sobota, 7 czerwca 2014

XXIV

/Kinga/

Od tygodnia zadaję sobie to samo pytanie. Dlaczego to właśnie nas to wszystko spotyka? Czy tylko dlatego, że między nami jest ta przeklęta różnica wieku? Przecież tyle razy powtarza się w różnych sloganach, że wiek nie gra roli, bo liczą się uczucia. Widocznie nie w naszym przypadku. My mamy pod górę, my nie mamy możliwości żyć pełnią życia. Najpierw mój gwałt, potem problemy z ojcem, nieplanowana ciąża, a teraz jeszcze ten wypadek. Boję się o niego. Lekarz mówi, że najgorsze już za nami, bo gdyby Michał miał nie przeżyć operacji, to już dawno jego życie dobiegłoby końca. Wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, by dać mu czas na zregenerowanie sił po poważnym urazie głowy. Gdyby nie był poważny, to operacja nie trwałaby 7 godzin, a lekarz nie mówiłby, że jego pacjent miał dużo szczęścia. Dwa złamane żebra w porównaniu  tym wszystkim, to nic takiego.
-Cześć kochanie…- podchodzę do jego łóżka i całuję go w sam środek ust. Są sine i zimne. Nie ma w nich życia, w nim też nie ma. Siadam przy jego łóżku z nadzieją na to, że poruszy się choć minimalnie, choć przez chwilę. Splatam palce z jego nieruchomą dłonią. Jest sina i już wiem, że nie jestem to skutek obciążeń, ani też poniesionych w wypadku obrażeń. Jego mama powiedziała mi, że 8 lat temu Michał borykał się z poważną chorobą, która summa summarum mogła doprowadzić do amputacji. Lekarze zgodnie twierdzili, że po odpowiednim zabiegu wszystko wróci do normy i szatyn będzie mógł o tym wszystkim zapomnieć. Niestety, zakrzep znów dał o sobie znać, tym razem w obu dłoniach na raz. Najprawdopodobniej właśnie to było przyczyną utraty panowania nad samochodem. Ordynator powiedział mi, że takie schorzenia często są bolesne i można wystąpić nawet chwilowy brak czucia w kończynach. Gdyby mi tylko powiedział, to na pewno nie pozwoliłbym mu w takim stanie przyjechać do Gdańska i zmusiła do tego, by znalazł drogę do lekarza. Mogę teraz tylko gdybać…
-Witaj Kingusiu…-mama Michała na czas pobytu syna w szpitalu zainstalowała się w jednym z gdańskich hoteli. Wiem, że Justyna proponowała jej nocleg u nas, ale nie chciała się na to zgodzić. Nie wiem czy miałabym tyle siły, by patrzeć jej każdego dnia w twarz przy posiłkach czy wspólnych rozmowach. Jej syn jest w ciężkim stanie, miał wypadek w drodze ode mnie. Wiem, że nie rozsądnie myśleć jest, że mam coś z tym wszystkim wspólnego, ale pojawiają się myśli, że GDYBY nie przyjechał do mnie, nic takiego nie miałoby miejsca.
-Dzień dobry. Zostawię panią z synem i nie będę przeszkadzać.- chcę wyjść, ale jej dłoń położona na moim ramieniu zatrzymuje mnie w pozycji siedzącej.
-Nie winię cię za ten wypadek kochanie. To nie jest twoja wina, po prostu tak musiało być.- uśmiecham się nikle. Pani Jadwiga to wspaniała kobieta. Tak samo jak cała rodzina Michała. Od samego początku byli nastawieni na to by nas wspierać, a nie stwarzać, i tak już przecież dużej ilości problemy. Wiem, że trochę przesadziłam w doborze słów w tamtej rozmowie z ojcem, ale byłam załamana. Teraz po prostu staram się nie wchodzić mu w drogę, choć jest już w domu, bo Bundesliga dobiegła końca. Wstaję rano, jem jakieś śniadanie i przychodzę do szpitala. Nie wracam na obiad, jem coś w szpitalnej stołówce albo na mieście. W domu pojawiam się około 22 i zaraz po szybkiej toalecie kładę się do łóżka.
-I pamiętaj, że nie jesteś odpowiedzialna już tylko za siebie. Nosisz pod sercem dziecko i ono powinno być dla ciebie najważniejsze. Michałek na pewno nie chciałby, byś przez niego zaniedbywała siebie i wasze maleństwo.- dobrze, że mi o tym powiedziała, bo w przeciwnym razie zapomniałabym o wizycie o ginekologa. To ma być moje pierwsze badanie USG i szereg jeszcze innych analiz, by upewnić się, że z dzieckiem wszystko jest w porządku. Przepraszam ją skinieniem głowy i wychodzę na korytarz, by zadzwonić do ginekologa. Potwierdzam wizytę i w sumie mogłabym wejść do z powrotem do sali, ale nie robię tego. Przez szybę patrzę z jaką czułością pani Bąkiewicz obchodzi się ze swoim synem. Łzy zbierają się w moich oczach. Na swoim ramieniu czuję czyjąś dłoń. Odwracam się przez ramię i mokrymi oczami patrzę na Tolę. Przytula się do moich pleców i obie patrzymy na obrazek rozgrywający się za szybą.
-Przyjechałam, by zabrać cię do domu. Kinga nie możesz tak funkcjonować, bo to może zaszkodzić dziecku. Mam nadzieję, że nie zamierzasz przekładać swojej wizyty u lekarza?- kiwam głową na znak przeczenia. Wszyscy się o mnie martwią i upominają. Mam ochotę na herbatę, od rana nie miałam w ustach nic ciepłego. Gdy decydujemy się na herbatę w szpitalnej stołówce, w sali Michała robi się niespodziewany ruch. Lekarze obstępują jego łóżko jak pszczoły plaster miodu. Jedna z pielęgniarek wyprowadza panią Jadwigę, tłumacząc to niemożnością wykonywania działań potrzebnych do ratowania Michała. Do cholery, co tam się dzieje?!
Nagle jego serce zaczęło bić nienaturalnie szybko! Nie mogę go stracić! Do samego końca wierzyła, że wszystko będzie dobrze. Wątpiłam ja i inne osoby z jego rodziny, a ona nigdy. Dopiero dziś w obliczu tego co się stało na jej twarzy wymalowała się bezradność. Beznamiętnie wpatrywałam się w obrazek za szybą. Ktoś mocno ugniatał klatkę piersiową mojego Miśka w celu pobudzenia jego serca. Mocno zacisnęłam dłoń Toli, wbijając jej paznokcie w skórę. Nie mogę na to patrzeć, a mimo wszystko nie odwracam się. Mój wzrok skupił się na monitorze, na którym do tej pory nie pojawiła się jeszcze ani jedna kreska, która wskazywałaby, że w ciele Michała jest już jakiś pierwiastek życia.
-Jest!!!- ja nic nie widziałam, ale Lipińska zauważyła pojedynczą linię. Widziałam z jaką ulgą cały sztab medyczny spojrzał na monitor i samego Bąkiewicza. Odetchnęłam z ulgą i nadzieją na to, że już będzie dobrze. Obok nas pojawił się lekarz.
-Pani doktorze co się stało?! Skąd ta nagłe pogorszenie się stanu Michała?
-Niestety w organizmie pana Michała rozwinęła się sepsa. Mieliśmy nadzieję, że przynajmniej unikniemy tego, ale niestety stało się inaczej. Udało nam się przywrócić akcji serca, ale nie ukrywam, że stan jej beznadziejny. Oczywiście będziemy robić wszystko, by pan Michał wrócił do zdrowia, ale nie mogę państwu obiecać, że się uda. Myślę, że powinniście się państwo pożegnać z pacjentem, bo…- już więcej nie słyszałam. Usunęłam się po ścianie, tracąc przytomność….

/Tola/

Kinga często reagowała tak na stres. Traciła przytomność, ale nie trwało to zbyt długo. Teraz też szybko doszła do siebie, ale nie było pewności, że taka chwilowa niedyspozycja nie będzie miała wpływu na dziecko. Lijewska została przyjęta na oddział ginekologiczny. Zabrzmię beznadziejnie, ale cieszę się z takiego obrotu sprawy, bo przynajmniej mam pewność, że jej i dziecku nic nie zagraża. Z drugiej strony jest też Michał i to co teraz się z nim dzieje. Łzy same cisną mi się do oczu. Teraz mam swoje 5 minut na to, by pożegnać się z Bąkiewiczem. Siadam przy jego łóżku. Nie znam go za dobrze, ale przy nim moja przyjaciółka jest szczęśliwa i dzięki niemu też udało jej się wrócić do normalności po tym co stało się w styczniu.
-Michał nie znam cię za dobrze, ale proszę zrób coś dla mnie, nie zostawiaj Kingi i waszego dziecka. Ona cię tak kocha, nie poradzi sobie tu bez ciebie. Zrobiłabym wszystko, żebyś wyzdrowiał…- dotykam delikatnie jego dłoni. Mam niewyobrażalne szczęście, że mój Alek jest zdrowy. Nie poradziłabym sobie z czymś takim, jestem przekonana. Podziwiam przyjaciółkę za to, że się nie poddaje, że walczy. Może i miała chwilową niedyspozycję, ale teraz już nie dopuszcza do siebie myśli, że Michał nie wyzdrowieje.
-Proszę pani, teraz czas na kogoś innego. Tam na korytarzu już ktoś czeka i mówi, że jest z rodziny.- no tak. Nie mam prawa blokować tego miejsca. Nachylam się nad twarzą przyjmującego i muskam jego policzek.
-Nie zawiedź mnie Misiek, czekamy na ciebie.- ostatni raz patrzę na jego twarz i wychodzę, mijając w drzwiach jakąś nieznaną kobietę. Jest dla mnie nieznana, ale mimo wszystko dziwnie znajoma. Te włosy i rysy twarzy. Mam wrażenie, że patrzę na starszą wersję Kingi. Nie pasuje mi odwrócić się i patrzeć jak sroga w gnat, więc daję sobie spokój i idę do przyjaciółki. Cholera jasna! To nie da mi spokoju!

