tobą
tak, ale z siatkówką nie.- szczytem marzeń nie jest przeprowadzanie takiej
rozmowy w progu, ale dopóki czułem w sobie na tyle odwagi by jej to powiedzieć,
to postanowiłem z tego skorzystać.
-Wszyscy jesteście tacy sami, wszyscy! Myślicie, że
jak macie pod koszulką trochę więcej mięśni i kilka zer na koncie, to jesteście
panami świata. Jeszcze będziesz skamłał pod moimi drzwiami bym do ciebie
wróciła.- odezwała się kobieta, która ma doświadczenie w związkach ze
sportowcami. Nie wiem, może nie byłem jedyny, ale jakoś nie specjalnie mnie to
teraz interesuje. Uświadomiłem sobie przed chwilą jedną istotną rzecz- ja jej
nie kocham i chyba tak naprawdę nigdy nie kochałem. Nie patrzę już w jej
stronę. Wychodzę z mieszkania i czuję, że ogromny kamień spada mi serca. Jestem
wolnym człowiekiem i na nic nie muszę zważać. Nikt mnie już nie będzie
ograniczał i strofował. Wibrujący w kieszeni telefon każe mi myśleć, że Beata
rozpoczyna ofensywę, a mi nie chciało się tego czytać. Wsiadłem do samochodu i
wrzuciłem telefon do schowka. Siedziba „Bąku Volley School” znajduje się w
drugiej części miasta, więc był sens włączenia radia i posłuchania trochę
muzyki. Akurat leciała piosenka Myslovitz „Długość dźwięku samotności”.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Poczułem się tak, jakby ktoś w radio puścił ten utwór
specjalnie dla mnie. Samotność też może być piękna, a już na pewno lepsza od
związku, w którym człowiek nie czuje się sobą. Muzyka wypełnia cały mój
samochód, a ja nuciłem razem z wokalistą zespołu. Śpiew nie jest moją mocną
stroną, ale przecież nikt nie może mi tego zabronić. Już nikt i nigdy mi niczego nie zabroni.
Wydobyłem się z jarzma jakim niewątpliwie był dla mnie związek z Beatą. Teraz
nawet gdybym miał związać się z kimś innym to nigdy nie pozwolę, by ta osoba
zawładnęła moi życiem do tego stopnia, że będę się czuł każdego dnia, jak w
ostatnich miesiącach z Jakubczak. Od dziś Michał Bogumił Bąkiewicz nie zważa na
to, że na boisku krzyknie sobie pod nosem jakieś soczyste słowa czy wyjdzie z
kolegami na piwo i zabaluje zbyt mocno. Od dziś Michał Bogumił Bąkiewicz jest
kowalem swojego losu i jest mu z tą świadomością zajebiście dobrze…
To jak kochanie? Który to już raz umieramy z braku
miłości?
/Alek/
Godzina 7.00 dla każdego jest godziną sądu
ostatecznego, w którym mierzy się on z pokusą pozostania w łóżku i
przestawieniu budzika na 7.30. Pod tym względem jestem strasznym leniem, ale na
całe szczęście nie jest to chyba tylko wyłącznie mój problem, bo nikt nie wpadł
w klubie na pomysł, bo zaczynać treningi o 8 czy nawet 9. Niemniej jednak
dzisiejszy poranek miał się okazać zdecydowanie innym niż wszystkie. On już był
inny pod tym względem, że obudziłem się w łóżku sam, a na dodatek było to łóżko
w moim byłym mieszkaniu, a aktualnie Natalii i dzieci. Wczoraj
zabrałem chłopców na mały wypad do Ignaczaków. Nasze dzieciaki uwielbiają się
wspólnie bawić, a i ja przepadam za towarzystwem wzorowego małżeństwa. Od kiedy
w klubie poszła fama, że rozstałem się z Natalią i jestem z nią w trakcie
rozwodu, opinie o mojej osobie wśród kolegów i ich partnerek uległy znacznemu
pogorszeniu. Chyba tylko jeden Igła i jego żona nie zlinczowali mnie za to
uznając, że po prostu nie było mi z blondynką po drodze. W mieszkaniu libero
dowiedziałem się, że dzisiejszego dnia przed południem mamy poznać nowego
fizjoterapeutę. Kląłem pod nosem pytając samego siebie czy to spotkanie nie
mogłoby się odbyć później, ale Krzysiek zdążył mi wytłumaczyć, że ten facet na
chwilę obecną mieszka w Gdańsku, ma inne zobowiązania i nie jest w stanie
spotkać się z nami inaczej, jak o godzinie 8.30. Muszę to jakoś przeboleć, choć nie jest mi
łatwo. Jakim sposobem spędziłem noc w mieszkaniu już prawie byłej żony? Otóż
kiedy odwoziłem wczorajszego wieczora synów do domu, po drodze złapaliśmy gumę.
