wtorek, 14 stycznia 2014

XXII

/Alek/

Nigdy się tak nie bałem jak wtedy, gdy Igor mógł utonąć. Nie darowałbym sobie tego, gdyby przez moją nieuwagę coś mogłoby się mu stać. Gdyby nie to, że Tola zauważyła coś niepokojącego, to nawet nie chcę pomyśleć co by się mogło wydarzyć. Do Rzeszowa wróciłem po dwóch dniach z wystraszonym synem i strachem przed tym, że Natalia o wszystkim się dowie. Nikt mi nie może dać gwarancji, że Igiś nie wygada się przed byłą żoną. Niby przestał o tym mówić już następnego dnia, ale to tylko dziecko i od niego nie mogę wymagać cudów.
Do siebie mam też żal o to, że nie powiedziałem Lipińskiej o tym co robiłem z Izą. Obiecaliśmy sobie, że zaczniemy wszystko od początku. Blondynka ma przeprowadzić się do Rzeszowa, by podjąć tu studia. Zamieszkamy razem. Czy ja tego chcę? Chcę, ale mam wątpliwości czy się do tego nadaję. To wszystko dzieje się szybko. Nie mniej jednak terapia wstrząsowa jest mi potrzebna. Skoro Tola uważa, że jest jeszcze dla mnie nadzieja i mogę żyć przyzwoicie jak inni, to znaczy, że ma rację. Nie raz będzie to wymagać ode mnie samozaparcia i silnej woli, ale dopóki ona jest przy mnie i mnie wspiera to wierzę, że może mi się udać.
Teraz nasz kontrakt trochę się ograniczył. Postanowiliśmy, że w ten ważny dla niej czas egzaminów trochę przystopujemy z telefonami, by mogła się skupić na jak najlepszym wyniku. Z tego co mi mówiła po dwóch pierwszych próbach, jest całkiem nieźle. Trzymam za nią mocno kciuki. Nie wiem czym jest stres związany z maturą, bo sam w Białorusi do podobnego egzaminu podszedłem na zupełnym spontanie. Szału nie było, ale nie spędzałem całych nocy z książką w ręku, bym się miał spodziewać oszałamiających wyników. Przerzucając kanały telewizyjne natrafiam na zapowiedź finałowego turnieju Ligi Mistrzów w piłce ręcznej. Może bym się nawet tym nie zainteresował i przerzucił dalej, ale gdy padło na nazwisko „Lijewski”, nie przełączyłem dalej. Czy to źle o mnie świadczy, że nie miałem pojęcia o tym, że ojciec przyjaciółki mojej dziewczyny gra na takim poziomie? Jeśli słyszę o rodzinie Kingi to tylko przez pryzmat jej związku z Bąkiewiczem. Chłopakowi nie poszczęściło się z rodzicami lubej tak ja mi. Z Markiem jestem w dobrych stosunkach, a Jolanta Lipińska podobno szaleje na moim punkcie.
-Zaraz, zaraz…- w mojej głowie rodzi się pewien pomysł. Ten turniej z udziałem ojca Kingi ma zostać rozegrany w niemieckiej Kolonii, a to przecież nie jest koniec świata. Nie wiem czy uda mi się załatwić bilety, ale jakby podzwonić gdzie trzeba i użyć trochę znajomości to nie powinno być problemu. Sęk w tym, że jak zabrać dwoje dorosłych ludzi do Niemiec, nie mówiąc im o celu podróży? Pojawia się poważny problem, ale pewnie do przeskoczenia. Gdybym tylko teraz mógł zadzwonić do Toli i o wszystkim jej powiedzieć. Kobiety od zawsze były, są i będą lepszymi intrygantkami, więc na pewno jej śliczna główka umiałaby coś poradzić. Dziś wieczorem złamię zasady naszego tymczasowego regulaminu i do niej zadzwonię. Kolejny dowód na to, że w mojej klatce piersiowej kołacze się kawałek mięśnia nazywanego sercem, które potrafi myśleć o innych, nie tylko o sobie.
Ciszę w mieszkaniu przerywa dźwięk telefonu. Wstaję z kanapy i próbuję ustalić jego lokalizację, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem. Biegam jak oszalały, by znaleźć swój smartfon w sypialni przy łóżku, podłączony do ładowarki. Zdążyłem zanim ktoś po drugiej stronie stracił całkowitą nadzieję na to, że się ze mną skontaktuje. Numer nie jest mi znany, więc niepewnie odbieram.
