niedziela, 28 kwietnia 2013

II


/Tola/
Nie poszalałyśmy sobie wczoraj z Kinią na parkiecie gdańskiego klubu, bo po pierwsze z niezapowiedzianą wizytą przyjechał pan Marcin, a po drugie moi rodzice mieli mi coś ważnego do powiedzenia. Doskonale wiedziałem o co chodzi, więc nie ekscytowałam się zbyt mocno, gdy przekazali mi informację, że zamierzają się rozwieść. Dziwię się ojcu, że do tej pory nie złożył pozwu rozwodowego i do tego jeszcze teraz postanowił, że rozwiedzie się z nią bez orzekania o winie. Trzeba nie mieć wstydu, by chcieć od faceta, którego się zdradziło, połowę majątku. Na dobrą sprawę ona nie zrobiła nic, by powiększyć rodzinny majątek. To tata pracował jak wół, by niczego nam nie brakowało i jeśli chodzi o mnie, to przez te 18 lat na nic nie mogłam się skarżyć. Miałam własny pokój, laptop i wszelkiego typu gadżety, o których marzyłam. Wyjeżdżałam dwa razy do roku na dwu tygodniowe obozu + wakacyjny wyjazd z rodzicami do Lloret de Mar. Niestety mamusi zabrakło miłości i szukała jej w ramionach innego. Kocham ją, ale na chwilę obecną nie umiem patrzeć na nią inaczej jak z jakimś obrzydzeniem. Może dlatego, że brzydzę się zdrady i nie rozumiem jak można zdradzić kogoś tak wspaniałego jak tata? On nie widział po nią świata i na każdym kroku powtarzał, że to niesamowite szczęście mieć taką żonę. Szkoda, że ona nie podzielała jego opinii. Gdyby nie jej pogoń za nowymi wrażeniami, to dziś być może nie zastanawiałabym się nad tym jak będzie wyglądać moje życie po rozwodzie rodziców. Wiem jedno, że chcę mieszkać z tatą. On także tego chce, ale nie zgadza się na to mama. Na dobrą sprawę, to nikt nie może mi już niczego zarzucić, bo mam 18 lat i sama decyduje o sobie, ale jedno jest pewne: nie przypuszczałam, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwą posiadaczką idealnej rodziny i tylko moja osoba nie pasuje do tej układanki. Nie byłam łatwym dzieckiem, a z każdym kolejnym rokiem dawałam się rodzicom coraz bardziej we znaki. Na zmianę z przyjaciółką inicjowałyśmy kolejne wygłupy, nie rzadka nie idące w parze z kobiecą naturą. Byłyśmy pomysłowe, ale nie do tego stopnia, by zadzierać z prawem. Owszem, nagminnie łamałyśmy kodeks ucznia naszego gimnazjum, ale nie musiałyśmy się na całe szczęście tłumaczyć z tego na policji, choć pewnie nie wiele brakowało. Osobiście, gdyby mi ktoś poprzebijał wszystkie opony w samochodzie to bym się nieźle wkurwiła i zgłosiła taki incydent na policję, a nasza biologica uznała, że jesteśmy w trudnym okresie dojrzewania i nie należy nas zbyt srogo karać. Odbiegam od tematu… Siedzę na parapecie swojego pokoju i wpatruję się w padający za oknem śnieg. Nie lubię zimy nad morzem. Na ten czas zdecydowanie wolałabym się przenieść na jakieś górzyste tereny, gdzie mogłabym do woli szusować po śniegu i napawać się widokiem ośnieżonych szczytów. Znowu lato nad Bałtykiem jest bajeczne. Spacery brzegiem morza, szum fal i zachodzące Słońce to coś, co lubię najbardziej. Doskonale pamiętam, kiedy pierwszy raz świadomie uczestniczyłam w wyprawie na najbliższą naszemu miejscu zamieszkania plażę. Tata niósł mnie na barana, a mama cały czas go upominała, by na mnie uważał. Nie mogę powiedzieć, że mnie nie kochała i nie kocha nadal, ale najwyraźniej znudziła jej się nasza rodzina. Może w pewnym momencie życia człowiek potrzebuje zmian i nie ma sensu jej za to winić? I tak mam szczęście, że czekała do momentu aż skończę 18 lat i będę w stanie podjąć życie na własną rękę. Tu w ogóle nie chodzi o mnie, bo jakoś poradzę sobie ze świadomością, że rodzice są po rozwodzie. Najbardziej szkoda mi taty, bo on nie znalazł sobie żadnej alternatywny. Przez tyle lat rodzina zawsze była dla niego na pierwszym miejscu. Może zabrzmię nie skromnie, ale z mojego ojca jest kawał przystojnego mężczyzny i nie chce mi się wierzyć, że na tych jego wyjazdach po Polsce żadna kobieta nie zwróciła na niego uwagi. Przecież to trzeba by być ślepym, by nie zakochać się w tych oczach i trzydniowym zaroście, który bez wątpienia dodaje mu uroku. On jednak nigdy nie dał matce szans chociażby na cień podejrzeń, że w jego życiu mogłaby się pojawić inna kobieta. Gdy tylko znajdował się poza domem, to dzwonił i zapewniał, że tęskni za nami. Mi to imponowało, jej niekoniecznie. Przez okno obserwuje podjeżdżający pod nasz dom samochód. To obecny partner mamusi przyjechał zabrać ją na romantyczną kolację. Oczywiście, że nie zejdę na dół i nie pójdę się przywitać, choć tyle razy mnie prosiła, bym w końcu zeszła i zechciała go poznać. Obejdzie się. Już mam swojego ukochanego ojca i żaden inny nie musi mi go zastępować czy udawać. Kiedy tylko samochód zniknął z naszego podjazdu, zeskoczyłam z parapetu i poszłam do gabinetu ojca. Czym się zajmuje? Jest fizjoterapeutą miejscowego klubu siatkarskiego, a w sezonie reprezentacyjnym znajduje się także w sztabie Andrei Anastasiego. Dzięki jego pracy tak bardzo pokochałam siatkówkę. Sport to jedyna rzecz, która różni mnie i Kingę, choć to ona powinna przodować jeśli chodzi o zamiłowanie do niego. Mimo że do końca nie rozumiem jej postępowania, to staram się je szanować. Ona również szanuje moją pasję i już niejednokrotnie dała się wyciągnąć na mecz, a od czasu do czasu by sprawić mi przyjemność, sama inicjuje takie wyjścia. Mamy to szczęście, że tata jest w każdej chwili zdolny załatwić nam dobre miejsce. Oprócz powiązań z siatkówką, prowadzi również w domu prywatną praktykę, rehabilitując i przywracając sprawność po urazach nie tylko sportowców, ale ludzi spoza tego sportowego świata. Nie dziwił mnie nigdy fakt, że w domu kręciło się pełno ludzi, których pierwszy raz widziałam na oczy. Lekko zaskoczona byłam tylko wtedy, gdy chciałam wziąć prysznic, a z łazienki na dole wyszedł sobie Grzesiek Łomacz i z szelmowskim uśmiechem mówiąc, że musiał się odświeżyć po zajęciach. Całe szczęście, że nie zdążyłam się wtedy rozebrać u siebie w pokoju jak miałam w zwyczaju i nie poszłam tam owinięta wyłącznie krótkim ręcznikiem. Od tamtej niezręcznej sytuacji minęły dwa lata i tata podjął decyzję, że zaadaptuje piwnice na swój użytek. Znalazł tam też miejsce na niewielką łazienkę i od tamtej pory nie muszę się martwić, że z mojej łazienki wyskoczy Gawryszewski albo jeszcze ktoś inny.
-Pojechała?
-Tak.- siadam mu na kolanach i czytam razem z nim wiadomość, którą otrzymał. Nie bardzo rozumiem jej treść, ale kiedy orientuję się kto jest jej nadawcą, wszystko staje się dla mnie jasne. Zeskakuje z jego kolan jak poparzona i z wyrzutem na twarzy atakuje go.
-Jak mogłeś mi to zrobić?! Dlaczego nie powiedziałeś, że zamierzasz się przeprowadzić na drugi koniec Polski?!- no dosłownie na drugi, bo otrzymał propozycję pracy w Rzeszowie i z tego co zdążyłam się zorientować, to negocjacje są już na dość zaawansowanym etapie.
-Króliczku uspokój się i usiądź. Wszystko ci wytłumaczę.- króliczku?! Teraz to króliczku, a kiedy podejmował decyzję o zmianie miejsca pracy i zamieszkania to miał swojego króliczka w dupie.
-A ja nie będę słuchać żadnych tłumaczeń. Rozwód jakoś przeżyję, ale twoja przeprowadzka to dla mnie za wiele. Stanowczo za wiele!- nim zdążył coś powiedzieć, ja wybiegłam z mieszkania. Zdążyłam założyć buty, w biegu zakładałam płaszcz. Wróciłam się jeszcze po klucze od samochodu mamy. Byłam świadoma, że ojciec nie będzie mnie gonił samochodem. Nie zrobił tego. Dojechałam po dość szybkiej jeździe do domu przyjaciółki i nawet nie zdołałam wyksztusić z siebie słowa, od razu wpadłam w dziki szloch. Kinga zaprowadziła mnie do swojego pokoju i próbowała uspokoić, głaszcząc po plecach i włosach.
-Tata wyprowadza się do Rzeszowa…- wychlipałam przed kolejną falą płaczu. Muszę się zresetować bo oszaleję. Podnoszę zapłakane oczy i błagam wzrokiem, by Lijewska dała się namówić na wypad do jakiegoś klubu.
-Pójdę z tobą gdzie będziesz chciała. Jeśli to ma ci pomóc, to poświęcę się.- i za to właśnie ją kocham. Mimo że mogłaby mi powiedzieć, że właśnie przyjechał jej tata i chciałaby z nim spędzić trochę czasu, to woli iść ze mną do klubu, by poprawić mój podły nastrój. Nie gwarantuję, że się uda, ale liczę na zbawienny wpływ na moją osobą dużej ilości alkoholu. 
Ogromnej!

"Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało tak jak dawniej."

/Michał/
Nie wierzę, że dałem się wciągnąć w to wszystko, ale chyba było mi to potrzebne. Siedząc w przedziale z Winiarem i Szamponem nie robię nic innego od 2 godzin, jak tylko pokładam się ze śmiechu, słuchając ich przekomarzań. Debilizm sięga szczytu, a mi wcale to nie przeszkadza. Nie mam przy sobie Beaty, która ciągle powtarza co wypada, a co nie wypada. Na te kilka godzin sam decyduje co mi wypada, a z czego powinienem zrezygnować. Gdzie jedziemy? Do Gdańska. To jedyny miejsce do którego na stacji posiadali bilety w rozsądnych godzinach. Z tego co zdążył wyliczyć Karol, mieliśmy być tam około 19. Winiar skontaktował się z Marcinem Lijewskim i zapytał czy będziemy mogli skorzystać z jego łazienki w godzinach 19-20. Nie robił problemu, a ku uciesze Michała i Mariusza, piłkarz ręczny właśnie przebywał w domu i przy okazji chłopaki będą mogli się spotkać i pogadać. Z tego co wiem od 2008 roku przyjaźnią się i przy dogodnej okazji aranżują spotkania.
-Dobra Mariusz, a teraz oddaj mi swoją obrączkę.- brunet wyciągnął rękę, oczekując na złożenie przez przyjaciela złotego krążka. Wlazły popatrzył na niego jak na idiotę.
-Pojebało cię? Nie zamierzam tam wyrywać lasek. Swoją już wyrwałem i dobrze mi z tym.-Michał przewrócił teatralnie oczami. Kolejna seria opowieści o tym, że każdy facet potrzebuje od czasu do czasu dobrze się zabawić i wcale nie musi zdradzać swojej partnerki. W tej kwestii nikt nie mógł mieć mu nic do zarzucenia, bo Michał w stosunku do Dagmary jest wierny jak pies i też na każdym kroku powtarza, że to ona jest jego ideałem i nie ma mocnych na to, by kiedykolwiek ten ideał miałby ulec zmianie.
-Czy ja ci każę zdradzać Paulę?! Chodzi o to, że z obrączkami to będziemy skazani na zabawę w kółeczku jak dzieci w przedszkolu. Przecież taniec z kimś to nic złego i chodzi mi tylko o to. Nie ufasz mi?- zawsze to robił. Zawsze gdy chciał przekonać Mariusza do swojego pomysłu, zadawał mu to słynne pytanie „Nie ufasz mi?”, a ten za każdym razem się ulegał mu. Patrzę tak na nich i zazdroszczę im tej ich przyjaźni. Ja na dobrą sprawę z wszystkimi jestem w dobrych stosunkach, ale to nie jest to samo. Nawet z własną dziewczyną nie potrafię się dogadać, więc co się dziwić… Kiedy powiedziałem jej o tym wyjeździe powstała kolejna przepaść między nami, ale nie zamierzałem ustępować. Myślę, że między nami nie ma już nic, na czym moglibyśmy oprzeć nasz związek. Nie chodzi o to, że dziś niezobowiązująco się zabawię i wymienię sobie Beatę na lepszy model. Wydaje mi się, że oboje czego innego oczekujemy od życia. Głównie to ona nie marzy o niczym innym, jak tylko maratonach po klubach i zakupach. Nigdy z jej ust nie usłyszałem, że chciałaby założyć rodzinę, wziąć ślub. Ja jestem zupełnie inny. Pochodzę z dużej rodziny i nic dziwnego, że od zawsze marzyłem o tym, by założyć podobną. To nie jest dobry czas na to, by dywagować nad życiem. Właśnie idzie pierwsza kolejka „Finlandii”. Czuję się tak, jak podczas pierwszego wyjazdu bez rodziców na wakacje. Picie w miejscu publicznym jest niedozwolone, ale to, co niedozwolone pociąga najbardziej. Boję się jedynie o Karola Kłosa, bo chłopak ma słabą głowę i jak znam życie, to mi przypadnie w udziale ogarnianie kolegi z drużyny. No nic, muszę poczekać na rozwój wydarzeń…

