/Kinga/
Przerasta mnie moje życie! Tak bardzo chciałabym
cały czas być małą dziewczynką, z długimi warkoczykami do połowy pleców i
wstążkami we włosach. Oddałabym wszystko, by wrócić do czasów w których
największym zmartwieniem była nie ta bajka puszczona w TVP. To już nie wróci
bezpowrotnie. Mała Kinga jest kilka miesięcy przed maturą, najważniejszym
egzaminem w życiu. Nie może z nim się równać egzamin do bierzmowania czy na
prawo jazdy. One też były ważne, ale ich niefortunny wynik nie zamykał mi drogi
do wymarzonej pracy. Od razu przyznaje, że orłem nie jestem, a nagrodę za
bardzo dobre wyniki w nauce i wzorowe zachowanie otrzymałam ostatni raz w
6.klasie szkoły podstawowej. Potem już nie było tak zabawnie. Gimnazjum to
najgorszy twór oświaty jaki można sobie wyobrazić. Człowiekowi się wtedy
wydaje, że już jest na tyle dorosły, że wolno mu coraz więcej i , że sam o
sobie może decydować w coraz większej ilości kwestiach. Mi także się tak
wydawało. Trzy lata gimnazjum chciałabym wyciąć ze swojego życia, a raczej te głupoty,
których się dopuściłam. Mój problem polegał na tym, że im więcej ktoś mi mówił,
że nie przystoi tak się zachowywać córce Marcina Lijewskiego, to moje
zachowanie było coraz gorsze. W drugiej klasie za palenie papierów na terenie
szkoły groziło mi wyrzucenie ze szkoły. Tata specjalnie musiał przyjeżdżać z
Niemiec i prosić dyrektora szkoły o jeszcze jedną szansę dla mnie. Apogeum
frustracji sięgnęło wtedy szczytu. Znów tryumfowała piłka ręczna. Myślicie, że
tak łatwo nauczyciel zapomina o tym, że uczeń przebił mu wszystkie opony w
aucie i wybił tylną szybę? Jasne, że nie. No chyba, że twoim ojcem jest czołowy
reprezentant Polski. Wtedy masz łatwiej. Nikogo nie obchodzi, że przez
zakichany sport widujesz tatusia raz na dwa miesięcy, w porach dwa razy. Wszyscy
myślą, że moje życie jest usłane różami, ale wcale takie nie jest. Od 10.roku
życia mam świadomość, że moja biologiczna matka dała sobie spokój z
macierzyństwem, wzięła nogi za pas i zostawiła pod opieką ojca. Do tego czasu
byłam przekonana, że moją mamą jest Justyna, obecna partnerka i żona taty. Jak
się dowiedziałam? Coś nieco wtedy już wiedziałam o tym skąd się biorą dzieci i
łatwo policzyłam, że Justyna musiałaby mieć 14 lat, żeby mnie urodzić? Wiem, że
w dzisiejszych czasach to się zdarza, ale mnie skłoniło wtedy do refleksji.
Zapytałam i otrzymałam wyczerpującą odpowiedź, że moja mamusia to Martyna
Skrzypecka. Miała 19 lat jak mnie urodziła, tata miał 17. I jak tu wierzyć w
miłość, gdy nawet rodzona matka ma swoje dziecko w dupie? Mam szczęście, że
ojciec stanął na wysokości zadania, bo inaczej pewnie teraz byłabym w domu
dziecka i drżała o swoją przyszłość. Teraz też się zastanawiam, ale ze
świadomością, że mam na kogo liczyć. Trochę czasu minęło zanim oswoiłam się z
myślą, że mój tata jest słynnym sportowcem i nie ma go w domu przez cały czas.
Duża w tym zasługa Justyny, Krzyśka i Toli, mojej przyjaciółki. Ona jest
współautorem i współudziałowcem moich występków. Zaprzyjaźniłyśmy się w
ostatniej klasie gimnazjum, razem poszłyśmy do liceum, a co będzie dalej to
świat pokaże. Wybór liceum, to nie to samo, co wybór kierunku studiów. Przyjaźń
przyjaźnią, a zainteresowania i pasje idą swoją drogą. Tola ma fioła na punkcie
sportu, jak chciałabym mieć z nim jak najmniej wspólnego. Oczywiście jeżdżę na
ważniejsze mecze ojca i dopinguję reprezentację, ale nie ma w tym wszystko
takich emocji, jak choćby u Justyny czy innych żon piłkarzy ręcznych. One tym
żyją. Potrafią wyrecytować z pamięci składy poszczególnych drużyn, gdzie ja z
ledwością potrafię rozróżnić piłkarzy naszego teamu.