/Marcin/

Moja córka nie życzy sobie mojej obecności tutaj, ale nie mogę jej teraz zostawić. Nawet za cenę tego, że wyrzuci mnie i obdarzy niemiłymi słowami. Nie będę oszukiwał, że jestem zwolennikiem jej związku z Bąkiewiczem. Uważam, że Kinga powinna sobie znaleźć kogoś w swoim wieku i nie zadawała się z kimś z mojego pokolenia. Starałem się wszystkimi możliwymi sposobami wytłumaczyć jej, żeby zweryfikowała swoje plany na przyszłość, ale nie posłuchała, a do tego jeszcze zaszła w ciążę z Michałem. Ta wiadomość podniosła mi ciśnienie, ale gdy zobaczyłem z jaką miłością i zaangażowaniem siatkarz zapewniał mnie o tym, że kocha moją córkę i nie zostawi jej z tym wszystkim samej,postanowiłem dać im szansę. Nawet przez chwilę nie pomyślałem o tym, by Michałowi stało się coś złego. Nie chciałem go w ten sposób wyeliminować.
-Proszę pana tam nie można. U pana Michała już ktoś jest.- pielęgniarka ostudziła mój zapał wejścia do sali Bąkiewicza. Założyłem zielony fartuch i usiadłem pod ścianą. Czekałem 20 minut i w końcu zdecydowałem się podejść do szyby, która oddzielała szpitalne pomieszczenie od korytarza. Siedząca przy łóżku Michała kobieta wzbudziła moje podejrzenie. To chyba oczywistym odruchem jest, że pomyślałem o podwójnym życiu chłopaka Kingi. Ona leży na swoim oddziale, a do niego w między czasie przychodzi inna kobieta. Nerwy rosły we mnie do momentu, w którym szatynka odwróciła twarz w moją stronę. Zamarłem. Moja głowa nie przyjmowała i nie potrafiła przetrawić tego obrazu. Nie widziałem jej 19 lat. Zostawiła mnie zaraz po narodzinach Kingi. Na początku chciałem jej szukać, ale w końcu przestałem. Ułożyłem sobie życie na nowo, wychowałem córkę wspólnymi siłami razem z Justyną. W życiu bym nie pomyślał, że jeszcze kiedykolwiek ją spotkam, zwłaszcza w takich okolicznościach. Mając na dzieję, że pielęgniarka nie zarejestruje mojej osoby, zdecydowałem się wejść do środka. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Patrzyłem na nią i czekałem na jej ruch.
-Marcin…
-Beata…
-Co ty tu robisz? Nie miałam pojęcia, że znasz Michała.- a skąd ona go zna? Coraz mniej to wszystko zaczyna mi się podobać. Nie rozumiem dlaczego jej dłoń chowa dłoń szatyna. Zdziwiło mnie też coś innego. Zapytała o moją znajomość z Bąkiewiczem, a nie zapytała o Kingę. Zupełnie zapomniała o tym, że ma córkę?
-Tak się złożyło, że Michał jest chłopakiem i ojcem dziecka naszej córki, Kingi. Zapomniałaś, że ją masz?- nie chciałem podnosić głosu, bo szpital nie był najlepszym miejscem do załatwiania spraw rodzinnych. Nie mniej jednak nie można mi się chyba dziwić, że targały mną negatywne emocje.
-Nie, nie zapomniałam. Nie wiedziałam, że ona i Michał, że oni są parą…- spojrzała z jakimś dziwnym wyrzutem na oblicze Bąkiewicza i podniosła się ze swojego miejsca. Chyba tak po prostu chciała wyjść. Po tylu latach chce znów uciec bez słowa. Jestem przekonany, że Kinga zasługuje na to, by w końcu poznać swoją matkę.
-Beata ona jest w tym szpitalu. Stres związany ze stanem Michała sprawił, że trafiła na oddział ginekologiczny. Masz niepowtarzalną okazję by ją zobaczyć i odpowiedzieć jej na pytanie, na które ja nie znałem logicznej odpowiedzi…- tyle razy Kinga pytała mnie, dlaczego jej własna matka zostawiła ją zaraz po urodzeniu. Czuła się pod tym względem gorsza od innych dzieci. Justyna starała się zrobić wszystko, by przeleć na nią tyle matczynej miłości ile tylko potrzebuje, ale zawsze w jej sercu była zadra, że jej biologiczna matka nie chciała się nią zająć.
-Myślę, że nie jest to najlepszy pomysł. Przepraszam cię Marcin, ale muszę już iść.- kilkanaście lat myślałem, że znam ją na wylot. Była ode mnie dwa lata starsza, ale to ona potrzebowała opieki. Była delikatna i taka wrażliwa. Z młodzieńczą naiwnością planowaliśmy wspólną przyszłość, gdy Beata pewnego dnia oświadczyła mi, że jest w ciąży. Nie cieszyłem się jak wtedy, gdy Justyna mówiła mi o ciąży z Natalką czy Kacprem. To normalne, że niepełnoletni jeszcze chłopak nie może się cieszyć z wiadomości o cięży swojej dziewczyny. Minął pierwszy szok i zrozumiałem, że nie mogę chować głowy w piasek, że muszę robić wszystko, by udało się nam wychować dziecko na dobrego człowieka w kochającej się rodzinie. Pomoc zaoferowali nam moi rodzice. Państwo Jakubowscy trzymali się tego wszystkiego z dystansem. Ostatnie dwa miesiące ciąży były dla nas trudnym czasem. Non stop się kłóciliśmy, nie mogąc porozumieć się nawet w najprostszych kwestiach. Miałem nadzieję, że po narodzinach wszystko się zmieni, ale nic takiego nie miało miejsca. Coraz bardziej oddalaliśmy się z Beatą od siebie, aż w końcu pewnego dnia Jakubowska zostawiła Kingę pod opieką moich rodziców i nie wróciła na noc. Myślałem, że pojechała do swoich rodziców. Dzwoniłem do nich, ale nie mogli udzielić mi żadnych informacji, bo sami nie wiedzieli nic. Nie mogłem zrozumieć, że kobieta, którą tak kochałem, mogła się posunąć do czegoś takiego. Znienawidziłem ją i ta nienawiść wyparła ze mnie całe uczucie. Pojawiła się Justyna i założyłem normalną rodzinę, odnalazłem szczęście na ziemi. Już nie ma we mnie tego żalu co wtedy, gdy w wieku 17 lat musiałem sam zająć się kilkumiesięcznym dzieckiem.
-Nic się nie zmieniłaś. Widać, że nadal myślisz tylko o sobie. Zostawiłaś córkę, nie interesowałaś się jej losem i nie masz odwagi spojrzeć jej w twarz i powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś. Może przynajmniej mi powiesz co tobą kieruje, bo nie jestem w stanie sam wytłumaczyć sobie tego w sposób racjonalny.- tak blisko nas leży Michał, który walczy o życie, a ja próbuje wyjaśnić największą tajemnicę Beaty.
-Mam iść i powiedzieć jej, że jeszcze rok temu to ja byłam na jej miejscu?- nie musi mi powtarzać tego dwa razy, bo w lot pojmuje sens jej słów. Już teraz wiem skąd jej obecność tutaj i te gesty względem Michała. Nie mogę tylko uwierzyć, że w przeciągu tego roku poukładane życie mojej córki zmienia się o 360 stopni.
-Idź już. I nie waż się mówić Kindze, że w przeszłości tworzyłaś związek z Michałem. Ona tego nie zniesie. Jest za słaba, by sobie z tym poradzić.- czy ja nie jestem za słaby, by sobie z tym poradzić? Chyba jestem, bo nie wiem kompletnie jak ma do tego podejść. Tworzymy wszyscy razem jakiś zaklęty krąg, który nie wróży niczego dobrego. Przyszedłem tu posiedzieć chwilę przy Michale, a dowiedziałem się kilku faktów, przez które nie jestem w stanie racjonalnie myśleć. Wychodzę ze szpitala, nie odwiedzając córki. Siadam na murku, chowając twarz w dłonie. Zastanawiam się czy ktoś wiedział o wszystkim i nie mógł wcześniej powiedzieć mi o tym. Na myśli przychodzi mi Kadziu, Winiar i Mario. Oni na pewno wiedzieli by wszystko zdecydowanie wcześniej niż ja, gdyby mieli pojęcie o Beacie. Nigdy nie lubiłem wracać do tego tematu i chyba poza moją najbliższą rodziną nie ma osoby, która znałaby tożsamość matki Kingi. Owszem, media chciały w każdy możliwy sposób wydębić ode mnie jakieś informacje, ale nigdy nie dałem się sprowokować.

-Kurwa mać!




~*~
Co tydzień chyba nie dam rady dodawać, bo zaczęłam pracować. Na trzy zmiany, więc jakiś czas na pewno znajdę, ale przez pierwszy czas będę się musiała przyzwyczaić do nowego tryby życia. Muszę też się przyzwyczaić do tego, że piszę, że mam porozpoczynane blogi, które muszę dokończyć, bo tak sobie założyłam, że wszystko zawsze doprowadzę do końca. Na razie mam takie zbiorcze notki pod postami na blogach, ale w przyszłości powinno się to zmienić. Wiem, że to uciążliwe dostać informację, że pojawiło się tyle nowości, ale postaram się to zmienić w najbliższym czasie. Pozdrawiam :*

Zapraszam też tutaj:
Szesnastka-->tutaj<klik>
3-->tutaj<klik>
#3-->tutaj<klik

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życie Kingi to zaczyna przypominać jedną wielką katastrofę! Do tego jeszcze pojawia się jej matka, która okazuje się być byłą Michała. Nie wiem czy to nie nazbyt wiele dla tej biednej dziewczyny i maleństwa które nosi pod sercem!

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko z ojcem i z córką! Beata i Michał byli parą, Michał spał z matką i jej córką! Szkoda mi Kingi, bo obawiam się, że te wszystkie stresy niestety, ale w końcu doprowadzą do najgorszego i dziewczyna poroni.

    Pozdrawiam kochana i powodzenia w pracy! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. źle mi z tym że kompletnie nie wiem co dzieje się w twoim życiu od jakiegoś miesiąca, źle że nie mamy kiedy pogadać i wiem że sporo w tym mojej winy, przepraszam :(
    Życie kingi to idealny scenariusz na jakąś telenowelę i wcale nie mówie tego ze śmiechem , bo wiem że na świecie są ludzie którzy przeżywają takie lub bardzo podobne perypetie. Na dziewczynę ju z teraz spadło zbyt wiele, a gdy dowie się że Beta to jej matka a jednocześnie była Michała to może być już za dużo. Licze jednak że Michał wyjdzie z tego dziecku nic się nie stanie a Beata moze lepiej niech zniknie z życia Lijewskiej nim tak naprawdę się w nim pojawi, tak raczej było by lepiej

    OdpowiedzUsuń
  5. Życie Kingi rzeczywiście przypomina jakąś brazylijską telenowelę, ale mam nadzieję, że skończy się dobrze;) Takie to wszystko pokręcone, że masakra. Beata jest jej matką, a jednocześnie byłą dziewczyną jej chłopaka:o Myślę, że to za dużo jak na taką młodą dziewczynę. Teraz najważniejszy jest Michał i zdrowie jej i małego dzidziusia:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń