/Michał/
Każdy mój dzień od miesięcy wygląda tak samo. Powoli
zaczyna dopadać mnie frustracja, gdy podejmuję kolejne próby wykonania
chociażby najmniejszego kroku, a wszystkie kończą się fiaskiem. Nie poddaję się
i nie rezygnuję z intensywnych ćwiczeń, ale czasem mam gorsze chwile, w których
chciałbym to wszystko rzucić w cholerę i wrócić do Polski. Gdyby nie Kinga
pewnie dawno bym już to zrobił…
-Jesteś już spakowany? Przypominam ci, że za trzy
godziny jedziemy na lotnisko.-moja dziewczyna uparła się, by spędzić święta w
Polsce. Odradzałem jej ten pomysł jak mogłem, ale ona się uparła. Nie mam prawa
jej się dziwić, że tęskni za rodziną i przyjaciółmi. Wszystko poświęciła dla
mnie i dziecka, ale właśnie przez wzgląd na maleństwo myślę, że powinniśmy
zostać na miejscu.
-Na pewno dobrze się czujesz? Nie chciałbym, by
nasze dziecko urodziło się w samolocie.-na samą myśl po plecach przebiega mi
gęsia skórka. Przecież to koniec 8.miesiąca. Niby jeszcze jest czas, ale sam
lekarz radził się wstrzymać z podróżą aż do rozwiązania.
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, że nie
powinniśmy lecieć. Czuję się bardzo dobrze. Do tego jeszcze do Polski na święta
leci Łukasz i obiecał, że nam ze wszystkim pomoże, więc to doskonała okazja.-no
tak. Łukasz Żygadło też przyleciał do Włoch, by skorzystać z opieki tutejszych
lekarzy, bo pomoc w Rosji okazała się kompletną klapą.
-No już dobrze, tylko się nie denerwuj.-wyciągam
spod łóżka walizkę i wkładam do niej rzeczy, które już wcześniej ułożyłem sobie
na łóżku. Kalectwo nauczyło mnie systematyczności i nie odkładania wszystkiego
na ostatnią chwilę, bo kiedy człowiek ma ograniczone ruchy to z niczym by się
nie wyrobił, a ja chcę zachować jak największy stopień samodzielności.
-Jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie spędzamy te
święta. Rozmawiałam z Justyną i ona nie wyobraża sobie, że nie przyjedziemy do
Gdańska. Z drugiej strony twoi rodzice i bracia też na pewno chcieliby spędzić
z tobą trochę czasu.- sam bardzo za nimi tęsknię. O ile z braćmi mam kontakt
przez Internet, o tyle rodzice z racji swojego wieku nie są już tak nowocześni
i możemy liczyć tylko na rozmowy telefoniczne.
-A Beata? Słyszałem waszą rozmowę.-unikamy tego
tematu jak ognia, bo Kinga do tej pory cały czas źle reaguje na wzmianki o
swojej biologicznej matce. Raz tylko pokusiliśmy się o rozmowę, ale raczej to
Lijewska chciała wiedzieć jak wyglądał nasz związek i czy aby na pewno nic nie
czuję do Jakubowskiej. Kilka razy widziałem jak szatynka odrzuca połączenia od
Beaty, aż w końcu wczoraj zdecydowała się na rozmowę, chociaż w sumie nie wiem
czy te kilka minut można w ogóle nazwać rozmową.
-Nie zamierzam mieć z tą kobietą nic wspólnego, a
już na pewno nie będę łamać się z nią opłatkiem. Wiem, że wigilia to noc cudów,
ale ja w takie cuda nie jestem w stanie uwierzyć, że jeszcze kiedyś mogłybyśmy
mieć normalne relacje. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będą święta w twoim
rodzinnym mieście. Porozmawiam z twoją mamą i zapytam czy moi najbliżsi będą
mogli przyjechać. Z Piotrkowa będzie mi lepiej spotkać się z Tolą.- tak czułem,
że może chodzić także o to. Codziennie widzę jak Kinga tęskni za przyjaciółką,
jak ociera łzy, gdy kończą rozmawiać przez skype`a.