-Ziemia do Kingi!- przyjaciółka macha przed moimi
oczyma, próbując przywołać do rzeczywistości. Powiedźcie sami, że przedmiot podstawy przedsiębiorczości skłania do refleksji, bo człowiek się nudzi na tych
dwóch lekcjach tygodniowo. Nie lubię robić czegoś niepożytecznego, a spędzaniu
czasu na tego typu lekcji mogę śmiała zapisać na poczet czasu straconego.
Zupełnie nie przemawia do mnie fakt, że profesor Cebulski jest przystojny i jak
to mówi Tola, do schrupania. Ona pochłania każdy jego ruch, każdy
najdelikatniejszy uśmiech jak gąbka, a ja odliczam minuty do dzwonka. Lipińska
ma już na koncie jeden związek z dość dużą różnicą wieku, który zakończył się
szybciej niż się rozpoczął. Poszliśmy na dyskotekę do „ Hot club”, gdzie Tola poznała
uroczego i nieco starszego Jacka. Zdążyłam z nim zamienić krótkie „cześć”, a
blondynka zdążyła go zaliczyć. Nie mnie ją potępiać, ale takie przygodne
historie mogą się źle skończyć. Przynajmniej w mojej głowie zaraz pojawia się
wizja niechcianej ciąży, awantura ze strony żony i Bóg jeden wie co jeszcze.
Lipińska się tym nie przejmuje, ale za punkt honoru przyjęła sobie, że nigdy
nie rozbije rodziny. Choćby facet postawiony na jej drodze sprawiał, że będzie
mokra od samego spojrzenia na niego, to i tak go nie ruszy gdy zobaczy obrączkę
na palcu. W dość nieszczegółowy sposób zacytowałam jej słowa. Dlaczego Tola ma
do tego takie podejście? Bo romans rozpieprzył jej rodzinę i to nie ojciec zdradził
matkę, tylko matka ojca. Pan Marek mocno to przeżył, Tola nie mniej. W życiu bym
nie powiedziała, że pani Lucyna może posunąć się do czegoś takiego. Zawsze mi
się wydawało, że ich rodzina to książkowy model i nic nie jest w stanie jej
zniszczyć. Nigdy nie powiedziałam tego przyjaciółce, ale trochę jej zazdrościłam
tego, że ma normalną rodzinę i nie widuje swojego taty częściej na ekranie
telewizora niż w domu. Miłość to mocno przereklamowana sprawa. Jak do tej pory
nie miałam do niej szczęścia. Najdłużej z chłopakiem byłam 1,5 roku i to była
moja ostatnia przygoda. Okazało się, że koleś kręcił na boku z jeszcze inną
laską, a ja głupia myślałam, że z tego coś będzie. Postanowiłam się skupić na
nauce do matury i pomocy Justynie, żonie mojego ojca. To naprawdę wspaniała
kobieta i podziwiam ją za to, że nie bała się zaryzykować i związała się z
facetem po przejściach. To nie jest normalna sytuacja, gdy ukochany przychodzi
na randkę z dzieckiem. Może nie zawsze umiałam to docenić, ale jestem świadoma
tego, że miałam szczęście. Ojciec mógł zakochać się w kobiecie, która
traktowałaby mnie jak typowego Kopciuszka, a swoje dzieci faworyzowała na
każdej możliwej płaszczyźnie. Ona nie jest taka. Mnie traktuje na równi z
Natalką i Kacprem. Nigdy nie odczułam, że jestem gorsza, bo nie jestem jej
dzieckiem. Czasem mam do siebie żal, że kiedyś tak mocno dawałam się jej we
znaki, bo głównie to ona wysłuchiwała na wywiadówkach, że Kinga Lijewska
lekceważy sobie obowiązki szkolne i nierzadko zachowuje się poniżej krytyki.
Ile spraw ona zostawiła tylko dla siebie i nie powiedziała o nich tacie, to
wiemy tylko ja i ona.
