niedziela, 11 sierpnia 2013

XII

/Alek/

Nie podoba mi się to, że tak często myślę o Toli. Wolałem już chyba, gdy ciosała mi kołki na głowie i wyzywała od najgorszych. Przynajmniej miałem pewność, że się we mnie nie zakocha, a ja jej nie będę mógł skrzywdzić. A teraz? Jest nieśmiała w stosunku do mnie, nie mówi zbyt wiele. Wystarczy, że pośle w moim kierunku ukradkowe spojrzenia, a już czuję się nieswojo i nie wiem co mam robić. Gdyby to była inna dziewczyna, to pewnie nie wahałbym się ani chwili, by skorzystać z jej uległości, ale jej nie chciałem wciągać w swoje popaprane życie. Oczywiście zawsze jest tak, że jeśli czegoś nie chcemy, to prędzej czy później i tak pojawia się w naszym życiu i nie możemy nad tym zapanować. Lipińska przyjechała do Marka na zimowe ferie. Ten przyprowadzał ją do nas na halę prawie codziennie, traktując mnie jako odpowiednią osobę do zajmowania się jego córką, gdy on będzie musiał oddać się swoim obowiązkom. Tak bardzo bym chciał, żeby przypomniał sobie początki naszej znajomości. Moja wizyta w jego gabinecie właśnie dobiega końca. Jeszcze ostatnie ruchu jego dłoni po moim barku, kilka rozciągających ćwiczeń sprawdzających bolesność ich wykonywania i będę mógł iść do szatni. Dzisiejszy wieczór miałem spędzić w towarzystwie Dania. Natalia dzwoniła do mnie rano prosząc o to, bym mógł się nim zająć, bo Igor się rozchorował i lepiej jest dmuchać na zimne, by mały nie złapał infekcji od brata. Co prawda miałem inne plany, ale przecież własnemu dziecku się nie odmawia. Zadzwoniłem do Izy i powiedziałem, że nasze spotkanie musimy przełożyć na inny termin. Była zawiedziona, a ja? Niekoniecznie. Zaczynam się sam zastanawiam czy aby na pewno nic się ze mną nie stało. Przyzwyczaiłem się już do siebie, a teraz się nie poznaję. No nic, może to ta tęga zima tak na mnie działa. Nigdy nie lubiłem tej pory roku, więc może dlatego. Przyjdzie wiosna, na ulicach pojawią się krótkie spódniczki i długie nogi, to i ja wtedy wrócę do życia…

