/Kinga/
Od tygodnia zadaję sobie to samo pytanie. Dlaczego
to właśnie nas to wszystko spotyka? Czy tylko dlatego, że między nami jest ta
przeklęta różnica wieku? Przecież tyle razy powtarza się w różnych sloganach,
że wiek nie gra roli, bo liczą się uczucia. Widocznie nie w naszym
przypadku. My mamy pod górę, my nie mamy możliwości żyć pełnią życia. Najpierw
mój gwałt, potem problemy z ojcem, nieplanowana ciąża, a teraz jeszcze ten
wypadek. Boję się o niego. Lekarz mówi, że najgorsze już za nami, bo gdyby
Michał miał nie przeżyć operacji, to już dawno jego życie dobiegłoby końca.
Wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, by dać mu czas na
zregenerowanie sił po poważnym urazie głowy. Gdyby nie był poważny, to operacja
nie trwałaby 7 godzin, a lekarz nie mówiłby, że jego pacjent miał dużo
szczęścia. Dwa złamane żebra w porównaniu
tym wszystkim, to nic takiego.
-Cześć kochanie…- podchodzę do jego łóżka i całuję go w sam środek ust. Są sine i zimne. Nie ma w nich życia, w nim też nie ma. Siadam
przy jego łóżku z nadzieją na to, że poruszy się choć minimalnie, choć przez
chwilę. Splatam palce z jego nieruchomą dłonią. Jest sina i już wiem, że nie
jestem to skutek obciążeń, ani też poniesionych w wypadku obrażeń. Jego mama
powiedziała mi, że 8 lat temu Michał borykał się z poważną chorobą, która summa
summarum mogła doprowadzić do amputacji. Lekarze zgodnie twierdzili, że po
odpowiednim zabiegu wszystko wróci do normy i szatyn będzie mógł o tym
wszystkim zapomnieć. Niestety, zakrzep znów dał o sobie znać, tym razem w obu
dłoniach na raz. Najprawdopodobniej właśnie to było przyczyną utraty panowania
nad samochodem. Ordynator powiedział mi, że takie schorzenia często są bolesne
i można wystąpić nawet chwilowy brak czucia w kończynach. Gdyby mi tylko powiedział,
to na pewno nie pozwoliłbym mu w takim stanie przyjechać do Gdańska i zmusiła
do tego, by znalazł drogę do lekarza. Mogę teraz tylko gdybać…
-Witaj Kingusiu…-mama Michała na czas pobytu syna w
szpitalu zainstalowała się w jednym z gdańskich hoteli. Wiem, że Justyna proponowała
jej nocleg u nas, ale nie chciała się na to zgodzić. Nie wiem czy miałabym tyle
siły, by patrzeć jej każdego dnia w twarz przy posiłkach czy wspólnych
rozmowach. Jej syn jest w ciężkim stanie, miał wypadek w drodze ode mnie. Wiem,
że nie rozsądnie myśleć jest, że mam coś z tym wszystkim wspólnego, ale
pojawiają się myśli, że GDYBY nie przyjechał do mnie, nic takiego nie miałoby
miejsca.
-Dzień dobry. Zostawię panią z synem i nie będę
przeszkadzać.- chcę wyjść, ale jej dłoń położona na moim ramieniu zatrzymuje
mnie w pozycji siedzącej.
-Nie winię cię za ten wypadek kochanie. To nie jest
twoja wina, po prostu tak musiało być.- uśmiecham się nikle. Pani Jadwiga to
wspaniała kobieta. Tak samo jak cała rodzina Michała. Od samego początku byli
nastawieni na to by nas wspierać, a nie stwarzać, i tak już przecież dużej
ilości problemy. Wiem, że trochę przesadziłam w doborze słów w tamtej rozmowie
z ojcem, ale byłam załamana. Teraz po prostu staram się nie wchodzić mu w
drogę, choć jest już w domu, bo Bundesliga dobiegła końca. Wstaję rano, jem
jakieś śniadanie i przychodzę do szpitala. Nie wracam na obiad, jem coś w
szpitalnej stołówce albo na mieście. W domu pojawiam się około 22 i zaraz po
szybkiej toalecie kładę się do łóżka.
