/Tola/
Od 1 października
zaczynam studia na… fizjoterapii. Co prawda miałam z początku inne plany na
swoją przyszłość, ale nie przypuszczałam, że tak dobrze pójdzie mi matura z
biologii i matematyki. Do tego jeszcze tata już od jakiegoś czasu napomykał mi,
że dobrze byłoby, gdybym przejęła po nim w przyszłości „obowiązki”. No nie
powiem, gdybym miała zostać fizjoterapeutą polskich siatkarzy, to idę na te
studia w ciemno. Ojczulka już nie widziałam od jakiegoś czasu, ale w ten
weekend zobaczymy się w Wrocławiu, gdzie nasze orły grać będą Ligę Światową.
Zanim jednak pojedziemy do stolicy do Dolnego Śląska, przyjechaliśmy do
Rzeszowa. Alek miał tu dla mnie nie lada niespodziankę, bo przekazał mi pod
opiekę swoje dzieci, a sam pojechał na dwa dni do Grodna. Wyjazd ten wypadł mu
dość niespodziewanie, ale chodzi o jego grę w białoruskiej reprezentacji.
Ubolewam nad tym, że nie zobaczę bruneta z orzełkiem na piersi, ale nie można
mieć wszystkiego.
-Naprawdę strasznie cię
przepraszam, że Alek obarczył cię opieką nad chłopcami, ale już dawno byłam
umówiona na ten zabieg w szpitalu i nie mogę się z tego wymiksować. Musisz się
przyzwyczaić, że z siatkarzem tak to już jest, że nie można być niczego pewnym
na 100%.- moje początki z Natalią nie były najlepsze, ale to naprawdę fajna
dziewczyna i cieszę się, że nie boi mi się zaufać w opiece nad swoimi dziećmi.
Uwielbiam Igorka i Dania, więc nie powinno być większych problemów.
-Dla mnie to żaden
kłopot. A nie chciałabyś zaraz po wyjściu ze szpitala odpocząć spokojnie? Bo
jeśli tak, to my z Alkiem moglibyśmy chłopców zabrać do Wrocławia na mecze
Polaków. Z biletami nie będzie problemów, z tego co wiem Danio wejdzie na mecz
za darmo z racji wieku.- widzę, że na początku nie wie co ma odpowiedzieć. Już
wcześniej powiedziałam jej, że nie musi się martwić, bo mi chłopcy nie
przeszkadzają. Sama sobie obiecałam też, że będę ostrożniejsza, by nie doszło
do takiej sytuacji jak wtedy w Gdańsku. Na całe szczęście Igorek zachował to
dla siebie. Myślę, że sam nie do końca rozumie co się wtedy stało i wyparł to
ze swojej pamięci.
-Sama nie wiem. Pewnie
chcielibyście spędzić trochę czasu sam na sam, a z chłopcami będzie wam ciężko.
Być może mojej mamie uda się przyjechać, więc będę miała pomoc…
-Natalia, naprawdę damy
sobie radę. Jeśli tylko się zgodzisz, to ja jeszcze dziś dzwonię do Alka i
stawiam go przed faktem dokonanym. Zresztą jestem pewna, że spodoba mu się ten
pomysł. Ostatnio mi mówił, że chciałby z chłopcami spędzać więcej czasu, więc
to doskonała okazja.- była żona Alka summa summarum dała się przekonać i
przystała na moją propozycję. Blondynka wyjmowała rzeczy chłopców, gdy ja
wyszłam na balkon i zadzwoniłam do bruneta. Od razu powiedziałam mu o tym, że
zabieramy chłopców ze sobą do Wrocławia. Nie sprzeciwiał się, zresztą
spróbowałby tylko to byśmy inaczej pogadali.
-Słuchaj, miałabym do
ciebie jeszcze prośbę. Nie chciałabym zostawiać samochodu pod kliniką, więc
może zechciałabyś mnie zawieźć moim autem i potem wrócić do mieszkania?- kiwam
chętnie głową, bo nie widzę powodu dla którego nie miałabym jej pomóc.
Zabieramy chłopców i wychodzimy z mieszkania. Wóz Natalii jest idealny dla
mnie, bo to skromny Opel Corsa. Nie znoszę samochodu Alka, bo jest dla mnie za
wielki i kompletnie nie umiem nim jeździć do tyłu. W takich mniejszych pojazdach
nie mam żadnych problemów.
Dopiero teraz gdy wiozę
Natalię do szpitala zastanawiam co tak naprawdę się stało, że Akhrem musi iść
do szpitala. Powiedziała zdawkowo, że musi wykonać jakiś drobny zabieg, ale nie
jest to nic poważnego, więc nie ma o czym mówić.
