sobota, 31 stycznia 2015

XXX

/Michał/

Każdy mój dzień od miesięcy wygląda tak samo. Powoli zaczyna dopadać mnie frustracja, gdy podejmuję kolejne próby wykonania chociażby najmniejszego kroku, a wszystkie kończą się fiaskiem. Nie poddaję się i nie rezygnuję z intensywnych ćwiczeń, ale czasem mam gorsze chwile, w których chciałbym to wszystko rzucić w cholerę i wrócić do Polski. Gdyby nie Kinga pewnie dawno bym już to zrobił…
-Jesteś już spakowany? Przypominam ci, że za trzy godziny jedziemy na lotnisko.-moja dziewczyna uparła się, by spędzić święta w Polsce. Odradzałem jej ten pomysł jak mogłem, ale ona się uparła. Nie mam prawa jej się dziwić, że tęskni za rodziną i przyjaciółmi. Wszystko poświęciła dla mnie i dziecka, ale właśnie przez wzgląd na maleństwo myślę, że powinniśmy zostać na miejscu.
-Na pewno dobrze się czujesz? Nie chciałbym, by nasze dziecko urodziło się w samolocie.-na samą myśl po plecach przebiega mi gęsia skórka. Przecież to koniec 8.miesiąca. Niby jeszcze jest czas, ale sam lekarz radził się wstrzymać z podróżą aż do rozwiązania.
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, że nie powinniśmy lecieć. Czuję się bardzo dobrze. Do tego jeszcze do Polski na święta leci Łukasz i obiecał, że nam ze wszystkim pomoże, więc to doskonała okazja.-no tak. Łukasz Żygadło też przyleciał do Włoch, by skorzystać z opieki tutejszych lekarzy, bo pomoc w Rosji okazała się kompletną klapą.
-No już dobrze, tylko się nie denerwuj.-wyciągam spod łóżka walizkę i wkładam do niej rzeczy, które już wcześniej ułożyłem sobie na łóżku. Kalectwo nauczyło mnie systematyczności i nie odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, bo kiedy człowiek ma ograniczone ruchy to z niczym by się nie wyrobił, a ja chcę zachować jak największy stopień samodzielności.
-Jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie spędzamy te święta. Rozmawiałam z Justyną i ona nie wyobraża sobie, że nie przyjedziemy do Gdańska. Z drugiej strony twoi rodzice i bracia też na pewno chcieliby spędzić z tobą trochę czasu.- sam bardzo za nimi tęsknię. O ile z braćmi mam kontakt przez Internet, o tyle rodzice z racji swojego wieku nie są już tak nowocześni i możemy liczyć tylko na rozmowy telefoniczne.
-A Beata? Słyszałem waszą rozmowę.-unikamy tego tematu jak ognia, bo Kinga do tej pory cały czas źle reaguje na wzmianki o swojej biologicznej matce. Raz tylko pokusiliśmy się o rozmowę, ale raczej to Lijewska chciała wiedzieć jak wyglądał nasz związek i czy aby na pewno nic nie czuję do Jakubowskiej. Kilka razy widziałem jak szatynka odrzuca połączenia od Beaty, aż w końcu wczoraj zdecydowała się na rozmowę, chociaż w sumie nie wiem czy te kilka minut można w ogóle nazwać rozmową.
-Nie zamierzam mieć z tą kobietą nic wspólnego, a już na pewno nie będę łamać się z nią opłatkiem. Wiem, że wigilia to noc cudów, ale ja w takie cuda nie jestem w stanie uwierzyć, że jeszcze kiedyś mogłybyśmy mieć normalne relacje. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będą święta w twoim rodzinnym mieście. Porozmawiam z twoją mamą i zapytam czy moi najbliżsi będą mogli przyjechać. Z Piotrkowa będzie mi lepiej spotkać się z Tolą.- tak czułem, że może chodzić także o to. Codziennie widzę jak Kinga tęskni za przyjaciółką, jak ociera łzy, gdy kończą rozmawiać przez skype`a.
-Na pewno moja mama się ucieszy i z przyjemnością przyjmie twoją rodzinę pod swój dach. Wiesz, może rzeczywiście ten wyjazd na święta do Polski to dobry pomysł. Już czas oczyścić atmosferę i spróbować się zintegrować, bo już nie długo na świecie pojawi się dzidziuś, który na zawsze nas połączy.-przyciągam do siebie Kingę i sadzam ją na kolanach. Tak naprawdę połączy nas znacznie więcej, ale o tym na razie myślę po cichu, nie mówiąc nikomu. Od dłuższego czasu biję się z myślami czy nie powinienem oświadczyć się Kindzie. Już nawet byłem u jubilera, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na zakup pierścionka. Pomyślałem, że idealnie byłoby się oświadczyć ukochanej kobiecie, mogąc to zrobić na kolanach jak nakazuje tradycja, a ja na razie nie jestem w stanie tego zrobić. Rehabilitacja daje rezultaty, ale stanąć o własnych siłach jeszcze nie mogę.
-O matko! Ten nasz szkrab chyba nie zdaje sobie sprawy, że może być albo siatkarzem albo piłkarzem ręcznym, bo kopie mnie tak, jakby od maleńkiego chciał grać w Barcelonie.-do tej pory nie wiemy jakiej płci będzie nasze dziecko i wcale nie jestem nam to potrzebne do szczęścia. Wiemy natomiast, że będzie zdrowe i to jest dla nas najważniejsze. Chętnie bym odłożył to pakowanie na potem, ale samo się to wszystko nie zrobi.
-Skończmy pakowanie. Zaraz zadzwonię do Bogdana i poproszę go by po nas przyjechał na lotnisko, a ty skontaktuj się z Tolą i zaproś do Piotrkowa razem z Alkiem bo już widzę, że nie możesz się doczekać tego spotkania.- zatapiam twarz we włosach Kingi i całuję ją w czubek głowy. Szatynka z uśmiechem schodzi z moich kolanach i zaszywa się w łazience, a ja wracam do pakowania. Na samo dno walizki chowam prezent dla Kingi, jej ulubione perfumy z włoskiej perfumerii.
-Rany boskie Michał! Tola rozstała się z Alkiem!




/Tola/
Nie jem, nie śpię. Tylko płaczę. Nie, nie płaczę. Wyję dniami i nocami w sypialni ojca, czule przez niego tulona do piersi. Nie miałam gdzie iść, a nie chciałam wracać do Gdańska. Z podkulonym ogonem stanęłam w mieszkaniu taty i powiedziałam, że miał rację co do Alka. Nawet przez chwilę nie podejrzewałam go o to, że prowadził podwójne życie. Nie zamierzałam go rozliczać z przeszłości, bo sama nie byłam święta, ale od kiedy z nim byłam liczył się już tylko on. Kochałam go to do tego stopnia, że wszystko dla nie poświęciłam, a byłam zdolna poświęcić jeszcze więcej. Akceptowałam te jego chore zasady na temat dzieci, choć nie zgadzałam się z nimi. Wszystko po to, by być blisko niego, a on się mną po prostu bawił. Może dlatego nie chciał mieć ze mną dzieci bo wiedział, że nasz związek nie potrwa długo. Nie chciał się wiązać na stałe, bo przecież dzieci to właśnie robią, wiążą dwoje ludzi już na zawsze. Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko jakiś zły sen, że Alek do mnie przyjdzie i powie, że to nie prawda. Przyszedł i powiedział, że mnie zdradził, ale zrobił to tylko raz, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Ten jeden raz w zupełni wystarczy, by zachwiać moje zaufanie do Białorusina. I pomyśleć, że ja chciałam ułożyć sobie z nim resztę życia. Myślę, że kiedyś doszło by tego, że wzięlibyśmy cywilny ślub. Kto wie czy nie doczekalibyśmy się dziecka? Przecież tylko krowa nie zmienia swojego zdania. To wszystko mogę włożyć już pomiędzy bajki. Nie jestem w stanie wybaczyć zdrady. Mam za uszami różne relacje z mężczyznami, ale nigdy nikomu nie rozbiłam związku, bo brzydzę się zdradą. To o nią mam największy żal do mojej matki. To dlatego jestem dumna ze swojego ojca, że do końca małżeństwa był wierny kobiecie, która zdecydowanie wcześniej przyprawiła mu rogi. Dlaczego na swojej drodze nie mogę spotkać kogoś takiego jak tata?
-Córeczko tak nie można! Ty musisz coś jeść bo się wykończysz!- ojciec podnosi na mnie głos, gdy przychodzi do mojego pokoju i widzi na szafce nocnej tacę z nieruszonym jedzeniem. Nic nie poradzę na to, że nie jestem w stanie przełknąć nawet kęsa kanapki. Jedyne czym żyje przez ostatnie dni to rozpuszczalna kawa z odrobiną mleka i cukru. Myślę, że w białym proszku jest energia, która pozwala mi iść do łazienki za potrzebą czy usiąść na łóżku i napić się wody.
-Gdzie Grażyna?- chyba chciałabym z nią porozmawiać. Ona nie ma takich doświadczeń, bo jej mąż był wzorem jak mój tata, ale może byłaby w stanie dać mi jakąś wskazówkę na najbliższy czas. Mamy o to nie zapytam, bo ona to by się mogła co najwyżej dogadać z Alkiem, ale nie ze mną w tej kwestii.
-Wyszła do pracy. Paweł jest. Możesz chcesz z nim pogadać co? Wiem, że mnie nie możesz już słuchać.-nie chodzi o to, że nie mogę go słuchać, ale już mi się po prostu znudziły jego słowa. Cały czas mówi tylko o tym, że jak spotka Alka to nie ręczy za siebie. Nie chcę by miał przeze mnie kłopoty. Mimo wszystko też nie chcę, by Akhremowi stała się krzywda, a mój ojciec jest w stanie mu ją wyrządzić.
-A ty nie musisz wyjść? Mówiłeś, że przed dzień przed wigilią macie jeszcze trening.-tata to mówił czy Alek? To Białorusin ekscytował się długością wolnego czasu, jaka przypadła w tym roku siatkarzom Plus Ligi. Z moich oczu wypływają niechciane łzy. Tak bardzo nie chciałam się rozkleić przy tacie, ale niestety mi nie wyszło.
-Córeńko…-siada na brzegu łóżka i przyciąga mnie do siebie. W jego ramionach znajduję swoją bezpieczną przystań jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka bałam się burzy, a tata przychodził i cały mój strach znikał. Teraz przez ułamek sekundy mi się wydaje, że wszystko będzie dobrze i się z tego podniosę, ale jest to ulotna chwila. Gdy tylko tata wychodzi z pokoju, ja znów zatapiam twarz w poduszce, próbując opanować kolejną już tego poranka falę płaczu. Może ten Paweł to nie jest najgorsza opcja? Od zawsze miałam tak, że chciałam całemu światu pokazać jaka jestem silna i wytrzymała. Może jak on tu przyjdzie i usiądzie w fotelu to będzie dla mnie impuls, by wziąć się w garść i wreszcie wstać z łóżka? Kiedy słyszę zamykające się za tatą drzwi, zakładam na siebie szlafrok i wychodzę na korytarz. Syn pani Grażynki siedzi w kuchni i robi sobie coś do jedzenia. Niepostrzeżenie wchodzę do niej i siadam przy stole.
-O matko…Ale mnie przestraszyłaś…-nie dziwię mu się. Na pewno wyglądam koszmarnie. Powinnam najpierw iść do łazienki i wziąć długi prysznic, a dopiero potem brać się za relacje międzyludzkie. Tyle, że ja nie potrzebuje żadnych rozmów i pocieszenia. Potrzebuję, by na mnie patrzył i ze mną był. Nie chcę być mimo wszystko sama, bo różne głupoty przychodzą mi do głowy.
-Właściwie to dobrze, że przyszłaś. Zrobiłem ekstra jedzenie, ale trochę dużo mi tego wyszło i sam nie dam sobie rady. Zaraz będę nakładał.-chcę otworzyć usta i powiedzieć, że nie mam ochoty na jedzenie, ale Skowroński mi przerywa.
-Ja wiem, że ten chuj cię skrzywdził i czujesz się fatalnie, ale na pewno nie jest warty tego byś miała się przez niego głodzić. Możesz płakać, nie wychodzić z domu i swojego pokoju. Możesz obgryzać paznokcie i nie dbać o to jak wyglądasz w danej chwili, ale nie możesz nic nie jeść, bo odbije się to na twoim zdrowiu, a do tego ja na pewno nie dopuszczę.-stawia przed moim nosem parujący posiłek. Nie wiem czy dobrze widzę, ale to chyba ryż i kurczak z przyprawą do gyrosa. Obok tego pojawia się kubek herbaty z miodem i cytryną. Wzięty przeze mnie widelec wypada ręki, a próba napicia się herbaty kończy się tym, że kubek rozsypuje się po kuchennej podłodze. Jest ze mną źle. Nie mam siły wziąć sztućców do ręki. Moje ciało drży. Znów płaczę. Najpierw cichutko, po chwili płaczę na cały blok.
-Dlaczego on mi to zrobił?! Dlaczego się nawet nie odezwał?! Czy ja naprawdę nic dla niego znaczyłam?! Byłam tylko zabawką w jego ręku?!-to, że nie mam ochoty na towarzystwo Alka nie znaczy, że nie chciałabym zobaczyć jego starania o to, by mnie odzyskać. Mój telefon nie zanotował żadnej wiadomości do niego, żadnego połączenia.
-Nie wiem czemu ci to zrobił, ale to nie jest twoja wina i nie wmawiaj sobie, że to ty zawiniłaś. To on na ciebie i na zasługuje i zrobię wszystko, by już nigdy się do ciebie nie zbliżył.-to będzie bardzo trudne. Musiałabym chyba wrócić do Gdańska, by nie wchodzić w jego drogę. Muszę się jeszcze wynieść z jego mieszkania, a nie zrobię tego bez jego wiedzy, bo jeszcze z tego wszystkiego zgubiłam klucze. Skoro nie mam siły zjeść, to pójdę do swojego pokoju i może się prześpię. Płaczę i śpię, na zmianę.
-Nie ma mowy. Skoro nie masz siły na to by zjeść, to cię nakarmię. Otwieraj grzecznie buzię.-Paweł usiadł naprzeciwko mnie i zaczął karmić. Na początku było mi trochę niezręcznie, ale teraz to w sumie jestem mu wdzięczna, że mnie zmobilizował do tego jedzenia, bo każdy kolejny kęs sprawiał, że czułam się zdecydowanie lepiej fizycznie. Psychicznie nic nie jest w stanie mi pomóc.
-Przyznaj, że świetny będzie ze mnie w przyszłości ojciec?-uśmiecha się do mnie jak to tylko on potrafi, a ja próbuję się wykręcić się od jego towarzystwa, bo nie mam ochoty na to, by rozmawiać o jego planach na przyszłość. Planach, które najwyraźniej pokrywają się z moimi.
-Dziękuję za śniadanie. Pójdę już do siebie.-podniosłam się z krzesła i momentalnie usiadłam na nim z powrotem. Wstawałam chyba zbyt szybko, bo zakręciło mi się w głowie. Obok zaraz pojawił się Paweł. Wziął mnie w ramiona i zaniósł do łóżka. Przykrył kołdrą i usiadł w fotelu. Jest tak, jak chciałam wcześniej, ale jakoś nie czuję się teraz zbyt dobrze. Nie wiem czy opadające powieki to efekt tylko i wyłącznie braku snu w nocy czy ma to coś wspólnego z tym moim niejedzeniem przez ostatni czas.
-Tola! Tola, słyszysz mnie?!-słyszę, ale jakby przez mgłę. Otwieram szeroko oczy, ale nie widzę najlepiej. Chce mi się wymiotować. Cholera jasna! To chyba nie jest ciąża?!
-Dzwonię po pogotowie!-dzwonie, dzwonie…Dzwoni to mi coś w głowie. Szybko leci czas. Dopiero Paweł mówił o pogotowiu, a już jadę białym korytarzem, mrużąc oczy od natrętnych lamp zawieszonych na suficie. Obok mnie cały czas podąża Paweł, trzymając za rękę. Od razu w karetce musiałam dostać kroplówkę bądź zastrzyk, bo teraz jestem znacznie mocniejsza niż w domu, gdzie ciężko było się ze mną porozumieć.
-Musi pan tu zostać, zabieramy panią Lipińską na badania.-Paweł znika, wyciągając swoją dłoń z mojej dłoni. Badań jest mnóstwo. Pobrali mi krew, zmierzyli cukier i ciśnienie, zrobili EKG i rezonans magnetyczny. Wszystko na cito i wszystko w jak najlepszym porządku. No może ta krew i cukier, ale szybko wyjaśniłam, że w ostatnim czasie nie jadłam zbyt regularnie i wartościowo. Zapewniłam też, że w przeszłości nie miałam takich incydentów, więc można to uznać za nic nieznaczący akcent. Na wszelki wypadek zrobili mi też badanie USG, by wykluczyć ciążę, ale tego akurat byłam pewna jak niczego na świecie. Nie ma w tym momencie takiej możliwości, bym była w ciąży, bo pigułki łykam regularnie. To zonaczy łykałam, bo ostatnio się zdenerwowałam i wyrzuciłam opakowanie do kosza. Nie muszę już nikomu ulegać. Od dziś robię wszystko to, na co mam ochotę i co uważam za słuszne. Jeśli w przyszłości poznam jakiegoś mężczyznę, który nie będzie chciał mieć dzieci, to po prostu go zostawię i poszukam kogoś, kto tak samo jak ja będzie pragnął szczęśliwej rodziny. Na Boga! Muszą być na tym świecie faceci, którzy mają takie aspiracje.
-Ma pani anemię, ale jeśli obieca pani, że wróci do racjonalnego odżywania to jestem skłonny wypisać panią już jutro. Dzisiejszej nocy wolałbym panią zatrzymać jeszcze do obserwacji, gdyby ten incydent miał się powtórzyć, ale nie sądzę.-też jestem zdania, że już nie będę tracić przytomności w najbliższym czasie i trochę mi nie w smak, że muszę tu przenocować, ale dla świętego spokoju nie będę się wypisywać na własne żądanie.
-Ten pan cały czas tu siedzi i czeka aż będzie mógł do pani wejść. Mam go wpuścić?- Paweł jest cały czas tutaj?! Prawie 5 godzin trwały moje badania, więc myślałam, że syn pani Grażynki pojechał już do domu. Dziwiłam się tylko, że nie ma tu taty, ale z drugiej strony to dobrze, bo nie chcę go denerwować. Może uda mi się ukryć przed nim tę hospitalizację? Jeśli Paweł się nie wygadał, to istnieje taka możliwość.
-Tak, niech wejdzie.-pielęgniarka wychodzi, a zaraz po niej obok mojego łóżka pojawia się Paweł. Przyniósł mi butelkę wody i coś do zjedzenia. Rzeczywiście jestem jakaś głodna i chętnie coś zjem.
-Dzwoniłeś do taty albo mamy?-pytam między jednym a drugim kęsem pysznej drożdżówki z makiem. Nawet bym nie pomyślała, że mam na nią taką ochotę.
-Próbowałem się dodzwonić, ale mi się nie udało. Mam spróbować jeszcze raz?- kiwam od razu głową, by tego nie robił. Wtajemniczam go w swój plan. Obiecałam, że jeśli pomoże mi trochę nagiąć rzeczywistość tu upiekę mu murzynka, za którym tak przepada. Ustalaliśmy, że zaraz zadzwonię do taty i powiem mu, że Paweł zabrał mnie do Tarnowa, skąd pochodzą jego dziadkowie ze strony taty, by pokazać mi miejsca z dzieciństwa. Jeśli będą pytać o nocleg to powiemy, że nocujemy u jego kolegi. To na wypadek, gdyby pani Grażyna chciała zadzwonić do swoich teściów.
-Dziękuję ci za wszystko Paweł. Właśnie takiego brata chciałam mieć. Całe życie zazdrościłam Kindze rodzeństwa, a teraz moje marzenie się spełnia. Jeszcze raz wielkie dzięki.- przytuliłam się do niego. Przez ten czas nie pomyślałam o Alku, a to już sukces i w dużej mierze zasługa sympatycznego blondyna, który przebojem podbija moje serce. 


~*~
Napiszcie czy chcecie być informowane, to dla mnie ważne,
Pozdrawiam :***

7 komentarzy:

  1. cieszę się, że wróciłaś z niecierpliwością czekam na dlaszy ciąg, mam nadzieję, że będzie troche szybciej i nie bedzie już tak długiej przerwy

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko bosko! Kochana, ale jest mi głupio - byłam święcie przekonana, że jestem u Ciebie ze wszystkim na bieżąco, ale jak widać moja skleroza mnie naprawdę nie boli! Oczywiście, że chcę być informowana! To na samym początku! A teraz do rzeczy - biedna Tola! Chyba w najgorszych snach nie myślała o tym, że jej związek z Alkiem będzie miał taki finał. Ja wiem, że Białorusin się zmienił, ale niestety nie był w stanie przyznać się do błędu i to wszystko wyszło jak wyszło. Dobrze, że przy Toli był Paweł, przy nim chociaż na chwilę nie myślała o Alku. I niech pamięta, że z anemią nie ma żartów!

    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. wyczekuje następnych tak dobrych rozdziałów ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze! :) nie spodziewałam się tego rozstania :o Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcę być informowana tylko nie wiem jak będę docierać z czasem tu. Ostatnio do czytania potrzebne mi bezsenne noce. Wiem że mam tempo żółwia i źle mi z tym ze taki się ze mną stało :(( Dobra koniec żali. Kinga i Michał ich związek jest trudny z jednej strony kalectwo Miśka z drugiej ciąża Kingi i do tego gdzieś tam w tle Beata. Dają dzielnie radę i mam nadzieje że między nimi już nic złego się nie wydarzy bo i tak wiele przeszli. Co do Alka i Toli wiedziałam że ta zdrada kiedyś się pojawi i proszę. Ich związek od początku widział mi się że jedna rzecz i wszystko pryśnie jak bańka mydlana i mam to co chciałam a raczej nie chciałam tylko przeczuwałam. Szkoda że Alek nie szuka kontaktu z Tolą ona to bardzo przeżywa. Miły akcent Tarnowa aż mi się buźka uśmiechnęła ;P

    OdpowiedzUsuń