sobota, 4 maja 2013

III


/Aleh/
Budzi mnie delikatne głaskanie po policzku. Leniwie otwieram jedno oko, by rozeznać w jakim miejscu się znajduję i kto leży obok mnie. Pewne jest, że obok mnie nie leży moja żona, bo jestem z nią w trakcie rozwodu. Nigdy nie byłem przesadnie dobrym mężem, choć Natalii i dzieciom nigdy niczego nie brakowało i dopóki żyję, to niczego nie zabraknie. Na drogich prezentach, którymi chciałem wynagrodzić żonie swoje wycofanie z rodzinnego życia, nie da się zbudować trwałego związku. Byliśmy młodzi, kiedy jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że zostaniemy rodzicami. Ślub był załatwiamy w tak szybkim tempie, że nawet nie zdążyłem się dobrze nad tym wszystkim zastanowić, a już stałem przed ołtarzem i ślubowałem wierność i uczciwość małżeńską. Dwie rzeczy, które są absolutnie ze mną sprzeczne. Mógłbym nie opuścić Natalii dopóki śmierć nas nie rozłączy, ale wierny być nie potrafiłem i nie potrafię nadal. Ignaczak mówił mi, że chociaż w te ostatnie miesiące małżeństwa powinienem zmusić się do wierności, ale teraz w moim przypadku wszystko przybrało na sile. Nie było mowy o żadnym stałym związku. Już jedna biała suknia wisiała w mojej szafie przez tyle lat i czas pokazał, że nie nadaję się do małżeństwa. Co innego dać szczęście kobiecie w łóżku, a co innego dawać jej poczucie, że jest wyjątkową i patrzeć w nią jak w obrazek przez 24 godziny na dobę. Mówią, że siatkarze w większości nie marzą o niczym innym jak o kochającej rodzinie, która daje stabilizację i jest jedynym pewnym punktem w tułaczym życiu podczas sezonu. Ja jestem zupełnie inny. Tylko dzieci z tej całej rodzinnej otoczki są tym, z czego nie potrafiłbym zrezygnować i co jest dla mnie największym plusem 6-letniego małżeństwa z Natalią. Nawet po rozwodzie to się nie zmieni. Będę starał się uczestniczyć w ich wychowaniu na tyle, na ile będzie to możliwe. Sama Natalia na koniec zamierzała pójść mi na rękę obiecując, że będzie mieszkać cały czas w Polsce, nie zależnie od tego czy ja zamienię Rzeszów na inne miasto czy też nie. Nie mogłem od niej oczekiwać, by jeździła ze mną tam, gdzie przyjdzie mi grać, ale ta świadomość, że będą w Rzeszowie mimo wszystko sprawia, że czuję się pewnie i w ogóle nie żałuję tego, że to wszystko tak się zakończy. Natalia to wspaniała kobieta i jestem przekonany, że znajdzie kogoś, kto w pełni na nią zasłuży. Ja natomiast będę się otaczał wianuszkiem dziewczyn, które być może nie mają rozpoczętej pracy doktoranckiej, ale znają się na rzeczy, jeśli chodzi o anatomię człowieka.
-Która godzina?- w odpowiedzi na swoje pytanie otrzymuję namiętnego buziaka, który przeradza się zdecydowanie bardziej wyczerpującą wymianę ślinę. Nie jestem jednak w nią aż nadto zaangażowany, bo kątek oka dostrzegam zegarek na szafce nocnej Izy i z przerażeniem stwierdzam, że jest już po 10, a ja 15 minut temu powinienem być u Natalii, by zabrać Igorka na zakupy. Smyk rośnie jak na drożdżach i co jakiś czas potrzebne jest dość poważne wietrzenie zasobów garderoby. Zrywam się jak poparzony z łóżka i pospiesznie zakładam porozrzucane na podłodze ubrania. Ku niezadowoleniu dziewczyny nie jestem w stanie zostać z nią w łóżku, choć odważnie zjeżdżające w dół figi są niebywale kuszącą propozycją.
-Jesteś pewny, że nie chcesz zostać? Masz przecież dzisiaj wolny dzień.- klęka na łóżka i zabiera się za pasek od moich spodni. Jej naga postura sprawia, że jestem gotów zrzucić z siebie swoje ubranie i zostać na dłużej, ale nie mogę. Ściągam delikatnie jej ręce ze swoich bokserek i obdarzam przepraszającym spojrzeniem.
-Przyjdę wieczorem.- nie mogę zrobić zawodu synowi. On tak czekał na te zakupy. Jeszcze wczoraj dzwonił do mnie i pytał czy aby na pewno o nich nie zapomniałem. On i Danio nie są winni temu, że ich ojcu rozum spłynął w nie tą część ciała, co potrzeba. Wychodzę z bloku Izy i odnajduję w kieszeni spodni kluczyki do samochodu. Oczywiście jak na złość muszę mieć teraz problemy z odpaleniem silnika.
-Proszę, nie rób mi tego!- przekręcam kluczyk raz jeszcze i oddycham z ulgą, gdy słyszę niezbyt płynną, ale jednak pracę silnika. Muszę się poważnie rozejrzeć za nowym wozem, bo ten chyba już wyjeździł co swoje. Nie mniej jednak jeszcze dziś musi mi posłużyć. Po 10 minutach drogi znalazłem się w byłym mieszkaniu, gdzie już na korytarzu powitał mnie radosny okrzyk Igora. Oczywiście poszedłem przywitać się również z młodszą latoroślą. Pewnie i jego zabrałbym na ten rodzinny, męski wypad, ale mały trochę pokasłuje i nie ma sensu wyciągać go w takim stanie na dwór. Kiedy wchodzę do jego pokoju, to słyszę tylko miarowy oddech, dochodzący z łóżeczka. Podchodzę bliżej i całuję jego czółko. Przykrywam szczelniej kołdrą i kilka sekund wpatruję się w niego. Utrwalam ten obrazek, bo jego najbardziej mi brakuje.
-Tu masz sok i biszkopty, gdyby mały był głodny. Nie zabieraj go na pizzę i nie dawaj coli bo wiesz, że nie może jej pić.- wiem o tym doskonale, bo ma to po mnie. Ja również nie mogę pić napojów gazowanych, bo mam po nich dziwny nie smak w buzi, a nie rzadko i problemy z żołądkiem. Uspokajam Natalię, dając do zrozumienia, że dam sobie radę z opieką nad własnym dzieckiem. Przecież kiedyś zostawałem z chłopcami sam i nie było z tego tytułu większych problemów.
-I może od razu wytłumacz Igisiowi co oznaczają te czerwone plamy na twojej szyi, bo po każdym waszym spotkaniu muszę go zapewniać, że tatuś nie jest na nic chory i na pewno nie umrze.- w przedpokoju spoglądam w lustro i już wiem o czym mówi Natalia. Chodzi jej o malinki, które są efektem niezłomnego pożądania mojej osoby wczorajszej nocy przez Izę. Już jak ona się do człowieka przyssie, to nie ma zmiłuj. Będę musiał powiedzieć Igorowi, że mam jakąś alergię czy coś w tym stylu, bo dzieciak nie potrzebnie się tylko będzie martwił o ojca.
-Idziemy tato?- widzę, że jest już gotowy. Na nogach ma swoje trapery, na głowie czapkę i szalik na szyi. Pomagam mu założyć kurkę i założyć rękawiczki. Po wszystkim chcę wziąć na ręce, na Igor zdecydowanie się oburza.
-Jestem już duży tato i pójdę sam. Możesz mi tylko dać rękę jak chcesz.- jego mała dłoń spoczywa w mojej. Chyba ostatnio miałem zbyt mało czasu pomyśleć o tym, że moje dzieciaki z dnia na dzień stają cię coraz bardziej samodzielne. Jeszcze nie dawno Igor potykał się na chodniku i wręcz prosił o to, by nieść go na rękach, a teraz dziarsko kroczy obok mnie, rozprawiając radośnie o koleżance z przedszkola. Mam tylko nadzieję, że nie odwiedził po mnie stałości w uczuciu. Jeden dupek Akhrem w historii rodziny w zupełności wystarczy…

Dzieci to strzała, którą wysyłamy w przyszłość, to najpiękniejszy po nas ślad. Ale z drugiej strony to bardzo trudne wyzwanie i ciężka codzienna praca. Najważniejsza praca w naszym życiu.


/Kinga/
Do tej pory jestem zła na Tolę za to, że mnie tak wtedy zostawiła samą sobie w klubie, ale już tylko trochę. Oczywiście muszę jej dać jasno do zrozumienia, że kiedy wychodzimy razem, to taka sytuacja nie może mieć miejsca, ale nie robię jej już żadnych pretensji i wymówek. Siedzę w szkolnej ławce i spoglądamprzez lewę ramię na mozolną pracę wykonywaną przez Lipkę. Blondyna z uporem maniaka próbuje rozkminić zadanie z ciągu geometrycznego, które powiewa dla niej magią, jak zdążyła to określić kilka chwil wcześniej. Ona liczę sumę pierwszych wyrazów ciągu, a mi przed oczami również widnieje ciąg, ale niepowiązanych ze sobą cyferek, które w całości układają się numer Michała. Dałam się mu podejść jak głupia napalona dziewczyna i nawet nie wiem w którym momencie wylądowałam z numerem jego telefonu na prawym nadgarstku. Powiedział, że już dawno z nikim nie bawił się tak dobrze i jeśli kiedyś ze chcę z nim pogadać, to numer mi się przyda. Na początku stwierdziłam, że jak koleś ma się poczuć lepiej ze świadomością, że dał mi swój numer to nie robiłam cyrków i grzecznie dałam sobie nabazgrać go na ręku. Następnego dnia, kiedy ochłonęłam i uświadomiłam sobie, że bawiłam się z nim całkiem fajnie, wpisałam numer do komórki, ale nie wykorzystywałam go, choć nie raz miałam już zredagowany niewielkich rozmiarów sms. Za każdym razem dochodziłam do wniosku, że takie zachowanie jest dobre dla napalonych lasek, ale nie dla szanującej się dziewczyny z zasadami. Z doświadczenia koleżanek wiem, że jak tylko facetowi nawet przez chwilę pokaże się, że się walczy o jego względy, to on będzie wykorzystywał to do końca życia. Zresztą co się ją się w ogóle zastanawiam nad jakimś Bąkiewiczem, skoro on jest w regularnym związku ze stateczną kobietą. Pewnie sobie wtedy pofolgował z drinkami i stąd te jego epitety, którymi opisywał moją osobę. Głupia jesteś Kinga i tyle! Lepiej się zabiorę za matematykę, bo 8 maja blisko, a ja nie zamierzam opierdolić matury ze znienawidzonego przez siebie przedmiotu jakim jest rzekomo królowa nauk. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie powinnam mieć z nią problemu, ale to tylko tak pięknie się mówi, a zadania dość sprawnie rozwiązują w domu czy klasie. Przyjdzie maj, otworzę arkusz maturalny i pewnie będę zastanawiać się co zrobię ze swoją osobą, gdy nie zdam matury. Marzenia o wyrwaniu się z Gdańska i wypłynięciu na szerokie wody prysną jak bańka mydlana.
-Przepraszam, ale czy mogłam na chwilę przeszkodzić?- do klasy wpada nasza wychowawczyni. Złota kobieta, fanka Depache Mode i siatkówki. Oczywiście rozwala się bezpardonowo na naszej ławce i wygrzebuje ze stosu papierów jakąś listę, która okazuje się być listą studniówką. Wstępnie podałam, że przychodzę na ten bal z osobą towarzyszącą, ale miałam nadzieję, że do tego czasu uda mi się znaleźć jakieś kandydata, który porwie mnie swoimi umiejętnościami tanecznymi. Sęk w tym, że nikt taki się nie pojawił, a jak już się pojawiał, to nie dawał mi żadnych sygnałów, że zechciałby ze mną wybrać się na studniówkę.
-Ty ja to chyba sama pójdę, bo nie mam z kim.- mówię szeptem w stronę Lipińskiej, a ta w mgnieniu oka rozpoczyna swoje przedstawienie. Najpierw teatralnie puka się w czerep. Niestety wykonuje to tak ekspresyjnie, że przez kilka chwil musi rozmasować obolałe czoło, a potem znów przystępuje do ataku.
-Zwariowałaś?! Taka impreza, a ty chcesz przyjść sama? Mało to tego kwiatu, by sobie jakiegoś nie wybrać?- no jej to jest łatwo powiedź, bo do niej już dawno uśmiechnęło się największe ciacho w szkole z prośbą o towarzystwo na studniówce.
-No z kim mam pójść?! Z Krzyśkiem?!- jak zwykle kłócimy się na całą klasę i nikt nie zwraca na to uwagi, bo wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Reszta klasy ustala coś z naszą wychowawczynią, a my ostro dyskutujemy. Ta propozycja z Krzyśkiem wcale nie byłaby złą opcją gdyby nie fakt, że wszyscy wiedzą, że to brat mojego ojca. Nie jestem anonimową postacią w klasie, a nawet w szkole i podejrzewam, że również i z tego względu nie mam z kim pójść na ten pieprzony bal dojrzałości. Moje nazwisko i osoba ojca sprawia, że chłopcy trzymają mnie na dystans. Uśmiechają się, gratulują udanych występów taty, ale żaden nie chce się podjąć bycia zięciem Marcina Lijewskiego. Nie wiem, może boją się zbytniej ingerencji osób trzecich. Szczerze powiem, że osobiście nie odczuwam tej popularności taty. Może na w latach 2007-2009 było trochę gorzej, ale wtedy piłka ręczna była na fali, a ojciec grał jak z nut i dwa razy z rzędu został wybrany do drużyny marzeń Mistrzostw Świata. Nikt jednak nie wywlekał na wierzch tego, że mam na bakier z zachowaniem w szkole czy moją genetyczną zawiłość. Wydaje mi się, że środowisko fanów piłki ręcznej nie ma pojęcia o tym, że nie jestem biologiczną córką Justyny, a co dopiero mówić tu o zwykłych śmiertelnikach, na których nazwisko „Lijewska” nie robi żadnego wrażenia.
-A Bąkiewicz?- Tola zniża ton głosu, ale nie na tyle wystarczająco, by nie usłyszała tego nasza wychowawczyni. Ona doskonale wie, kto to jest Michał Bąkiewicz, bo nie raz na godzinie wychowawczej przez te trzy lata mówiła, że mąż jest zazdrosny o jej uwielbienie do tego siatkarza. Pewnie jakbym przyszła z nim na studniówkę i zaaranżowała ich taniec, to na bank na koniec maturalnej klasy miałabym piękną piątkę z historii, o którą zamierzam walczyć z całych sił. Nie mniej jednak z politowaniem patrzę na przyjaciółkę, a w myślach dochodzę do wniosku, że zbyt długi obcowanie z matematyką jej nie służy. Dzwoniący dzwonek jest dla nas sygnałem, że kolejny dzień katorżniczej pracy w pogoni za satysfakcjonującym wynikiem na maturze można uznać za zakończony. Wychodzimy z Lipińską ze szkoły z szerokimi uśmiechami na ustach, bo na niebie pierwszy raz od kilku dni pojawiły się promienie słońca. Jasną sprawą jest, że nie pójdziemy teraz do domu, tylko na miasto.
-Powiedz mi lepiej jak sytuacja u ciebie i co z wyjazdem taty do Rzesz…- kurwa! Ja to jak zwykle nie potrafię ugryźć się język i pierdolę co mi ślina na język przyniesie. Humor Toli wyraźnie się pogarsza po moim pytaniu, ale nie zamierza niczego przede mną ukrywać. Wchodzimy do cukierni na ogromnego eklerka z bitą śmietaną i zamawiamy po kubku gorącej czekolady. Jeszcze przed chwilą rozmawiałyśmy o studniówce, a teraz robimy wszystko, by wyglądać na niej jak trzydrzwiowe szafy. Powaga chwili wymaga jednak, by zjeść dużą porcję cukru.
-Tato przeprowadza się do Rzeszowa zaraz po nowym roku. Zostawia mi i matce mieszkanie, do którego wprowadza się jej fragles. Na samą myśl, że będę mieszkać z nim pod jednym dachem przez kilka miesięcy robi mi się nie dobrze, więc lepiej zmieńmy temat…- kurczę, współczuję jej. Nie wyobrażam sobie teraz, że moi rodzice się rozstają i do mojego domu wprowadza się jakiś obcy facet. Znając mnie, to dałabym mu jasno do zrozumienia, że nie ma szans mówić w naszym przypadku o jakichkolwiek przyjaznych relacjach, ale sama świadomość nie dawałaby mi spokoju. Na szczęście tata i Justyna świetnie się dogadują, kochają, więc nie mam się czym martwić. Toli mi szkoda, ale musi się pocieszać świadomością, że kiedy wyjedzie na studia, to nie będzie musiała z nimi przebywać. Rzeszów też nie na końcu świata, więc wsiądzie w pociąg i pojedzie do ojca. Z tego co mi się o uszy ubiło to tam jest też jakiś dobry siatkarski klub, więc jakieś plusy na pewno się znajdą.
-A teraz mi powiedz czy rozmawiałaś z Michałem?- no ona mi nie odpuści tego Michała czy co?! Wyciągnęłam telefon i znalazłam w zakładkach artykuł w którym wyczytałam, że ma dziewczynę. Palcem pokazałam jej również jego wiek, zaznaczony w tekście. Wiem, że dla niej różnica wieku to żaden argument. Posiadanie przez Bąkiewiewicza dziewczyny wyraźnie ostudziło jej entuzjazm. Widać było, że nie miała o niej pojęcia, a ona naprawdę jest dość dobrze zorientowana w tych sprawach poza boiskowych.
-No widzisz jacy oni są?! Tu niby dziewczyna, a tu wyskok do Gdańska na balangę. Myślał, że jak będzie z dala od domu to sobie podupczy w tajemnicy i nikt się nie dowie. Jak on jest taki, to wcale się z nim nie kołuj na tę studniówkę i jak trzeba będzie to bierz Krzyśka. Co z tego, że jest bratem twojego ojca? I tak wszystkie będą ci go zazdrościć.- co prawda to prawda. Ile to ja się w klasie nie nasłucham, jaki to Krzysiek jest przystojny, że głowa mała. Fakt jest, ale wziąć na studniówkę wujka jako osobę towarzyszącą to trochę wioska. Z drugiej strony, jeśli Tola postawi mi ultimatum i prawie siłą z musi do tego, bym poszła na tę imprezę z kimś, to będę musiała skorzystać z jego usług. Jest moją alternatywą, o którą nie muszę się martwić, bo przecież swojej bratanicy nie odmówi. Zajadając potężną bombę kaloryczną słyszę dźwięk, sygnalizujący wiadomość tekstową w mojej skrzynce odbiorczej. Niechętnie sięgam po to jakże uciążliwe i ograniczające dzieło cywilizacyjne. Na początku pobieżnie czytam wiadomość i w ogóle nie rozumiem sensu jej słów. Z czytaniem ze zrozumiem zawsze miałam na bakier, więc powtarzam tę czynność ponownie.

Liczyłem na to, że się do mnie odezwiesz, ale nie robiłaś tego tak długo, że musiałem swoimi sposobami zdobyć twój numer. Nie mogę do dziś zapomnieć nocy spędzonej w twoim towarzystwie.
M.
O kurwa! Że to jest to „M”, o którym ja myślę?! Z wrażenia zakrztusiłam się niewielką porcją bitej śmietany. Tola od razu rzuciła się mi z pomocą. Zdzieliła mnie przez plecy z taką siłą, że o mały włos nie odbiła mi się oranżada z pierwszej komunii.
-Czytaj!- nie byłam w stanie wytłumaczyć tego co się ze mną stało, więc dałam jej przeczytać wiadomość od Bąkiewicza. Jej reakcja?! Face palm w wydaniu Toli Lipińskiej. Gwizdnęła z wrażenia, czym zwróciła uwagę innych gości na nasz stole i nas same.
-Może ta dziewczyna to już czas past simple? Skoro facet zadał sobie trud, by zdobyć twój numer, co pewnie w jego warunkach nie było łatwe, to pewnie musiałaś nieźle zamieszać mu w głowie. Tylko się zastanawiam czym, bo ubrałaś się na tę imprezę wtedy jak na dyskotekę szkolną.- no to jest dobre pytanie, która nasunęło mi się po słowach przyjaciółki. Jak w swoich realiach Michał zdobył mój numer? Ruszyłam mózgownicę i zbyt długo nie musiałam się wysilać.
-Ha! Na pewno przetrzepał telefon Winiara albo Mariusza. Powiedz mi lepiej co mam mu odpisać?
-A co podpowiada ci serducho?- no serducho to podpowiada mi by napisać o tym, że mi również dobrze bawiło się z nim podczas tej imprezy. Na całe szczęście rzadko dopuszczam serce do głosu i zdecydowanie częściej kieruje się rozumem. Jestem pewna, że szatyn myśli o mnie jak o kolejnej naiwnej dziewczynce, która pójdzie z nim do łóżka Tylka dlatego, że jest TYM Michałem Bąkiewiczem. Niedoczekanie!

Podejrzewam, że Michał czy Mariusz nie byli by zachwyceni faktem, że bez pytania spisujesz zawartość ich książki telefonicznej. Jeśli brali udział w tym procederze, a Ty zrobiłeś to legalnie i za ich aprobatą to możesz im powiedzieć, że naskarżę ojcu, a wtedy nie chciałabym być w ich skórze. Pamiętaj panie Bąkiewicz, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i nie każdy taniec przy smętach Lady Pank prowadzi do łóżka!
K.
Zanim nacisnęłam przycisk „Wyślij”, treść wiadomości skonsultowałam z blondynką. Uśmiechnęła się pod nosem i sama wyręczyła mnie z tej czynności, po czym zaczęła się głośno śmiać.
-Z czego ha?
-Może i po jednej piosence nie poszliśmy do łóżka, ale zobaczysz, że jeszcze będziesz jęczeć i stękać w ramionach Bąkiewicza.- zmierzyłam ją nienawistnym spojrzeniem.
-Prędzej w deklaracji maturalnej wpisze pozycję "fizyka: na poziomie rozszerzonym, niż Bąkiewicz za moją przyczyną uwolni swoje dzikie hucie.- no i dla czego ona mi nie wierzy i cała czas tak bezczelnie się śmieje?!

Nie ma maski, która mogłaby długo uk­ryć miłość tam, gdzie ona jest, ani udać ją tam, gdzie jej nie ma....

~~*~~ 

Zaczynam mieć wątpliwości co do tego opowiadania, a skoro zaczynają się one pojawiać już przy III to znaczy, że nie jest dobrze. Może to dlatego, że w ostatnim tygodniu zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle jest sens w tym wszystkim siedzieć? Sama już nie wiem co jest nie tak, ale nie podoba mi się to… L
Pozdrawiam i do napisania :***

Urywki, urywki...

Myślę, że nie powinniśmy sobie dalej wchodzić w drogę, bo jak widzisz nie jest nam wspólnie po drodze. Z utęsknieniem czekasz na dzień zakończenia mojej kariery, ale nawet jeśli rzucę głęboko do szafy nakolanniki, to i tak nie rozstanę się z siatkówką. Z tobą tak, ale z siatkówką nie.


-Na pewno mniej, niż twój upadek z przerośniętego „ego”. Sorry, ale nie mam zamiaru gadać z kimś, kto startuje do laski z takim tekstem. Chodzą słuchy, że taki jebak z ciebie...


-A co ja kurwa biuro matrymonialne jestem?! Nie znam wszystkich dziewic w Rzeszowie.



5 komentarzy:

  1. Przeczytałam to opowiadanie jednym tchem i powiem jedno-jest GENIALNE :-) Jakie wątpliowści moja droga? Proszę Cię, nawet tak nie myśl, ja Cię błagam Ty musisz kontynuowac to opowiadanie;) Kupiłaś mnie bohaterami-kocham piłkę ręczną(tutaj mamy M. Lijewskiego) i siatkówkę(jest mój ulubiony Michał Bąkiewicz i kapitan mojej ukochanej Resovii),nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba :-) Wpisałam się do zakładki i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)

    Pozdrawiam,
    Marcy

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana od razu zapowiem, że mój komentarz nie będzie zbyt produktywny, bo ostatnio mam taki zwariowany okres życia. No, ale wracając do tematu - mi się bardzo podoba i Ty wiesz już sama najlepiej dlaczego - Bąku! Jego mogę zawsze wszędzie i w każdych ilościach! Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam poważny problem kogo mam tu lubić najbardziej. Jak już zdecydowałam że Tolę(wiesz solidarność blondynek :P) to Kinga wyskakuje z takim tekstem że się śmieje jak głupia. Wiesz co ci powiem że lubię czytać o szkolnych perypetiach dziewczyn i o ich "szkolnych problemach" które w ich głowach są najważniejsze na świecie(taki wiek) zazdroszczę im tego)Powiem tak pójście na studniówkę samemu to żaden wstyd, już większy jak się idzie z wujkiem nawet jeżeli nazywa się Krzysiek Lijewski. Toli się chyba coś w głowie poprzewracało, albo ja jeszcze zacznie myśleć że ona tak chce by Krzysiek przyszedł bo sama ma na niego chrapkę. Baku się natrudził a Kinga go tym sms-em tak spuściła haha. Dobrze mu tak. No proszę mamy nakreśloną sytuację u Alka. Przyznam się że obstawiłam źle. Myślałam ze Alek będzie nadal jakby nie było w szczęśliwej rodzinie i tylko na boku będzie zdradzał Natalię. Tak jednak nie jest. Jest w trakcie rozwodu a tym samy sprawia że ja go rozgrzeszam ze wszystkiego i domagam się z nim gorących scen bo jestem niewyżyta
    Na pocieszenie ci napiszę że ja pisząc Pogmatwany mam wątpliwości od samego początku. Z wątpliwościami chyba jest tak jak z tremą u aktora trzeba je mieć

    OdpowiedzUsuń
  4. oj Alek to nieźle sobie pogrywa. Dobrze, że mimo swoich zachowań potrafi się dogadać juą prawie z byłą żoną...sms Kingii do Bąka najlepszy z najlepszych:D ma racje niech sobie nie myśli, że jest jedną z wileu:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nosz wreszcie dotarłam i tu!! Powiem szczerze, że bardzo mi się podoba to co tu zastałam. Lata licealne i maturę mam już dawno za sobą ale miło jest powspominać te "WIELKIE" problemt, tego okresu:)

    OdpowiedzUsuń