-Chłopcy zachowujcie
się dobrze i nie sprawiajcie problemów cioci Toli. Mogę na was liczyć?-
najpierw Igor, a potem Daniel lądują w ramionach swojej matki. Piękny i
wzruszający obrazek. Czeka mnie poważny test, ale spokojnie powinnam sobie z
nim poradzić. Zaczynam od wkupienia się w łaski chłopców, spełniając ich prośbę
o „Donaldzie”.
-Ciociu a czy moja mama
umrze?- o mały włos nie zadławiłam się jedzonym przeze mnie hamburgerem.
Otwieram szeroko oczy i zapowietrzam się. Nawet do głowy nie przyszła mi taka
myśl i nie rozpatrywałam takiej okoliczności. Udaję głupią i próbuję sprowadzić
rozmowę na boczne tory, pytając czy nie mają jeszcze ochoty na coś z menu
restauracji szybkiej obsługi. Danielek prosi jeszcze o nową zabawkę, więc będę
musiała zamówić mu jeszcze jeden zestaw happy meal`a. Igor nie porusza już tego
tematu, ale dobrze wiem, że martwi się o mamę i ja wcale się mu nie dziwę, bo
każde dziecko martwiłoby się o swoją matkę.
-Nie martw się
kochanie, mamusia na pewno do was wróci cała i zdrowa. Do tego czasu postaram
się razem z tatusiem, żebyście nie nudzili się u nas. Co powiesz na mecz
siatkówki we Wrocławiu? Będzie Sebastian i Dominika.- starszy z synów Alka
uśmiecha się, więc chyba ten chwilowy przypływ złych emocji mamy za sobą.
Najedzeni jak bąki
wyszliśmy na zewnątrz i zapakowałam chłopców do samochodu. Wróciliśmy do
mieszkania, gdzie Igor wziął Dania i zajęli się sobą przy stercie zabawek
zostawionych tu wcześniej oraz przywiezionych przez Natalię. Chwilę wolnego
czasu chciałam zagospodarować dla siebie na szklankę herbatę, ale nie było mi
to dane, bo już po 20 minutach ktoś puka do moich drzwi.
-Idę!- zakładam na
siebie żakiet wiszący w przedpokoju, bo nie chcę nikogo straszyć dość pokaźnym
dekoltem. Po drugiej stronie drzwi stoi Magda, narzeczona Zbyszka Bartmana.
Kurdę, uwielbiam tę dziewczynę, bo zawsze robi wokół siebie olbrzymie
zamieszanie, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wchodzi do
mieszkania, całując mój policzek. Na ręku trzyma wiecznie uśmiechniętą
córeczkę, Karolinkę. Mała jest śliczną dziewczynką, oczkiem w głowie Zbyszka.
Chyba jeszcze nigdy nie widziałam faceta, który by tak zwariował na punkcie
swojego dziecka.
-Słuchaj kochanie,
musisz mi pomóc, bo jestem w podbramkowej sytuacji. Moja mama miała przyjechać do
mnie i pomóc mi przy małej, ale niestety rozchorowała się i nic z tego nie
wyszło. Ja nie mogę jej zabrać ze sobą do pracy, bo Anastasi trochę się
ostatnio zagotował, gdy Karolina pomazała mu jego notatki moją szminką. Z tego
co mówił mi kiedyś Alek, ty lubisz dzieci, więc może mogłabym ci ją zostawić na
dwa dni? Wiem, że jestem szalona i zwalam ci się na głowę z takim dużym
problemem, ale naprawdę nie mam kogo poprosić. Rodzice Zbyszka już od dawna
szykowali się na maraton za reprezentacją i nie chcę im odbierać tej
przyjemności. Uratujesz mi życie?- cała Magda. Jak już włączy się jej słowotok,
to nie może przestać mówić. Odbieram od niej Karolę, a mała przyjmuje to z
ogromnym uśmiechem. Dwoje czy troje dzieci nie robi mi żadnej różnicy. Chłopcy
są już na tyle duzi, że mogą zająć się sobą, a ja będę mogła poświęcić więcej
czasu małej Bartmanównie.
-Jeśli tylko nie boisz
się zostawić pod moją opieką waszego skarbu, to ja się z przyjemnością zajmę
Karolinką. Uwielbiam dzieci.-na razie cudze, ale w przyszłości być może dane
będzie mi przelać swoją miłość na własne pociechy.