-Olieg Achrem, słucham.- tak staram się przedstawiać, by się do tego przyzwyczaić. Nie raz już zostałem upomniany, że powinienem się przedstawiać tak, jak mam w dowodzie osobistym. Mniejsza o to. Dzwoni do mnie redaktor sportowej gazety. Kolejny raz muszę się odwołać do tego, że nie dostałem szansy w polskiej reprezentacji. Czekałem dwa lata na to, by minęła karencja, bym mógł przywdziać biało-czerwone barwy. Ktoś może powiedzieć, że to bez sensu, bo nie urodziłem się w Polsce i nie mogę czuć się z tym krajem związany. Błąd. Mieszkam tu już 4 lata. Tu chodziłem na spacery z rodziną, tu urodził się mój syn. Tu doszedłem do wniosku, że muszę coś zmienić w swoim życiu, że robię coś wbrew sobie. Tu się rozwiodłem i zakochałem po raz drugi.
-Wszystko w tej kwestii zostało już powiedziane. Polski Związek Piłki Siatkowej żałował na mnie kilku tysiące złotych i z przykrością muszę stwierdzić, że nie ma już szans na to, bym zagrał dla polskiej reprezentacji narodowej. To nie jest dla mnie komfortowa sytuacja, ale takie życie. Żegnam.- mogą mnie zacytować. Mogą napisać, że zachowuję się jak cham. Generalnie nigdy mnie nie obchodziło to co myślą o mnie inni, a już na pewno nie przykładałem dużej wagi do tego, co piszą o mnie w gazetach.
Odkładam telefon i wychodzę z mieszkania. Potrzebny mi jest jakiś długi spacer, by uporządkować myśli i ustalić sobie plan działania na najbliższy czas. Żałuję, że nie mam psa, bo nie musiałbym wtedy samotnie włóczyć się po rzeszowskich uliczkach. Czworonożny przyjaciel też może zostać ujęty w tych planach, ale to muszę skonsultować to z Tolą, bo w sumie to na niej ewentualnie spoczywałaby większość obowiązków związanych z psem. Tyle planów, tyle pomysłów na wspólną przyszłość. Przyszłość, którą będziemy musieli w dużym stopniu oprzeć na kompromisie. Z czegoś będę musiał zrezygnować ja, ale i ona będzie musiała z czegoś ustąpić. Powinniśmy porozmawiać poważnie jeszcze przed przeprowadzką Toli do mnie, ale boję się, że znów wszystko się zepsuje, znów będzie źle.
-Proszę, proszę. Kiedyś w inny sposób pożytkowałeś wolny czas. Może warto wrócić do starych nawyków?- mogłem spodziewać się wszystkiego, ale nie konfrontacji z Izą. Nie mogłem przewidzieć, że ją tu spotkam. Mieszka w zupełnie innej części miasta. Cóż, mogę to nazwać przypadkiem czy pechem, ale nie zmienia to faktu, że zmierzyć się z tym trzeba. Blondynka staje naprzeciwko mnie. z premedytacją odsuwa suwak swojej skóry, uwadniając tym samym pokaźny biust. Patrzę w jej oczy, nie chcę schodzić niżej, ale ona robi wszystko, by mnie złamać.
-Nie szkoda ci tego dla jakiejś siksy? Przecież ona ma jeszcze mleko pod noskiem i pewnie nawet nie wie co to znaczy dobry seks. Mylę się?- cała Izabela. Wszystko sprowadza tylko do jednego. Cóż, ja też tak robiłem, gdy liczyła się tylko przyjemność i brak zobowiązań. Nie chcę ich porównywać, ale i tak to robię. Muszę przyznać, że Izabela jest dobra w te klocki. Z nią nigdy się nie nudziłem, zawsze mogłem liczyć na mocne wrażenia. Tola? Tola się stara być perwersyjna i wiem, że robi to dla mnie przez wzgląd na moje upodobania. Niczego na niej nie wymuszam, do niczego nie przekonuję. Ona daje mi co innego, może zdecydowanie ważniejszego niż kilka orgazmów jednego dnia. I ta myśl daje mi siłę, by spojrzeć jej prosto w oczy.
-Po pierwsze nie mów tak o Toli. Po drugie muszę ci powiedzieć, że nie żałuję ani jednej chwili z nią spędzonej. Jest niesamowita. Nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ona.-mówię to pewnie. Może po części dlatego, by zagrać jej na nosie, ale nic nie jest na wyrost. Blondyna prycha pod nosem i odchodzi, a ja z tryumfem na ustach idę dalej przed siebie. Mogę być z siebie dumny? Myślę, że tak. Pierwszy raz nie poddałem się, nie dałem się pokusie. Położyłem na szali związek z Tolą i kilka chwil uniesienia z Izą. Szalka przeważyła w stronę Lipińskiej…