-Na pewno moja mama się ucieszy i z przyjemnością
przyjmie twoją rodzinę pod swój dach. Wiesz, może rzeczywiście ten wyjazd na
święta do Polski to dobry pomysł. Już czas oczyścić atmosferę i spróbować się
zintegrować, bo już nie długo na świecie pojawi się dzidziuś, który na zawsze
nas połączy.-przyciągam do siebie Kingę i sadzam ją na kolanach. Tak naprawdę
połączy nas znacznie więcej, ale o tym na razie myślę po cichu, nie mówiąc
nikomu. Od dłuższego czasu biję się z myślami czy nie powinienem oświadczyć się
Kindzie. Już nawet byłem u jubilera, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na
zakup pierścionka. Pomyślałem, że idealnie byłoby się oświadczyć ukochanej
kobiecie, mogąc to zrobić na kolanach jak nakazuje tradycja, a ja na razie nie
jestem w stanie tego zrobić. Rehabilitacja daje rezultaty, ale stanąć o
własnych siłach jeszcze nie mogę.
-O matko! Ten nasz szkrab chyba nie zdaje sobie
sprawy, że może być albo siatkarzem albo piłkarzem ręcznym, bo kopie mnie tak,
jakby od maleńkiego chciał grać w Barcelonie.-do tej pory nie wiemy jakiej płci
będzie nasze dziecko i wcale nie jestem nam to potrzebne do szczęścia. Wiemy
natomiast, że będzie zdrowe i to jest dla nas najważniejsze. Chętnie bym
odłożył to pakowanie na potem, ale samo się to wszystko nie zrobi.
-Skończmy pakowanie. Zaraz zadzwonię do Bogdana i
poproszę go by po nas przyjechał na lotnisko, a ty skontaktuj się z Tolą i
zaproś do Piotrkowa razem z Alkiem bo już widzę, że nie możesz się doczekać
tego spotkania.- zatapiam twarz we włosach Kingi i całuję ją w czubek głowy.
Szatynka z uśmiechem schodzi z moich kolanach i zaszywa się w łazience, a ja
wracam do pakowania. Na samo dno walizki chowam prezent dla Kingi, jej ulubione
perfumy z włoskiej perfumerii.
-Rany boskie Michał! Tola rozstała się z Alkiem!
/Tola/
Nie jem, nie śpię. Tylko płaczę. Nie, nie płaczę.
Wyję dniami i nocami w sypialni ojca, czule przez niego tulona do piersi. Nie
miałam gdzie iść, a nie chciałam wracać do Gdańska. Z podkulonym ogonem
stanęłam w mieszkaniu taty i powiedziałam, że miał rację co do Alka. Nawet
przez chwilę nie podejrzewałam go o to, że prowadził podwójne życie. Nie
zamierzałam go rozliczać z przeszłości, bo sama nie byłam święta, ale od kiedy
z nim byłam liczył się już tylko on. Kochałam go to do tego stopnia, że
wszystko dla nie poświęciłam, a byłam zdolna poświęcić jeszcze więcej.