Nie byłem przygotowany na taką okoliczność, nie miałem przy sobie zapasu. Zanim
udało mi się coś załatwić, minęły prawie dwie godziny. Byłem cały wysmarowany
smarem i kiedy pojawiłem się w progu, Natalia prawie siłą wciągnęła mnie do
środka, nakazując natychmiastowy prysznic. Zważając na to, że zaraz po tym
miałem jechać do "znajomej", nie było to złe rozwiązanie. Wszedłem do łazienki i
kiedy już po moim ciele spływały krople letniej wody zorientowałem się, że nie
mam przy sobie żadnych rzeczy na zmianę. Na szczęście zostało tu coś po mojej
wyprowadzce i kiedy owinięty ręcznikiem wyszedłem na korytarz, Natalia stała
już grafitową koszulą i ciemnymi jeansami. Podziękowałem jej i poszedłem się
przebrać. Później musiałem zostać na kolacji, bo poprosił mnie o to Igor.
Chwila spóźnienia na umówione spotkanie w niczym mi nie zaszkodzi. Nie
przewidziałem, że Danio będzie mnie prosił o to, bym to ja dzisiejszego
wieczora przeczytał mu bajkę. Miał taki głos i wzrok, że nie miałem serca mu
odmówić. Zostałem. Wziąłem książeczkę z kolejną przygodą Kubusia Puchatka i
zabrałem się do lektury. Uprzednio położyłem się z synkiem na łóżku w ten
sposób, że jego główka spoczywała na moim ramieniu. Czytałem zdanie po zdaniu,
stronę za stroną i nie wiem kto usnął pierwszy. Kiedy się przebudziłem, była
godzina 4.20. Obok mnie spała Natalka, ale między nami była wyraźna granica. W
sumie nie dziwię się, że wolała się położyć na skraju łóżka, niż spędzić noc na
kanapie w salonie. Największemu wrogowi nie życzyłbym tego, by musiał spać na
tym piekielnie niewygodnym meblu. Odwróciłem się na lewy bok i patrzyłem na
obecną jeszcze żonę. Druga sprawa rozwodowa ma odbyć się pod koniec lutego.
Natalia nie zamierza robić mi żadnych problemów jeśli chodzi o kontakty z
dziećmi. Jeśli tylko będę miał ku temu sposobność, będę ich zabierał do siebie
i zajmował jak należy. Patrzę w uśpioną twarz blondynki i zastanawiam się,
dlaczego tak w ogóle się z nią ożeniłem. Czy ją kiedy kiedykolwiek kochałem?
Musiałem czuć coś wyjątkowego, skoro zdecydowałem się na tak poważny krok.
Przypomniałem sobie szybko nasze pierwsze chwile małżeńskie. Pewnie jak u wszystkich
wyglądały one bajecznie. Nie mówię tu o wymarzonej podróży poślubnej, bo
odbywała się ona podczas zgrupowania reprezentacja Białorusi, ale mimo to było
nam ze sobą dobrze. Kiedy pojawił się Igor, byłem najszczęśliwszym człowiekiem
na świecie. Słyszę często głosy, że dzieci są moją kulą u nogi, bo gdyby nie o
one, to pewnie już dawno rozstałbym się z Natalią. Niemiłosiernie się złoszczę,
gdy słyszę coś takiego. Igor i Danio to najlepsze, co mogło mnie spotkać w
życiu i podejrzewam, że już nigdy mnie coś takiego nie spotka. Po rozwodzie z
Natalią nie zamierzam się wiązać z żadną kobietą na tyle poważnie, by myśleć o
założeniu rodziny i dzieciach. Po latach małżeństwa doszedłem do wniosku, że
nie nadaje się do takiej relacji i nie chciałbym nikomu robić nadziei na to, że
zostanę po grób, do ostatnich dni życia. Nie powinienem tak na nią patrzeć, a
mimo to nie potrafię oderwać wzroku. Nurtuje mnie jej opadający kosmyk, który
wchodzi je w oczy. Chcę go jak najdelikatniej potrafię odgarnąć, ale niechcący dotykam
jej policzka. Otwiera oczy i patrzy na mnie zdziwiona. Kiedy orientuje się, że
leżymy sobie jak gdyby nigdy nic na łóżku, wybucha śmiechem. Robię to samo. Na
dobrą sprawę nie wyglądamy jak rozwodzące się małżeństwo, ale może to i lepiej?