/Kinga/
Co z tego, że nie kazał
mi przychodzić do szpitala? I tak to robię, mimo że nie wchodzę do środka.
Staję za szybą i na niego patrzę. Michał zawsze wtedy udaje, że śpi. Jego
zachowanie przypomina zabawę z dzieckiem, ale doszłam do wniosku, że to
wszystko podyktowane jest ogromnym stresem i szokiem związanym ze stanem jego
zdrowia, a dokładnie z niemożnością poruszania się o własnych siłach.
W jedno z upalnych
popołudni także postanowiłam poświęcić na podróż do szpitala. Zaparkowałam
samochód w tym samym miejscu co zwykle. Jestem tu tak często, że niektóre z
pielęgniarek uśmiechają się radośnie na mój widok.
-Musi go pani bardzo
kochać.- mówi jedna z nich, gdy zakładam ochronne buty przy wejściu na jego
oddział. Uśmiecham się nikle. Tak, kocham Michała i nie zamierzam odpuścić, nie
po tym co przeszliśmy wspólnie. Jestem przekonana, że on wcale tak nie myśli,
jak przedstawił mi to kilka dni temu. Po prostu to wszystko przez ten wypadek i
brak całkowitej sprawności. Chciałabym mu pomóc razem przez to
przejść i mam nadzieję, że pozwoli mi to zrobić. Może nie teraz, ale za jakiś
czas. Będę czekać.
-Przepraszam bardzo,
ale teraz nie można tam wchodzić. U pana Michała jest już ktoś z
rodziny.-dziwię się. Z tego co mówiła mi mama Michała we wczorajszej rozmowie
telefonicznej, miała przyjechać razem z mężem i starszym synem do Gdańska
dopiero w weekend. Może chodzi o kogoś innego? Rodzina Bąkiewiczów jest spora.
Postanowiłam poczekać na korytarzu. Wyciągnęłam z torby jakąś gazetę dla
młodych mam i zajęłam się lekturą. Nie powiem, ale wciągnęłam się w czytanie
tych wszystkich nowinek dla przyszłych rodziców i bardzo żałuję, że nie mogę się
tym wszystkim podzielić z Michałem. Chciałabym z nim iść na badanie USG i
pokazać mu palcem na ekranie nasze dziecko. Postanowiłam, że na następnej
wizycie poproszę swojego lekarza o wydruk badania, bym mogła je pokazać
Bąkiewiczowi. Może wtedy do niego dotrze, że jest ktoś, kto bardzo na niego
liczy? To już nie chodzi o mnie, ale o naszego bąbla, który będzie chciał mieć
ojca? Dzieci już takie są. Kochają swoich rodziców bezwarunkowo bez względu na
to czy ojciec jest niepełnosprawny czy ma problemy z alkoholem. Od samego
początku kochają rodziców, bo są zaprogramowane na miłość. Nasze dziecko na
pewno nie będzie inne. Będzie potrzebowało Michała, a ja sobie nie wyobrażam,
że będę musiała tłumaczyć mu dlaczego tatuś jest nieobecny w jego życiu.
Kończyłam własnie
czytać felieton jednej z redaktorek prenumeraty, gdy z sali Michała wyszła
jakaś kobieta. Nie kojarzyłam jej ze spotkania z rodziną Michała, więc to nie
mogła być żadna z żon jego braci. Może to jakaś znajoma? Nie chcę snuć żadnych
teorii spiskowych na ten temat. Podniosłam się ze swojego miejsca i chciałam
podejść na chwilę do szyby, by popatrzeć na szatyna.
-Czy mogłabym z tobą
porozmawiać?- jestem co najmniej zdziwiona, ale w momencie pierwszego szoku
machinalnie zgadzam się na rozmowę. Wracam z powrotem na swoje miejsce, gdzie
na krzesełku obok dosiada się do mnie tajemnicza szatynka.
-W przeszłości
tworzyłam związek z Michałem i z sentymentu do tego co nas łączyło postanowiłam
go odwiedzić, ale nie ma żadnych złych zamiarów. Powiedział mi, że się rozstaliście,
ale jego decyzja nie ma nic wspólnego ze mną. Nie zamierzam do niego wracać,
nie pasujemy do siebie z Michałem. Wiem natomiast, że jesteś dla niego bardzo
ważna i tylko przy tobie Michał tak naprawdę był szczęśliwy. Chciałabym cię
prosić, byś nie zostawiła go teraz, nawet jeśli on sobie tego życzy.
Powiedziałam mu dzisiaj, że nie powinien się poddawać, bo nawet jeśli miałby
nie stanąć o własnych siłach na nogach, to nie może rezygnować z życia i
szczęścia. Ty też nie rezygnuj. Tyle ci tylko chciałam powiedzieć i pamiętaj,
że ja naprawdę nie żeruję na waszym nieszczęściu, nie chcę ugrać nic dla
siebie.- nie mówi jak się nazywa, nie próbuje choć przez moment przedstawić się
mojej osobie. Z grubej rury wypala, że jest byłą dziewczyną Michała. Do tego
daje mi rady, które są żywcem wyjęte z mojego toku myślowego. Dziwne to
wszystko, wręcz popieprzone na maksa. Nie wiem jak mam rozumieć fakt, że mój
chłopak woli się spotykać z byłą dziewczyną, a mi każe do siebie nie
przychodzić, zasłaniając się moim dobrem. Chyba nie zdaje sobie sprawę jak
cierpię, gdy nie mogę się do niego przytulić i zapewnić go, że dla mnie nic się
nie zmieniło. Owszem, na razie nie może chodzić, ale nie wierzę w to, że tan
stan będzie trwał wiecznie. Dopóki lekarz mówi, że są szanse na całkowite
odzyskanie sprawności to ja mu wierzę i tego się trzymam.
-Najwyżej mnie
wyrzuci…- mówię do siebie pod nosem, postanawiając wejść do środka jego
szpitalnej sali. Akurat w tym momencie na korytarzu pojawia się postać mojego
ojca. Przyjechał po mnie, bo tak się umówiliśmy. Oczywiście nie zabiegałam o
to, ale on sam z siebie stara mi się pokazać na każdym kroku, że mogę na niego
liczyć w tej trudnej sytuacji. Wiem, że wtedy przesadziłam z tymi słowami, ale
jeszcze nie zdobyłam się na odwagę, by za nie przeprosić. Cały czas mam to na
uwadze i kiedyś na pewno przyjdzie taki czas, że wykażę się skruchą i przyznam
się do błędu, ale to jeszcze nie jest ta pora.
-Możemy już wracać do
domu? Przyjechali dziadkowie z Krzyśkiem. Mój brat chce nam przedstawić swoją
dziewczynę.-otwieram szeroko buzię. Nawet słowem wujcio nie pisnął, że ma kogoś
na oku, a jeszcze nie dawno żalił się do słuchawki, że nie może znaleźć nikogo
wartościowego.
-Jestem tak samo
zaskoczony jak ty, ale z drugiej strony mam nadzieję, że wreszcie trafił na
odpowiednią kobietę.- cały Marcin Lijewski. Można o nim mówić wiele można mu
zarzucić, ale nie to, że nie martwi się o najbliższych.
-Kurczę, jestem ciekawa
kto skradł serca Krzyśka, ale z drugiej strony chciałam w końcu przełamać ten
głupi zakaz Michała i wejść dziś do niego. Ty wiesz, że dziś była u niego jego
była dziewczyna? Nawet podeszła do mnie, by chwilę porozmawiać.- twarz taty
przypomina w tym momencie kredę piszącą, używaną w szkole. Zbladł momentalnie,
a ja nie wiem co jest tego powodem.
-I co ci mówiła? W
ogóle nie powinnaś z nią rozmawiać. Skoro
jest byłą dziewczyną, to nie powinna
się wtrącać w życie Michała i dać mu szansę, by ułożył sobie je na nowo.
Chodźmy już stąd, goście czekają.- nie rozumiem nic z jego zachowania. Prawie
siłą wypycha mnie ze szpitala, bylebym nie zdecydowała się w nim zostać. Nie
wiem w co on ze mną pogrywa. Czasami nie wiem po której on jest stronie.
Jednego dnia mi się wydaje, że zmienił nastawienie i przestał liczyć każdego
dnia na to, że ja i Michał się rozstaniemy, a z drugiej strony widać, że cieszą
go każde oznaki słabnącego między nami uczucia.
Kiedy pojawiamy się w
domu, zostaję wzięta w krzyżowy ogień pytań dziadków. Odpowiadam zdawkowo i nie
chcę brać na siebie pierwszoplanowej roli, bo to Krzysiek i jego wybranka
powinni grać tu pierwsze skrzypce.