/Kinga/

Nie chcę tam iść. Znów nie chce mi się wychodzić z domu. Jeszcze tylko ustny polski i maturę mam za sobą. Co z tego, gdy problemy z dnia na dzień będą narastać. Mam 19 lat, jestem w ciąży. Rodzice nie akceptują mojego związku z Michałem. Jak mam im powiedzieć, że spodziewam się jego dziecka? Już całkiem stracą do mnie cierpliwość i zrobią wszystko, by odciąć mnie od siatkarza. Nawet nie chce myśleć o ich reakcji. Na razie nic nie będę im mówić. Dłuższe posiedzenia w łazience i paskudny zapach wymiocin tłumaczyć będę reakcjami żołądka na maturalny stres. Gdy będę miała to już za sobą, to nie wiem co im wtedy powiem, ale już dużo czasu na ukrywanie prawdy nie będę miała.
Siedzę w salonie z prezentacją maturalną, ale tylko dla animuszu. Nie jestem w stanie już przyswoić, mój mózg jest zaprogramowany tylko na dziecko. Dziecko… Mała istotka, ciało z naszych ciał. Zdana tylko na nas. To chyba nie dobrze, że nie czuję w sobie żadnego instynktu macierzyńskiego. Jaka może być ze mnie matka? Ja chciałam przecież studiować, chciałam się rozwijać. Michał mówi, że będzie mi pomagał, że mnie nie zostawi. Wiem, że on się cieszy tym dzieckiem. Ja nie potrafię. Ja go nie chcę. W mojej głowie hulają teraz najróżniejsze scenariusze, te najczarniejsze również. Do dnia, w którym dowiedziałam się o ciąży, byłam zdecydowanie przeciwko aborcji. Nadal uważam, że to nie ludzkie i nie powinno się tego dokonywać. Z drugiej strony jednak dziecko powinno być dopełnieniem miłości, nie powinno być przypadkiem, wpadką. Kurwa mać! Sama jestem wpadką, a mimo wszystko nikt nie zdecydował się na to, by mnie uśmiercić. Ja też tego nie zrobię. Muszę wymyśleć coś innego. Czy biorę pod uwagę możliwość podjęcia próby macierzyństwa? Biorę, ale na dobrą sprawę nie wyobrażam sobie tego. Ja sama jestem jeszcze dzieckiem. Nie cały miesiąc temu byłam uczniem, a teraz mam być matką? Zdecydowanie za wcześnie, zdecydowanie nie teraz.
-Kinga! Mówię do ciebie!- nie zauważyłam, gdy obok mnie pojawił się młodszy brat. Siedzi obok mnie z jakimś zeszytem. Zapewne chce, bym pomogła mu z pracą domową. Nawet nie pytam z czego, nie pytam dlaczego nie chce tego zrobić samodzielnie. Biorę zeszyt i rozwiązują domowe zadania. Idzie mi to sprawnie, bo jak może iść mi liczenie w zakresie 100? Kończę szybko i oddaję kajet Kacprowi.
-A zrobiłabyś mi jeszcze kanapkę? I wycisnęła sok z pomarańczy? I może jeszcze wyprasowała strój, bo jutro mam wf.- otwieram szeroko buzię. Czy moje życie nie będzie za szybko tak wyglądać? Chciałam czerpać z niego garściami jak najwięcej, a niedługo nie będzie widać mnie zza sterty pieluch. Zamiast chodzić na imprezy i spontanicznie wyjeżdżać z Michałem na weekendy, będziemy planowali rodzinne wypady w okolicach miasta. A potem nie będzie lepiej. Dziecko to ogromny obowiązek, to zajęcie 24 godziny na dobę.
-Zrobię, ale ty będziesz ze mną, żeby się tego wszystkiego nauczyć. Jesteś już dużym chłopcem Kacper i powinieneś być bardziej samodzielny.- bo nigdy nie wiesz kiedy na ciebie spadnie taka odpowiedzialność, z którą nie będziesz potrafił sobie poradzić.
Nie mogę powiedzieć, że nie lubię dzieci, bo kocham swoje rodzeństwo i uwielbiam wszystkich najmłodszych członków rodziny. To jednak co innego. Z Natalką i Kacprem mogłam się pobawić, ale gdy tylko mi się to nudziło, to mówiłam, że idę do siebie i zostawiałam ich pod czyjąś opieką. Nie musiałam się przejmować, że być może chce im się pić, że już coś powinni zjeść, a może skorzystać z toalety. Odwiedziny u małych dzieci wyglądają podobnie. Owszem, mogę ponosić Marcela( syn mojej chrzestnej), ale gdy tylko mały zaczyna płakać oddaję go ciotce i oddaję się innemu zajęciu. Kiedy ma się swoje dziecko, nie można na nikogo zrzucić odpowiedzialności na dłużej. Ono zawsze chce czuć obecność swoich rodziców, w ich ramionach czuje się najpewniej.
-A kiedy przyjedzie do nas twój chłopak? Bo ja to go nawet lubię, bo przywozi mi zawsze fajne gry i w ogóle fajnie się ze mną bawi.- taki jest właśnie Michał. On uwielbia dzieci, a dzieci uwielbiają jego. Nie wiem czy jest takie dziecko w jego otoczeniu, które nie lubi wujka Bąka. Arek Wlazły pieje na jego widok, a Oliwier Winiarski z każdym nowym przeżyciem z przedszkola dzwoni do niego z nadzieją, że wujek Michał go wysłucha i zawsze coś poradzi. Świadomość tego, że przynajmniej jedno z nas ma predyspozycje na dobrego rodzica sprawia, że czuję się trochę pewniej.
-Może niedługo przyjedzie. Zjedz wszystko, a ja potem przyjdę i posprzątam.- całuję czubek głowy brata i idę do łazienki. Kręci mi się w głowie, nie czuję się najlepiej. Już od wczorajszego wieczoru odczuwałam jakieś dziwne bóle w podbrzuszu, ale zapisałam je po stronie niestrawności związanej ze zbyt dużą ilością zjedzonych słodyczy. Na ciążowe wymioty to chyba za wcześnie, ale mi już się na nie zbiera. Pochylam głowę nad deską klozetową i czuję, że moja głowa robi się coraz cięższa. Przed oczami skaczą mi jakieś ciemne iskierki, by po chwili zupełnie zalać mój obraz. Upadam, uderzając głową o sedes. W ustach czuję metaliczny zapach krwi. Niemrawo dotykam swojego nosa, który jest źródłem krwotoku. Próbuję podnieść głowę, ale nie mogę. Nie mogę wydobyć z ust żadnego okrzyku, choć tak chciałabym powiadomić Kacpra o tym, że tu jestem i potrzebna jest mi jego pomoc. Jęczę, ale to nie pomaga. Tracę przytomność, a ostatnią myślą jest ta, że coś może stać się z dzieckiem, że mogę je stracić…