-I pamiętaj, że nie jesteś odpowiedzialna już tylko
za siebie. Nosisz pod sercem dziecko i ono powinno być dla ciebie
najważniejsze. Michałek na pewno nie chciałby, byś przez niego zaniedbywała
siebie i wasze maleństwo.- dobrze, że mi o tym powiedziała, bo w przeciwnym
razie zapomniałabym o wizycie o ginekologa. To ma być moje pierwsze badanie USG
i szereg jeszcze innych analiz, by upewnić się, że z dzieckiem wszystko jest w
porządku. Przepraszam ją skinieniem głowy i wychodzę na korytarz, by zadzwonić
do ginekologa. Potwierdzam wizytę i w sumie mogłabym wejść do z powrotem do
sali, ale nie robię tego. Przez szybę patrzę z jaką czułością pani Bąkiewicz
obchodzi się ze swoim synem. Łzy zbierają się w moich oczach. Na swoim ramieniu
czuję czyjąś dłoń. Odwracam się przez ramię i mokrymi oczami patrzę na Tolę.
Przytula się do moich pleców i obie patrzymy na obrazek rozgrywający się za
szybą.
-Przyjechałam, by zabrać cię do domu. Kinga nie
możesz tak funkcjonować, bo to może zaszkodzić dziecku. Mam nadzieję, że nie
zamierzasz przekładać swojej wizyty u lekarza?- kiwam głową na znak przeczenia.
Wszyscy się o mnie martwią i upominają. Mam ochotę na herbatę, od rana nie
miałam w ustach nic ciepłego. Gdy decydujemy się na herbatę w szpitalnej
stołówce, w sali Michała robi się niespodziewany ruch. Lekarze obstępują
jego łóżko jak pszczoły plaster miodu. Jedna z pielęgniarek wyprowadza panią
Jadwigę, tłumacząc to niemożnością wykonywania działań potrzebnych do ratowania
Michała. Do cholery, co tam się dzieje?!
Nagle jego serce zaczęło bić nienaturalnie szybko!
Nie mogę go stracić! Do samego końca wierzyła, że wszystko będzie dobrze.
Wątpiłam ja i inne osoby z jego rodziny,
a ona nigdy. Dopiero dziś w obliczu tego co się stało na jej twarzy wymalowała
się bezradność. Beznamiętnie wpatrywałam się w obrazek za szybą. Ktoś mocno
ugniatał klatkę piersiową mojego Miśka w celu pobudzenia jego serca. Mocno
zacisnęłam dłoń Toli, wbijając jej paznokcie w skórę. Nie mogę na to patrzeć, a
mimo wszystko nie odwracam się. Mój wzrok skupił się na monitorze, na którym do
tej pory nie pojawiła się jeszcze ani jedna kreska, która wskazywałaby, że w
ciele Michała jest już jakiś pierwiastek życia.
-Jest!!!- ja nic nie widziałam, ale Lipińska
zauważyła pojedynczą linię. Widziałam z jaką ulgą cały sztab medyczny spojrzał
na monitor i samego Bąkiewicza. Odetchnęłam z ulgą i nadzieją na to, że już
będzie dobrze. Obok nas pojawił się lekarz.
-Pani doktorze co się stało?! Skąd ta nagłe
pogorszenie się stanu Michała?
-Niestety w organizmie pana Michała rozwinęła się
sepsa. Mieliśmy nadzieję, że przynajmniej unikniemy tego, ale niestety stało
się inaczej. Udało nam się przywrócić akcji serca, ale nie ukrywam, że stan jej
beznadziejny. Oczywiście będziemy robić wszystko, by pan Michał wrócił do
zdrowia, ale nie mogę państwu obiecać, że się uda. Myślę, że powinniście się
państwo pożegnać z pacjentem, bo…- już więcej nie słyszałam. Usunęłam się po
ścianie, tracąc przytomność….
/Tola/
Kinga często reagowała tak na stres. Traciła
przytomność, ale nie trwało to zbyt długo. Teraz też szybko doszła do siebie,
ale nie było pewności, że taka chwilowa niedyspozycja nie będzie miała wpływu
na dziecko. Lijewska została przyjęta na oddział ginekologiczny. Zabrzmię
beznadziejnie, ale cieszę się z takiego obrotu sprawy, bo przynajmniej mam
pewność, że jej i dziecku nic nie zagraża. Z drugiej strony jest też Michał i
to co teraz się z nim dzieje. Łzy same cisną mi się do oczu. Teraz mam swoje 5
minut na to, by pożegnać się z Bąkiewiczem. Siadam przy jego łóżku. Nie znam go
za dobrze, ale przy nim moja przyjaciółka jest szczęśliwa i dzięki niemu też
udało jej się wrócić do normalności po tym co stało się w styczniu.
-Michał nie znam cię za dobrze, ale proszę zrób coś dla mnie,
nie zostawiaj Kingi i waszego dziecka. Ona cię tak kocha, nie poradzi sobie tu
bez ciebie. Zrobiłabym wszystko, żebyś wyzdrowiał…- dotykam delikatnie jego
dłoni. Mam niewyobrażalne szczęście, że mój Alek jest zdrowy. Nie poradziłabym
sobie z czymś takim, jestem przekonana. Podziwiam przyjaciółkę za to, że się
nie poddaje, że walczy. Może i miała chwilową niedyspozycję, ale teraz już nie
dopuszcza do siebie myśli, że Michał nie wyzdrowieje.
-Proszę pani, teraz czas na kogoś innego. Tam na
korytarzu już ktoś czeka i mówi, że jest z rodziny.- no tak. Nie mam prawa
blokować tego miejsca. Nachylam się nad twarzą przyjmującego i muskam jego
policzek.
-Nie zawiedź mnie Misiek, czekamy na ciebie.-
ostatni raz patrzę na jego twarz i wychodzę, mijając w drzwiach jakąś nieznaną
kobietę. Jest dla mnie nieznana, ale mimo wszystko dziwnie znajoma. Te włosy i
rysy twarzy. Mam wrażenie, że patrzę na starszą wersję Kingi. Nie pasuje mi
odwrócić się i patrzeć jak sroga w gnat, więc daję sobie spokój i idę do
przyjaciółki. Cholera jasna! To nie da mi spokoju!
/Marcin/
Moja córka nie życzy sobie mojej obecności tutaj,
ale nie mogę jej teraz zostawić. Nawet za cenę tego, że wyrzuci mnie i obdarzy
niemiłymi słowami. Nie będę oszukiwał, że jestem zwolennikiem jej związku z
Bąkiewiczem. Uważam, że Kinga powinna sobie znaleźć kogoś w swoim wieku i nie
zadawała się z kimś z mojego pokolenia. Starałem się wszystkimi możliwymi
sposobami wytłumaczyć jej, żeby zweryfikowała swoje plany na przyszłość, ale
nie posłuchała, a do tego jeszcze zaszła w ciążę z Michałem. Ta wiadomość
podniosła mi ciśnienie, ale gdy zobaczyłem z jaką miłością i zaangażowaniem
siatkarz zapewniał mnie o tym, że kocha moją córkę i nie zostawi jej z tym
wszystkim samej,postanowiłem dać im szansę. Nawet przez chwilę nie
pomyślałem o tym, by Michałowi stało się coś złego. Nie chciałem go w ten
sposób wyeliminować.
-Proszę pana tam nie można. U pana Michała już ktoś
jest.- pielęgniarka ostudziła mój zapał wejścia do sali Bąkiewicza. Założyłem
zielony fartuch i usiadłem pod ścianą. Czekałem 20 minut i w końcu zdecydowałem
się podejść do szyby, która oddzielała szpitalne pomieszczenie od korytarza.
Siedząca przy łóżku Michała kobieta wzbudziła moje podejrzenie. To chyba oczywistym
odruchem jest, że pomyślałem o podwójnym życiu chłopaka Kingi. Ona leży na
swoim oddziale, a do niego w między czasie przychodzi inna kobieta. Nerwy rosły
we mnie do momentu, w którym szatynka odwróciła twarz w moją stronę. Zamarłem.
Moja głowa nie przyjmowała i nie potrafiła przetrawić tego obrazu. Nie
widziałem jej 19 lat. Zostawiła mnie zaraz po narodzinach Kingi. Na początku
chciałem jej szukać, ale w końcu przestałem. Ułożyłem sobie życie na nowo,
wychowałem córkę wspólnymi siłami razem z Justyną. W życiu bym nie pomyślał, że
jeszcze kiedykolwiek ją spotkam, zwłaszcza w takich okolicznościach. Mając na
dzieję, że pielęgniarka nie zarejestruje mojej osoby, zdecydowałem się wejść do
środka. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Patrzyłem na nią i czekałem na jej
ruch.
-Marcin…
-Beata…
-Co ty tu robisz? Nie miałam pojęcia, że znasz
Michała.- a skąd ona go zna? Coraz mniej to wszystko zaczyna mi się podobać.
Nie rozumiem dlaczego jej dłoń chowa dłoń szatyna. Zdziwiło mnie też coś
innego. Zapytała o moją znajomość z Bąkiewiczem, a nie zapytała o Kingę.
Zupełnie zapomniała o tym, że ma córkę?
-Tak się złożyło, że Michał jest chłopakiem i ojcem
dziecka naszej córki, Kingi. Zapomniałaś, że ją masz?- nie chciałem podnosić
głosu, bo szpital nie był najlepszym miejscem do załatwiania spraw rodzinnych.
Nie mniej jednak nie można mi się chyba dziwić, że targały mną negatywne
emocje.
-Nie, nie zapomniałam. Nie wiedziałam, że ona i
Michał, że oni są parą…- spojrzała z jakimś dziwnym wyrzutem na oblicze
Bąkiewicza i podniosła się ze swojego miejsca. Chyba tak po prostu chciała
wyjść. Po tylu latach chce znów uciec bez słowa. Jestem przekonany, że Kinga
zasługuje na to, by w końcu poznać swoją matkę.
-Beata ona jest w tym szpitalu. Stres związany ze
stanem Michała sprawił, że trafiła na oddział ginekologiczny. Masz
niepowtarzalną okazję by ją zobaczyć i odpowiedzieć jej na pytanie, na które ja
nie znałem logicznej odpowiedzi…- tyle razy Kinga pytała mnie, dlaczego jej
własna matka zostawiła ją zaraz po urodzeniu. Czuła się pod tym względem gorsza
od innych dzieci. Justyna starała się zrobić wszystko, by przeleć na nią tyle
matczynej miłości ile tylko potrzebuje, ale zawsze w jej sercu była zadra, że
jej biologiczna matka nie chciała się nią zająć.
-Myślę, że nie jest to najlepszy pomysł. Przepraszam
cię Marcin, ale muszę już iść.- kilkanaście lat myślałem, że znam ją na wylot.
Była ode mnie dwa lata starsza, ale to ona potrzebowała opieki. Była delikatna
i taka wrażliwa. Z młodzieńczą naiwnością planowaliśmy wspólną przyszłość, gdy
Beata pewnego dnia oświadczyła mi, że jest w ciąży. Nie cieszyłem się jak
wtedy, gdy Justyna mówiła mi o ciąży z Natalką czy Kacprem. To normalne, że
niepełnoletni jeszcze chłopak nie może się cieszyć z wiadomości o cięży swojej
dziewczyny. Minął pierwszy szok i zrozumiałem, że nie mogę chować głowy w
piasek, że muszę robić wszystko, by udało się nam wychować dziecko na dobrego
człowieka w kochającej się rodzinie. Pomoc zaoferowali nam moi rodzice. Państwo
Jakubowscy trzymali się tego wszystkiego z dystansem. Ostatnie dwa miesiące
ciąży były dla nas trudnym czasem. Non stop się kłóciliśmy, nie mogąc
porozumieć się nawet w najprostszych kwestiach. Miałem nadzieję, że po
narodzinach wszystko się zmieni, ale nic takiego nie miało miejsca. Coraz bardziej
oddalaliśmy się z Beatą od siebie, aż w końcu pewnego dnia Jakubowska zostawiła
Kingę pod opieką moich rodziców i nie wróciła na noc. Myślałem, że pojechała do
swoich rodziców. Dzwoniłem do nich, ale nie mogli udzielić mi żadnych
informacji, bo sami nie wiedzieli nic. Nie mogłem zrozumieć, że kobieta, którą
tak kochałem, mogła się posunąć do czegoś takiego. Znienawidziłem ją i ta
nienawiść wyparła ze mnie całe uczucie. Pojawiła się Justyna i założyłem
normalną rodzinę, odnalazłem szczęście na ziemi. Już nie ma we mnie tego żalu
co wtedy, gdy w wieku 17 lat musiałem sam zająć się kilkumiesięcznym dzieckiem.
-Nic się nie zmieniłaś. Widać, że nadal myślisz tylko o sobie. Zostawiłaś córkę, nie interesowałaś się jej losem i nie masz odwagi spojrzeć jej w twarz i powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś. Może przynajmniej mi powiesz co tobą kieruje, bo nie jestem w stanie sam wytłumaczyć sobie tego w sposób racjonalny.- tak blisko nas leży Michał, który walczy o życie, a ja próbuje wyjaśnić największą tajemnicę Beaty.
-Mam iść i powiedzieć jej, że jeszcze rok temu to ja byłam na jej miejscu?- nie musi mi powtarzać tego dwa razy, bo w lot pojmuje sens jej słów. Już teraz wiem skąd jej obecność tutaj i te gesty względem Michała. Nie mogę tylko uwierzyć, że w przeciągu tego roku poukładane życie mojej córki zmienia się o 360 stopni.
-Idź już. I nie waż się mówić Kindze, że w przeszłości tworzyłaś związek z Michałem. Ona tego nie zniesie. Jest za słaba, by sobie z tym poradzić.- czy ja nie jestem za słaby, by sobie z tym poradzić? Chyba jestem, bo nie wiem kompletnie jak ma do tego podejść. Tworzymy wszyscy razem jakiś zaklęty krąg, który nie wróży niczego dobrego. Przyszedłem tu posiedzieć chwilę przy Michale, a dowiedziałem się kilku faktów, przez które nie jestem w stanie racjonalnie myśleć. Wychodzę ze szpitala, nie odwiedzając córki. Siadam na murku, chowając twarz w dłonie. Zastanawiam się czy ktoś wiedział o wszystkim i nie mógł wcześniej powiedzieć mi o tym. Na myśli przychodzi mi Kadziu, Winiar i Mario. Oni na pewno wiedzieli by wszystko zdecydowanie wcześniej niż ja, gdyby mieli pojęcie o Beacie. Nigdy nie lubiłem wracać do tego tematu i chyba poza moją najbliższą rodziną nie ma osoby, która znałaby tożsamość matki Kingi. Owszem, media chciały w każdy możliwy sposób wydębić ode mnie jakieś informacje, ale nigdy nie dałem się sprowokować.
-Nic się nie zmieniłaś. Widać, że nadal myślisz tylko o sobie. Zostawiłaś córkę, nie interesowałaś się jej losem i nie masz odwagi spojrzeć jej w twarz i powiedzieć, dlaczego to zrobiłaś. Może przynajmniej mi powiesz co tobą kieruje, bo nie jestem w stanie sam wytłumaczyć sobie tego w sposób racjonalny.- tak blisko nas leży Michał, który walczy o życie, a ja próbuje wyjaśnić największą tajemnicę Beaty.
-Mam iść i powiedzieć jej, że jeszcze rok temu to ja byłam na jej miejscu?- nie musi mi powtarzać tego dwa razy, bo w lot pojmuje sens jej słów. Już teraz wiem skąd jej obecność tutaj i te gesty względem Michała. Nie mogę tylko uwierzyć, że w przeciągu tego roku poukładane życie mojej córki zmienia się o 360 stopni.