…pod halą czekał na mnie samochód Natalii. Byłem pewien, że spotkamy się dopiero w moim mieszkaniu, ale nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu.
-Mam nadzieję, że na pewno nie pokrzyżowałam ci planów?- patrzy na mnie tak, jakbym zgodził się zaopiekować synem z łaski, a przecież to nie prawda. Dobrze o tym wie, że dzieciaki są dla mnie najważniejsze i nie ma rzeczy, którą bym przedłożył ponad je.
-Mówiłem ci przecież, że nie ma problemu. Bardzo chętnie zajmę się Daniem.- biorę od niej synka, a ona w tym czasie przekłada fotelik do mojego samochodu. Mogłem mieć obawy, że mój młodszy syn będzie się obawiał mojego towarzystwa, bo dla dzieci w jego wieku ważna jest obecność, a jej w ostatnim czasie zabrakło z mojej strony. Tłumaczyłem się sam przed sobą, że miałem ważne mecze, że musiałem się poświęcić dla zespołu. Poniekąd to jest prawda, ale to nie może tak być, że praca przesłania mi wszystko. Nawet gdy jestem piekielnie zmęczony i nie chce mi się wstać z łóżka, to powinienem zaciskać zęby i robić wszystko, by mój kontakt z synami był jak najlepszy. Kiedy bezpiecznie ulokowałem Danielka w foteliku, odebrałem od Natalii wskazówki i instrukcje na najbliższy wieczór. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo nie dużo zapomniałem.
-Nie martw się, przecież nie raz zostawiałaś mnie z chłopakami i sobie radziłem. Ucałuj ode mnie Igorka.- wsiadam do samochodu i ruszam w stronę mieszkania. Po drodze dostrzegam znajomą jaskrawą kurtkę i tę śmieszną czapkę, z której śmiałem się do łez po przyjeździe rodziny Lipińskich pierwszy raz do Rzeszowa. Podjechałem bliżej chodnika, by zabrać Tolę. Chętnie wsiadła do środka, bo no dworze było naprawdę zimno i tylko w najpilniejszych sytuacjach człowiek decyduje się na wyjścia z domu.
-To twój syn?- blondynka odwraca się do Dania, puszczając mu oczko. Zawsze w takich sytuacjach mały popłakiwał albo był wyraźnie zawstydzony, ale nie tym razem. Tola coś zagadała, uśmiechnęła się i już go miała. Ma wspaniałe podejście do dzieci. Aż się wierzyć nie chce, że nie ma rodzeństwa, bo przecież musiała czerpać czegoś praktykę. Ukradkiem spoglądałem na nią z podziwem, aż w końcu zorientowała się o co mi chodzi.
-Kinga ma młodsze rodzeństwo i zawsze jej tego zazdrościłam. Twoje dzieciaki są chyba podobne do żony, chociaż oczy mają twoje.- odwraca się w stronę zgodną z kierunkiem jazdy, nie patrząc na mnie. Dobrze wiem, że między nami jest cały czas ta sytuacja z hotelowego parkingu, bo jeszcze nie rozmawialiśmy na jej temat. Sam nie wiem czy powinniśmy to ruszać. Oprócz tego, że ja nie poznaję siebie, a ona może pewnie wyrzuty sumienia, to raczej nic się nie stało. Czuję się jak Grey, który powiedział swojej Anastazji, że nie jest dziewczyną dla niego. Ja nie powiedziałem czegoś takiego, ale swoim zachowaniem mogłem dać coś takiego do zrozumienia. Odtrąciłem ją, jakby tego nie nazwać. Tyle tylko, że Grey nie trzymał się tego, że niewinna studentka nie jest dziewczyną dla niego, a ja będę to robił. Kurwa! Nie wiem w ogóle skąd wzięło się u mnie to porównanie i dlaczego przeczytałem książkę, zapewne niewyżytej seksualnie autorki. Wiem, że poleciła mi ją Iwona mówiąc, że od niej nie da się oderwać. Powiedziała, że po jej przeczytaniu nie będę musiał korzystać z „czerwonej” strony w Internecie. Skąd w ogóle pomysł na to, że oglądam pornole? Owszem, gdy byłem młody i niedoświadczony… Teraz nie brakuje mi pomysłów na to, jak zadowolić kobietę. Nie korzystam z pejczy i nie krępuję kobiecych ciał, ale myślę, że mimo wszystko i tak jest wystarczająco perwersyjnie i niegrzecznie.
-Dlaczego kręcimy się bez celu po mieście? W kierunku naszego osiedla powinniśmy skręcić w prawo na poprzednich światłach bodajże.- głos Toli wyrywa mnie z amoku. Uśmiecham się przepraszająco tłumacząc, że się zamyśliłem. Nie drążyła tematu. Wyraźnie nie miała ochoty na rozmowy ze mną. Kiedyś priorytetem było znalezienie kobiety, która pozwoli mi założyć szczęśliwą rodzinę i czuć się bezpiecznie przez całe życie. Gdy taką znalazłem, wszystko się zmieniło. Zaczęły mnie kręcić tajemnicze, niedostępne dziewczyny. Dlatego też czuję się komfortowo z tym, że Lipiśnka jest tak jakby poza moim zasięgiem. Ciągnie mnie do niej, a nie mogę pewnej granicy przekroczyć. Jest 11 lat ode mnie młodsza. Nawet Grey był tylko 6 lat starszy…