Duża w tym jej zasługa. Przecież ma prawo mnie nienawidzić za to, że
notorycznie dopuszczałem się zdrad. Nie robi tego, bo jak mówi nie potrafi mnie
nienawidzić. Podpiera się argumentem, że dałem jej wspaniałych synów i ze
względu na nich, mimo wszystko musimy mieć ze sobą normalne relacje. Chcę tego.
-Wiesz tak się zastanawiam czy kiedykolwiek mnie
kochałeś… Tak chociaż przez kilka chwil…- niby mówi to w żartobliwy sposób, ale
wyraz twarzy diametralnie się zmienia. Nie ma pewności czy nie kłamałem mówiąc
kiedyś, że kocham. Sam nie wiem czy jestem zdolny do takich uczuć. Wiem, że
była dla mnie wyjątkowa i na pewno nadal będzie, bo jest matką moich dzieci.
Moje zdrady nie są chyba efektem tego, że jej nie kochałem. Ja po prostu
dusiłem się w związku. To smutne, ale znaczenie dla mnie ma tylko miłość
fizyczna i ta na linii ojciec-dzieci. Inne rodzaje uczuć są chyba poza mną.
Owszem, mógłbym się nie przyznać Natalii do tego, że ją zdradzam, ale takim
zachowaniem tylko bym ją krzywdził. Ona ma prawo ułożyć sobie życia z kimś, kto
na nią zasłuży i kto będzie kierował się taki samymi wartościami w życiu co
ona.
-Było mi z tobą dobrze Natalko. Bardzo dobrze.
Lubiłem wracać do naszego mieszkania w Grodnie, które pachniało mocną kawą i
świeżo zarobionym ciastem drożdżowym. Lubiłem gdy przychodziłaś na moje mecze i
dopingowałaś z całych sił. Z czasem jednak zacząłem odkrywać, że takie życie
nie jest dla mnie. Żylibyśmy razem, obok siebie, a jednak osobno. Mam
nadzieję, że ułożysz sobie życie, bo na to zasługujesz i wiedz, że ci tego
życzę z całego serca…
-Ktoś taki jak ty może mieć serce? Myślałam, że już
dawno spłynęło między nogi.- złośliwa, ale jakże trafna aluzja, o którą nie mam
prawa się obrazić i nie robię tego. Myślę nawet, że jest to znakomite
określenie mojej osoby. Nie mam serca i nie kieruję się nim. Liczą się tylko
doznania cielesne, miłość fizyczna…
…siedzę już drugą godzinę w jednym miejscu, znudzony
do granic możliwości. Nowy fizjoterapeuta opowiada ciekawe rzeczy, ale jeszcze
ciekawsze rzeczy ma mi na pewno do zaoferowania Paula, studentka ekonomii,
dorabiająca u nas przy sprzątaniu hali. Siedzimy po turecku na płycie boiska,
słuchając o nowym trybie wracania do normalności po trudach meczu, a mój wzrok
świdruje postać brunetki, zamiatającej lewą trybunę. Jej krótkie białe szorty z
czarną bokserką działają na mnie niesamowicie. Nie jestem mistrzem w panowaniu
nad pożądaniem i dziś wiem, że również z nim przegram. Patrzę przepraszająco w
kierunku Andrzeja dając do zrozumienia, że wychodzę do łazienki. Kiedy tylko
znajdę się za drzwiami hali, wcale nie udaję się kierunku toalety. Idę do
pomieszczenia gospodarczego, gdzie sprzątaczki mają swój składzik. Jeszcze rok
temu był tam stary materac. Mam nadzieję, że teraz również znajdzie się tam coś
odpowiedniego. Pewnym krokiem ścinam zakręt korytarza nie mając pojęcia, że po
drugiej strony ktoś równie pewnie chce pokonać tę drogę. Wpadam na jakąś
przeszkodzę, która okazuje się mieć piekielnie długie blond włosy i nieziemsko
niebieskie oczy. Nie wiem, kto wpadł na kogo, ale teraz nie ma to najmniejszego
znaczenia. Na moim ciele leżu urocza dziewczynka, która jest tak speszona, że
ze strachu chyba boi się na mnie spojrzeć.
-Przepraszam, nie chciałam.- próbuje się podnieść,
ale uprzedzam jej pomysł i chwytam delikatnie za nadgarstki. Na oko ta
dziewczyna może mieć ze 20 lat, choć bez mocno wytuszowanych rzęs i mocnych
kresek wyglądałaby zdecydowanie dziewczęco. To dziwne, że tak intensywnie się
jej przyglądam. To nie jest preferowany przeze mnie typ kobiety. Daję sobie
głowę usiąść, że liczy się dla niej miłość, a seks to tylko i wyłącznie po
ślubie i to jeszcze od święta.