-Idź już. I nie waż się mówić Kindze, że w przeszłości tworzyłaś związek z Michałem. Ona tego nie zniesie. Jest za słaba, by sobie z tym poradzić.- czy ja nie jestem za słaby, by sobie z tym poradzić? Chyba jestem, bo nie wiem kompletnie jak ma do tego podejść. Tworzymy wszyscy razem jakiś zaklęty krąg, który nie wróży niczego dobrego. Przyszedłem tu posiedzieć chwilę przy Michale, a dowiedziałem się kilku faktów, przez które nie jestem w stanie racjonalnie myśleć. Wychodzę ze szpitala, nie odwiedzając córki. Siadam na murku, chowając twarz w dłonie. Zastanawiam się czy ktoś wiedział o wszystkim i nie mógł wcześniej powiedzieć mi o tym. Na myśli przychodzi mi Kadziu, Winiar i Mario. Oni na pewno wiedzieli by wszystko zdecydowanie wcześniej niż ja, gdyby mieli pojęcie o Beacie. Nigdy nie lubiłem wracać do tego tematu i chyba poza moją najbliższą rodziną nie ma osoby, która znałaby tożsamość matki Kingi. Owszem, media chciały w każdy możliwy sposób wydębić ode mnie jakieś informacje, ale nigdy nie dałem się sprowokować.
-Kurwa mać!
~*~
Co tydzień chyba nie dam rady dodawać, bo zaczęłam pracować. Na trzy zmiany, więc jakiś czas na pewno znajdę, ale przez pierwszy czas będę się musiała przyzwyczaić do nowego tryby życia. Muszę też się przyzwyczaić do tego, że piszę, że mam porozpoczynane blogi, które muszę dokończyć, bo tak sobie założyłam, że wszystko zawsze doprowadzę do końca. Na razie mam takie zbiorcze notki pod postami na blogach, ale w przyszłości powinno się to zmienić. Wiem, że to uciążliwe dostać informację, że pojawiło się tyle nowości, ale postaram się to zmienić w najbliższym czasie. Pozdrawiam :*
Zapraszam też tutaj:
Szesnastka-->tutaj<klik>
3-->tutaj<klik>
#3-->tutaj<klik>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŻycie Kingi to zaczyna przypominać jedną wielką katastrofę! Do tego jeszcze pojawia się jej matka, która okazuje się być byłą Michała. Nie wiem czy to nie nazbyt wiele dla tej biednej dziewczyny i maleństwa które nosi pod sercem!
OdpowiedzUsuńO matko z ojcem i z córką! Beata i Michał byli parą, Michał spał z matką i jej córką! Szkoda mi Kingi, bo obawiam się, że te wszystkie stresy niestety, ale w końcu doprowadzą do najgorszego i dziewczyna poroni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochana i powodzenia w pracy! :*
źle mi z tym że kompletnie nie wiem co dzieje się w twoim życiu od jakiegoś miesiąca, źle że nie mamy kiedy pogadać i wiem że sporo w tym mojej winy, przepraszam :(
OdpowiedzUsuńŻycie kingi to idealny scenariusz na jakąś telenowelę i wcale nie mówie tego ze śmiechem , bo wiem że na świecie są ludzie którzy przeżywają takie lub bardzo podobne perypetie. Na dziewczynę ju z teraz spadło zbyt wiele, a gdy dowie się że Beta to jej matka a jednocześnie była Michała to może być już za dużo. Licze jednak że Michał wyjdzie z tego dziecku nic się nie stanie a Beata moze lepiej niech zniknie z życia Lijewskiej nim tak naprawdę się w nim pojawi, tak raczej było by lepiej
Życie Kingi rzeczywiście przypomina jakąś brazylijską telenowelę, ale mam nadzieję, że skończy się dobrze;) Takie to wszystko pokręcone, że masakra. Beata jest jej matką, a jednocześnie byłą dziewczyną jej chłopaka:o Myślę, że to za dużo jak na taką młodą dziewczynę. Teraz najważniejszy jest Michał i zdrowie jej i małego dzidziusia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń