sobota, 30 listopada 2013

XIX

/Tola/

Już sama nie wiem co bardziej przyprawia mnie o rewolucje żołądkowe: matura czy Akhrem. Jakby się tak dłużej nad tym zastanowić to chyba posiadacz tegp kurewsko zajebistego uśmiechu powoduje ścisk w moim brzuchu i sprawia, że na niczym nie mogę się skupić. Na kilka dni przed maturą mówię, że nie jestem w stanie się nad niczym skupić(!), a to nie wróży mi niczego dobrego. Staram się jak mogę zapomnieć o tej przeklętej rozmowie, ale nie jest to wcale takie łatwe. Alek do mnie dzwoni, próbuje przeprosić, próbuje sytuację załagodzić, a gdy ja się pytam czy jest szansa na to, że zmieni to swoje radykalne podejście przynajmniej do kwestii dzieci, to zdecydowanie zaprzecza, nie dając mi złudzeń. Ok, jestem młoda i zakochana i teraz pewnie dziecko nie jest najlepszym pomysłem, ale przecież kiedyś na pewno tego zapragnę i co wtedy? Nie potrafię powiedzieć, że nigdy nie będę chciała mieć dzieci, to za trudne. Problem w tym, że tu nie ma dobrych rozwiązań. Muszę wybierać pomiędzy kochanym przez siebie mężczyzną a przyszłym macierzyństwem. Do dupy to wszystko, idę się napić!
-Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę!- to takie w moim stylu. Wyjść z domu i uciec od problemów, zatracając się w ogromnej ilości wypitego alkoholu. Co z tego, że jutro jest 3 maj i wypadałoby z tej okazji trzymać fason? Mam poważne problemy i muszę się zresetować, bo inaczej oszaleję. Decyzja o pójściu na miasto na pieszo jest najlepszą opcją, bo przynajmniej potem nie będę się zastanawiać co mam zrobić z samochodem. Podjęcie decyzji w którym klubie będę topić swoje smutki wcale nie było takie trudne, bo szybko zdecydowałam się na wizytę w „Hot Club”. Można powiedzieć, że z Kingą to jesteśmy ambasadorami tego klubu, bo jesteśmy mu wierne od kilku lat i zawsze ściągamy tu swoich znajomych.
Jeszcze nigdy czerwień tego pomieszczenia nie zwróciła tak mojej uwagi jak teraz, ale w sumie nigdy nie spędzałam tu tak biernie czasu. Nie mogę patrzeć jak pary kołyszą się na sali wolniejszej piosenki. Szczytem wszystkiego jest puszczenie piosenki Backstreet Boys. Tak, to ta sama piosenka przy której tańczyłam z Alkiem podczas ostatniej nocy roku 2012. Aż wygrzebałam z kieszeni moich jeansów telefon z zamiarem zadzwonienia do Białorusina, ale nie zrobiłam tego. Rozpłakałam się, zwymyślałam siebie i jego w myślach od najgorszych, ale nie zrobiłam tego. Niech nie myśli, że jestem taka słaba i sobie z tą sytuacją nie radzę. Ja też potrafię się trzymać raz obranej przez siebie decyzji.
-Drinka?- dosiada się do mnie chłopak. Całkiem niebrzydki. Podejrzewam, że jest farbowanym blondynkiem, ale te jasne włosy świetnie do niego pasują. W ogóle widzę, że mam do czynienia z jakimś klubowym amantem bo dostrzegłam, że gdy tylko barman postawił przede mną alkoholowy napój, kilka dziewczyn popatrzyło na mnie z zazdrością. Jestem mega wyczulona na punkcie lasek, które prezentują się jak typowe pustoki. Może nie powinnam być taka powierzchowna, ale białe kozaczki, biała spódniczka i różowo bluzeczka mówią same za siebie. Taki zestaw działa na mnie jak płachta na byka. Co mi szkodzi zagrać im na nosie i poflirtować trochę z kolesiem, który jest obiektem westchnień wielu pań dzisiejszego wieczoru? Zrobię wszystko, by go sobą oczarować, a potem spuszczę kantem. Niby nie odzywam się do Akhrema, ale nie będę go tu zdradzać na prawo i lewo. Oficjalnie jeszcze ze sobą nie zerwaliśmy.
-Nie kojarzysz mnie pewnie, ale chodziłem do twojego ogólniaka. Maturę robiłem w tamtym roku. Ksawery jestem.- Ksawery? Cóż mi się obija w łepetynie, ale nadal potrzeba mi więcej szczegółów, by zlokalizować go w przeszłości.
-Chodziłeś do klasy z Benkiem Kimińskim?- twierdzący znak sprawia, że sobie go przypominam. Nie miał wtedy blond włosów, a już na pewno nie tak jasnych. Czyli to jest Ksawery Mazurski, jedno z największych ciach, jakie chodziło do mojego ogólniaka za moich czasów. Kinga to by nie uwierzyła, że z nim rozmawiam. Już w pierwszej klasie Benek wpadł jej w oko i śmiała się, że jakby kiedyś zwrócił nas uwagę, to ona ma pierwszeństwo, ale ja nie będę stratna, bo jego kolega jest całkiem w pytkę. Rzeczywiście mogę powiedzieć, że jest.