…jeszcze nic nie widzę, ale słyszę głosy. Rozpoznaję głos Justyny i Natalki. Reszta jest mi nieznana. Obok mnie musi być dużo więcej osób. Gdy otwieram oczy, uderza mnie biel sufitu. Nie jestem w swoim pokoju, nie jestem w swoim domu.
-Pani Kingo, słyszy mnie pani?- jestem w szpitalu. Moja prawa ręka podłączona jest do kroplówki, która pojedynczymi kroplami spływa do mojej żyły. W ustach mam sucho, a opuchnięty nos uniemożliwia mi oddychanie. Każdy wdech przynosi niemiłosierny ból.
-Słyszę…- mówię cicho, ledwie dosłyszalnie. Widzę. Widzę, że z twarzy Justyny odpływa niepokój, a Natalka wychodzi na zewnątrz z uśmiechem. Macocha podchodzi do mnie bliżej, chwytając za rękę. Czy ona wie? Nie wiem jakie badania mi tu zrobili. Nie wiem czego zdążyli się już o mnie dowiedzieć. Muszę im powiedzieć, że jestem w ciąży bo inaczej mogą podobać mi jakieś leki, które zaszkodzą dziecku.
-Justyna ja…
-Tak wiem, jesteś w ciąży. Teraz jednak nie czas, by o tym rozmawiać. Zresztą, o czym tu rozmawiać? Czułam, że tak to się skończy, ale nie chcę mówić teraz słynnego „ a nie mówiłam”. Pomogę Ci, nie martw się tym.-nie czuję się najlepiej. Mam wrażenie, że coś od środka rozsadza głowę, ale to pewnie od tego uderzenia w głowę. Chciałabym jeszcze pomówić o tym jak mam o tym wszystkim powiedzieć tacie, ale przychodzi do mnie sen. Próbuję walczyć z opadającymi powiekami, ale przegrywam tę walkę. Słyszę jeszcze słowa Justyny, że wszystko się jakoś ułoży, ale nie odzywam się już. Odpływam…

~*~
Lekki poślizg, ale miałam maraton matur próbnych, dziś mózg wyprała mi matematyka. Aż się boję pomyśleć o maju...
Ej, oglądacie ręczną? Bo ja wczoraj umarłam kilka razy, a jutro jak nie wygrają, to chyba skończę swoje życie. Na karku 19 lat. Jakoś mi smutno z tego powodu...
Pozdrawiam :***