-Bardzo bolało, gdy spadałaś z nieba aniołku?- to
tekst, którego ostatnio nauczył mnie Grzesiek Kosok. Nie wiem czemu przyszło mi
do głowy, by wystartować do niej z takimi słowami, ale to pewnie dlatego, że
wyglądała na młodziutką i kompletnie niedoświadczoną dziewczynę.
-Na pewno mniej, niż twój upadek z przerośniętego
„ego”. Sorry, ale nie mam zamiaru gadać z kimś, kto startuje do laski z takim
tekstem. Chodzą słuchy, że taki jebak z ciebie.- oho. Chyba się pomyliłem
twierdząc, że mam do czynienia z delikatną kobietą. Posiadaczka niebywale
niebieskich oczu wyraźnie mnie prowokowała, a ja zazwyczaj nie potrafię przejść
obojętnie wobec takich zaczepek. Najwyraźniej moje przerośnięte „ego” bierze
wtedy górę nad moim umysłem. Nie lubię, gdy kobieta wątpi w moją męskość. Mam
wtedy ochotę na miejscu pokazać jej ile jestem wart, by potem żałowała, że już
nigdy nie zazna orgazmu za sprawą Alka Akhrema.
-Chcesz się przekonać?- przypieram jej ciało do
ściany. Mam jej dekolt na wysokości swoich ust. Wyraźnie chce wyswobodzić się z
mojego uścisku, ale na moje działania takie zagrywki nie mają wpływu.
-A co powiesz na to?- uśmiecha się słodko, a po
chwili przed moimi oczami migają gwiazdki i inne mroczki. Sprzedała mi kopa w
męskie przyrodzenie i poszła sobie. Cholera jasna! Jeszcze nigdy żadna laska
mnie tak niepotraktowała. Owszem, nie zawsze każde spotkanie z dziewczynami
kończyło się zbliżeniem, ale żeby coś takiego to pierwszy raz w życiu! Zanim
doszedłem do siebie, ślad po blondynce zaginął, a ja straciłem już ochotę na
przygodę ze śliczną sprzątaczką. Gdyby nie ona, to pewnie teraz bym szczytował,
a tak wracam z miną zbitego psa na halę i zajmuję swoje miejsce. Kowal się
wkurzył, że olałem sobie resztę spotkania, ale nie odezwał się do mnie ani
słowem. Nie musiał, bo jego wzrok wyrażał znacznie więcej niż słowa. Burknąłem
do Cichego, gdy coś do mnie zagadał.
-Ej znasz tę laskę co tam siedzi?- on jak już się
kogoś doczepi, to jak rzep psiego ogona.
-A co ja kurwa biuro matrymonialne jestem?! Nie znam
wszystkich dziewic w Rzeszowie.- ba, ja
nawet nie przepadam za stosunkami z dziewicami. Spoglądam od niechcenia we
wskazywanym przez Piotrka i z niedowierzaniem stwierdzam, że znam tę
dziewczynę. Mój chybiony podryw. Dziewczyna złośliwie się do mnie uśmiecha, z
wyraźnym tryumfującym wyrazem twarzy.
-Jeszcze będziesz moja maleńka, jeszcze będziesz
moja…- mruczę pod nosem. Ona będzie dla mnie tak, jak upragniony tryumf w Lidze
Mistrzów, jak gra w reprezentacji Polski. Taki cel, który ciężko zrealizować,
ale nie jest on niemożliwy. Może przyszedł właśnie czas na to, by w końcu się
wysilić?
Idioci uważają, że najlepszy sposób na podryw to
taki, że klepną kobietę w tyłek. Potem czekają na jej reakcję. Ciekawe, że
większości wydaje się, że jest poderwana i żaden nie przyjmuje pozycji
obronnej, by nie dostać w pysk...
~~*~~
Powiem szczerze, że w tym rozdziale upatruje szansy
na to, że obudzę się na to opowiadanie i nie zrobię z niego ckliwej historyjki,
od której tak bardzo chcę uciec. Jeśli się nie uda, to nie wiem...
Mam nadzieję, że czytającym moje opowiadania
maturzystkom egzamin dojrzałości poszedł dobrze, a i dalsza część będzie równie
owocna. Kciuki za Was trzymam, sama będę pocić się za rok :)
Pozdrawiam i do napisania :***
Urywki, urywki...
-Jakie to smutne, gdy dziewczyna musi tańczyć z
dziewczyną. Brak powodzenia doskwiera? Może nie warto wybrzydzać?
-Jak
chcesz sobie podciągnąć statystyki i mnie zaliczyć to powiedz mi to prosto w
oczy. Można powiedzieć, że znam cię kilka godzin, a niesamowicie mnie
wkurwiasz. Żadnej nie przepuścisz?
-Najlepszy z ciebie kibic na świecie. Kto groził
Chorwatom, że jeśli jeszcze raz zrobią coś twojemu tatusiowi to będą mieli z
tobą do czynienia?
Bąku, szalejesz, again :D Kadziu, ofiarodawca numerów i wujek dobra rada :D hah jednak jego ględzenie poskutkowało, bo Michał w końcu zebrał się w sobie i uwolnił z nieudanego związku. Naprawdę, lepiej teraz nim się zabrnie za daleko. Spotkanie w Gdańsku może być ciekawe.
OdpowiedzUsuńNatalia i Alek nie wypalili jako związek długodystansowy. On zdecydowanie nie potrafi być wierny jednej kobiecie i nie pochwalam tego. Ha, trafił na taką, co mu nie uległa i nie wskoczyła do gaci! Bardzo dobrze ;D Oby go zwodziła jak najdłużej ;)
Jeśli mogłabym coś doradzić, to częstsze akapity :)
Pozdrawiam
Nono ale Tola nagadała Alkowi i bardzo dobrze, niech się facet wysili:-) Michał w końcu rozstał się z Beatą i teraz może starac się o względy kogoś innego:)
OdpowiedzUsuńProszę, proszę. Nasz Michał wreszcie zachowuje się jak mężczyzna. A wszystko to przez Kingę. Sam jeszcze o tym nie wie ale podświadomie do działania i rozprawienia się z Beata właśnie Kinga go doprowadziła. Michał miał rację, on za długo dusił się w związku z kimś kto tak naprawdę nie był go wart. Teraz może tylko żałować że tak późno zdecydował się na ten krok, ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Z resztą nadrobi to z nawiązka :P Tola i Alek. Burzliwe początki. Wiesz co chciałabym kiedyś stanąć na drodze tego twojego Ahrema. Ja tam bym mu nie puściła takiej wiązanki jak Tola. Tyle ze po wszystkim siatkarz by o mnie zapomniał a tu o Toli zapomnieć nie zapomni, ba ta dziewczyna i ciągle myśli o niej nie dadzą mu spokoju ja to wiem :PA Natalia to strasznie wyrozumiała i nie wiem jak to nazwać hmmm...może szlachetna kobieta. Nie jedna wyczyniałaby Bóg wie co po takim zachorowaniu męża a ona przyjęła to ze spokojem i zaakceptowała decyzję Alka
OdpowiedzUsuńNie nadążam za tempem twoich wpisów, musisz mi wybaczyć że często opuszczam rozdziały na twoich blogach i brakuje przy nich komentarzy. Michał przeszedł przemianę :))) Zrobił to co powinien zrobić już dawno. Ja tam mu się dziwie że wytrzymał z Beata tak długo kiedy ona nie podzielała niczego co sam szanował i kochał. Kochał siatkówkę, dziewczyna chciałaby ją rzucił. Chciał mieć dzieci ona ich nie lubiła. Take związki nie maja przyszłości i często rozpadają się zaraz po tym jak pojawia się różnica w poglądach. U niego trwało to zdecydowanie za długo.Czekam na jego kolejne spotkanie z Kingą. Tak w ogóle to jestem ciekawa w jakich okolicznościach będzie miało miejsce. Aleh no proszę, proszę istne wcielenie Bartmana w skórze Białorusina tego to ja się nie spodziewałam. Gdzieś tam krąży jeszcze obecna ale już niedługo była żona a Alek sobie przebiera w dziewczynach ja chce. Tola potrafi swoim tekstem wbić mnie w ścianę. Zero jakichkolwiek zahamowań walnęła mu prosto z mostu a tym samym mu zaimponowała Szalona jest :)
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam chwilę, żeby nadrobić wszystkie rozdziały ;-) Michał w końcu uwolnił się od Beaty i teraz może rozwijać swoją znajomość z Kingą. Myślę,że mu się to uda i nie zdziwię sie jeśli to on będzie jej partnerem na studniówce. Żona Ahrema jest nadzwyczajna przyję tak po prostu to że mąż ją zdradzał i teraz ona zachowuje się jakby nigdy nic nie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
w końcu Michał się zdecydował i zakończył ten chory związek z Beatką :) oj Alek coś Ci się nie udało i zapewne łatwo mieć nie będziesz;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/