Akceptowałam te jego chore zasady na temat dzieci, choć nie zgadzałam się z
nimi. Wszystko po to, by być blisko niego, a on się mną po prostu bawił. Może
dlatego nie chciał mieć ze mną dzieci bo wiedział, że nasz związek nie potrwa
długo. Nie chciał się wiązać na stałe, bo przecież dzieci to właśnie robią, wiążą
dwoje ludzi już na zawsze. Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko jakiś zły
sen, że Alek do mnie przyjdzie i powie, że to nie prawda. Przyszedł i
powiedział, że mnie zdradził, ale zrobił to tylko raz, jakby miało to
jakiekolwiek znaczenie. Ten jeden raz w zupełni wystarczy, by zachwiać moje
zaufanie do Białorusina. I pomyśleć, że ja chciałam ułożyć sobie z nim resztę
życia. Myślę, że kiedyś doszło by tego, że wzięlibyśmy cywilny ślub. Kto wie
czy nie doczekalibyśmy się dziecka? Przecież tylko krowa nie zmienia swojego
zdania. To wszystko mogę włożyć już pomiędzy bajki. Nie jestem w stanie
wybaczyć zdrady. Mam za uszami różne relacje z mężczyznami, ale nigdy nikomu
nie rozbiłam związku, bo brzydzę się zdradą. To o nią mam największy żal do
mojej matki. To dlatego jestem dumna ze swojego ojca, że do końca małżeństwa
był wierny kobiecie, która zdecydowanie wcześniej przyprawiła mu rogi. Dlaczego
na swojej drodze nie mogę spotkać kogoś takiego jak tata?
-Córeczko tak nie można! Ty musisz coś jeść bo się wykończysz!-
ojciec podnosi na mnie głos, gdy przychodzi do mojego pokoju i widzi na szafce
nocnej tacę z nieruszonym jedzeniem. Nic nie poradzę na to, że nie jestem w
stanie przełknąć nawet kęsa kanapki. Jedyne czym żyje przez ostatnie dni to
rozpuszczalna kawa z odrobiną mleka i cukru. Myślę, że w białym proszku jest
energia, która pozwala mi iść do łazienki za potrzebą czy usiąść na łóżku i
napić się wody.
-Gdzie Grażyna?- chyba chciałabym z nią porozmawiać.
Ona nie ma takich doświadczeń, bo jej mąż był wzorem jak mój tata, ale może
byłaby w stanie dać mi jakąś wskazówkę na najbliższy czas. Mamy o to nie
zapytam, bo ona to by się mogła co najwyżej dogadać z Alkiem, ale nie ze mną w
tej kwestii.
-Wyszła do pracy. Paweł jest. Możesz chcesz z nim
pogadać co? Wiem, że mnie nie możesz już słuchać.-nie chodzi o to, że nie mogę
go słuchać, ale już mi się po prostu znudziły jego słowa. Cały czas mówi tylko
o tym, że jak spotka Alka to nie ręczy za siebie. Nie chcę by miał przeze mnie
kłopoty. Mimo wszystko też nie chcę, by Akhremowi stała się krzywda, a mój
ojciec jest w stanie mu ją wyrządzić.
-A ty nie musisz wyjść? Mówiłeś, że przed dzień
przed wigilią macie jeszcze trening.-tata to mówił czy Alek? To Białorusin
ekscytował się długością wolnego czasu, jaka przypadła w tym roku siatkarzom
Plus Ligi. Z moich oczu wypływają niechciane łzy. Tak bardzo nie chciałam się
rozkleić przy tacie, ale niestety mi nie wyszło.
-Córeńko…-siada na brzegu łóżka i przyciąga mnie do
siebie. W jego ramionach znajduję swoją bezpieczną przystań jak wtedy, gdy jako
mała dziewczynka bałam się burzy, a tata przychodził i cały mój strach znikał.
Teraz przez ułamek sekundy mi się wydaje, że wszystko będzie dobrze i się z
tego podniosę, ale jest to ulotna chwila. Gdy tylko tata wychodzi z pokoju, ja
znów zatapiam twarz w poduszce, próbując opanować kolejną już tego poranka falę
płaczu. Może ten Paweł to nie jest najgorsza opcja? Od zawsze miałam tak, że
chciałam całemu światu pokazać jaka jestem silna i wytrzymała. Może jak on tu
przyjdzie i usiądzie w fotelu to będzie dla mnie impuls, by wziąć się w garść i
wreszcie wstać z łóżka? Kiedy słyszę zamykające się za tatą drzwi, zakładam na
siebie szlafrok i wychodzę na korytarz. Syn pani Grażynki siedzi w kuchni i
robi sobie coś do jedzenia. Niepostrzeżenie wchodzę do niej i siadam przy
stole.