-Chciałem wam
przedstawić Agatę, moją dziewczynę.- Agata wymienia się ze mną uściskiem dłoni,
nie szczędząc mi serdecznego uśmiechu. Czy wreszcie dla odmiany spodobałam się
wybrance mojego wujka? Do tej pory każdej dziewczynie Krzyśka nie odpowiadało
moje zachowanie i moje relacje z nim. Fakt, potrafiłam być dość frustrująca,
ale przecież miałam swoje 14 lat, gdy Dominika wchodziła do naszej rodziny,
więc czego się można było po mnie spodziewać? Justyna donosi z kuchni herbatę i
kawę, nie szczędząc także świeżo upieczonego ciasta. Natalka z Kacprem są
najmniej zainteresowani i wcale się im nie dziwię, bo jak w ich wieku w takich
sytuacjach liczyłam tylko na fajne prezenty ze strony gości. Dziadkowie wydają
się być zadowoleni, że ich młodszy syn wreszcie znalazł sobie kogoś i zaświtała
szansa na to, że nie zostanie starym kawalerem. Od zawsze mówiłam, że prędzej
czy później ta sytuacja się zmieni, bo jeśli by już taka partia miałaby nie
znaleźć sobie szczęście u boku odpowiedniej kobiety, to dla tego świata nie
byłoby już nadziei. Nie mogę wywnioskować nic z reakcji ojca. Przyjął to
spokojnie, ale tak, jakby jeszcze nie był do końca przekonany. Nie wiele się
odzywał, postawił raczej na obserwację. Agata Lewińska zdążyła się nam
dogłębnie przedstawić. Wyznała, że skończyła finanse i rachunkowość, znajdując
zatrudnienie w jednym z banków w Kielcach. Pochodzi z Sandomierza, uwielbia
komedie romantyczne i szybką jazdę samochodem. Myślę, że zbierze pozytywne
oceny. Ode mnie ma 6 za otwartość i ten nieschodzący z buzi uśmiech, który ma
coś takiego w sobie, że można na chwilę zapomnieć o problemach i samemu nieco
przyjaźniej spojrzeć na świat, mimo nierozwiązanych problemów.
-Chcielibyśmy wam
powiedzieć coś jeszcze. Spodziewamy się dziecka, Agata jest w czwartym miesiącu
ciąży.- o cholera, poszło prawie tak szybko jak u mnie. W tym towarzystwie
rodzinnym chyba tylko ja nie potraktowałam tej wiadomości jako informacji o
jakiejś anomalii. Na co będą czekać, swoje lata już mają i mogą śmiało myśleć
rodzinie. A że nie mają ślubu? Pff.. nie jedni bez ślubu żyją lepiej niż ci, co
mają za sobą lata doświadczenia i nie wiadomo jaki staż.
-Gratulację. Liczę na
ubranka po waszym dzieciaczku bo z tego co liczę, to moje urodzi się nieco
później.-przytuliłam się do Agaty, a na krzyśkowej szyi to się najzwyczajniej w
świecie uwiesiłam. Popatrzyłam na niego z boku i zobaczyłam w nim radość z
oczekiwania na potomka. To jest ta radość, którą Michał miał w sobie zaraz po
wiadomości o dziecku, ale przez ten wypadek gdzieś ją w sobie zatracił. Będę
robić wszystko, by na nowo ją w nim obudzić i mam nadzieję, że nikt mnie w tym
nie ubiegnie.
~*~
Będę się starać ze wszystkich sił dodawać tu nowości regularnie...
Same ciąże ;)
OdpowiedzUsuńOby Beata faktycznie się nie mieszała do życia Michała. Dobrze powiedziała. Z Bąkiem byłoby tylko gorzej, gdyby Kinga go zostawiła. Najłatwiej się pogrążyć w agonii i odtrącić wszystkich, a potem poużalać nad sobą. Phi!
Tola marzy o swoich dzieciach, więc ma same sprawdziany :) Z pewnością poradzi sobie , a to może da Alkowi do myślenia.
Pozdrawiam
A ja jestem zła na Kingę! Tak, jestem zła! Powinna wejść do Michała! Nawet na chwilę, nawet na minutę, tylko po to, żeby mu powiedzieć, że go nie zostawi! On naprawdę tego teraz potrzebuje, tak jak ona wcześniej potrzebowała jego zapewnień o swoim uczuciu. No a tutaj patrzę, że pan Lijewski się postarał bardzo szybko :D 4 miesiąc! No ładnie! ;>
OdpowiedzUsuńBuźka :*
Tola ma małe przedszkole w mieszkaniu! Jak ona da sobie radę z trójką dzieci, a Bartmanówna to chyba jeszcze malutka jest i potzrebuje uwagi. Wielkie wyzwanie przed nią!
OdpowiedzUsuńBeata chyba nie chce eks chłopakowi i swojej córce wchodzić w drogę. Myślę, że szczególnie córce nie chce bruździć.