-Idziemy na jakieś dicho? Mam ochotę totalnie się
zresetować.- już wiem jak to będzie wyglądać w jej wykonaniu. Upije się do
nieprzytomności, a potem będę ją musiała prowadzać cały czas do łazienki przed
obawą, że narobi mi przypału i zwymiotuje na środku sali. Tola jest przekonana,
że jest niebywałą zawodniczką w piciu alkoholu i nie może dopuścić do siebie
świadomości, że ma słabą głowę. Mój problem polega na tym, że nawet jeśli nie
chcę z nią iść, to i tak dzisiejszego wieczoru wskoczę w jakiś imprezowy ciuch,
mocniej wytuszuję rzęsy i dotrzymam jej towarzystwa. Kiwam za tym niechętnie
głową, a blondynka w geście podziękowania rzuca mi się na szyję i nie zapomina
o wydaniu okrzyku radości. Cebulski to wychwytuje. Każe nam wstać. Czuję się
taka upokorzona, ale nie reaguję, gdy jego pociągający głos zmienia się w ton
babki ze „Świata według Kiepskich”, kiedy Ferdek przerzuca na mecz, podczas gdy
ona oglądała kolejną część przygód Koziołka Matołka. Koleś chrzani coś o tym,
że jak zawsze rozpierdalamy mu z Lipińską lekcję i jeśli jeszcze raz coś
takiego będzie miało miejsce, to będzie zmuszony wysłać na nas na dywanik do
pani dyrektor. Straszy nas tym od początku września, gdy na pierwszej lekcji
zacnie rozsiadłyśmy się z przyjaciółką w ostatniej ławce, ostentacyjnie
włożyłyśmy słuchawki do uszu, by szanowny pan Cybulski wiedział, że podstawy przedsiębiorczości mamy w głębokim poważaniu. Skończyło się na reprymendzie od
wychowawcy i obiecaniu mu, że nie będziemy przeszkadzać w prowadzaniu lekcji.
Od tamtej pory udajemy, że słuchamy wywodów na temat inflacji i kosztach
wyprodukowania jednego grosza, które przewyższają jego wartość. Dzwonek jest
dla nas wybawieniem. Cybulski daje sobie spokój, my pakujemy swoje graty do
toreb i wychodzimy z klasy. Jeszcze tylko wizyta w szatni i na dwa dni szkoła
stanie się abstrakcją o której nie ma prawda nikt wspomnieć w moim otoczeniu.
Przyjęłam zasadę, że uczę się od poniedziałku do piątku i tylko wtedy dni
powtarzam do matury, a sobotę i niedzielę pozostawiam sobie na totalny luz.
Tola w ciemno przyjęła mój system wierząc, że jest on gwarantem sukcesu na
maturze, z jednoczesnym niezaniedbywaniem życia towarzyskiego. A życie
towarzyskie w naszym wydaniu jest dość bujne. Nie stronimy od alkoholu i
imprez. W klasie wszyscy wiedzą, że panny "L" są zawsze chętne na domowe pochlaj
party czy inny rodzaj rozrywki. I to rozrywki przez duże „R”…
"Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek."
/Michał/
Kolejna kłótnia na cały blok. Ile jeszcze można żyć
w takim układzie? Kompletnie nie układa mi się z Beatą, w głowie pojawiają się
myśli, by zaprzestać tego udawania, że kiedyś jeszcze może być dobrze. Nie
będzie dobrze. Decyzja o wspólnym mieszkaniu była podjęta zbyt pochopnie.
Wydawało mi się, że 12 miesięcy to dużo by poznać kogoś i pozwolić mu wejść do
swojego życia na stałe. Problem w tym, że w naszym przypadku to nie zadziało.
Dopiero gdy zamieszkałem z Beatą rozumiałem jaka ona naprawdę jest i
dowiedziałem się rzeczy o których wcześniej nie miałem pojęcia. Każdego
kolejnego dnia dochodziłem do wniosku, że żyję pod jednym dachem z osobą
kompletnie mi nie znaną. Do tego jest piekielnie o mnie zazdrosna, choć nie
daję jej ku temu żadnych powodów. Nigdzie nie wychodzę bo wiem, że Beata jest
zdolna do wielu rzeczy. Niejednokrotnie już potrafiła opieprzyć mnie przy
chłopakach za to, że wypiłem za dużo czy za to, że obok mnie kręciło się zbyt
wiele dziewczyn. W ogóle problem jej tkwi głównie w tym, że jestem sportowcem.
Nie należę do osób, które chwalą się swoim życiorysem na prawo i lewo, więc nie
czułem obowiązku, by mówić Beacie na pierwszej randce, że jestem siatkarzem
jednego z najlepszych klubów w Polsce i zdarzało mi się reprezentować kraj na
arenie międzynarodowej. Brunetka dowiedziała się wszystkiego o mnie z ust
koleżanki, interesującej się siatkówką. Mam wrażenie, że Jakubczak obmyśliła w
swojej głowie niecny plan, w którym skończę karierę w wieku 30 lat, a potem
będzie miała mnie już na wyłączność. Problem w tym, że ja nie zamierzałem
składać broni. Może i nie gram jak za najlepszych lat, ale cały czas z ust
ekspertów słyszę, że jestem w stanie dać od siebie dużo dobrego zespołowi, w
którym się znajduje. Może nie jestem do końca zadowolony z tego, że moja rola
ogranicza się do zadaniowych wejść na boisko, ale już za późno by to zmienić.
Beata pojawiła się w moim życiu na przełomie 2008 i 2009 roku. Byłem trochę
podłamany tym, że przestałem być ważną postacią w reprezentacji. Smutno mi się
zrobiło, gdy moja osoba została pominięta podczas układania zespołu na Igrzyska
Olimpijskie w Pekinie, ale już w następnym sezonie odbiłem sobie wszystko z
nawiązką. Najpierw powierzono mi rolę kapitana młodego, ale perspektywicznego
zespołu, w którym byłem jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych
zawodników. Potem przyszły tureckie Mistrzostwa Europy i nasza wielka gloria.
Cała Polska zwariowała na punkcie siatkówki. Byliśmy w centrum uwagi i choć
osobiście nie lubię wystąpień publicznych to wtedy czułem dumę w sercu, że
tylu osobom nasza gra sprawiła radość. Beata wtedy wydawała się być równie
szczęśliwa co ja. Pojawiała się ze mną na wszystkich galach i uroczystościach.
Towarzyszyła mi w telewizji, kiedy brałem udział w różnych programach. Czułem,
że wreszcie znalazłem kobietę, w której będę miał oparcie i która będzie mnie
wspierać, ale jak widać bardzo się myliłem. Już na początku 2010 roku brunetka
przestała pojawiać się na meczach, a w kontuzjach czy dolegliwościach upatrywała
szansy na to, że w końcu rzucę siatkarski strój w kąt i poświęcę się tylko jej.
W Bełchatowie roiło się od szczęśliwych związków małżeńskich i żadna z żon nie
wyczekiwała zakończenia kariery z takim utęsknieniem, jak robi to Beata.
Siatkówka to całe moje życie i to nie jest takie proste, by z dnia na dzień
powiedzieć, że rzuca się w cholerę coś, czym żyło się tyle lat. Powoli zaczynam
szukać dla siebie jakiś alternatyw chociażby w pracy z dziećmi, ale dopóki
poważna kontuzja nie zmusi mnie do zakończenia kariery, to będę ją kontynuował
do momentu, w którym uznam, że nie jestem już w stanie wykrzesać z siebie krzty
umiejętności jakimi dysponowałem przed laty…
..-Ja pierdolę! Mam taki plan, że wam zaraz buty
pospadają! Szampon ty lepiej usiądź i dobrze się zastanów zanim dasz odpowiedź
na moją propozycję!- schodzimy się właśnie po treningu do szatni. Zaraz
rozpocznie się kolejny odcinek z serii „Genialne pomysły Winiara”. Wszyscy go
znamy i zdążyliśmy się przyzwyczaić, że czasami potrafi wyskoczyć z czymś
kompletnie od czapy, ale nikt nie zwraca na to uwagi, bo on po prostu taki już
jest i nawet nie chcemy go zmieniać, bo wtedy chyba zanudzilibyśmy się na
śmierć.
-Mów!- Papa zwraca się do niego po angielsku, bo nie
zapominał, że są wśród nas nie mówiący po polsku.
-Jutro mamy dzień wolny, jest sobota, więc może
wszyscy razem jak jeden mąż wyskoczylibyśmy na jakiś melanż?
-I to jest ten twój plan o którym myślałeś przez
cały trening? Jeśli tak to gratuluję kreatywności.- dogryzanie Winiarskiego z
Wlazły w szatni jest na porządku dziennym i bez tego też ciężko wyobrazić sobie
tą bełchatowską rzeczywistość.