-O matko…Ale mnie przestraszyłaś…-nie dziwię mu się.
Na pewno wyglądam koszmarnie. Powinnam najpierw iść do łazienki i wziąć długi
prysznic, a dopiero potem brać się za relacje międzyludzkie. Tyle, że ja nie potrzebuje
żadnych rozmów i pocieszenia. Potrzebuję, by na mnie patrzył i ze mną był. Nie
chcę być mimo wszystko sama, bo różne głupoty przychodzą mi do głowy.
-Właściwie to dobrze, że przyszłaś. Zrobiłem ekstra
jedzenie, ale trochę dużo mi tego wyszło i sam nie dam sobie rady. Zaraz będę
nakładał.-chcę otworzyć usta i powiedzieć, że nie mam ochoty na jedzenie, ale
Skowroński mi przerywa.
-Ja wiem, że ten chuj cię skrzywdził i czujesz się
fatalnie, ale na pewno nie jest warty tego byś miała się przez niego głodzić.
Możesz płakać, nie wychodzić z domu i swojego pokoju. Możesz obgryzać paznokcie
i nie dbać o to jak wyglądasz w danej chwili, ale nie możesz nic nie jeść, bo
odbije się to na twoim zdrowiu, a do tego ja na pewno nie dopuszczę.-stawia
przed moim nosem parujący posiłek. Nie wiem czy dobrze widzę, ale to chyba ryż
i kurczak z przyprawą do gyrosa. Obok tego pojawia się kubek herbaty z miodem i
cytryną. Wzięty przeze mnie widelec wypada ręki, a próba napicia się herbaty
kończy się tym, że kubek rozsypuje się po kuchennej podłodze. Jest ze mną źle.
Nie mam siły wziąć sztućców do ręki. Moje ciało drży. Znów płaczę. Najpierw
cichutko, po chwili płaczę na cały blok.
-Dlaczego on mi to zrobił?! Dlaczego się nawet nie
odezwał?! Czy ja naprawdę nic dla niego znaczyłam?! Byłam tylko zabawką w jego
ręku?!-to, że nie mam ochoty na towarzystwo Alka nie znaczy, że nie chciałabym
zobaczyć jego starania o to, by mnie odzyskać. Mój telefon nie zanotował żadnej
wiadomości do niego, żadnego połączenia.
-Nie wiem czemu ci to zrobił, ale to nie jest twoja
wina i nie wmawiaj sobie, że to ty zawiniłaś. To on na ciebie i na zasługuje i
zrobię wszystko, by już nigdy się do ciebie nie zbliżył.-to będzie bardzo
trudne. Musiałabym chyba wrócić do Gdańska, by nie wchodzić w jego drogę. Muszę
się jeszcze wynieść z jego mieszkania, a nie zrobię tego bez jego wiedzy, bo
jeszcze z tego wszystkiego zgubiłam klucze. Skoro nie mam siły zjeść, to pójdę
do swojego pokoju i może się prześpię. Płaczę i śpię, na zmianę.
-Nie ma mowy. Skoro nie masz siły na to by zjeść, to cię nakarmię. Otwieraj grzecznie buzię.-Paweł usiadł naprzeciwko mnie i
zaczął karmić. Na początku było mi trochę niezręcznie, ale teraz to w sumie
jestem mu wdzięczna, że mnie zmobilizował do tego jedzenia, bo każdy kolejny
kęs sprawiał, że czułam się zdecydowanie lepiej fizycznie. Psychicznie nic nie
jest w stanie mi pomóc.
-Przyznaj, że świetny będzie ze mnie w przyszłości
ojciec?-uśmiecha się do mnie jak to tylko on potrafi, a ja próbuję się
wykręcić się od jego towarzystwa, bo nie mam ochoty na to, by rozmawiać o jego
planach na przyszłość. Planach, które najwyraźniej pokrywają się z moimi.