… a wydarzenia toczyły się nadspodziewanie szybko. Na początku wszyscy znaleźliśmy się w mieszkaniu Marcina Lijewskiego. Po zapoznaniu z jego rodziną po kolei wchodziliśmy do łazienki i przebieraliśmy w wyjściowe ciuchy. Szybki prysznic pozwolił mi zmyć z ciała trudy podróży. Z torby wyciągnąłem ciemne jeansy i stalową koszulę. Włosy potraktowałem niewielką ilością żelu i pozostawiłem w nieładzie. Podobno dobrze tak wyglądam. Całości dopełniło kilka kropel ulubionych perfum. Spojrzałem w swoje odbicie i nieśmiało na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie mogłem zbyt długo napawać się widokiem w lustrze, bo do drzwi dobijał się już ktoś inny. Zabrałem klamoty i opuściłem łazienkę. Byłem pewien, że to któryś z moich kompanów próbuje się dostać do łazienki, ale pomyliłem się. Drobna szatynka minęła się ze mną w drzwiach, szturchając lekko w ramię. Zdążyłem tylko zauważyć, że miała pieprzyk na lewym policzku i ogólny grymas niezadowolenia na twarzy. Nie miałem pojęcia kto to był i właściwie nie bardzo mnie to obchodzi. Wróciłem do salonu, gdzie reszta kompanii popijała kawę i zajadała się sernikiem Justyny, żony Marcina. Przeleciałem wzrokiem po chłopakach i na moje oko jeszcze Kłosiu nie korzystał z prysznicu. Szczerze, to chyba jemu nie będzie to potrzebne, bo on dziś raczej się z nami nie pobawi. A mówiłem, żeby już nie pił, to koniecznie chciał pokazać, że głowa mu się wzmocniła. Niestety, nie tym razem. Leży z głową opartą o ramię Aleksa i gada coś o swojej dziewczynie. Zawsze po alkoholu rozwiązuje mu się język. Widzę już wzrok chłopaków, którzy pewnie liczą na to, że zostanę z nim tutaj i będę pilnował, by nic mu się nie stało.
-Zapomnijcie! Nie po to jechałem do Gdańska, by robić za niańkę dla Kłosa.- zawsze jest to samo. Umawiamy się na zabawę, Karol zalicza zgon, a ja jestem uziemiony już do końca imprezy, bo przecież to jest mój kolega i ze mną utrzymuje najbliższy kontakt.
-Bąku ma rację, on zawsze jest pokrzywdzony. Zrobimy tak, ja z Mariuszem zostanę z nim w domu, a wy idźcie szaleć. Następnym razem Kłosiu zostanie w domu i będzie oglądał dobranocki, a nie wybierał się z dorosłymi ludźmi na imprezę.- Winiar jest wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy, czego nie można powiedzieć o Mariuszu. Teraz to mi jest szkoda Michała, bo chłopak wymyślił to przedsięwzięcie a zostanie w domu. Nie mniej jednak, ja dziś chcę się zabawić, bo nabrałem do tego znacznej ochoty.
-Kinguś chodź tu na chwilę!- w salonie pojawia się szatynka, którą spotkałem zaraz po wyjściu z łazienki. Z tego co na ucho mówi mi Szampon, jest to córka Marcina. Jakby się uparł to pewnie dostrzegłby i podobieństwo, ale dziwi mnie trochę fakt, że piłkarz ręczny ma już dorosłe dziecko. Jeszcze przed chwilą na kolanach Winiarskiego siedział Kacper, najmłodszy syn, a obok Mariusza kręciła się Natalka. Nie miałem pojęcia, że Lijewski ma jeszcze córkę i do tego w takim wieku. Nie znam dokładnie jego metryki, ale będzie tylko ze trzy, cztery lata starszy ode mnie. Ja nie dorobiłem się nawet żony, a on już niedługo dziadkiem może zostać. O czym ja w ogóle myślę?
-Mówiłaś coś, że razem z Tolą jedziecie do klubu, więc tutaj masz moje kluczyki i zabierz panów na nocną eskapadę.- na twarzy szatynki pojawia się zakłopotanie. Zapewne Lijewski myśli, że my wszyscy jesteśmy tak nieporadni jak Karol i kiedy tylko zapala nam się czerwona lampka w głowie o nazwie „Wolność”, to tracimy na sobą samo kontrolę i nie potrafimy nad sobą panować. Nie wiem jak inni, ale mi nie robi to większego problemu, choć bywały takie sytuacje, że na pewne sprawy przymykałem oko i do tej pory próbuję sobie przypomnieć imiona dziewczyn, które zostały ze łzami w męskich toaletach. Michał Bąkiewicz ma swoje za uszami i nie wszystkie jego życiowe decyzje są  powodem do dumy.
-No dobrze. Trzech mogę zabrać, ale nie będę prowadzać za rękę po klubie. Niańką nie jestem…
-Kinga!- upomina ją głos ojca, a mi robi się ciepło na sercu. Coś mi się wydaje, że młoda Lijewska to buntowniczka, a mi taka postawa nie jest obca. Moja z pozoru święta postawa w życiu jest tylko i wyłącznie efektem wymysłu mediów. Komuś się ubzdurało, że Michał Bąkiewicz to wzór cnót i postać do naśladowania. Mój związek z Beatą określa się mianem żurnalowego, a nikt tak naprawdę nie wie ile cierpkich słów posłaliśmy już w swoim kierunku. Podejrzewam, że po powrocie do Piotrkowa czeka mnie poważna rozmowa. Kolejny próba założenia rodziny spełznie na niczym i jak tak dalej pójdzie to coś czuję, że zostanę kawalerem. W celibacie żył nie będę, nie ma obaw. Z początku nie chcemy sprawiać problemów i jako najstarszy w grupie mówię, że jakoś poradzimy sobie sami, ale Kinga w końcu zmienia front i zaprasza nas na wspólną wyprawę. Do jej samochodu udaję się ja, Aleks i Cupković. Zajmujemy miejsca z tyłu, a obok niej siedzi nieznana nam blondynka. Mam wrażenie, że jej stan jest podobny do stanu Karola, ale ona najwyraźniej nie daje za wygraną i uparcie wierzy w to, że podoła trudom imprezy.
-Tola Jolanta Lipińska jestem…- po dość niewyraźnej autoprezentacji przychodzi czas na pijacką czkawkę. Zostawiłem pijanego Karola w mieszkaniu Lijewskich, a wziąłem na siebie ciężar opieki nad Tolą. Właściwie to ona wybrała mnie, bo tylko jak wysiedliśmy z samochodu pod gdańskim klubem „Hot”, blondynka uczepiła się mojgoe ramienia i rezolutnie stwierdziła, że dzisiejszy wieczór chce spędzić ze mną. Na nic się zdało proszeni Kingi, by Lipińska dała mi spokój. Najwyraźniej taka moja rola, że muszę zajmować się młodzieżą, która przecenia swoje możliwości związane ze spożywaniem alkoholu. Nie pozostawało mi nic innego, jak wziąć Tolę pod rękę i wejść z nią do klubu. Już na parkiecie okazało się, że nadmiar wypitego alkoholu wcale nie przeszkadzało jej w zaprezentowaniu mi się z jak najlepszej strony jeśli chodzi o umiejętności taneczne. Może i z początku kilka razy wdepnęliśmy sobie na nogę, ale przecież tańczyliśmy ze sobą po raz pierwszy, więc nie było w tym nic dziwnego. Wspólne wirowanie na parkiecie sprawiło, że Tola trochę wytrzeźwiała i wtedy zaczęła się między nami rozmowa. Mocno zmęczeni wróciliśmy do stolików, gdzie siedziała mocno zdenerwowana szatynka.
-Ostatni raz wyszłam z tobą na miasto! Wcale nie miałam ochoty na zabawę, ale zrobiłam to dla ciebie, a ty masz mnie w dupie i bawisz się najlepsze z obcym facetem. Pogratulować!- starałem się zrozumieć Kingę, bo dla  niej to na pewno nie była komfortowa sytuacja. Można ją porównać do sytuacji Winiara, który wymyślił całe przedsięwzięcie wyjazdu do Gdańska pewnie podtrzymuje Karolowi miskę i pilnuje, by nie zachłysnął się własnymi wymiocinami.
-To nie jest żaden tam obcy facet, tylko Michał Bąkiewicz. Jakbyś się bardziej interesowała sportem to byś wiedziała kto to jest.- to akurat nie stanowi dla mnie większego problemu. Cieszę się, że są jeszcze ludzie, dla których jestem zwyczajnym człowiekiem, a nie tym Michałem Bąkiewiczem.
-Zajebiście. Jeśli tak świetnie się razem bawicie, to nic tu po mnie. Wracam do domu!- zebrała ze stolika swoje rzeczy i chciała się podnieść, ale w porę udało mi się chwycić ją za nadgarstek. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Z jej zielomych tęczówek płynęła złość i niechęć do mnie, a mimo to intrygowało mnie jej spojrzenie. Jestem przekonany, że pod tym lodowatym spojrzeniem kryje się ciepła i delikatna młoda kobieta, której obecne zachowanie to próba manifestacji swojej niezależności i dorosłości.
-Może zamiast złościć się na przyjaciółkę, zatańczysz ze mną?- ryzykowałem, że dostanę strzał prosto w zęby. W pierwszej chwili byłem pewien, że za swoją zbyt śmiałą propozycję zostanę odpowiednio ukarany, ale nic takiego nie miało miejsca.
-No idź z nim zatańcz, bo naprawdę robi to zajebiście. Ja w tym czasie wyjdę na dwór i zadzwonię do ojca, bo pewnie się martwi.- uśmiechem podziękowałem blondynce za rekomendację moich umiejętności tanecznych. Kinga dała się skusić i chyba nie pożałowała. Może nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mogą zagrać wolniejszy kawałek, ale i tego typu taniec nie jest mi obcy. Kiedy z głośników poleciały pierwsze takty „Zawsze tam gdzie Ty”, wcale nie myślałem o tym, że to nieoficjalny hymn zespołu w którym gram. Moją głowę zaprzątała myśl, że mam w swoich ramionach śliczną dziewczynę. Lewa dłoń powędrowała na dół jej pleców, zataczając delikatne kręgi.
-Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? Dobrze wiem, że jesteś Michał Bąkiewicz bo moi rodzice interesują się też siatkówką, ale wcale nie jara mnie fakt, że bujam się w tym momencie z siatkarzem…
-Nie musisz patrzeć na mnie jak na siatkarza. Spójrz na mnie jak na zwykłego faceta, któremu podoba się twój styl bycia, jak i cała ty.- nie mówiłem tego dlatego, bo liczę na szybki numer w męskiej toalecie. Ta dziewczyna naprawdę ma to coś. Przyciąga, a jednocześnie dystansuje do siebie. Gdyby nie to, że mógłbym być jej starszym bratem, to kto wie czy nie myślałbym o czymś poważniejszym.
-Uważaj kotku, bo jeszcze uwierzę i się zakocham…- zbliżyła się do mnie na taką odległość, że na milimetry miałem jej usta. Na policzku czułem jej oddech. Na wyciągnięcie ręki miałem możliwość pocałowania jej, a nie zrobiłem tego. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Nie potrafiłbym spojrzeć w oczy jej ojcu. Ona jest ode mnie o 11 lat młodsza i to już wystarcza mi do tego, by podziękować jej za taniec pocałunkiem w policzek. Na nic więcej Bąkiewicz nie licz, bo to nie ta liga…

"...różnica wieku jest ważna...gdy boisz się czasu..."

~~*~~ 
Miało być wczoraj, ale nie dałam rady. Zaliczyłam dwie 18-stki dzień po dniu i stwierdzam, że jestem niezwyczajna tak intensywnej zabawy. Obyło się bez żołądkowych rewolucji, ale nogi wyraźnie się buntują. Już przestaje gadać o sobie :)
Ciągnie się to wszystko, ale nie do razu Kraków zbudowano. Za tydzień do akcji wkracza Alek i to tak z kopyta :) Jeśli jeszcze ktoś się nie wpisał to zapraszam do zakładki Informacje. 
Pozdrawiam i do napisania :***

Urywki, urywki...

-I może od razu wytłumacz Igisiowi co oznaczają te czerwone plamy na twojej szyi, bo po każdym waszym spotkaniu muszę go zapewniać, że tatuś nie jest na nic chory i na pewno nie umrze.


-No widzisz jacy oni są?! Tu niby dziewczyna, a tu wyskok do Gdańska na balangę. Myślał, że jak będzie z dala od domu to sobie podupczy w tajemnicy i nikt się nie dowie. Jak on jest taki, to wcale się z nim nie kołuj na tę studniówkę i jak trzeba będzie to bierz Krzyśka. Co z tego, że jest bratem twojego ojca? I tak wszystkie będą ci go zazdrościć.


4 komentarze:

  1. Nie ogarniam dzisiejszego dnia, ale staram się ogarnąć ten rozdział. W tamtym rozdziale zastanawiałam się gdzie mieszkają dziewczyny, obstawiałam Kielce sama nie wiem czemu, a tu proszę mamy Gdańsk. Jak to przeczytałam zaczęłam znów zastanawiać się jakim cudem znajdą się na drugim końcu Polski i już mam odpowiedź przynajmniej jeżeli chodzi o Tolę bo zapewne wybierze się z ojcem do Rzeszowa. Fajnie wplotłaś jego postać że jest fizjoterapeutą :) Szkoda mi Toli bo już mam w głowie to co ją czeka, te dylematy moralne które ją przerosną i które złamie. Alek ją pokona i sprawi ze wszystko co sobie założyła legnie w gruzach czuje to w kościach. Kinga jest zajebista, nie ma to jak brak jakiejkolwiek skromności czy nieśmiałości. Wali z grubej rury i nie patrzy czy to znany sportowiec czy nie, a czego ja się powinnam spodziewać skoro o dziecka "siedzi" w tym środowisku :P

    OdpowiedzUsuń
  2. zastanawiam się czy Tola przeniesie razem z ojcem do Rzeszowa, czy jednak pozostanie w Gdańsku...coś czuję, że Kinga na dłużej zagości w głowie Michała;p no i przestanie Mu przeszkadzać różnica wieku, ale co na to dziewczyna? Będzie ciekawie:D

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bąku, ty stary podrywaczu :D żartuję z tym starym, oczywiście ;) Wciąż jest przystojny, wciąż ma branie i w ogóle ;) Szaleje na dyskotece :D obrócił obie dziewczyny i tyle :D
    Tola i Kinga dostały niezłą obstawę, a raczej towarzystwo :) właśnie, mi też szkoda Winiara, że musiał zostać. Już za to Kłos oberwie. To ja więcej wytrzymuję :D
    Ale co ja czytam pod odcinkiem, zaproszenie na studniówkę?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja mam jakieś schizy czy Bąku rozpoczął swoją misję "przemiana i zmieniam swoje życie" Nie wiem tak mi się wydaje kiedy powiedział że chce się bawić a nie robić za niańkę Kłosa. Widzę że pierwsze spojrzenia na Kingę i grzeszne myśli już przychodzą mu do głowy :P Ciekawe jak długo będzie się opiera i kiedy Kinga zmieni front bo jak na razie to nie bardzo przypadł jej do gustu :P
    U Toli jest nieciekawie. Rodzina jej się rozpadła, teraz jeszcze ukochany ojciec chce emigrować na drugi koniec Polski. No no współczuję i sama nie wiem jakbym się zachowała w podobnej sytuacji. Dobrze że ma Kingę która ją wspiera na każdym kroku.

    OdpowiedzUsuń