czwartek, 22 maja 2014

XXIII

/Michał/

W tak poważnej konfrontacji jaką jest spotkanie z Marcinem Lijewskim świadomym i posiadającym wiedzę o ciąży Kingi czuję się jak małe dziecko, które wybiło szybę sąsiadom i wie, że spadnie na niego bura. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Dla przełamania lodów chciałem jechać do Niemiec na finał Ligi Mistrzów w wydaniu piłki ręcznej, w którym zresztą „teść” zdobył najcenniejsze trofeum, a muszę się teraz wyspowiadać z tego co zrobiłem. Pukam do mahoniowych drzwi domu Lijewskich i coraz ciężej mi się oddycha, gdy już od progu wita mnie nieprzyjemna mina Marcina. Wyciągam rękę w jego kierunku, ale nie potrafi jej uścisnąć. Czuję się w tym momencie jak śmieć, ale nie mogę się złamać. Ja wiem, że on na to tylko czeka, a ja nie chcę zawieźć Kingi. Szatynka siedzi w salonie obok Justyny. Nie wiem też co robi tu Kadziewicz, ale jego obecność w minimalnym stopniu dodaje mi otuchy.
-Możemy zacząć ten sąd nad nami? Trochę źle się czuję.- z czułością patrzę na dziewczynę. Rzeczywiście nie wygląda najlepiej. Ta cała sytuacja jest dla niej na pewno stresująca i wymaga ogromnych pokładów odporności psychicznej.
-Dobrze, więc zaczynajmy. Chcę, żebyście oboje mieli świadomość, że nigdy nie zaakceptuję tej sytuacji. Nie wiem na co wy liczyliście, że będę nie posiadał się ze szczęścia, bo jestem dziadkiem?! Do kurwy nędzy Kinga, jak mogłaś się tak zachować?!- zaatakował najpierw swoją córkę. Nie panuje nad sobą. Lijewska zaczyna płakać, a ja czuję się w obowiązku, by stanąć w jej obronie.
-Chyba krzykiem i oskarżaniem się nic już nie zdziałamy. Kinga jest w ciąży, a ja nie zamierzam się uchylać w żaden sposób od odpowiedzialności. Proszę mi wierzyć, że zaopiekuję się nią i dzieckiem, ponieważ mocno ich kocham i nie pozwolę skrzywdzić.- ukradkiem dostrzegam, że Łukasz jest dumny z tych słów. Mi też jest lżej na sercu z tym, że jasno zaprezentowałem swoje stanowisko. Denerwuję się, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze potworny ból dłoni, zwłaszcza prawej. Nie miałem ostatnio do tego głowy, ale coraz częściej wydaje mi się, że znów przyjdzie mi się zmierzyć z tym, z czym walczyłem kilka lat temu.
-Michał dlaczego ty masz sine ręce?- próbowałem to jakoś ukryć, ale czujne oko Kingi dostrzegło bladofioletowe wybroczyny na moich kończynach. Machnąłem ręką by dać jej w ten sposób do zrozumienia, że nic poważnego się nie dzieje. Nie mniej jednak będę się musiał tym zająć, bo wiem do czego może doprowadzić w przyszłości.
-Jak sobie to wyobrażasz? Moja córka miała iść na studia, a w czasie gdy jej rówieśnicy będą podchodzić do sesji, ona będzie rodzić dziecko. Nie uważasz, że jest nieodpowiedzialne zachowanie z twojej strony?- wiem, było. Nieplanowana ciąża w naszej sytuacji nie jest najlepszym przykładem naszej odpowiedzialności, ale nie w takich okolicznościach ludzie mają dzieci i sobie z tym radzą. Dlaczego nie mielibyśmy poradzić sobie z tym my? Fakt, może i Kinga będzie miała utrudniony start w akademicką przyszłość, ale nikt nie powiedział, że nie pójdzie nigdy na studia. Urodzi dziecko, pobędzie przy nim w tych pierwszych miesiącach życia, a potem będziemy mogli skorzystać chociażby z pomocy mojej mamy czy wykwalifikowanej opiekunki. To wszystko staram się wytłumaczyć Marcinowi i Justynie.
-Michał ma rację i osobiście uważam, że należy zaufać zarówno jemu jak i Kindze. Wiecie dobrze, że nie lubię robić z gęby dupy i rzadko za kogoś ręczę, ale za tę dwójkę daję głowę, że sobie poradzą. Dziecko to nie koniec świata.- dobrze, że jest tu Łukasz, bo jego słowa dają mi otuchy i sprawiają, że Lijewski nie warczy już w moim kierunku i nie rzuca gromowładnych spojrzeń.
-Odpuszczę sobie ten rok i dopiero w przyszłym złożę papiery na studia. Jeśli zobaczę, że nie dam rady pogodzić wychowania dziecka z nauką, to będę studiować zaocznie. Otwarcie wam wyznam, że cholernie się tego wszystkiego boję, ale mam też świadomość, że to jest moja próba. Sama byłam nieplanowym dzieckiem i zrobię wszystko, by moje dziecko nie miało gorzej niż ja.- cholera. Dobrze byłoby, gdyby Kinga poprawiła swoje relacje z ojcem. Łatwiej byłoby nam sobie z tym wszystkim poradzić, gdybyśmy nie mieli wroga w Marcinie. Czy możemy na niego liczyć?
-Gdzie będziecie mieszkać?- przechodzimy do konkretów. Mieliśmy kilka planów, ja myślałem o Gdańsku, Kinga o Warszawie, a stanęło w końcu na Częstochowie. Mam tam swoje mieszkanie, gdzie będziemy mogli wprowadzić się praktycznie od zaraz.
-Zamieszkam z Michałem w Częstochowie. Chcesz mi powiedzieć tato, że odpuścisz nam i pozwolisz być razem beż żadnego „ale”?- o nie, to by było już zbyt piękne.
-„Ale” to ja mam mnóstwo, ale nie mogę ci niczego zabronić. Mam tylko nadzieję, że nie będziecie oboje tego żałować. I jeszcze jedno, jeśli będziemy mogli, to wam pomażemy. Od przyszłego sezonu będę grał w Płocku, więc w porównaniu z poprzednimi latami, będę na miejscu.-Kinga rzuca się ojcu na szyję. Widać, że brakowało jej tego normalnego kontaktu z ojcem przed konfliktem. Ja wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do Marcina, by uścisnąć jego dłoń. Staram się to zrobić delikatnie, by nie odczuć dyskomfortu, ale nie jest to takie proste.
-No to co, po maluchu na waszą nową drogę życia? Skoro moja żona zabrała Melę i pojechała do swoich rodziców do Wrocławia, to ja mogę trochę poszaleć. Mam nadzieję, że masz na stanie jakiś browar?- cały Kadziewicz. Myślę, że jego obecność i słowa jakie wypowiedział pomogły nam rozwiązać jeden z najważniejszych problemów. Nie wszystkie, bo to nie możliwe, ale ten kluczowy był najbardziej istotny.
-Ja niestety nie mogę zostać, bo jeszcze dziś muszę być w Częstochowie. Będę po 17 podpisywał swój nowy kontrakt i nie chciałbym się spóźnić. Kinga mogę cię na chwilę prosić?- oboje zmierzamy w kierunku wyjścia.
-Może pojadę z Tobą co? Chciałabym w końcu zobaczyć nasze mieszkanie.- między nami na razie też nie jest rewelacyjnie, ale mam nadzieję, że z dnia na dzień przyzwyczaimy się do myśli o dziecku.
-Będzie jeszcze czas na to, uwierz mi. Ja tam jadę tylko do klubu, a potem prosto do Piotrkowa, bo chcę domknąć rok szkolny w mojej szkółce siatkarskiej. Nie będziesz się na mnie gniewać jeśli ci odmówię teraz?- trochę kłamię. Wcale nie będę jechał do Piotrkowa, tylko postaram się spotkać z lekarzem AZS-u i powiedzieć mu o swoim problemie z dłońmi. Lijewskiej nie chce na razie denerwować, bo może to po prosto z przemęczenia po sezonie czy coś w tym stylu.
-Nie, nie będę. Uważaj na siebie na drodze. Cieszę się, że mój tata się ogarnął. Myślisz, że teraz będzie nam łatwiej?- mam taką nadzieję. Nachylam się nad nią, by złożyć na jej ustach pocałunek. Bardzo dawno tego nie robiłem i nawet nie zdawałem sobie sprawy jak mi tego brakuje. Rzeczywiście będziemy musieli zorganizować sobie wspólnie czas, bo brakuje mi jej bliskości obecności przy mnie.
-Kocham cię Kinga. Już zawsze będę…


/Tola/

Porobiło się trochę w życiu Kingi. Miałam do niej przez chwilę pretensje, że nie powiedziała mi od razu o ciąży, ale szybko mi przeszło, bo zdałam sobie sprawę jak musiała być zszokowana, gdy dowiedziała się o tym. W tym wieku nie komfortowo jest zajść w ciążę, bo wiele planów związanych z przyszłością musi uleć zmianie, ale wierzę, że oboje z Michałem sobie poradzą. On jest taki odpowiedzialny i tak doskonale odnalazł się w tej sytuacji, że aż mimo wszystko można tylko Lijewskiej zazdrościć takiego faceta. Wiem, że między nimi doszło do spięć, ale to chyba naturalne w takiej sytuacji, gdy nie planowało się dziecka, a ono się pojawiło. Kinga musiała rozładować jakoś swoją niemoc i frustrację, dlatego uraczyła Bąkiewicza kilkoma niezbyt miłymi epitetami, ale w końcu i ona przyszła po rozum do głowy i dała sobie przetłumaczyć, że oboje w równym stopniu ponoszą odpowiedzialność za to życie. Będę ciocią!
-Czemu nie śpisz?- czemu nie śpię? Bo jest 17, a ja nie potrafię zasnąć o tej porze. Alek znów przyjechał do mnie na weekend, ale tym razem sam. Po tamtej przygodzie jak na razie boi się wziąć odpowiedzialność za Igora. Staram się mu wytłumaczyć, że nie zrobił nic złego. Niejednokrotnie tata mówił mi, że w dzieciństwie nie można mnie było spuścić z oka, bo potrafiłam zrobić coś nieprzewidzianego. Ciężko jest upilnować dzieci w tym wieku, bo trzeba by mieć oczy dookoła głowy i jeszcze niewyobrażalną intuicję, by przewidzieć ich kolejny ruch.
-Noc jest od spania. Może chcesz coś do zjedzenia?- po upojnie spędzonych chwilach w łóżku, Alek zasnął jak dziecko, a ja cały czas leżałam podparta na łokciu i się mu przyglądałam. Zastanawiałam się co by zrobił Białorusin, gdybyśmy to my byli na miejscu Kingi i Michała. To, że byłby na mnie wściekły jest więcej niż pewne, ale czy mimo wszystko chciałby wziąć za to dziecko odpowiedzialność? No cholera! Dzieci nie przynosi bocian i nikt nie dostaje kapusty z niespodzianką w środku. Przecież nawet przy najbardziej pancernej prezerwatywie i niewyobrażalnie dużej ilości preparatu plemnikobójczego mogę zajść w ciążę. Myśli o tym sprawiają, że zaciska mnie żołądek, a już miałam nadzieję, że wraz z maturą ustną to uczucie mnie opuści.
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje Tola? Rozumiem, że martwisz się przyjaciółką, ale oboje dobrze wiemy, że chodzi nie tylko o to. Czy wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć?- nie chcę z nim teraz o tym rozmawiać. Na razie będę udawać, że nie ma tematu.
-Masz rację, martwię się Kingą. Bardzo bym chciała, żeby ona i Michał sobie z tym wszystkim poradzili. Myślisz, że dadzą radę?- myślisz, że my dalibyśmy radę?
-Sądzę, że tak. Kiedy Natalia zaszła w ciążę też się zupełnie tego nie spodziewaliśmy i szczególnie ona musiała z kilku rzeczy zrezygnować, ale to nigdy nie jest tak, że nie można do nich wrócić. To, że nie pójdzie na studia w tym roku nie znaczy, że nie skończy z tytułem magistra i nie będzie się rozwijać zawodowo. Kwestia dobrej organizacji i wsparcia ze strony najbliższych.- mówi tak, że mogłabym mieć nadzieję na to, że i on by mnie z tym wszystkim nie zostawił. Nie chcę jednak zaczynać tematu na temat jego obecnego światopoglądu, bo skończyłoby się to zapewne awanturą, a nie chcę tego.
-Dobra, koniec tego leniuchowania. Wstawaj Alek, pójdziemy na spacer.- za oknem pięknie świeci czerwcowe słońce, więc grzechem byłoby przy takiej pogodzie leżeć w łóżku i z niej nie skorzystać. Brunet niechętnie ściąga swój odwłok z łóżka i idzie pod prysznic. Jesteśmy w domu sami, bo mama i Jacek pojechali na wieś do jego letniskowego domku, a tata nie chciał się tu zatrzymać. Właśnie, tata… Zacumował w swoim rodzinnym domu. Odwiedzając go, mogłabym przy okazji przedstawić dziadkom Alka, bo jeszcze nie było ku temu okazji.
-Weź tam się porządnie ogarnij, bo pojedziemy do moich dziadków. To nie daleko stąd, jakieś półgodziny drogi.- nie słyszę słowa sprzeciwu, więc chyba się zgadza. I dobrze. Niech nie myśli sobie, że ja też nie potrafię postawić na swoim. Sama skorzystałam z łazienki przy gabinecie fizjoterapeutycznym taty. Zawinęłam włosy w ręcznik i wróciłam na górę, bo nie wzięłam ze sobą suszarki. Gdy weszłam do pokoju, Akhrem siedział z szeroko otwartą buzią na łóżku i wpatrywał się w ekran telewizora. Zdążyłam tylko zauważyć, że jest to sportowy polsatowski program. Na dole szedł żółty pasek, który podawał przerażającą wiadomość. Włączyłam też radio, jakby nie mogąc uwierzyć, że to się w ogóle dzieje naprawdę.

Niestety z przykrością informujemy państwa, że dziś około godziny
16 na drodze krajowej  doszło do wypadku z udziałem byłego reprezentanta Polski w piłce siatkowej, Michała Bąkiewicza. Naszemu korespondentowi na miejscu udało się ustalić, że przyjmujący został helikopterem przetransportowywany do klinicznego szpitala w Gdański w stanie krytycznym. Prawdopodobnie doszło do zasłabnięcia podczas jazdy, bo świadkowie wydarzeń twierdzą, że auto Michała Bąkiewicza nagłe zjechała na pobocze i odbiło się od barierek, by z powrotem wrócić na drogę i dać się staranować przez jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. Postaramy się dowiedzieć więcej o stanie zdrowia siatkarza i poinformować państwa już za godzinę.

Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wiem, że powinnam jak najszybciej pojawić się teraz przy Kindze, a stoję jak ta sierota wtulona w tors Alka.
-Ciiii… Nie płacz skarbie, on wyjdzie z tego. Nie zostawi Kingi z tym wszystkim samej. My też jej nie zostawimy. Chodź, jedziemy do szpitala, bo ona na pewno już tam jest.-byłam mu wdzięczna za to chłodne spojrzenie na sytuację. Mi samej trzęsą się ręce i nie byłabym w stanie zmienić nawet biegu w samochodzie, a on pewnie dowozi mnie do celu podróży. Pod szpitalem stoją już dziennikarze, ktoś rozpoznał Alka, ale Białorusin nawet się nie zatrzymał. Przedarliśmy się jakoś przez to zbiorowisko i nie musieliśmy nikogo pytać o pomoc, bo przy jednej z sal zobaczyliśmy panią Justynę. Siedziała oparta o ścianę i trzymała w rękach rzeczy Michała. Podbiegliśmy do niej ile sił w nogach.
-Co z nim?! Gdzie Kinga?!
-Jest operowany. Kinga siedzi przy bloku operacyjnym. A ja czekam na to, bym mogła oddać swoją krew dla Michała. W środku jest Marcin, który właśnie to robi. Może i wy byście mogli? Nie trzeba mieć takiej samej, wystarczy oddać swoją, a oni tutaj szybko wymienią ją na potrzebną. Z tego co wiem, Michał stracił dużo krwi i nie wykluczone, że podczas operacji nie dojdzie do krwotoku.- spojrzałam wymownie na Alka, ale nie musiałam w sumie tego robić, bo on już podwijał rękaw i sprawdzał stan swoich żył. Zostawiłam go z panią Lijewską i poszłam szukać przyjaciółki. Znalazłam. Siedziała skulona pod drzwiami i cichutko łkała w rękach. Podeszłam do niej i bez słowa przytuliłam do siebie. Płakałyśmy razem, wcale nie próbując stłumić swojego żalu i bólu.
-Jeśli jemu coś się stanie ja tego nie przeżyję! Nie przeżyję tego, rozumiesz?!- starałam się ją uspokoić, ale nawet nie potrafiłam w głowie znaleźć odpowiednich słów, których mogłabym użyć w tej sytuacji. Milczałam więc, dając Kindze możliwość swobodnego wypłakania się. W międzyczasie z bloku operacyjnego wybiegła jakaś pielęgniarka, by zachwalę znów wejść tam z dwoma jednostkami krwi. Szatynka nie mogła na to patrzeć, więc odwróciła głowę.
-Wiesz, że mój tata nas zaakceptował. Przez kilka chwil czułam, że to wszystko może się udać. A teraz?!
-Uda się! Nawet nie wolno Ci myśleć, że będzie inaczej!- staram się ją pocieszyć, ale nie wiem czy potrafię. Czekamy. W między czasie pojawia się przy nas pan Marcin. Odsuwam się od jego córki, by i on miał możliwość pokazać jej, że naprawdę jest przy niej i będzie ją wspierał w tych trudnych dla niej chwilach. Chce ją przytulić, ale wyrywa się mu. Patrzę na to wszystkim z ogromnym zdziwieniem, ale i przerażeniem. Razem z panią Justyną i Alkiem stoimy z boku i obserwujemy rozgrywającą się scenę.
-Nie udawaj, że Michał cię obchodzi! Od początku chciałeś nas ze sobą skłócić, chciałeś żebyśmy się rozstali! Możesz być zadowolony, bo jeśli Michał z tego nie wyjdzie, to już nigdy nie będziemy razem!
~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
Piętnastka--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>


4 komentarze:

  1. Często jest tak, że jak już nam się wydaje, ze wychodzi słońce, to nagle wszystko się wali i zostajemy na lodzie. Kinga przeżywa teraz ciężkie chwile ale nie powinna tak naskakiwać na ojca, bo ten chciał jej pomóc. Szok i cała ta sytuacja ją tłumaczy, nie myśli ttzeźwo.
    Mnie też ciekawi jak Alek zareagowałby na teoretyczną ciążę Toli. Myślę, że był wściekły, ale z czasem by się przyzwyczaił.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim stanie wygarnia się czasem wszystko i chyba nie należy winić Kingi. Marcin też święty nie był, teraz musi być bardziej wyrozumiały. Na pewno wyrzuca sobie, że mógł lepiej traktować córkę.
    Wszyscy woleliby, żeby Michał był cały i zdrowy, więc zrobią dla niego wszystko. Może ta sytuacja zbliży Kingę z ojcem?
    Jestem pewna, że i Alek dojrzeje do ponownego rodzicielstwa. Nie może odmówić Toli zostania matką. Teraz reaguje nerwowo, ale kto wie, co będzie później?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Paula widzę że u ciebie wszystko w starym dobrym stylu, czyli jak sie nam wydaje że już jest dobrze to Paulinka wyskakuję z czymś przez co mi szczęka opada. Poważne rozmowy z rodzicami są zawsze ciężkie i nie ma to znaczenia czy jest duża różnica wieku, niespodziewane dziecko w drodze czy jeszcze co innego. Rodzice maja tak ze uważają iż wiedzą co dla nas najlepsze tylko nie wiedzą że to nasze życie i mamy prawo je przeżyć po swojemu, popełniając liczne błędy po drodze. Szkoda że raz Marcin pozwolił sobie na ten wybuch bo wyglądało że wszystko będzie dobrze, na Michała znów jestem zła że zamiast udać się do najbliższej placówki to zachciało mu się jechać taki kawał i wszystko skończyło się bardzo źle. Dylematy Toli są dylematami bardzo życiowymi jak na dziewczynę w jej wieku i myślę że wiele z nas może się z nią identyfikować.

    Jeżeli ten komentarz nie przypomina komentarza w moich stylu to przepraszam, ale powoli wychodzę z wprawy :(

    OdpowiedzUsuń