sobota, 26 października 2013

XVII

/Michał/

Liczyłem na to, że zdecydowanie później zakończę wraz z kolegami ligowy sezon, ale nie zawsze można mieć to, czego się oczekuje. Ostatnio po lidze mam coraz więcej wolnego, bo już przecież nie jeżdżę na kadrę i każdy normalny śmiertelnik powinien być szczęśliwy, że ma czas na odpoczynek, a mi już po tygodniu brakuje tego rytmu, jaki wyznacza siatkówka i wszystko z nią związane. Tydzień spędziłem na rozjazdach między znajomymi w Częstochowie. Od tego poniedziałku postanowiłem baczniej przyjrzeć się działalności mojej siatkarskiej szkółki. Muszę się czymś zająć, by odrzucać od siebie chęć pojechania do Gdańska albo ściągnięcia Kingi do siebie. Szatynce zostało już niewiele ponad miesiąc do matury i nie mogę sobie pozwolić na to, by przeze mnie odciągała się od nauki. Już i tak w oczach jej rodziny uważany jestem za potwora, który chce wykorzystać ich ukochaną Kingusię. Przeprowadziłem dość nieprzyjemną rozmowę telefoniczną z jej ojcem w której jasno mi powiedział, że on nigdy nie zaakceptuje tego związku, ale nie zamierza też na siłę Kingi ode mnie odciągać, bo ona jest w takim wieku, że gotowa jest zrobić wszystko, byleby tylko zamanifestować swoją dorosłość. Pewnie myśli, że nasz związek nie przetrwa długo i problem sam się rozwiążę. Nie chcę być nie miły, ale żeby się czasem nie przeliczył, bo ja z Kingi nie zamierzam rezygnować. Owszem, był czas kiedy myślałem, że to nie może się udać, że nie ma sensu brnąć w to dalej. Tego dnia kiedy była jej studniówka byłem gotów nawet powiedzieć, że powinniśmy się rozejść w swoją stronę, bo nie zniosę takiego stanu niepewności między nami. Ta studniówka zmieniła wszystko. Dużo zdążyliśmy przejść od tego czasu. Może i byłem daleko od niej, ale równie mocno przeżywałem to, co się stało i starałem się pomoc na tyle, na ile byłem w stanie to robić. Nawet sprzeciwiłem się decyzji Nawrockiego. On wyleciał już z klubu, ale i moja era w nim już dobiegła końca. Rozmowa z Piechockim zakończyła się na tym, że w tym momencie musimy sobie podziękować ze wspólne pchanie wózka w jednym kierunku, bo czas na zmiany. Zrozumiałbym, gdyby chodziło o odmłodzenie zespołu, ale kontrakt z Stefanem Antigą jest chyba tego zaprzeczeniem. No nic, nie pierwszy raz czuję się tak, jakby mnie ktoś zostawił na lodzie i próbował obarczyć winą za coś, czego nie zrobiłem. Mam czas, by na spokojnie zastanowić się nad napływającymi ofertami.
-Bąku, zaczekaj!- spacerując jedną z główniejszych ulic Bełchatowa, słyszę głos Pauliny. Dobiega do mnie, trzymając Arka za rękę i wita się buziakiem w policzek.
-Cześć mistrzu!- przybijam z synkiem Wlazłych piątkę, a ten od razu domaga się bym wziął go na barana, bo tak ma zdecydowanie lepszy przegląd sytuacji. Nie potrafię odmawiać dzieciom, więc z największą przyjemnością spełniam jego prośbę. We trójkę idziemy do pobliskiej cukierni na ciastko z kremem. Arek jest zachwycony, bawiąc się bitą śmietaną, a my z Pauliną mamy chwilę czasu na rozmowę.
-Co tam u ciebie słychać? Nie było ostatnio czasu pogadać na spokojnie.- Paula jest najbardziej ciekawską osobą jaką znam. Na złość jej opowiadam o poszukiwaniach nowego klubu, specjalnie omijając to, co najbardziej ją interesuje, czyli sprawy związane z Kingą. Widzę jak świerzbi ją język, jak próbuje się powstrzymać, ale w końcu nie daje rady.
-Powiedz mi Bąku, będzie coś z tego? Bo ja tak się nad tym zastanawiam każdego wieczoru, gdy kładę się spać i powiem ci, że we mnie macie wielkiego fana tej miłości. I nie mów mi, że się nie zakochałeś stary, bo widać to na kilometr. Nie przypominam sobie, by podczas związku z Beatą tak świeciły się twoje oczy, a z twarzy nie schodził uśmiech.- na wspomnienie o Beacie skrzywił się Aruś, będąc blisko płaczu, ale udało się jego mamie zatamować jakiś nagły przypływ złego humoru. Mnie zastanawia fakt, że znaczna część moich znajomych żyje moim życiem. Nie wspominam tu już o Kadziewiczu, bo on jest wtajemniczony od samego początku i do niego to nie raz nawet sam dzwonię, by pogadać.
-No co ja mam ci powiedzieć? Wreszcie chyba wiem, co to znaczy być zakochanym i zauroczonym kobietą. Cały czas o niej myślę i wiem, że ona też myśli o mnie. Martwi mnie tylko to, że jej rodzina nie potrafi tego zaakceptować.- moja jakoś to łyknęła. Co prawda mama przestrzegła mnie przed tym, że taka młoda kobieta może mnie wpędzić w lata, potem zostawić, ale gdy zapewniłem ją, że nie mam podstaw, by spodziewać się po niej czegoś takiego, to życzyła mi powodzenia. Ona sama jest 7 lat młodsza od mojego ojca, więc wie, że związki ze sporą różnicą wieku mają rację bytu.
-No z tego co wiem to Cinek strasznie to przeżywa, ale przejdzie mu, zobaczysz. Musisz mu tylko pokazać, że zależy ci na Kindze. No i musisz się pilnować, by nic głupiego nie zrobić, bo wtedy to już będzie pozamiatane i nigdy ci nie zaufa.- już tyle razy słyszałem, że muszę się pilnować. Nie mniej jednak nie złoszczą mnie takie słowa, bo mam tego świadomość. Sytuacja nie jest łatwa, a mi nie pozostało nic innego, jak tylko próba przekonania Marcina, jego żony i całej rodziny Lijewskich do tego, że zależy mi na ich córce nie mniej niż im.
-Pojadę kiedyś na jakiś mecz ręcznej, będę mu żarliwie kibicował i może jakoś wkupię się w łaski.- zażartowałem, rozśmieszając do łez Paulinę. Już sam nie wiem czy ona się śmieje z tego żartu czy może z czegoś innego. Spoglądam na nią zdziwiony, a ona próbuje się opanować. Bezskutecznie.
-Jakby gdzieś ogłoszono konkurs na najprzystojniejszego teścia i zięcia to wierz mi, że oboje z Marcinem nie mielibyście sobie równych. Kinga to ma szczęście. Ty też masz szczęście. Mój teść jest zagorzałym fanem zbierania kapsli, a teściowa nie widzi świata poza ojcem Rydzykiem. Uwierz mi, nie mogłeś lepiej trafić.- nigdy nie pomyślałem o tym w ten sposób. Zawsze w tej różnicy wieku między mną a Kingą widziałem tylko i wyłącznie same minusy. Rozmowa z Paulą pozwoliła mi zobaczyć coś więcej. Jakbym się kiedyś dogadał z ojcem Kini, to przecież naprawdę mielibyśmy i o czym rozmawiać i pewnie zdecydowanie lepiej byśmy się rozumieli, w końcu jesteśmy w podobnym wieku.
-Dziękuję Ci Paulinko za rozmowę. Aruś nie powiesz tacie jak wujek pocałuje mamusię w policzek?- blondynek zamknął oczy na znak, że nic nie widzi, a szatynka sama nadstawiła wspomnianą przeze mnie część ciała. Szkoda mi będzie, gdy o przyszłego sezonu będę z nimi widywał rzadziej, ale raczej na koniec świata się nie wybiorę. Przyszło kilka ofert z zagranicy, ale chyba ten etap jest już w moim przypadku nie do ruszenia. Wolę w kraju grać w klubie, w którym będę miał pewne miejsce w szóstce. Na ten temat zeszła ostatnia faza rozmowy z Pauliną.
-Najlukratywniejsza opcja kontraktu pojawiła się z Gdańska i zważywszy na moją sytuację sercową, chyba się tam przeniosę, rozliczając powoli swoją karierę i próbując ją definitywnie skończyć. Mam taki plan, że do 35 roku życia chciałbym w miarę dobrze zabezpieczyć swoją przyszłość, a potem powoli odchodzić na siatkarską emeryturę, oddając się pracy z dziećmi i młodzieżą.
-A mówiłeś już o tym Kindze? Bo wiesz, ty planujesz swoją przyszłość pod nią, ale nie zapominaj, że ona w tym roku piszę maturę i też pewnie ma jakieś plany związane ze studiami. Wie już gdzie chce studiować?- o cholera. Zupełnie wyleciało mi to z głowy, by o to zapytać, a przecież to naprawdę istotne.
-W najbliższym czasie muszę z nią o tym porozmawiać. Ale jak tak sobie przypomnę, to ona coś wspominała chyba o Warszawie. Cholera, ja w jej stronę, a ona w moją…


W miłości właśnie cenię niedoświadczenie.
Miłość nie jest kunsztem,

Miłość jest wzruszeniem.


/Tola/

Co ja bym zrobiła bez Kingi, to ja nie wiem. Za jej ostatnią wskazówkę, to chyba nie wypłacę jej się do końca życia. Na kilka minut przed moim odjazdem do Bydgoszczy zadzwoniła do mnie i powiedziała, że Alek ma 12 marca urodziny z tego co mówi wujek Google, w tym roku brunet będzie miał na karku 30 wiosen. Po drodze myślałam co ja mogę mu kupić na urodziny. Nie znam go jeszcze na tyle dobrze, bym  wiedziała o jego zainteresowaniach i pasjach. Oczywiście siatkówka się tu nie liczy. Modliłam się też w duchu, by po drodze znalazło się jakieś centrum handlowe i na szczęście Pan Bóg mnie wysłuchał. Pustka w głowie popchnęła mnie w kierunku sklepu z damską bielizną. Widząc seksowne fatałaszki moja głowa uknuła chytry plan. To trochę puste oddawać siebie na urodziny, ale chyba nie tylko ja wiem, że Białorusinowi taka forma prezentu zdecydowanie może się spodobać. Kupiłam komplecik, a w drodze powrotnej do samochodu wpadłam jeszcze na sukienkę, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Tylko jak ja mam doprowadzić do tego zbliżenia między nami? Między jednym a drugim meczem obok pokoju ojca? Prędzej dostanę zawału na każdy szmer, który usłyszałabym obok drzwi. Muszę wymyślić coś innego, nie mogę igrać z ogniem, bo może to się dla mnie źle skończyć. Tarcza zegara nieuchronnie wskazuje na to, że nie mogę już dłużej pozostać w galerii, więc wychodzę z niej i odszukuję wzrokiem samochód na parkingu. Cholera! Jestem już naprawdę mocno opóźniona i muszę deptać w pedał gazu, by zdążyć na umówioną godzinę, bo w przeciwnym razie Alek będzie myślał, że coś mi się stało po drodze. On ma chyba jakieś schizy na punkcie kobiet w samochodzie. Muszę go kiedyś zapytać o co mu chodzi, bo przecież nie jeżdżę najgorzej i prawo jazdy na ładne oczy nie dostałam…