-Może kawa w moim mieszkaniu? Danio  wyraźnie cię polubił, więc pewnie też nie będzie miał nic przeciwko.- zwykła kawa przecież nie jest nic złym. Przy kawie spotykają się znajomi. Dyskutują, wymieniają się poglądami, rozmawiają o bieżących sprawach. My też moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Czuję, że dużo nas łączy. Gdyby tak odrzucić pożądanie, to potrafiłbym spojrzeć na nią inaczej, niż tylko na niezdobyty cel.
-Twojemu synowi nie odmówię. Ale poproszę herbatę, bo kawie serce zapier…za szybko bije.- mam ten sam problem co ona. Często zapominam się przy dzieciakach, używając niecenzuralnych słów. Do dziś dnia Ignaczak wypomina mi, że pierwszym słowem powiedzianym przez Dominikę było „kurwa”. Nie wiem czemu, ale zawsze śmieszy mnie, gdy małe dzieci mówią takie słowa, a przecież powinno się je ignorować. Natalia zrobiła wszystko, by nasi synowie nie wzięli sobie tego w nawyku i udało jej się.
-Może być i herbata. A pana zapraszam na spacer o własnych nogach, bo pan już umie chodzić, tylko za bardzo wykorzystuje dobre serce matki. No już Danio, raz, dwa!- wyjąłem syna z fotelika i postawiłem na ziemi, by trzymając mnie za rękę, poszedł do mieszkania sam, ale on nie miał wyraźnie na to ochoty. Stał jak wryty i ani myślał się ruszyć z miejsca. Tymi swoimi niebieskimi ślepkami patrzył w kierunku Toli. Zmiękła. Podeszła do niego i wzięła na ręce.
-Ma jeszcze czas na to, by przekonać się, że życie to jeden wielki wyścig szczurów. Dopóki może, niech korzysta.- w sumie nie takie złe podejście. Nie mądrzyłem się, że to nie wychowawcze, bo nie miałem do tego prawa. Wzór ze mnie żaden. Gorzej niewychowawczym jest zostawić rodzinę tylko dlatego, że chce się zaznać wolności.
-Zapraszam.- otworzyłem drzwi do mieszkania. W pierwszych chwilach zarówno Danio jak i Tola czuli się tu nie pewnie. Blondynka była tu po raz pierwszy, a syn o tym miejscu zapomniał. Szybko jednak zaaklimatyzowali się i oddali zabawie na dywanie mojego salonu. Zaoferowałem się do zrobienia czegoś do picia. Będąc w kuchni słyszałem radosne śmiech blondynki i syna. Nie mogę się nadziwić, że tak swobodnie złapali kontakt. Znalazłem w szafce jakieś wafle i delicje. Chciałem przed Lipińską pokazać się z jak najlepszej strony by nie myślała, że u mnie w domu to tylko piwo i prezerwatywy.
-Gorąca her…- gorąca herbata znalazła się właśnie na blondynce. Zastygła, a ja razem z nią. Przecież przed chwilą co zalałem wrzątek, więc musiałem ją poparzyć. Zacząłem panikować.
-Boże, stało ci się coś?! Musimy jechać na pogotowie, bo na pewno masz poważne poparzenia!- nie widziałem jeszcze ich, a już wydałem wyrok. Grymas na jej twarzy nie jest współmierny do alarmu jaki podniosłem.
-Muszę iść do łazienki i zobaczyć co i jak. Jak możesz to przyszykuj jakąś szmatkę i miskę zimną wodą, bo może trzeba będzie przemywać.- zachowywała zdecydowanie więcej spokoju niż ja. Posłusznie zrobiłem to, o co mnie prosiła. Oczywiście musiałem mieć cały czas oko na Dania, by nie zrobił czegoś głupiego. Poszedłem do kuchni, z trudem znajdując czystą ścierkę i blaszaną miskę.
-Tola wszystko w porządku? Jedziemy na pogotowie?
-Nie! Jak możesz to przynieś mi jakieś swoje treningowe spodenki czy coś, bo moje spodnie nie nadają się do założenia.- z kuchni poszedłem do sypialni. Aż z tego wszystkiego zdałem sobie sprawę, że bardzo dawno nie robiłem prania i nie wiem co mam jej dać, by było odpowiednie i do tego, by się jeszcze w tym nie utopiła. W momencie, gdy znalazłem jakieś stare spodenki, do mieszkania weszła Natalia z okrzykiem „ Przywiozłam Daniowi ulubioną pidżamkę”, a z łazienki wyszła Tola w moim podkoszulku, który dziś rano prałem w rękach. Obok moich nóg pojawił się jeszcze syn z uśmiechem na ustach. Chyba tylko jego rozbawiła ta sytuacja. Lipińska z powrotem schowała się w czeluściach łazienki. Mnie Natalia zmierzyła takim wzrokiem, że poczułem się jak dzieciak, który wybił sąsiadowi piłką szybę w oknie.
-To tak wygląda twoja opieka?! Na oczach naszego syna zabawiasz się z dziwkami?!