-Cała szkoła się kochała w Beniu, ale on już stracony dla świata. Spotkał na studiach dziewczynę i z tego co słyszałem to jest to całkiem poważna sprawa.- myślę, że Kinga nie będzie ubolewać nad tym faktem, bo ona ma już swojego Michała i nie zanosi się na to, by w przyszłości miała go wymieniać na lepszy model. Ja za to z chęcią wymieniłabym sobie Akhrema na kogoś, kto potraktuje mnie i moje uczucie trochę bardziej poważnie niż on. Na samą myśl o nim, z mojej twarzy znika uśmiech. Ksawery najwyraźniej to zauważył, bo stara się na swój sposób wywołać ten uśmiech na nowo. W końcu prosi mnie do tańca. Przyszłam tu po to, by się trochę rozerwać, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym się nie zgodzić. Że niby Alek jest tam w Rzeszowie i nie powinnam? Nie robię nic złego. Taniec to nie jest zbrodnia. Co jakiś czas zdejmuję rękę Ksawerego z mojego tyłka, by sobie za dużo nie pomyślał.
-Masz kogoś?- pewnie zdziwił go fakt, że ciut parzą mnie jego dłonie na moim ciele.
-Mam. Może i nie jest kolorowo, ale sama nie jestem. Wiesz, chyba pójdę się napić.- powtarzam sobie w głowie, że nie mogę się ze zgonić, a nie wiem już który drink ląduje w moim przełyku. Mazurski nie opuszcza mnie na krok. Nie jestem idiotką i wiem, że na coś liczy. Tym bardziej nie mogę być pijana, bo jeszcze dojdzie do czegoś między nami. Po alkoholu jestem mało asertywna i łatwo mnie do wszystkiego namówić. Na całe szczęście w klubie po 23 pojawiło się więcej znajomych z ogólniaka. Mazurski odpuścił, a ja odetchnęłam z ulgą. Po północy wyszłam na zewnątrz się przewietrzyć. Wzięłam ze sobą telefon, bo po głowie chodziła myśl, by zadzwonić do Alka i w końcu normalnie porozmawiać. Skoro przez wzgląd na niego odrzuciłam zaloty takiej partii, jaką niewątpliwie jest Ksawery, to naprawdę musi mi na nim zależeć. Dzwoniłam kilka razy, nawet nagrałam się automatyczną sekretarkę. Może rzeczywiście to nie jest dobra pora na kontakt. Nawet lepiej, że go nie obudziłam, bo potem mógłby mnie o to do mnie pretensji. Nie raz mi mówił, że sen najlepiej go regeneruje, a brak odpowiedniej ilości przespanych godzin sprawia, że jest nie do życia. Dzisiaj dam mu spokój, zadzwonię jutro z rana. Jest już 3. Będę się chyba zbierać, bo zaraz i tak zamkną klub. Zamawiam taksówkę. Przed wejściem pojawia się sylwetka Mazurskiego, obracającego jakąś pannę. Wcale mi nie jest żal, bo każdy ma przecież prawo do szczęścia. Nie wiem tylko czy on szuka takiego rodzaju szczęścia o jakim ja myślę, bo coś mi się zdaje, że ta panna to ma być przygodą na jedną noc i to jeszcze bez śniadania. Nic mi do tego, swoje też mam za uszami.
Taksówka się pojawia. Mówię adres i próbuję powstrzymać opadające powieki na tyle samochodu. Nie jadę długo. Płacę za kurs i idę do domu. Staram się to zrobić w miarę cicho, by nie obudzić mamy i Jacka. Nie chcę mi się teraz słuchać kazań o tym, że za późno wracam i nie koncentruję się przed maturą. Starałam się nad nią koncentrować przez cały liceum i jeśli czegoś nie wyniosłam ze szkoły to nie sądzę, bym miała się tego nauczyć w dwa dni. Teraz jest czas na chill out. Obolałe od szpilek nogi wołają o pomoc. Powinnam teraz wymoczyć je w gorącej wodzie, ale nie mam do tego głowy. Dochodzi prawie 4. Ostatni raz zerkam na wyświetlacz telefonu, by upewnić się czy aby na pewno Alek nie próbował nawiązać ze mną kontaktu. Nie robił tego, a ja nadal uparcie tłumaczę to późną porą, a nie poddaniem się przy pierwszej trudniejszej sytuacji. Kiedy wchodzę do łóżka zasypiam jak kamień, choć chciałam się jeszcze przez chwilę zastanowić czy jestem w stanie być z nim na jego warunkach. To zdecydowanie nie jest pora na to, by podejmować tak ważne decyzję. Odłożę do późniejszych godzin, bo teraz potrzebuję snu, dużo snu.


/Aleh/
Co ja właściwie robię? Nie potrafię dogadać się z Tolą i zamiast robić coś w tym kierunku, to ignoruję połączenia od niej. Mimo że jest tak wczesna godzina, ja nie śpię. Powód? Iza. Przyjechała do mnie. Chciała zapytać czy jestem gotów na to, by z niej tak nagle zrezygnować. Sam nie wiem na co już jestem gotowy, a na co nie. Ok., wylądowaliśmy w łóżku, ale nie było fajerwerek jak do tej pory. Kompletnie nie skupiłem się na tym co robię, myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Mogę sobie po tej nocy odpowiedź na pytanie czy potrafię żyć bez seksu z Izą, ale odpowiedzi na to co mam zrobić z Tolą nie udało mi się znaleźć. Poleciałem trochę wtedy w te święta, być może niezbyt dokładnie myśląc o tym co mówię. Z jednej strony zachowałem się fair bo powiedziałem otwarcie jak widzę kwestie o których wspomniała Lipińska, ale z drugiej strony mogłem się upierać, by na razie nie poruszać tego tematu. Zaliczyliśmy falstart na samym początku, choć nie łatwo było nam się ustawić na linii startu. Pierwszy raz też od bardzo dawna zaczynam czuć, że mam coś takiego jak sumienie, no bo jak wytłumaczyć ten moralny kac?
-Dlaczego nie śpisz?- a dlaczego nie śpi ona? Jest 4 nad ranem.
-Chciało mi się pić, byłem w kuchni.- opuszkami palców drapie mój zarost.
-Oh, ja też czuję, że ten seks zostanie mi na dłużej w kościach…- proszę?! A co tu ma zostać w kościach? Te kilka pchnięć. Nawet nie zdążyłem dojść. Wszystko jest takie popieprzone. Nie było takie. Dopóki nie pojawiła się Tola, widok roznegliżowanej Izki doprowadzał mnie do szaleństwa. Teraz przed oczami staje mi blondynka. Zamiast myśleć o tym,  że mam dać jej przyjemność, analizuje uniesienia ze swoją dziewczyną. Mogę jeszcze tak o niej mówić? Sam nie wiem. Chcę tak mówić. Chcę, by Tola była moją dziewczyną, by była ze mną. Żeby tak się stało, muszę sobie przypomnieć definicję kompromisu. Będę musiał zejść ze swoich postanowień, ale i ona na kilka będzie musiała się zgodzić. Myślę, że w przyszłości byłbym w stanie po raz drugi się ożenić. W końcu i tak nie będzie już ślubu kościelnego i związanego z nim cyrku. Ceremonia przed państwowym urzędnikiem jest zdecydowanie łatwiejsza i łatwiej się później pogodzić z tym, że już się skończyła. Nie można powiedzieć, że z tą kobietą, której ślubuje się miłość i uczciwość, będzie się starzeć i umierać.
-Wiesz, skoro już nie śpisz, to możemy porozmawiać. Chciałbym, by to spotkanie było już naprawdę naszym ostatnim. Ta noc uświadomiła mi, że liczy się już tylko i wyłącznie Tola. Dziwię się, że ty tego nie zauważyłaś.- podpiera się na łokciu zażenowana. Zrozumiała moją aluzję. Nigdy nie lubiła, gdy nie byłem zadowolony z naszego współżycia. Zawsze brała to wszystko do siebie i nie inaczej jest teraz. Gotowa jeszcze raz rzucić się na mnie i doprowadzić do szaleństwa, ale ja już tego od niej nie oczekuję.
-Myślisz, że ta smarkula będzie cię zaspokajać? Ona nawet nie wie co to jest porządny seks oralny.- jej obcesowość mnie nie razi, bo sam taki byłem. Czy jestem nadal? Nie wiem. Wiem natomiast, że nigdy bym nie zaproponował blondynce, by pieściła moją męskość w swoich ustach. Dla niektórych kobiet to normalne, a inne nie potrafią się to przełamać. Tola to nie dziwka i ja nie mam prawa od niej niczego wymagać.
-A to już cię nie powinno obchodzić. Iza to jest koniec. Kocham ją i zrobię wszystko by między nami było dobrze.- zacznę od dzisiaj. Zadzwonię do niej i zaproponuję, że przyjadę do Gdańska na czas jej matur. I tak mam wolne, a do Grodna jakoś nie chce mi się jechać. Mógłbym zabrać nad morze Igora. Dwóch synów Natalia mi nie da, ale ze starszym pewnie nie byłoby problemu. Iza jest wściekła. Podnosi się z łóżka i kuca, by znaleźć pod łóżkiem swoją bieliznę. Gdy jest już ubrana, odwraca się w moją stronę. Wiedziałem, że spokojnie tego nie przyjmie i będzie wojna. Szkoda tylko, że musiało trafić na 4:30. Jestem pewien, że moi sąsiedzi już nie śpią, a kto wie czy i nie reszta bloku, bo kobieta wcale sobie nie folguje i nie zwraca uwagi na porę dnia, a dla niektórych jeszcze nocy.
-Taki amant z ciebie?! A powiesz swojej smarkuli z kim spędziłeś dzisiejszą noc? Przecież związku nie buduje się na kłamstwie, tylko na szczerości. No chyba, że cię na to nie stać, to ja to zrobię. Pomogę ci ułożyć sobie prawe życie u jej boku, tak po starej znajomości.- wzdrygam się. Oczywiście, że ta noc nie ma prawa wyjść poza cztery ściany mojej sypialni. Nigdy Izabela nie chwaliła się nikomu, że ze mną sypia i nie wykorzystywała tego. A teraz? Teraz widać, że jest zdesperowana i zdolna do wszystkiego. Dlaczego ja głupi o tym nie pomyślałem?!
-Nie zrobisz tego! Iza było nam ze sobą dobrze, więc nie możemy zrobić tak, by zachować miłe wspomnienia? Nie ma sensu przecież rozstawać się w taki sposób.- naiwny myślę, że jestem w stanie ją udobruchać. Nie sądzę, by mi się to udało. Co prawda już nie krzyczy i mi nie grozi, ale jaką mam pewność, że tego nie zrobi. Albo będę musiał sam powiedzieć wszystko Toli albo będę cały czas żył w strachu, że to z ust Izy blondynka dowie się o wszystkim. Wpakowałem się po uszy w bagnu. Wydawało mi się, że jak powiem kochance, że to koniec to wszystko zakończy się happy endem i rozstaniem w przyjaźni. Czasem oglądałem z byłą żoną te durne brazylijskie tasiemce i widziałem jakie takie sytuacje się kończą. Jeszcze by mi teraz brakowało tego, by za kilka tygodni Iza wpadła do mojego mieszkania zapłakana z wiadomością, że jest ze mną w ciąży. Na całe szczęście to mogę wykluczyć, bo ona sama skrupulatnie pilnowała tego, by nie być w stanie błogosławionym.
-Pamiętaj, że ze mną się nie zrywa! Ze mną się jest do momentu, w którym ja stwierdzę, że to już koniec!- i czego ja mam się spodziewać po takich słowach? Jasne, że w najmniej oczekiwanym momencie wyciągnie to wszystko przeciwko mnie. Z drugiej strony będę mógł iść w zaparte i mówić, że wymyśliła to wszystko sobie, bo nie mogła się pogodzić z tym, że z niej zrezygnowałem na rzecz stałego związku. Sęk w tym, że ja nigdy nie potrafiłem prowadzić podwójnego życia. Gdybym miał taką umiejętność to być może nie byłbym w tym momencie rozwodnikiem, tylko kursowałbym między rodziną a kochanką. Iza wychodzi z domu, trzaskając drzwiami. Wcale nie jest mi z tego powodu lżej, bo i tak wiem, że będą kłopoty. Jak zawsze z babami, kurwa mać!

Wsadziłem w samochód Igora i razem z synem pojechaliśmy na
wybrzeże. Jadę tam by powiedzieć jej prawdę i poprosić i szansę, pierwszą i ostatnią. Obiecam, że dotrzymam jej wierności i choćbym miał wiązać sobie kokardkę na penisie to już jej nie
zdradzę. Syn o nic nie pyta. Cichutko siedzi w foteliku ochronnym, zajęty graniem na moim iPhonie. Co jakiś czas spoglądam we wsteczne lusterko, by go obserwować. On jeszcze nie miał przyjemności poznać Toli. Danio jest nią oczarowany i jak na swój wiek, mocno zakodował  ją w swojej pamięci. Igorek jest inny, bardziej zamknięty w sobie. Wiem, że przeżył nasze rozstanie. Młodsza latorośl nie wiele rozumie z całej sytuacji, a on już tak.
-Tato czy wujek Tomek będzie teraz moim tatą?- nerwowo zaciskam ręce na kierownicy. Igor mówi o znajomym Natalii chociaż musi być między nimi coś więcej, skoro nawet dziecko zaobserwowało jakieś zmiany w ich relacjach. Zjeżdżam na stację benzynową. Odwracam się do niego, wyjmując z rąk telefon.
-Ja jestem twoim tatą. Byłem, jestem i będę. To, że nie jestem z mamusią, a ona ma nowego chłopaka nie znaczy, że w tej kwestii coś się zmienia. Kocham cię mistrzu i zawsze będę. Nie masz chyba co do tego żadnych wątpliwości, prawda?- potrzebuję, by odpowiedział na moje pytanie twierdząco. Chciałbym mieć nadzieję, że chociaż ojcem jest niezłym, choć na pewno nie idealnym.
-Nie mam. Ja też cię kocham tato. A kupisz mi hot-doga skoro już jesteśmy na stacji?- głaszczę go po głowie, kręcąc z przekąsem swoją. Nie można mu odmówić, zresztą nawet nie chcę. Wychodzę z samochodu i szybko staram się przynieść mu przekąskę, niestety niezdrową. Natalia nie byłaby zachwycona z takiego posiłku, suto popijanego coca colą, ale taka już chyba rola niedzielnych tatusiów, by rozpieszczać swoje pociechy.
-Wiesz, w sumie fajnie, że jedziemy nad morze. I fajnie, że poznam twoją koleżankę. Fajna jest?
-Yhym.
-A ładna?
-Igor! Nie mów, że chcesz mi odbić dziewczynę?- w sumie to ona jest tyle lat od niego starsza, co ode mnie młodsza, więc jakby się na siłę uparł, to mogliby próbować.
-No co ty. Chcę żebyś był szczęśliwy.- mój 5 letni syn. Na pewno mądrzejszy niż ja. Też chcę być szczęśliwy, ale przez swoją głupotę nie mogę być pewny, że uda mi się ten stan osiągnąć.


~*~
Trochę mi się zeszło, nie przeczę. Muszę Wam powiedzieć, że tak to teraz tak to może wszystko wyglądać, bo powoli włącza mi się myślenie o maturze, a jak już jest myślenie, to zaraz pojawia się zbiór zadań z matematyki albo repetytorium z geografii. W styczniu chcę zacząć już takie poważne i konkretne powtórki, więc siłą rzeczy będę miała jeszcze więcej czasu. Wybaczycie?
Pozdrawiam :***


niedziela, 10 listopada 2013

XVIII

/Alek/

Miałem się już nie zakochiwać! Na karku trzydzieści lat, dwójka dzieci i pomyślnie przeprowadzony rozwód. Świadom tego, że nie nadaję się do stałych związków, chciałem ich unikać, a tu los kolejny raz sobie ze mnie zakpił, stawiając na drodze Tolę. Ta kobieta to dynamit! Ma tyle energii, nie można się z nią nudzić. Podoba mi się to jak się o nas stara i jak walczy. Która dziewczyna na jej miejscu jeździłaby między Gdańskiem a Rzeszowem tylko dlatego, że jej chłopak nie ma na to czasu albo jest tak zmęczony, że nie chce mu się ruszyć dupy z miejsca? A może któraś opiekowałaby się z olbrzymią przyjemnością jego dziećmi tylko dlatego, by była żona mogła spokojnie zająć się swoim wyglądem zewnętrznym na całodniowej wizycie w pobliskim SPA? Podejrzewam, że żadna, a ona potrafi. Martwi mnie tylko, że ja nie potrafię okazać swojego zainteresowania jej osobą na taką skalę, na jaką by chciała i o jakiej zapewne marzy Tola. Znów pewnie beznadziejnie się tłumaczę, ale chyba wyrosłem z tych romantycznych wiadomość sms czy nawijania o pierdołach przez telefon. Lubię jej słuchać, lubię wiedzieć co się u niej dzieje, ale zupełnie nie kręcą mnie rozmowy o miłości czy planach na przyszłość. Nie chcę jej planować, bo to kompletnie bez sensu. Mogę się tylko pochwalić, że przez wzgląd na Lipińską zaprzestałem kontaktowania się Izą i nie chodzę już do klubów, by szukać wrażeń. Na razie wytrzymuję. Skwapliwie odrzucam połączenia od Derkowskiej, ignoruję wiadomości. Ostatnio nawet chowałem się przed nią w mieszkaniu Marka, gdy zauważyłem jej samochód na parkingu przed blokiem. Nie jest to łatwe. Jak na złość widać, że jej pożądanie rośnie, a moje musi być skierowane tylko i wyłącznie w stronę Toli. Nie powiem, w łóżku jest świetna. Niby młoda i niedoświadczona, ale nie w ciemię bita. Podejrzewałem, że będę musiał ją instruować i mówić co ma robić, bym i ja sięgnął szczytu, a ona wiedziała jak to zrobić przy naszym pierwszym wspólnym razie. Niby było delikatnie, niby bez większej fantazji, a mimo to podobało mi się. Jestem ciekaw jak blondynka zapatruje się na nieco bardziej perwersyjny seks. Przekonać się o tym będę mógł już dzisiejszego wieczoru, bo właśnie jestem w drodze do Gdańska. Jak nigdy trener zrobił nam wolne na czas świąt wielkanocnych. Zobaczyć się mamy dopiero we wtorek popołudniu, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na wizytę u Toli. Początkowo myślałem, że spędzę ten czas z dziećmi, ale Natalia postanowiła pojechać z nimi do Grodna, do moich rodziców. Byliśmy mieszanym małżeństwem. Ja pochodzę z katolickiej rodziny, Natalia z prawosławnej. Tym sposobem nie zobaczę dzieci wcześniej aż po Wielkanocy obchodzonej w obrządku prawosławnym. Śniadanie wielkanocne zjadłem u Ignaczaków, na obiad poszedłem do Bartmanów. Trochę mi było głupio, ale ostatnie święta Bożego Narodzenia nauczyły mnie, że nie warto takich dni spędzać z butelką piwa w ręku i kawałkiem pizzy w ustach.
Początkowo chciałem zrobić Toli niespodziankę, ale sam Marek uprzedził mnie, że mogę jej nie zastać w domu, bo nie wiadomo co wymyśliła jej matka ze swoim nowym chłopakiem. Chcąc nie chcąc musiałem się zaanonsować. Blondynka piszczała do telefonu, że strasznie się cieszy z mojego przyjazdu, że tego jej właśnie do tej pory brakowało. Chyba wreszcie poczuła, że mi na niej zależy, a i ja sam coraz bardziej zaczynałem czuć, że tak jest. W najlepszym garniturze jaki wisi w mojej szafie i z dwoma bukietami kwiatów stanąłem na w progu wejściowych drzwi.
-Alek!- na mojej szyi wylądowała blondynka. Z taką siłą na mnie naparła, że gdyby nie masywne drzwi, to pewnie wylecielibyśmy na zewnątrz. Chwilę po gorącym przywitaniu w przedpokoju pojawiła się mama Toli. Pierwsze wrażenie? Spodziewałem się pani po 40 z wałeczkiem tłuszczu na brzuchu, przydużej garsonce i pokoślawionych butach na niebotycznie grubym obcasie. Przed sobą miałem kobietę na bank przed 40 z nieskazitelną figurą, długimi blond włosami. Jej strój zdecydowanie odbiega od obrazu matki posiadającej dorosłą córkę. Mała czarna do połowy uda w połączeniu z czarnymi szpilkami sprawiła, że przez moment popadłem w agonię. Do porządku musiała przywołać mnie moja dziewczyna, bo inaczej nadal wlepiałbym ślepia w biust jej matki.
-Jola Lipińska, bardzo miło mi cię poznać. Jacek! Chodź szybko, chłopak naszej Toli przyjechał!- obok niej pojawił się facet, którego obraz próbowała nakreślić mi blondynka jakiś czas temu. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie obleśnego faceta, który rzuca się na wszystko co ma cycki. Uff, całe szczęście, że jak tak nie wyglądam, bo już w ogóle bym mógł powiedzieć, że ulepieni jesteśmy z tej samej gliny. Zaraz, zaraz! Ja się zmieniam, ja już nie myślę o kobietach w ten sposób. By odgonić od siebie myśli o kobiecych kształtach „teściowej”, podałem jej bukiet kwiatów. Wcześniej obdarowałem niż również Tolę. Złapałem jej rękę, by samemu sobie dodać pewności, że z nią tutaj jestem i dla niej tu przyjechałem.
Przy stole atmosfera była ciut napięta. Widać gołym okiem, że Tola i nowy facet jej matki nie mają ze sobą najlepszych kontaktów, a wielkanocny stół wcale nie służy w tym przypadku pomocą. Rozmowa zaczyna się dopiero wtedy, gdy Jola nalega, bym opowiedział o sobie coś więcej. Więc mówię. Z portfela wyciągam zdjęcie chłopców, opowiadam o siatkówce i grze w polskim klubie. Chyba o czym zapomniałem, bo matka Toli jest wyraźnie niepocieszona.
-A gdzie w tym wszystkim Tolcia? Myślałam, że chociaż ty opowiesz nam o tym jak się poznaliście, bo z niej nic nie można wyciągnąć.- młoda Lipińska pąsowieje, a ja razem z nią. Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji, bo nie ma sensu opowiadać o tym, że w pierwszej chwili pomyślałem, że chciałbym zaliczyć jej córkę i zapomnieć. Ona chyba nawet nie ma pojęcia z kim siedzi przy jednym stole i jakie życie prowadziłem do tej pory. Z całym szacunkiem dla harców jej i Jacusia, ale podejrzewam, że mimo wszystko biorę ich oboje na głowę. To znaczy się brałem, już tego nie robię…
-Poznaliśmy się dzięki Markowi. Przedstawił nam swoją córkę i jakoś tak mi się spodobała.- kłamię, ale to akurat mam opanowane do perfekcji. Jolanta pewnie liczyła na zdecydowanie bardziej romantyczną historię, ale życie to nie jest film, to pierdolona bitwa.
-No cóż. Mam nadzieję, że będziecie mieli w życiu jeszcze wiele uniesień. Monotonia doprowadza związek do ruiny. Wierz mi, znam się na tym. 20 lat temu nie mieliśmy takiemu domu, żyliśmy skromniej, ale co noc kładłam się spać u boku zajebistego faceta. Teraz mam duży dom, ogród i samochód sportowy, ale rano budziłam się u poddziałego faceta, który nie był w stanie sprostać moim oczekiwaniom. Na szczęście jest Jacek, on wie czego potrzeba prawdziwej kobiecie…- cóż... Mogła sobie darować te teksty o Marku. W oczach Toli widzę łzy, a i mi samemu niezręcznie było o tym słuchać, bo lubię Lipę i naprawdę dziwię się, że takiego faceta jak jego, można zostawić dla góry mięśni.
-Nigdy więcej nie porównuj w mojej obecności taty do Jacka! Dobrze wiesz, że nawet w najmniejszym calu nie dorasta mu do pięt!- cała Lipińska. Zbierała w sobie złość, aż w końcu wybuchła, wprawiając matkę i jej faceta w osłupienie. Ostentacyjnie wstała od stołu, po drodze zrzucając jeszcze widelec. Nie wiele myśląc, przeprosiłem i poszedłem za nią. W jej pokoju pozwoliłem jej się wypłakać, tuląc w swoich ramionach. Widzę jak ona kocha Marka, jak bardzo ją boli, że matka tak go potraktowała. Nic jednak nie może z tym zrobić. Jest już duża i wie, że z uczuciami się nie igra.
-Olej to co gada i już. Ważne, że ty wiesz jaki jest twój ojciec. A na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że ty nie będziesz miała poddziadziałego męża…- próbuję ją rozśmieszyć, więc chwytam się każdej możliwej opcji. Najlepszą będzie chyba odciągnięcie jej uwagi od rodzinnych spraw i przejście do naszych.
-A co, masz jakiś patent na starzenie się?
-Nie, po prostu nie zamierzam się żenić. Raz już to przerabiałem i starczy.- myślałem, że mówię dość zabawnie, ale mina Toli uległa znacznemu pogorszeniu. Może rzeczywiście nie najlepszy moment wybrałem na to, by mówić o swoich planach na przyszłość, ale kiedyś i tak byśmy musieli o tym pogadać. Tak zdecydowałem, ponieważ mam już za sobą jedno nieudane małżeństwo i nie chcę kolejnego. Nie chcę mieć wrażenia, że to co tworzyłem z kimś przez wiele lat zostaje rozwiązywane w kilka godzin w obecności obcych ludzi. Jeśli już mam tworzyć związek, to ten z serii wolnych. Gdy coś nie wyjdzie, to po prostu się rozstaniemy i już.
-Żartujesz sobie, tak? Jak możesz powiedzieć, że nigdy się już nie będziesz żenił?! Nie założyłeś sobie, że możesz spotkać kogoś, z kim ułożysz sobie resztę życia?!- naprawdę niepotrzebnie zaczynałem ten temat. Mieliśmy miło spędzić wielkanocny poniedziałek, a wszystko wskazuje na to, że się pokłócimy.
-Tola, nie chce mi się o tym gadać. Wreszcie u ciebie jestem i może byśmy jakoś inaczej wykorzystali ten czas, przyjemniej…-  przysunąłem się do niej bliżej, wodząc nosem po jej szyi. Odsunęła się o gwałtownie wstała z łóżka.
-Czyli co?! Z góry założyłeś, że już z nikim nie weźmiesz ślubu tak?! Nawet jeśli kogoś pokochasz?
-Tak, tak właśnie uważam. Ten papierek wszystko psuje. Jak się jest w wolnym związku to jest lepiej, uwierz mi. Przecież to nie ślub i wesele sprawiają, że się kogoś kocha, tylko to…- wskazałem na serce. Matko! Skąd u mnie takie metafory?!
-A gdy pojawią się dzieci? Przecież brak ślubu sprawia, że w żadnym urzędzie nie jest się branym jako rodzina. Nie pomyślałeś o tym?- dzieci? Dzieci też nie chcę mieć już więcej. Mam dwóch synów, którzy mają rozbitą rodzinę i do dziś dnia pluję sobie w brodę, że zgotowałem im taki los. Kocham ich najbardziej na świecie i nie poradziłbym sobie ze świadomością, że oni nie mają ojca na co dzień, podczas gdy ich przyrodni brat lub siostra widzą go codziennie.
-Tola, nie zapędzaj się tak. Nie jesteśmy z sobą Bóg wie ile czasu, byśmy musieli mówić o dzieciach. Jednak jeśli już tak szczerze rozmawiamy i sobie wszystko wyjaśniamy to chcę byś wiedziała, że ja już nie planuję być kolejny raz ojcem.- zaraz chyba we mnie czymś ciśnie, jest taka wściekła. Widzę jak nerwowo zaciska wargi, próbując gryźć się w język.
-Wiesz już teraz o mnie wszystko. Zdecyduj czy dalej chcesz to ciągnąć. Jestem z tobą szczery i mówię to, co myślę. Mówiłem, że ja się do tego nie nadaję, ale ty chciałaś zaryzykować. Ja też zaryzykowałem, zmieniając swój styl życia. Szło mi całkiem nieźle, ale są pewne kwestie, w których moja decyzja nie ulegnie zmianie.- cóż, chyba powinniśmy tę rozmowę przeprowadzić znacznie wcześniej. Ustalić jakie kto ma oczekiwania od siebie i od drugiej osoby. Dla mnie ślub i dzieci to granica bezwzględna.
-Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć!


/Kinga/

26 kwietnia 2013 roku. Kończy się pewien etap w moim życiu, zaczyna kolejny. Za kilka chwil odbiorę świadectwo ukończenia szkoły, a moje myśli skupią się już tylko na zbliżającym się nieubłaganie egzaminie dojrzałości. Na samo wspomnienie o tym zaciska mi się żołądek, fikając do tego koziołka. Niby się przygotowywałam i na pewno coś umiem, ale kto wie jak to będzie wyglądać? No nic. Odganiam od siebie te myśli i z radością wychodzę na środek, gdy wychowawczyni wyczytuje moje imię. Nie skończyłam trzeciej klasy z najgorszym wynikiem, a mogę powiedzieć nawet, że jest mocno satysfakcjonujący. Szczególnie dobrze wygląda ta piątka z matematyki, która pozwala mieć nadzieję na to, że Centralna Komisja Egzaminacyjna nie rozłoży mnie na łopatki przygotowanymi przez siebie zadaniami.
-Powodzenia w dalszym życiu Kingusiu.- cała Kostrzewska. Murem stojąca za nami kobieta. Nawet już chyba zapomniała ile musiała się przeze mnie nasłuchać od dyrektora i innych nauczycieli. No cóż, nie zawsze byłam kryształowa, ale przez ostatni czas chyba dojrzałam. Nie mam wyjścia w sumie. Na każdym kroku muszę pokazywać, że jestem odpowiedzialna, a mój związek z Michałem to nie jest żadna fanaberia. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że szatyn przyjechał na moje zakończenie roku i żywiołowo bije brawo, gdy ja stoję na środku i odbieram książkową nagrodę za dobre wyniki w nauce. Ku mojemu zdziwieniu obok niego siedzi Justyna. Dostała zaproszenie na zakończenie roku, ale po tym wszystkim wydawało mi się, że nie będzie zainteresowania oklaskiwaniem mnie. Zaskoczyła mnie, zresztą nie pierwszy raz pozytywnie. Ona chyba jako pierwsza zaczyna zauważać, że ja i Michał to tak na poważnie.
Z świadectwem w ręku podchodzę do Justyny i Michała. Oboje jak na komendę podnoszą się ze swoich miejsc, by mi pogratulować. Najpierw Bąkiewicz przytula mnie mocno, całując w czubek głowy.
-Dumny jestem z ciebie, wiesz?- powiem nieskromnie, ale ja też jestem z siebie dumna. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę miał na tyle satysfakcjonujących, by dostać nagrodę, a tu się przytrafiła w klasie maturalnej. No przypadek to nie jest, bo uczyłam się mocno. Mam też nadzieję, że ten dobry końcowy wynik przełoży się na dobrze znaną maturę. Uniwersytet Warszawski na ładne oczy mnie nie przyjmie, nie mam co liczyć. Nadal nie wiem czy ta filologia polska to jest to, co chcę robić, ale z drugiej strony od zawsze najbliżej było mi do książek, więc chyba nie powinnam się nad tym dłużej zastanawiać.
-A teraz zapraszamy do nas rodziców uczniów, którzy osiągnęli średnią powyżej 4,5 oraz co najmniej dobre zachowanie. Zapraszam panią… Justynę Lijewską.- zapomniałam, że w tej szkole jest ten cyrk z tymi listami gratulacyjnymi dla rodziców. No cóż, nie wiem czy moja macocha nie będzie na mnie zła za to, że jej nie uprzedziłam. Widzę, że uśmiech nie schodzi z jej twarzy, gdy Kostrzewska mówi do niej coś na ucho. Cóż, moja wychowawczyni mimo wszystko mnie lubiła.
-Justyna coś ci mówiła?- zagaduję do Michała, zajmując krzesło żony ojca. Z uśmiechem Bąkiewicz kiwa przecząco głową. Cóż, w pewnych przypadkach milczenie można przyjąć jako dobry znak. Zawsze mogła mu powiedzieć, że powinien stąd iść czy coś w tym stylu. Podchodzi do nas niepocieszona Tola. Od wielkanocnych świat nie widziałam na jej twarzy uśmiechu, a z ust najczęściej słyszę tylko przekleństwa. Do tego jeszcze miała nadzieję, że pan Marek przyjedzie na jej zakończenie, ale on poleciał do Włoch, by spotkać się z Anastasim. Próbowałam ją przekonać, że to dla niego ważne, że dzięki takim wtykom będzie miała zajebiste miejsca na polskich halach podczas spotkań, ale chyba na niewiele się zdały moje próby pocieszenia jej. Kiedy dołączyła do nas Justyna, już w czwórkę dokończyliśmy cały ten cyrk związany z zakończeniem szkoły. Potem jeszcze kilka łez w klasie ze strony wychowawczyni i uroczyste wyjście ze szkoły już jako jej absolwenci. Nie wiem czy będzie mi szkoda, że w nadchodzący poniedziałek nie usiądę w swojej ławce. Miałam odlotową klasę i nie da się tego ukryć. Może nie wszyscy się kochaliśmy, bo to nie możliwe, ale jako kolektyw potrafiliśmy się bawić i czerpać przyjemność w miejscu, które z przyjemnością nie ma nic wspólnego. Fakt, jedno z wydarzeń już na zawsze zmieniło mnie jako kobietę, ale chyba już nauczyłam się z tym żyć. Dzięki Michałowi, który obowiązkowo rozdał kilka autografów wśród moich koleżanek i kolegów. Po wszystkim podszedł do mnie i objął mocno w pasie. Niesamowity jest i przekonuję się o tym każdego dnia. Dzisiejszego wieczoru jedziemy do jego rodzinnego miasta, do Piotrkowa. Mówił mi, że jego rodzina strasznie chce mnie poznać, a ja uznałam, że już czas na to, by wykonać ten krok. Wcześniej o wszystkim powiedziałam Justynie, by nie nazwano tego wyjazdu kolejną ucieczką z domu. Biłam się z myślami czy nie powinnam jeszcze zadzwonić do taty, ale spasowałam. Muszę dać mu więcej czasu, by zrozumiał, że my na poważnie, że to nie są nasze chwilowe wymysły.
-To co? Lody czy pizza? Musimy jakoś uczcić te wasze świadectwa dziewczynki.- z propozycją wychodzi moja macocha. Nie spodziewałam się tego. Liczyłam raczej na to, że po wszystkim pojedziemy do domu i w końcu zacznę się pakować. Bąkiewicz chyba też tego nie przewidział bo stoi teraz zmieszany i próbuje znaleźć sobie miejsce w Gdańsku, w którym na mnie zaczeka.
-Oczywiście idziesz z nami Michał. Nie ma dyskusji. Jakby nie patrzył, mogę zostać twoją teściową, więc należy mi się szacunek.- powiedziała to ze znanym mi uśmiechem. Czy mam prawo mieć nadzieję, że to wszystko się ułoży i zażegnamy ten konflikt związany z moim chłopakiem? Bardzo bym tego chciała. Chciałabym mówić rodzicom o tym jaka jestem szczęśliwa, jakie mamy z Michałem plany.
-Kocham cię Justynko!- rzucam się jej na szyję, całując policzek. I gdyby jeszcze tata spuścił z tonu i zaprosił kiedyś mnie i Michała na piwo, to byłabym chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marzenie ściętej głowy? Czas pokaże. 

~*~
Jak u jednych lepiej, to niestety u drugich musi być ciut gorzej. Zależało mi na tym, by właśnie w tej kwestii powstała największa różnica zdań między Tolą i Alkiem. Nie wiem czy udało mi się przekazać to tak jak chciałam, ale starałam się.
Pozdrawiam :***