…jestem kilka minut po 13. Na całe szczęście nie ma go przed halą. Bałam się, że będzie tu stał jak ten osioł, byleby tylko upewnić się, że dojechałam bezpiecznie. Nie zdążyłam dobrze zaparkować samochodu, gdy w drzwiach Łuczniczki pojawił się tata. Nie miałam trudności z rozpoznaniem go w tłumie kibiców. Jest dość wysoki i nie trudno zauważyć go. Pewnie zaraz mi powie, że moje prostopadłe parkowanie oscylowało na granicy błędu, ale najważniejsze, że nie urwałam żadnego lusterka i nie porysowałam innych samochodów.
-Cześć żabko!- matko, tyle razy mu mówiłam, by witał się ze mną bardziej adekwatnie do wieku, ale staruszkom zawsze ciężko jest wytłumaczyć, że nie jest się dzieckiem. Żabką to ja byłam, jak miałam 8 lat, a teraz co najwyżej mogę być ropuchą. Witam się z nim buziakiem w policzek, czując na twarzy jego trzydniowy zarost. 
-Aż mi się wierzyć nie chce, że z taką buźką ty jeszcze żadnej na tym Podpromiu nie wyrwałeś.- beszta mnie wzrokiem, a ja ostentacyjnie prycham. Skoro mamie wolno układać sobie życie na nowo, to on przecież też powinien pomyśleć o sobie. Fakt, tata ma z tym problem, bo zawsze przekładał dobro moje i mamy nad swoje. Nie mniej jednak liczę na to, że jeszcze trafi mu się kobieta, z którą będzie mógł się zestarzeć. Jest przecież w kwiecie wieku, a do tego piekielnie przystojny.
-Chodź, bo Akhrem się nie może skupić.-biorę ojczulka pod rękę i oboje zmierzamy w stronę hali. W jej środku już jest harmider, na trybunach swoje miejsca pozajmowali już pierwsi kibice. Tata prowadzi mnie do szatni chłopaków, bo jak twierdzi, Alek sobie tego życzył. No tak, przypomniała mi się ta jego niespodzianka. Szczerze powiedziawszy to o niej już zapomniałam, ale teraz miałam czas, by sobie przypomnieć. Brunet stoi oparty o ścianę obok wejścia do szatni. Tata ulatnia się nie wiadomo w którym momencie, a my mamy chwilę czasu dla siebie. Alek przyciągnął mnie do siebie i zachłannie pocałował. Za każdym razem nie mogę się nadziwić jak to możliwe, że on takim zwykłym pocałunkiem potrafi rozgrzać mnie do czerwoności. Widać, że nie tylko tajniki siatkówki zgłębiał w okresie dojrzewania.
-Co z tą niespodzianką?- udaję, że ten pocałunek nie zrobił na mnie wrażenia, a prawda jest taka, że ledwo udaje mi się utrzymać na sflaczałych z podniecenia nogach. Od kiedy ja jestem taka łatwa?
-Proszę, to dla ciebie. Ostatnio widziałem, że miałaś na sobie koszulkę Igły, a ja chcę byś w koszulce z moim nazwiskiem oglądała mecze Sovi. Ta koszulka jest wyjątkowa, bo zagrałem w niej pierwszy mecz dla tego klubu.- i co ja mam powiedzieć? Szybko ją przywdziałam czując się tak, jakby to nazwisko „Akhrem” z tyłu wypalało moje plecy. I do tego jeszcze te słowa, że to wyjątkowa koszulka. Od razu pojawiła się myśl ile dziewczyn zbajerował takim tekstem. No, ale z drugiej strony, gdyby kiedyś obdarował którąś z dziewczyn tą koszulką, to skąd ona teraz na moich plecach? Może po skończonej przygodzie należy mu ją oddać? Może ja też będę musiała to zrobić? O nie, nie oddam mu jej. Dobrze się w niej czuję, pachnie jego perfumami, pachnie nim.
-Ja też mam coś dla ciebie. Przyjdź dziś w hotelu do mnie, mam pokój obok taty. Nie pożałujesz, uwierz mi.- w ramach podziękowania za prezent teraz to ja przyssałam się do jego ust, uprzednio wspinając się na palce. Cholera! Chyba wolę, gdy on mnie całuję, bo przynajmniej wtedy to on musi trzymać niżej głowę, a ja nie obciążam tak swoich łydek. Jak będę miała skurcze, to on osobiście będzie mi masował nogi. Moja głowa jednak cały czas ma się dobrze i działa na najwyższych obrotach. Gdy Alek dzisiejszego wieczoru pojawi się w moim pokoju, pokaże mu swoje dzisiejsze zakupy. Coś może dla niego zatańczę, trochę się powyginam, ale nie pozwolę na więcej. Nie pod nosem mojego taty. Na resztę urodzinowego prezentu przeniesiemy się do Rzeszowa albo do Gdańska. Może w taki sposób uda mi się namówić go do odwiedzenia moich rodzinnych stron?

…pierwszy mecz w ryj, ale jutro przecież też jest dzień i może być zupełnie inaczej. Na tę chwilę przegrane spotkanie to dla mnie powody do obaw, że sfrustrowany Alek nie będzie miał ochoty na wizytację mojego pokoju. Mylne były me przypuszczenia. Po 19 zapukał do moich drzwi. Byłam już gotowa. Okna pozasłaniam zasłonkami, kupiłam w okolicznym sklepie kilka zapachowych świec. Przebrałam się w bieliznę, zakładając na nią moją nową perełkę w garderobie. Pozostawało mi tylko upewnić się czy aby na pewno po drugiej strony stoi brunet. Czaicie co by się stało, gdy stał tam mój tata? Ma się rozumieć, że jeśli wyraził aprobatę na mój związek z Alkiem to zdaje sobie sprawę, że kiedyś do zbliżenia między nami będzie musiało dojść, ale ja sama wolę chyba to zrobić na bardziej neutralnym i niezaminowanym gruncie.
-Kto tam?
-Alek, lekko wkurwiony, ale zdecydowanie ciekawy niespodzianki od pani.- oddycham z ulgą. Show must go on! Otwieram drzwi i wciągam go do pokoju. Jest oszołomiony, ale i mi serce wali jak oszalałe. Popycham go w kierunku łóżka i wzrokiem sugeruję, by zajął na nim miejsce. Posłusznie wykonuje to, o co go proszę. Muzyka puszczona z odtwarzacza w telefonie to nie jest szczyt marzeń, ale jakoś trzeba sobie radzić. Piosenka też może nie najszczęśliwsza, bo Golden Eye Tiny Turner, ale może coś mi z tego wyjdzie. Podchodzę bliżej hotelowego stolika i zaczynam pokaz. Unoszę ręce do góry, starając się uwydatnić swój biust. Kołyszę biodrami w rytm rozbrzmiewającej muzyki. Czuję na sobie wzrok Alka, ale staram się nie patrzeć w jego oczy. Podchodzę do niego na taką odległość, że śmiało może objąć mnie za uda. Patrzę mu wtedy w oczu, lubieżnie oblizując usta. Nie przestaję się kołysać, gdy lewa dłoń podwija materiał i tak niewiele przykrywającej sukienki. Widzę, że jego oczy błyszczą na widok moich ud, zwieńczonych niewielką ilością materiału. Ha! Wiem, że zdecydowanie wolałby oglądać mnie bez niej, ale na wszystko przyjdzie czas.
-Jesteś piękna.- wycedził niemrawo, jakby nadal nie pewny tego, czego jest świadkiem. Dopiero, gdy na moje policzki wpłynął rumieniec zrozumiał, jak mocno na mnie działa. Postanowił przejąć inicjatywę, a to ja miałam mieć wszystko pod kontrolą. Przewrócił mnie na łóżko. Jest takie chujowe. Nie dość, że małe to do tego pojedyncze.
-Jesteś piękną, a zaraz będziesz moja.- nie! Nie miało tak być, nie tutaj.
-Alek, ale mój tata. On może tu wejść, może coś usłyszeć. Może dokończymy to gdzie indziej?- ja zaraz chyba skończę, bo napierająca na moje podbrzusze erekcja Alka sprawia, że nie myślę o niczym innym, jak tylko o uczuciu spełnienia w jego ramionach.
-Chyba żartujesz. Ty zaczęłaś, a ja to skończę. Teraz!- nawet nie silił się na to, by ściągnąć moją sukienkę. Majtki też zostały na miejscu. Uchylił jedynie ich część, by mieć do mnie dostęp. Przejechał kciukiem po mojej kobiecości, jakby sprawdzając stan gotowości. No niech robi tak dalej, to na pewno nie będzie musiał nic robić, bo za chwilę sama eksploduję z rozkoszy. Rozpiął suwak rozporka i nawet nie zdążyłam zamknąć oczu, a już był we mnie. Piekielnie głęboko. Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Jego język stara się zagłuszyć moje głośne westchnienia, lawirując we wnętrzu jamy ustnej. Napiera na mnie mocno i z każdym razem coraz szybciej. Moje biodra wychodzą mu naprzeciw. Tak cudowanie jest szczytować widząc, że dało się również przyjemność tej drugiej osobie. Może i byłam ciut bierna, ale musiało mu się podobać. Inaczej nie widziałabym błogiego uśmiechu na jego twarzy.
-Masz w poniedziałek urodziny, wziąłeś sobie przedwcześnie prezent, więc już dziś życzę ci wszystkiego najlepszego.-  pocałowałam go w głowie układając sobie dalszą część życzeń. Oczywiście nie zapomniałam o swojej osobie w nich, bo cudowanie byłoby, gdyby jednym z życzeń było szczęśliwe życie u mojego boku…


Dla ko­biety seks ma na ogół tyl­ko wte­dy praw­dziwą war­tość, jeśli akt płciowy nie od­by­wa się w pus­tce uczu­ciowej; miłość jest naj­lep­szą nau­czy­cielką. Naj­wy­myślniej­sze na­wet po­zyc­je przy sto­sun­ku nie po­wodują u ko­biety pełnej sa­tys­fak­cji sek­sual­nej, jeśli nie is­tnieje aura po­rozu­mienia z mężczyzną.


~*~
Pierwszy raz chyba nie wiem co mam tu napisać, więc nie będę pisać nic. A może tylko to, że nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że Stephane Antiga jest naszym trenerem. Sorry, ale nie czaję zupełnie tego pomysłu i tak się zastanawiam kiedy ktoś wpadnie na pomysł i rozpocznie zmianę pokoleniową, ale w PZPS, a nie na stanowisku trenera. Takie mam zdanie na ten temat.
Pozdrawiam i do napisania :***

sobota, 12 października 2013

XVI

/Kinga/

Nie dowierzam! Nadal nie dowierzam, że mam chłopaka, że jest nim 32-letni mężczyzna i, że jest nim Michał Bąkiewicz. Wracam do Gdańska na skrzydłach, ale jednocześnie i pełna obaw, bo pan Marek nieświadomy zupełnie sytuacji w rozmowie z Justyną wygadał się, że widział mnie w Bełchatowie całą i zdrową. Dzwoniło już do mnie pół rodziny, na czele z dziadkiem Eugeniuszem. Jak już senior rodziny dzwoni do mnie z osobistą reprymendą to znaczy, że nie jest dobrze. Na dworcu czeka na mnie wściekły Krzysiek. Myślałam, że przynajmniej on będzie trzymał moją stronę. Chyba się pomyliłam, bo jego mina mówi mi wszystko.
-Nawet nie masz pojęcia jak niesamowicie jestem na ciebie wkurwiony!- wbija mnie tymi słowami w ziemię do tego stopnia, że boję się z nim wracać do domu. On w życiu na mnie nie krzyczał. Nawet, gdy spiłowałam tej jego lali kawałek szpilki, to potrafił się z tego śmiać. Patrzę nieśmiało na zegarek. Dochodzi 23 i naprawdę nie uśmiecha mi się podróż nocną linią tramwajową. Mogłabym co prawda unieść się honorem i zamówić taksówkę, ale jak na złość zamiast gotówki, zapakowałam dziś ze sobą w podróż do Bełchatowa kartę kredytową.
-Jak cię tak wkurwiam, to po co mnie przyjechałeś?!- wet za wet panie Lijewski, w końcu jesteśmy rodziną i coś po nim na pewno odziedziczyłam.
-Dlatego, że w całym towarzystwie jestem chyba jedyną osobą, która nie chce cię uszkodzić. Justyna o mały włos nie dostała zawału, gdy zauważyła twoje zniknięcie, Marcin wsiadł w pierwszy lepszy samolot i przyleciał do domu, a moja matka, a twoja babcia, od samego rana jedzie na walerianie, bo jej kochanej wnusi zamarzyła się podróż do Bełchatowa! Wsiadaj do samochodu i nie pogrążaj się!- w tym wszystkim potrafi być jeszcze gentlemanem, bo otwiera mi drzwi, ale zamyka je tak, że nie jestem pewna, że nic się z nimi nie stało. Dobra, to zrozumiałe, że rodzina się o mnie martwi, ale nie ma przecież o co robić awantury. Nie wyjechałam na Antananarywę, tylko do Bełchatowa, a to jednak jest różnica. Mam te 19 lat i myślę, że już mogę wziąć za siebie odpowiedzialność, bez anonsowania swoich planów. Owszem, mogłam powiedzieć, że planuję wyjazd do Bełku, ale przecież oni nigdy by się na to nie zgodzili, gotowi zamknąć mnie w pokoju o chlebie i wodzie.
-I mam rozumieć, że wszyscy czekają teraz w domu, gotowi mnie rozszarpać?- po co ja w ogóle o to pytam. Skupiona na słowach Krzyśka zapomniałam, że do Gdańska wracała ze mną Tola. Nic nie mówi. Pewnie boi się, że jak stanie w mojej obronie, to i jej się dostanie. Lepiej niech się nie odzywa i nie drażni mojego wujka, bo nie chciałabym, by była obiektem wyżywania się młodszego brata mojego staruszka.
W samochodzie panuje przeraźliwa cisza. Myślałam przez chwilę o tym, by włączyć radio, ale szybko spanikowałam i dałam sobie spokój. Kiedy odwieźliśmy moją przyjaciółkę do domu, Krzysztof już nie musiał udawać względnego opanowania. Zaczął się na mnie wydzierać od nowa, na początku powtarzając te same teksty co na dworcu. Przyjmowałam je z pokorą, ale gdy jego noga niebezpiecznie mocno opadła na pedał gazu, musiałam interweniować.
-Kurwa! Rozumiem, że jesteś na mnie zły, jak i cała rodzina, ale możesz pozwolisz mi bezpiecznie dojechać do domu i wysłuchać tego, co mają mi do powiedzenia?!- jechaliśmy ponad 100 w terenie, gdzie ograniczenie wynosi 50 km/h. Ja wiem, że ta prędkość nie jest duża, ale przejeżdżanie na czerwonym świetle w moim odczuciu jest już przesadą. Spuszcza nogę z gazu, a ja mogę oddychać z ulgą. Nie długo. Każdy kolejny krok, który zbliża mnie do wejściowych drzwi domu jest coraz cięższy. Boję się tego jazgotu i krzyku, który mi zgotują. Mogłam to jakoś inaczej rozegrać, ale mimo wszystko nie żałuję. Michał powiedział, że mnie kocha, a i ja wyznałam swoje uczucia. Oczywiście na razie to wszystko jest takie świeże i nie można brać tych słów z całkowitą pewnością, ale i tak jestem szczęśliwa. Szczęśliwa i przerażona. Targają mną sprzeczne emocje.
-Kinga!!!- najpierw wszyscy po kolei tulą mnie tak, jakby wróciła cała i zdrowa z wojny. Hello? To był tylko wyjazd do Bełchatowa. Wyjazd do mojego…chłopaka. Potem jednak zaczyna się prawdziwe piekło. Dzieciaki są u sąsiadów, więc nikt nie przebiera w słowach. Oczywiście prym w tym wszystkie wiedzie mój ojciec. Myślałam, że on był wściekły wtedy, gdy mówiłam mu o Michale, jak więc zatem nazwać jego obecny stan? Jego pociemniałe zezłości oczy i złowrogi wyraz twarzy nie wróżą niczego dobrego.
-Nigdy nie myślałem, że to powiem Kinga, ale strasznie mnie zawiodłaś. Kiedy się urodziłaś, byłaś moim słoneczkiem i zawsze dodawałaś mi wiary do walki. Twoje narodziny sprawiły, że szybko musiałem dorosnąć i poradzić sobie z otaczającą mnie rzeczywistością. Myślę, że dzięki tobie udało mi się tyle osiągnąć. A jak jest teraz? Same problemy, strach i ból.
-Tato, ja nie chciałam. Ja się tylko zakochałam, ja…- szlocham cichutko. Nie liczyłam na to, że ktoś mnie przytuli, ale Krzysiek nie wytrzymał. Nigdy nie lubił, gdy płakałam. Podszedł i zagarnął mnie do siebie ramieniem.
-Ty nigdy nie chciałaś. Ty nigdy nie chciałaś zapalić papierosa w szkole, nie chciałaś się upić do nieprzytomności na dyskotece. Ty nigdy nie chciałaś, a mimo wszystko to robiłaś. A teraz jeszcze ta pożal się Boże miłość do Bąkiewicza. Nadal do ciebie nie dociera, że on ma 32 lata i jest od ciebie o trzynaście lat starszy?- mówi już nieco spokojniej, a mimo wszystko to właśnie te słowa bolą mnie najbardziej. Wiedziałam, że moje zachowaniu nie należy się pochwała i to zrozumiałe, że rodzice go nie pochwalają, ale teraz poczułam się jak śmieć. Jak kula u nogi, która przynosi tylko i wyłącznie wstyd swojej poukładanej rodzinie.
-Dociera to do mnie. Dociera też do mnie coś zupełnie innego. Wstydzisz się mnie i ja to rozumiem. Jestem w końcu córką Marcina Lijewskiego, a to do czegoś zobowiązuje. Powinnam nadal kończyć szkołę z czerwonym paskiem, być olimpijczykiem we wszystkich dziedzinach nauki. Powinnam być wzorem jak cała moja rodzina. A jestem? W gimnazjum groziło mi dyscyplinarne wyrzucenie ze szkoły, wracałam do domu pijana w ubraniach odrażająco cuchnących wypalonymi papierosami, zostałam zgwałcona na studniówce, a do tego jeszcze zakochałam się w mężczyźnie w porównywalnym wieku co mój ojciec. Przepraszam, że taka jestem, ale inna nie potrafię. Mam nadzieję, że Natalia i Kacper wniosą coś więcej. Coś, czego nie wniosłam ja.- chyba już od dawna leżało mi to na sercu. Świadomość, że nie pasuje zupełnie do swojej rodziny. Wyswobadzam się z uścisków Krzyśka i idę do swojego pokoju, zostawiając tatę i dziadka w osłupieniu, a pozostałą resztę ze łzami w oczach. Nawet mój Krzyś się rozpłakał. Cóż, mówiłam to, co czuję.
Moja poduszka jest tak mokra od łez, że z powodzeniem mogłabym ją wyzymać z wody. Nie mogę się opanować. Nie wiem co robić dalej. Muszę skończyć szkołę, więc nie będę się nigdzie wyprowadzać. Postaram się maksymalnie skoncentrować na nauce, by wystartować na studia w Warszawie lub Łodzi. Łódź będzie zdecydowanie bliżej Michała. Na myśl o nim chwilowo się uspokajam. Zadzwoniłabym do niego, ale nie chcę mu zawracać głowy przed jutrzejszym meczem. Podnoszę się niechętnie z łóżka i chwytam za moją listonoszkę, w której przywiozłam coś z Bełchatowa. Moja koszulka z jego nazwiskiem i statuetka, którą mi podarował. Stawiam ją na nocnej szafce i próbuje zasnąć, wpatrując się w nią. W między czasie piszę do niego sms zapewniając, że nie jest tak źle jak mi się wydawało. Piszę również do Toli, ale jej już piszę prawdę. Obiecuję w wiadomości, że wszystko wyjaśnię jej jutrzejszego dnia w szkole, bo dziś już naprawdę nie mam ochoty na rozmowę. Dochodzi 2. W końcu przychodzi i sen. Przez najbliższych 5 godzin postaram się odprężyć, a potem znów napierać będą na mnie problemy, z którymi będę musiała się zmierzyć.

Naj­większa nadzieja wy­ras­ta z bezsilności. 

/Tola/

Mam jeden wielki burdel w głowie i w ogóle nie wiem na czy
mam skupić uwagę. Sama nie wiem co już jest ważne, a co jeszcze ważniejsze. Siedząc na historii i słuchając o rotmistrzu Pileckim najważniejsze jest dla mnie by wytrzymać jeszcze te 15 minut i móc iść do domu. Dopiero tam zajmę się prawdziwym życiem. Wysłucham kolejną porcję zachwytu mojej matki na temat Alka, potem do niego zadzwonię i jak już od jakiś dwóch tygodni opowiem mu co działo się u mnie. Moja rodzicielka mówi, że to takie słodkie, a ja wcale takiego zdania nie jestem. Owszem podoba mi się to, że brunet jest zainteresowany moją osobą, ale czy on aby na pewno nie udaje? Nikt mi nie może dać takiej gwarancji. Pierwsza euforia minęła i zaczęły się problemy. Nie radzę sobie kompletnie ze świadomością, że Alek znajduje się kilkaset kilometrów ode mnie i może robić wszystko, na co ja nie mam w ogóle wpływu. Przecież nie tak łatwo zmienić przyzwyczajenia i nawyki. Na myśl, że za moimi plecami pieprzy się z innymi kobietami, robi mi się nie dobrze. Nie chce go jednak za każdym razem pytać czy aby na pewno nie zagiął parolu na inną laskę, bo pomyśli sobie, że kompletnie mu nie ufam.
-A teraz moi drodzy mam dla was dobrą wiadomość. Dziś rano do szkoły dotarły zdjęcia i film z waszej studniówki. Co powiecie na to, by obejrzeć go na najbliższej godzinie wychowawczej, zahaczając też trochę historii?- w klasie słychać piski i wrzaski. Wszyscy jak najbardziej popierają pomysł naszej wychowawczyni. Wszyscy z wyjątkiem mnie i Kingi, która na samo wspomnienie o tamtym dniu nerwowo się wyprostowała, wbijając wzrok w okno. Widzę, że walczy z łzami i nie wiem co mam teraz zrobić. Jak dodać jej otuchy, co powiedzieć? Pani Kostrzewska także zauważa, że coś jest nie tak. Już nie wymachuje tak żywiołowo płytą ze studniówki i nie wspomina ochoczo związanych z nią przygotowań. Wiadomo, że klasa może sobie oglądać tę płytę jak chce, ale może my z Kingą nie będziemy musiały w tym uczestniczyć. Choć ona o tym nie mówi, to ja wiem, że nadal to przeżywa. Kiedyś próbowałam się dowiedzieć co dokładnie stało się tamtego wieczoru, ale powiedziała, że jeszcze nie potrafi o tym mówić. Nadal ma koszmary senne, nadal boi się zostawać w obecności kolegów z klasy. Tylko przy Bąkiewiczu czuje się pewnie. Powiem szczerze, że ja z początku miałam do niego żal o to, że przyjechał. Gdyby nie jego wiadomość, Lijewska siedziała by na dupie i nie próbowała wydostać na zewnątrz. Z drugiej strony miałam też żal do siebie, bo ona z początku nie chciała do niego wyjść i to ja ją do tego namówiłam. Jak jest teraz? Widzę, że obecność Michała dużo jej daje. Ich znajomość wygląda zupełnie inaczej niż moja z Alkiem. U nich wydaje się, że wszystko jest takie naturalne. Bąkiewicz do Gdańska przyjeżdża tylko po to, by zobaczyć się z nią na godzinkę czy dwie. Nie przyjeżdża do jej rodzinnego domu, bo nie jest tam mile widziany, a mimo wszystko nie poddaje się. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie czy Akhrem byłby gotowy na coś takiego. Na razie to ja jeżdżę do Rzeszowa i to są nasze jedyne możliwości spotkań. Długo jednak tak nie pociągniemy, więc i on musi wykonać jakich znaczący ruch w moją stronę. Może gdy pojadę na studia do Rzeszowa to wszystko będzie wyglądać inaczej? Tak, to znowu ja przejmę inicjatywę, ale z drugiej strony on ma pracę jaką ma i dla mojego widzimisię nie rzuci klubu i nie przeprowadzi się do Gdańska. Mi jest łatwiej zacząć studia w stolicy Podkarpacia i tak też chyba zrobię. Kinga też będzie pewnie chciała studiować w takim mieście w którym będzie bliżej Bąkiewicza, więc wybaczy mi moje egoistyczne myślenie i wyprowadzkę na drugi koniec Polski.
-To wasze płyty dziewczyny.- podchodzi do nas Marcin, dotykając zupełnie niechcący ramienia Kingi. W jej oczach lśnią łzy. Widzę, że nerwowo zagryza wargi, byleby tylko nie krzyczeć z przerażenia. W końcu zbiera swoje rzeczy do torby i wybiega z klasy. Oszołomiony Marcin nie wie co się stało. Nie zrobił przecież nic złego. Pani Kostrzewska patrzy na mnie wyczekująco, jakby oczywistym było, że mam pobiec za przyjaciółką. Tak też robię. Na korytarzu rozglądam się bezradnie i nie przychodzi mi nic innego do głowy jak damska toaleta. Idę tam i słyszę dość głośny płacz. Siedzi w jednej z kabin, zamknięta i zrozpaczona.
-Kinga, otwórz. Jestem sama, nie bój się.- czekam kilka chwil i w końcu otwierają się drzwi. Rozmazany makijaż tak jak wtedy w Bełchatowie. Ogólny jej stan nie napawa optymizmem. Nie wiem czy nie powinna spróbować poszukać pomocy u psychologa. Rozumiem, że Michał daje jej wsparcie i to on jej pomaga, ale z całym dla niego szacunkiem, nie jest w tej dziedzinie fachowcem.
-Nie lubię, gdy dotyka mnie jakiś inny mężczyzna niż Michał. Boję się wtedy…- ja ją rozumiem, ale taki stan na dłuższą metę nie powinien mieć miejsca. Niedługo zacznie studia, gdzie na uczelni będzie o wiele więcej mężczyzn, do tego zupełnie jej nieznanych. Musi nauczyć sobie z tym radzić.
-Kinguś ja wiem, ale tak nie można. Musisz się przełamać. Myślę, że powinnaś skorzystać z pomocy psychologa. U nas w szkole przecież jest fajna kobitka i ona na pewno będzie w stanie ci pomóc.- miałam pewne obawy przed wypowiedzeniem tych słów, ale Lijewska wzięła je na klatę. Widać, że chyba sama o tym myślała. Dla nas Polaków, granica między psychologiem a psychiatrą jest zupełnie niewielka i jak się komuś mówi, że korzysta się z usług terapeuty, to od razy musi się mieć problemy psychiczne. Owszem, jakiś problem ma się na pewno, ale nie taki, by uważać kogoś od razu za osobę niezrównoważoną psychicznie.
-Pójdziesz do niej ze mną?- skąd w ogóle to pytanie. Jasne, że pójdę i zrobię wszystko, byle tylko jej pomóc. Mogę nawet siedzieć z nią u pani psycholog na każdej długiej przerwie, jeśli ma to pomóc jej wrócić do normalnego życia.
-Pewnie, że tak. Kostrzewska i tak nie ma już nic mądrego do powiedzenia, więc chodźmy do niej już teraz.- najpierw jednak przyciągnęłam ją do siebie i przytuliłam. Musi wiedzieć, że ją rozumiem i zawsze będę przy niej…

…minął tydzień od tamtego dnia, w którym Kinga zdecydowała się zasięgnąć fachowej pomocy. Z tego co zdążyłam wywnioskować, wiem tylko o tym ja i Michał. Szatynka nadal nie ma najlepszych relacji z macochą, a z ojcem nie rozmawiała od tamtej pamiętnej niedzieli. Cóż, u mnie wygląda to wszystko zdecydowanie prościej. Może od czasu do czasu tata strofuje mnie i mówi, że związek z dojrzałym mężczyzną ma swoje minusy, ale zdecydowanie jest nastawiony na wspieranie mnie, a nie wymuszanie na mnie jakichkolwiek decyzji. Tata nawet załatwił mi miejsce w bydgoskim hotelu, w którym siatkarze Resovii zatrzymają się podczas swojego pobytu, związanego z półfinałami PlusLigi. Mam trochę wyrzuty sumienia, że zamiast skupić się na powtórkach do matury, to śmigam po siatkarskich miastach, ale chcę zrobić Alkowi przyjemność. Wydaje mi się, że lubi gdy ktoś od niego jest na trybunach i mocno go dopinguje. O to ostatnie nie może się martwić, bo zawsze zdzieram gardło i nie szczędzę dłoni, którą obijam klaskaczem. Chciałam na ten wyjazd wyciągnąć przyjaciółkę, ale stanowczo zaprotestowała. Nie boi się, że jakiś mężczyzna na nią wpadnie. Odmówiła mi, ponieważ jak twierdzi, należy mi się chwila prywatności z Akhremem. Protestowałam, ale Kinga nie z tych, którym łatwo narzucić swoje zdanie i wolę. Musiałam spasować.
-Tola, twoja komórka dzwoni!- z dołu słychać krzyk mamy. Zostawiłam komórkę w kuchni, gdy jadłam obiad. Zbiegłam szybko po schodach i odebrałam połączenie.

No cześć piękna. Dzwonię odnośnie tego meczu.
To Alek. Moje serce właśnie skacze wzwyż nieprzyzwoicie wysoko. Od kiedy między nami jest tak dobrze i zanosi się na coś poważniejszego, to za każdym razem reaguje tak na jego głos. Nawet nie chcecie wiedzieć jak reaguje na jego widok…
-No z mojej strony nic się nie zmieniło. Będę w Bydgoszczy koło 13, przyjadę sama, bo Kinga nie chce jechać. Wiesz, ty i twoje koledzy wyrzuciliście za burtę jej Michała, więc dziewczyna nie chce was oglądać.- uwierzył. Zawsze potrafię go wkręcić, a on się nabiera. Ostatnio pomyślałam, że jak już zaczniemy współżyć, to kiedyś go wkręcę, że jestem w ciąży. Ciekawie jak zareaguje. Ba, ciekawe kiedy my zrobimy to wspólnie po raz pierwszy. Już ostatnim razem, gdy byłam w Rzeszowie ciężko było mi się opanować, a z każdym dniem pożądanie coraz bardziej wzrasta. Trochę szkoda, że w hotelu mam pokój obok taty, bo może tam wyklarowałaby się jakoś sytuacja. Jestem głupia.

Oby na pewno to jest dobry pomysł? Byłbym spokojniejszy, gdybyś przyjechała pociągiem.

Zaczyna się. Mówił mi kiedyś, że nie ufa kobietom za kierownicą, ale ja naprawdę świetnie sobie radzę. Jak już rodzice nie mają obiekcji przed moimi samodzielnymi podróżami, to już naprawdę muszę jeździć rozważnie i bezpiecznie.
-Nie denerwuj mnie Akhrem tylko powiedz z czym dokładnie dzwonisz.

Nie lubię gdy się na mnie złościsz, więc Ci nie powiem. Będzie niespodzianka jak przyjedziesz. Trzymaj się, do zobaczenia.

Wrr! Nie dość, że mi nie powiedział, rozbudzając tym moją ciekawość, to jeszcze pożegnał się ze mną jak z pierwszą, lepszą koleżanką. Eh, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mam wrażenie, że on ma problemy z wyrażeniem uczuć, ale może z czasem się to zmieni?

Ni­by wiado­mo, że życie jest pełne różnych nies­podzianek, a jed­nak zaw­sze się dzi­wimy kiedy przyt­ra­fia się nam coś niety­powe­go, tym bar­dziej jeśli jest to miłe zaskoczenie...


~*~
Ciągle jestem tak daleko od tego o czym chcę naprawdę pisać. To chyba tylko u mnie wstęp do opowiadania trwa 20 rozdziałów. 
Cieszę się, że sezon ligowy, a ja wreszcie będę mogła oglądać mecze za sprawą Cyfrowego Polsatu zakupionego w tym roku. Fajnego mam brata, nie ma co! :)
Zapraszam tutaj, gdzie też staram się produkować najlepiej jak tylko potrafię :D