To dziwne, że kiedy mężczyzna robi z siebie idiotę, zalecając się do ładnej dziewczyny, jego żona zawsze wini ją, nigdy jego

/Kinga/
Pojawienie się Justyny w pokoju nie wróżyło niczego dobrego. Chęć rozmowy z nami jest już totalną katastrofą. Nie chciałam by Bąkiewicz słuchał, że nie powinien być blisko mnie, bo ta znajomość nie ma sensu. Na nic się zdają moje tłumaczenia, że jesteśmy tylko dobrymi znajomymi. Sama nie wiem co nas łączy, ale na pewno nie chciałabym z tego rezygnować. Według mojej macochy nie ma innego wyjścia.
-Proszę mi wierzyć, że nie mam żadnych złych zamiarów wobec Kingi. Lubię jej towarzystwo i wydaje mi się, że mógłbym jej teraz pomóc wrócić do normalnego życia po tym wszystkim co się stało. Oczywiście jeśli Kinga nie będzie sobie tego życzyła, to ja spasuję i dam jej spokój…- no jak Kinga sobie nie będzie tego życzyła, jak Kinga sama dzwoniła do Bąkiewicza by do niej przyjechał? Sama tego nie ogarniam, ale jego się nie wstydzę, nie krępuję. Może dlatego, że dopiero go poznaję? Od razu przytrafiła się nam kryzysowa sytuacja, ale w jego odczuciu chyba nic ona nie zmieniła. To ja mierzę się z przeświadczeniem, że jestem teraz nic nie warta.
-Wy naprawdę myślicie poważnie o tym, żeby pogłębiać tą znajomość?- czy myślę w ten sposób? Pewnie, że pojawiła się taka myśl przed tym co się stało, ale teraz wszystko we mnie zgasło. Nie potrafię myśleć o relacjach damsko-męskich,  bo budzi to we mnie złe wspomnienia. Michał jest moim przyjacielem i tak go teraz traktuję. Widzę jak się stara, próbując pomóc mi wyjść z dołka w którym się znalazłam, a ja w jakiś sposób staram się mu to wynagrodzić. Oczywiście za każdym razem, gdy chce mnie dotknąć, wzdrygam się i chcę odsunąć, ale on w sposób delikatny, a zarazem stanowczy mi to uniemożliwia. Próbuje mi w ten sposób pokazać, że męski dotyk nie boli i, że nie mogę do końca życia bać się takich relacji, bo później będę tego żałować.
-Myślę, że to nie jest w tej chwili istotne w jaki sposób o sobie myślimy. Teraz powinno się liczyć tylko i wyłącznie dobro Kingi i dlatego będę do niej przyjeżdżał i spotykał się z nią, kiedy tylko będzie miała na to ochotę.- nie jestem przekonana czy we właściwy sposób Bąkiewicz prowadzi rozmowę z Justyną. Może lepiej byłoby iść na jakiś kompromis, a nie zarzekać się, że nie będzie się respektować żadnych opinii? Na pewno zaraz wyjdzie z pokoju i da znać tacie o tym, co tutaj się dzieje. Na razie ojciec wie tylko tyle, że się znamy. Jego obecność na studniówce wziął za kompletny przypadek. Ba, on nawet podziękował mu za pomoc, ale na tym to wszystko się skończyło. Potem spakował walizkę i powiedział, że jedzie do Hiszpanii, bo ktoś tam sobie coś złamał i nie ma zmiennika dla Krzyśka, a on sam nie da rady pociągnąć wszystkich meczy od deski do deski. Tak jest za każdym razem. O tym, że tata kończy karierę słyszę od nieudanych igrzysk w Pekinie. Za każdym razem te obietnice były pustymi słowami, rzucanymi na wiatr. Teraz też tak po prostu się spakował i pojechał. Nie mówiłam tego nikomu, ale mam o to do niego żal. Wiem, że nie trzeba się nade mną umartwiać, ale wsparcia z jego strony mi zabrakło, więc niech się nie dziwią, że szukałam go gdzie indziej. Nie podoba mi się to, że Justyna ciągle starszy mnie ojcem.
-To według ciebie powinnam zrezygnować ze znajomości z Michałem tylko dlatego, że ma tyle lat ile ma?- nie wiem w sumie po co to pytanie zadałam, bo odpowiedź jest dla mnie jasna. Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale żeby aż takie znaczenie przywiązywać do metryki? Nawet nie zapyta co dla mnie robi, że tak obstaje po jego stronie. Po prostu mamy się przestać kontaktować i już.
-Kinga odpuść. Ja się nie będę wcinał. Pójdę już.- teraz to on mnie wkurzył. Przyjechał tu do mnie, a gdy tylko pojawiło się pierwsze niepowodzenie, to chce zawinąć dupę w troki. Tak po prostu ma mnie w dupie. Nawet na mnie nie spojrzał. Wyszedł z pokoju. Moich uszu doszło tylko trzaśnięcie wejściowych drzwi. Dopiero w tym momencie zrozumiałam, że nie dał rady słuchać tych bredni i dlatego wyszedł. W moich oczach stanęły łzy.
-Zostaw mnie samą.- pierwszy raz zwróciłam się do Justyny w taki sposób. Pierwszy raz też pojawiła się w głowie myśl, by jej powiedzieć, że nie jest moją matką i nie ma prawa mi mówić, co mam robić. W porę się jednak ugryzłam w język. Sprawiłabym jej ogromną przykrość takimi słowami, a przecież w gruncie rzeczy wcale tak nie myślę. To Justyna mnie kocha i jest ze mną na dobre i na złe. To co teraz robi pewnie też jest z troski o mnie, ale akurat w tej kwestii uważam, że sobie poradzę.

Kiedy za Justyną zamknęły się drzwi, chwyciłam za telefon, chcąc zadzwonić do Michała. Nie odbierał, a ja zaczęłam się martwić. Był zdenerwowany, a złość to nie jest najlepszy doradca podczas jazdy samochodem. Rozbolała mnie z tego wszystkiego głowa. Ostatnio często muszę korzystać ze wspomagania w postaci przeciwbólowych tabletek. Aby zająć czymś myśli, usiadłam przy laptopie i szukałam czegoś bez celu w Internecie. Od niechcenia kliknęłam na reklamowanego bloga. Pojawiły się propozycje innych. Kliknęłam jeszcze raz, trafiając na bloga prowadzonego przez dziewczynę, która już dwa razy próbowała popełnić samobójstwo. Już miałam wychodzić, bo dla mnie to paranoja, by odbierać sobie życie, gdy w moje oczy wpadł temat posta „Tnę się, bo pragnę oczyścić się ze wspomnień”. Pobieżnie czytam posta, a w głowie kotłuje się myśl, by spróbować. To tak jak z pierwszym papierosem. Niby wiesz, że to nie zdrowe, ale dopóki się sama nie przekonasz, nie możesz spocząć. Mogę się tylko domyślać, że takie samookaleczanie się nic nie daje, ale dopóki się sama nie przekonam nie będę pewna. Wygrzebuję kosmetyczkę, gdzie zawsze trzymam żyletkę, niejednokrotnie pomocną przy regulacji brwi. Siadam na podłodze, plecami opierając się o łóżko. W palcach obracam metalowy przedmiot. Dotykam nim skóry nadgarstka. Chłód żyletki rozchodzi się po całym moim ciele. Jestem tchórzem i tego nie zrobię. Z powrotem chowam żyletkę do kosmetyczki i wracam do łóżka. Może kiedy się prześpię, to głupoty wywietrzeją mi z głowy. Przed snem chce jeszcze usłyszeć głos Michała, ale ten uparcie nie odbiera. Sen niczego nie zmieni, ale przynajmniej na chwilę pozwoli od tego wszystkie uciec i odpocząć. Na te kilka godzin nie będę myślała o powrocie do szkoły i problemach związanych z Michałem. Proszę o sen, w którym będę szczęśliwa, w którym będę potrafiła się śmiać jak dawniej…

Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie.


~*~
Jak ja będę publikować w takim tempie jak teraz to mnie studia zastaną na tym blogu. Tak źle i tak nie dobrze, bo jak za szybko wyzbędę się zapasu, to potem mogę mieć problemy, gdy nie będę miała czasu podczas roku szkolnego. No nic, jest tak jak jest. 
Brakuje mi siatkówki w męskim wydaniu, żeńska jeszcze bardziej mnie dobija.
Pozdrawiam i do napisania ;***


Urywki, urywki...


-Dobra tato, nie ma sensu tego ukrywać, bo strasznie mnie męczy fakt, że nie mogę z nikim o tym porozmawiać. Proszę cię tylko byś mnie wysłuchał do końca i nie wysuwał daleko idących wniosków…


-Zamierzam mu o wszystkim powiedzieć, więc już nie będziesz miała pola do popisu i nie będziesz musiała mnie straszyć.


-A ja jeśli uznam, że Michał Bąkiewicz jest dla mnie odpowiednim mężczyzną na całe życie, to również bez wahania zwiążę się z nim czy z waszym błogosławieństwem czy bez!