-Ale kurwa nie chodzi o to, żeby iść jutro do klubu
tu na miejscu, pozamulać trochę w loży dla vipów, a potem zabrać dupę po 22 i
rozejść się do domu. Zobaczcie, że my tak rzadko bawimy się wszyscy razem, a
przecież nie ma zespole żadnych większych podziałów. Owszem, jedni kumplują się
bardziej, inni mniej, tak Mariuszku właśnie chcę dyskretnie przekazać
chłopakom, że cię kocham, ale możemy się wybrać wspólnie i poszaleć. Co wy na
to? Tylko bez tłumaczenia, że żony, dzieci itd. Dziewczyny też mogą się umówić,
a my w tym czasie ruszymy w świat. Spotkajmy się jutro na dworcu i wsiądziemy
do takiego pociągu, w którym będą wolne bilety. No chłopaki, nie dajcie się
prosić!- pierwsze reakcje na pomysł Winiara? Bezapelacyjnie przystał na niego
Aleks, ale on jest singiel i nie musi się martwić, co powie jego druga połówka.
Reszta chłopaków była sceptycznie nastawiona. Od razu wyłamał się Daniel, ale
jego absencja była dobrze uargumentowana, bo miała do niego przyjechać jutro z
drugiego końca Polski siostra z zaproszeniem na wesele i nie mógł tego odwołać.
Reszta tłumaczyła się tak, jak przewidział Michał. Mariusz zaczął jojczyć, ale
wystarczyło jedno spojrzenie przyjaciela i stanął po stronie gotowych do
wyjazdu. Stanęło na tym, że miał jechać Winiar, Aleks, Szampon, Zator, Kłos,
Cupko i Dante. Reszta odpadła, a ja byłem niezdecydowany. Nie bałem się tego,
co powie Beata, bo kiedy ona wychodziła z koleżankami to ja nie robiłem żadnych
problemów. Po prostu nie wiem czy umiem się jeszcze bawić. Wydaje mi się, że
przez ostatni czas strasznie zdziadziałem, a jeśli mam jechać i zamulać
imprezę, to mija się to z celem.
-Bąku jutro o 15 na dworcu. Przyda ci się reset
konkretny, a przy okazji trochę sobie pogadamy, bo widzę ostatnio, że coś się
dzieje, a nie było okazji pogadać…- cały Winiarski. Niby zielono ma głowie i
fiołki w niej rosną, ale jest też bystry i ciężko przed nim coś ukryć. Potrafi
wyłapać najmniejszą zmianę nastroju i nie pozostawia człowieka obojętnie ze
złym stanem ducha. Może reset jest mi potrzebny, ale jeszcze bardziej chyba ta
rozmowa, więc tym oto sposobem stałem się członkiem wyprawy o nazwie „Samce
podbijają Polskę” i jutrzejszego dnia będę zobligowany do tego, by się wstawić
o wyznaczonej porze na dworcu. Sceptyczne nastawienie z początku zamieniło się
z lekką dozą entuzjazmu. Z minuty na minuty po opowieściach Winiara dochodziłem
do wniosku, że ten pomysł mi się podoba. Większość chłopaków uznała, że
obecność niebieskookiego siatkarza w naszych szeregach to prawdziwy dar od
niebios, a Szampon to nawet pocałował go w czoło. Czasami mam wrażenie, że nie
jestem otoczony normalnymi ludźmi, ale nie zamieniłbym bym ich na żadnych
innych. Są po prostu najlepsi…
„Bo ja chcę się tylko trochę zabawić...!”
~~*~~
Tak się zarzekałam, że nie zacznę nic nowego, ale jest to silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że początek tego bloga będzie mi się kojarzył z datą zdobycia przez Asseco Resovię drugiego "majstra", bo z serca im tego życzę i mówię to ja, fanka Skry Bełchatów :)
A teraz słowem wstępu o opowiadaniu...
Zapewne zapoznałyście się już z bohaterami, zdążyłyście zatrwożyć się na różnicę wieku między nimi. Wyszłam z założenia, że miłość nie wybiera i dlatego powstał ten blog i zarys historii. Zanim dotrwam do końca to pewnie wiele się zdąży zmienić w fabule, ale mam nadzieję, że główce założenia nie ulegną przeinaczeniu. Mogę też powiedzieć, że będzie dużo erotyki. Tak jak Caroline nie piszę, ale będę się starać :) Co z tego wyjdzie, same będziecie miały szansę ocenić. Liczę na to, że ktoś gdzieś na swoim blogu szepnie o inauguracji jakieś słówko i będzie nas tu dużo, a jak nie, to też nic się nie stanie ;) Mała niespodzianka, którą kiedyś praktykowałam, prowadząc pierwszego bloga. Pod każdą notką będą się pojawiać niewielkie fragmenty następnej notki, byście obgryzały paznokcie i zastanawiały się o co mogło się wydarzyć :) Podoba Wam się ten pomysł?
Paulinkaa dziś bawi na Juwenaliach i życzcie jej dobrej zabawy, bo dawno nigdzie nie wychodziła i nie wie czy nie zapomniała, jak to się robi :)
Na górze zakładka "Informacja" dla zainteresowanych
Pozdrawiam i do napisania za tydzień w sobotę :)
Urywki, urywki...
-Jak
mogłeś mi to zrobić?! Dlaczego nie powiedziałeś, że zamierzasz się
przeprowadzić na drugi koniec Polski?!- no dosłownie na drugi, bo otrzymał
propozycję pracy w Rzeszowie i z tego co zdążyłam się zorientować, to
negocjacje są już na dość zaawansowanym etapie.
-Króliczku
uspokój się i usiądź. Wszystko ci wytłumaczę.- króliczku?! Teraz to króliczku,
a kiedy podejmował decyzję o zmianie miejsca pracy i zamieszkania to miał
swojego króliczka w dupie.
-Nie
musisz patrzeć na mnie jak na siatkarza. Spójrz na mnie jak na zwykłego faceta,
któremu podoba się twój styl bycia, jak i cała ty.- nie mówiłem tego dlatego,
bo liczę na szybki numer w męskiej toalecie. Ta dziewczyna naprawdę ma to coś.
Przyciąga, a jednocześnie dystansuje do siebie. Gdyby nie to, że mógłbym być
jej starszym bratem, to kto wie czy nie myślałbym o czymś poważniejszym.
Uuuuaaaaaa :D Będziesz dręczyć nasze dusze tymi urywkami na końcu, ale no, niech będzie ;p
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tutaj ;) Winiar może i kompletnie oszalał, ale przynajmniej chłopcy będą mieli trochę rozrywki ;) To ja chcę być na tej dżamprezie i podensić z nimi :D Omnomonomom Aleks :D
Także, czeka nas spotkanie Kingi z Michałem, ta przewiduję.
Beata niech się ogarnie, bo wygląda na toksyczną. Trzeba się nauczyć kochać, to co kocha partner, helo. A tak wyrwani z różnych bajek.
Kinga z kolei pewnie czuje potrzebę jakiegoś faceta obok, skoro ojca ma od święta. Wcale się nie dziwię. Znajdzie wielkoluda :D
Pozdrawiam
Aaaaaaaaa jest Bąku, Bąku, Bąku <3 Jestem i ja! Nie ma innej opcji. Kochana już uwielbiam tą historię! Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńBiorę, biorę, biorę w ciemno, wszyściusieńko! *.* I weź mi tu nie gadaj, moja erotyka wcale nie jest dobra. Piszę to, co mi ślina na język przyniesie, chociaż nijak ma się to do tego elektronicznego pisania. :) :* Mnie tam różnica wieku nie przeraża, w dzisiejszych czasach wszystko może się zdarzyć, także luz, jest okej. :)
OdpowiedzUsuńJuż na wstępie polubiłam Kingę. Dziewczyna jest pewna siebie, otwarta, może i często zbyt wulgarna i niewychowana, ale uwielbiam takie bohaterki. Prawda taka, że dzieci sportowców nigdy nie będą miały w życiu łatwo. Ich katorga może odejść w zapomnienie dopiero wtedy, kiedy tatuś czy mamusia przejdą na sportową emeryturę, a to też troszeczkę czasu trwa. Cóż, z drugiej strony, przez innych są nieco bardziej łagodnie oceniani, chociaż cholera wie, czy to dobrze, czy to źle.
Tak z kolei Michał musi wziąć dupę w troki i nie przejmować się aż tak Beatą. Kobieta nie może trzymać go pod pantoflem. Jest dorosłym mężczyzną, może robić, co mu się podoba, i nikt nie ma prawa mu tego zakazywać. Jeżeli ona nie potrafi tego zrozumieć, to niech znajdzie sobie innego faceta, który będzie na jej każde skinienie, a od Michała won. :)
Dzisiaj będziemy świętować! Mistrz, mistrz, Resovia! ♥
Pozdrawiam :**
Zapowiada się kolejne mistrzostwo w twoim wykonaniu. Rozmyślania Kingi podczas lekcji pozwoliły mi wspomnieć moje lata szkolne i przekonałam się że też traktowałam je jak katorgę a to że szkła jest miejscem świetnym zobaczyłam dopiero na 3 tygodnie przed maturą. Teraz mojemu młodszemu rodzeństwu ciągle powtarzam by doceniali co mają bo to dojedzie kiedyś bezpowrotnie. Kinga musi zmierzyć się w swoim życiu z wieloma aspektami. Tata sportowiec, matka nie wiadomo gdzie. Wychowuje ją inna koieta, ale dobrze że z Justyną się dogaduje i tworzą rodzinę. Widać że juz docenia jak wiele zawdzięcza tej kobiece. Widzę też że bedziemy mieć do czynienia z kolejnym przyjacielskim duetem tak jak na twoich poprzednich dwóch blogach które miałam przyjemność czytać. Tola i Kinga to dwie wariatki które pewnie nie jednym klubem zatrzęsą.
OdpowiedzUsuńMichał, niech nie będą z niego jakieś ciepłe kluchy. Niech się tej całej Beacie postawi. Czy ona nie rozumie ze siatkówka to jego praca a zarazem pasja. No głupia jakaś. Niech idzie do tego klubu z chłopakami i zaszaleje. Poczuje że żyje bo mama wrażenie że przez Beatę to ona się czuje jaka jakiś rencista co najmniej
Zapowiada sie zajebiście. Sory, ale inaczej tego ująć nie mogę. Bardzo oryginalne, o co teraz dość ciężko. Już to uwielbiam i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się super ! :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział !:D
Maja.
Wiesz co ci najpierw napiszę. Że ja głupia zaczęłam się dziwnie zastanawiać dlaczego żadna moja bohaterka nie ma na imię Kinga, przecież to imię wzbudza we mnie samą sympatie. A twoja Kinga jest boska, ba przypomina mi troszkę mnie z czasów szkolnych. Jedyne co mnie z nią różni to że ja uważam gimnazjum za fajną sprawę bo wtedy dopiero tak naprawdę zobaczyłam jak świat wygląda. Cała reszt za to z charakterkiem by się zgadzała i jej podejściem do pod. Przed. Nie wiem po co komu ten przedmiot, totalna zapchaj dziura. Po za tym Kingę gra jedna z moich ulubionych aktorek hiszpańskich :). Tola coś mi mówi ze będzie nie długo musiała zmierzyć się ze swoja świętą zasadą i ją złamie. Ja wiem jedno człowiek sobie różne zasady zakłada ale w obliczu zafascynowania nie jedną bierze szlag. To były czasy od poniedziałku do piątku harówa a w weekend totalny luz. Tęsknię za tym.
OdpowiedzUsuńMichał, jak to dobrze że blogi istnieją, mogę sobie tu spokojnie zapomnieć ze nie darzę tego osobnika sympatią i ciężko mi go oglądać. Tu nawet mu współczuje być zdominowanym w związku to straszna rzecz dla każdego. Aż się mu dziwie ze jeszcze z tą Beatą wytrzymuje a by nie dała rady. Winiara pomysł jest świetny klub im wszystkim dobrze zrobi, a już na pewno Michałowi.
Ja tam się cieszę ogromnie że piszesz coś nowego, że będzie dużo erotyki to tez na plus bo mnie już nic nie zgorszy. Podziwiam cię za determinacje i masę pomysłów.
Sovia, Sovia, Sovia. Kocham ich, kocham to miasto. Jak mi odbije to zacznę tam kolejny kierunek na studiach byle tylko tam zostać :)
Podoba mi się bardzo i nie mogę już doczekać się czegoś kolejnego :)
OdpowiedzUsuńdzięki za zaproszenie na Twojego bloga:) początek mi się spodobał i na pewno będę stałym gościem:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Pragnę oficjalnie potwierdzić - przedsiebiorczość to zło .xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i biorę się za czytanie,
///naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com
bardzo fajny rozdział, ciekawi mnie tylko jak zareaguje King po tym pocałunku, czy się zmiesza, czy znacznie przepraszać, ale widać, że ona też chciała go pocałować.
OdpowiedzUsuńjakby ktoś miał ochotę,to zapraszam przeznaczeni-sobie.blogspot.pl
pozdrawiam.