-Dziękuję za śniadanie. Pójdę już do
siebie.-podniosłam się z krzesła i momentalnie usiadłam na nim z powrotem.
Wstawałam chyba zbyt szybko, bo zakręciło mi się w głowie. Obok zaraz pojawił
się Paweł. Wziął mnie w ramiona i zaniósł do łóżka. Przykrył kołdrą i usiadł w
fotelu. Jest tak, jak chciałam wcześniej, ale jakoś nie czuję się teraz zbyt
dobrze. Nie wiem czy opadające powieki to efekt tylko i wyłącznie braku snu w
nocy czy ma to coś wspólnego z tym moim niejedzeniem przez ostatni czas.
-Tola! Tola, słyszysz mnie?!-słyszę, ale jakby przez
mgłę. Otwieram szeroko oczy, ale nie widzę najlepiej. Chce mi się wymiotować.
Cholera jasna! To chyba nie jest ciąża?!
-Dzwonię po pogotowie!-dzwonie, dzwonie…Dzwoni to mi
coś w głowie. Szybko leci czas. Dopiero Paweł mówił o pogotowiu, a już jadę białym
korytarzem, mrużąc oczy od natrętnych lamp zawieszonych na suficie. Obok mnie
cały czas podąża Paweł, trzymając za rękę. Od razu w karetce musiałam dostać
kroplówkę bądź zastrzyk, bo teraz jestem znacznie mocniejsza niż w domu, gdzie
ciężko było się ze mną porozumieć.
-Musi pan tu zostać, zabieramy panią Lipińską na
badania.-Paweł znika, wyciągając swoją dłoń z mojej dłoni. Badań jest mnóstwo.
Pobrali mi krew, zmierzyli cukier i ciśnienie, zrobili EKG i rezonans
magnetyczny. Wszystko na cito i wszystko w jak najlepszym porządku. No może ta
krew i cukier, ale szybko wyjaśniłam, że w ostatnim czasie nie jadłam zbyt
regularnie i wartościowo. Zapewniłam też, że w przeszłości nie miałam takich
incydentów, więc można to uznać za nic nieznaczący akcent. Na wszelki wypadek
zrobili mi też badanie USG, by wykluczyć ciążę, ale tego akurat byłam pewna jak
niczego na świecie. Nie ma w tym momencie takiej możliwości, bym była w ciąży,
bo pigułki łykam regularnie. To zonaczy łykałam, bo ostatnio się zdenerwowałam
i wyrzuciłam opakowanie do kosza. Nie muszę już nikomu ulegać. Od dziś robię
wszystko to, na co mam ochotę i co uważam za słuszne. Jeśli w przyszłości
poznam jakiegoś mężczyznę, który nie będzie chciał mieć dzieci, to po prostu go
zostawię i poszukam kogoś, kto tak samo jak ja będzie pragnął szczęśliwej
rodziny. Na Boga! Muszą być na tym świecie faceci, którzy mają takie aspiracje.
-Ma pani anemię, ale jeśli obieca pani, że wróci do
racjonalnego odżywania to jestem skłonny wypisać panią już jutro. Dzisiejszej
nocy wolałbym panią zatrzymać jeszcze do obserwacji, gdyby ten incydent miał
się powtórzyć, ale nie sądzę.-też jestem zdania, że już nie będę tracić
przytomności w najbliższym czasie i trochę mi nie w smak, że muszę tu
przenocować, ale dla świętego spokoju nie będę się wypisywać na własne żądanie.
-Ten pan cały czas tu siedzi i czeka aż będzie mógł
do pani wejść. Mam go wpuścić?- Paweł jest cały czas tutaj?! Prawie 5 godzin
trwały moje badania, więc myślałam, że syn pani Grażynki pojechał już do domu.
Dziwiłam się tylko, że nie ma tu taty, ale z drugiej strony to dobrze, bo nie
chcę go denerwować. Może uda mi się ukryć przed nim tę hospitalizację? Jeśli
Paweł się nie wygadał, to istnieje taka możliwość.
-Tak, niech wejdzie.-pielęgniarka wychodzi, a zaraz
po niej obok mojego łóżka pojawia się Paweł. Przyniósł mi butelkę wody i coś do
zjedzenia. Rzeczywiście jestem jakaś głodna i chętnie coś zjem.
-Dzwoniłeś do taty albo mamy?-pytam między jednym a
drugim kęsem pysznej drożdżówki z makiem. Nawet bym nie pomyślała, że mam na
nią taką ochotę.
-Próbowałem się dodzwonić, ale mi się nie udało. Mam
spróbować jeszcze raz?- kiwam od razu głową, by tego nie robił. Wtajemniczam go
w swój plan. Obiecałam, że jeśli pomoże mi trochę nagiąć rzeczywistość tu
upiekę mu murzynka, za którym tak przepada. Ustalaliśmy, że zaraz zadzwonię do
taty i powiem mu, że Paweł zabrał mnie do Tarnowa, skąd pochodzą jego
dziadkowie ze strony taty, by pokazać mi miejsca z dzieciństwa. Jeśli będą
pytać o nocleg to powiemy, że nocujemy u jego kolegi. To na wypadek, gdyby pani
Grażyna chciała zadzwonić do swoich teściów.
-Dziękuję ci za wszystko Paweł. Właśnie takiego
brata chciałam mieć. Całe życie zazdrościłam Kindze rodzeństwa, a teraz moje
marzenie się spełnia. Jeszcze raz wielkie dzięki.- przytuliłam się do niego. Przez
ten czas nie pomyślałam o Alku, a to już sukces i w dużej mierze zasługa
sympatycznego blondyna, który przebojem podbija moje serce.
~*~
Napiszcie czy chcecie być informowane, to dla mnie ważne,
Pozdrawiam :***
:)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wróciłaś z niecierpliwością czekam na dlaszy ciąg, mam nadzieję, że będzie troche szybciej i nie bedzie już tak długiej przerwy
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńO matko bosko! Kochana, ale jest mi głupio - byłam święcie przekonana, że jestem u Ciebie ze wszystkim na bieżąco, ale jak widać moja skleroza mnie naprawdę nie boli! Oczywiście, że chcę być informowana! To na samym początku! A teraz do rzeczy - biedna Tola! Chyba w najgorszych snach nie myślała o tym, że jej związek z Alkiem będzie miał taki finał. Ja wiem, że Białorusin się zmienił, ale niestety nie był w stanie przyznać się do błędu i to wszystko wyszło jak wyszło. Dobrze, że przy Toli był Paweł, przy nim chociaż na chwilę nie myślała o Alku. I niech pamięta, że z anemią nie ma żartów!
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
wyczekuje następnych tak dobrych rozdziałów ;3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze! :) nie spodziewałam się tego rozstania :o Czekam na następny :3
OdpowiedzUsuńJa chcę być informowana tylko nie wiem jak będę docierać z czasem tu. Ostatnio do czytania potrzebne mi bezsenne noce. Wiem że mam tempo żółwia i źle mi z tym ze taki się ze mną stało :(( Dobra koniec żali. Kinga i Michał ich związek jest trudny z jednej strony kalectwo Miśka z drugiej ciąża Kingi i do tego gdzieś tam w tle Beata. Dają dzielnie radę i mam nadzieje że między nimi już nic złego się nie wydarzy bo i tak wiele przeszli. Co do Alka i Toli wiedziałam że ta zdrada kiedyś się pojawi i proszę. Ich związek od początku widział mi się że jedna rzecz i wszystko pryśnie jak bańka mydlana i mam to co chciałam a raczej nie chciałam tylko przeczuwałam. Szkoda że Alek nie szuka kontaktu z Tolą ona to bardzo przeżywa. Miły akcent Tarnowa aż mi się buźka uśmiechnęła ;P
OdpowiedzUsuń