piątek, 19 kwietnia 2013

I


/Kinga/
Przerasta mnie moje życie! Tak bardzo chciałabym cały czas być małą dziewczynką, z długimi warkoczykami do połowy pleców i wstążkami we włosach. Oddałabym wszystko, by wrócić do czasów w których największym zmartwieniem była nie ta bajka puszczona w TVP. To już nie wróci bezpowrotnie. Mała Kinga jest kilka miesięcy przed maturą, najważniejszym egzaminem w życiu. Nie może z nim się równać egzamin do bierzmowania czy na prawo jazdy. One też były ważne, ale ich niefortunny wynik nie zamykał mi drogi do wymarzonej pracy. Od razu przyznaje, że orłem nie jestem, a nagrodę za bardzo dobre wyniki w nauce i wzorowe zachowanie otrzymałam ostatni raz w 6.klasie szkoły podstawowej. Potem już nie było tak zabawnie. Gimnazjum to najgorszy twór oświaty jaki można sobie wyobrazić. Człowiekowi się wtedy wydaje, że już jest na tyle dorosły, że wolno mu coraz więcej i , że sam o sobie może decydować w coraz większej ilości kwestiach. Mi także się tak wydawało. Trzy lata gimnazjum chciałabym wyciąć ze swojego życia, a raczej te głupoty, których się dopuściłam. Mój problem polegał na tym, że im więcej ktoś mi mówił, że nie przystoi tak się zachowywać córce Marcina Lijewskiego, to moje zachowanie było coraz gorsze. W drugiej klasie za palenie papierów na terenie szkoły groziło mi wyrzucenie ze szkoły. Tata specjalnie musiał przyjeżdżać z Niemiec i prosić dyrektora szkoły o jeszcze jedną szansę dla mnie. Apogeum frustracji sięgnęło wtedy szczytu. Znów tryumfowała piłka ręczna. Myślicie, że tak łatwo nauczyciel zapomina o tym, że uczeń przebił mu wszystkie opony w aucie i wybił tylną szybę? Jasne, że nie. No chyba, że twoim ojcem jest czołowy reprezentant Polski. Wtedy masz łatwiej. Nikogo nie obchodzi, że przez zakichany sport widujesz tatusia raz na dwa miesięcy, w porach dwa razy. Wszyscy myślą, że moje życie jest usłane różami, ale wcale takie nie jest. Od 10.roku życia mam świadomość, że moja biologiczna matka dała sobie spokój z macierzyństwem, wzięła nogi za pas i zostawiła pod opieką ojca. Do tego czasu byłam przekonana, że moją mamą jest Justyna, obecna partnerka i żona taty. Jak się dowiedziałam? Coś nieco wtedy już wiedziałam o tym skąd się biorą dzieci i łatwo policzyłam, że Justyna musiałaby mieć 14 lat, żeby mnie urodzić? Wiem, że w dzisiejszych czasach to się zdarza, ale mnie skłoniło wtedy do refleksji. Zapytałam i otrzymałam wyczerpującą odpowiedź, że moja mamusia to Martyna Skrzypecka. Miała 19 lat jak mnie urodziła, tata miał 17. I jak tu wierzyć w miłość, gdy nawet rodzona matka ma swoje dziecko w dupie? Mam szczęście, że ojciec stanął na wysokości zadania, bo inaczej pewnie teraz byłabym w domu dziecka i drżała o swoją przyszłość. Teraz też się zastanawiam, ale ze świadomością, że mam na kogo liczyć. Trochę czasu minęło zanim oswoiłam się z myślą, że mój tata jest słynnym sportowcem i nie ma go w domu przez cały czas. Duża w tym zasługa Justyny, Krzyśka i Toli, mojej przyjaciółki. Ona jest współautorem i współudziałowcem moich występków. Zaprzyjaźniłyśmy się w ostatniej klasie gimnazjum, razem poszłyśmy do liceum, a co będzie dalej to świat pokaże. Wybór liceum, to nie to samo, co wybór kierunku studiów. Przyjaźń przyjaźnią, a zainteresowania i pasje idą swoją drogą. Tola ma fioła na punkcie sportu, jak chciałabym mieć z nim jak najmniej wspólnego. Oczywiście jeżdżę na ważniejsze mecze ojca i dopinguję reprezentację, ale nie ma w tym wszystko takich emocji, jak choćby u Justyny czy innych żon piłkarzy ręcznych. One tym żyją. Potrafią wyrecytować z pamięci składy poszczególnych drużyn, gdzie ja z ledwością potrafię rozróżnić piłkarzy naszego teamu.
-Ziemia do Kingi!- przyjaciółka macha przed moimi oczyma, próbując przywołać do rzeczywistości. Powiedźcie sami, że przedmiot podstawy przedsiębiorczości skłania do refleksji, bo człowiek się nudzi na tych dwóch lekcjach tygodniowo. Nie lubię robić czegoś niepożytecznego, a spędzaniu czasu na tego typu lekcji mogę śmiała zapisać na poczet czasu straconego. Zupełnie nie przemawia do mnie fakt, że profesor Cebulski jest przystojny i jak to mówi Tola, do schrupania. Ona pochłania każdy jego ruch, każdy najdelikatniejszy uśmiech jak gąbka, a ja odliczam minuty do dzwonka. Lipińska ma już na koncie jeden związek z dość dużą różnicą wieku, który zakończył się szybciej niż się rozpoczął. Poszliśmy na dyskotekę do „ Hot club”, gdzie Tola poznała uroczego i nieco starszego Jacka. Zdążyłam z nim zamienić krótkie „cześć”, a blondynka zdążyła go zaliczyć. Nie mnie ją potępiać, ale takie przygodne historie mogą się źle skończyć. Przynajmniej w mojej głowie zaraz pojawia się wizja niechcianej ciąży, awantura ze strony żony i Bóg jeden wie co jeszcze. Lipińska się tym nie przejmuje, ale za punkt honoru przyjęła sobie, że nigdy nie rozbije rodziny. Choćby facet postawiony na jej drodze sprawiał, że będzie mokra od samego spojrzenia na niego, to i tak go nie ruszy gdy zobaczy obrączkę na palcu. W dość nieszczegółowy sposób zacytowałam jej słowa. Dlaczego Tola ma do tego takie podejście? Bo romans rozpieprzył jej rodzinę i to nie ojciec zdradził matkę, tylko matka ojca. Pan Marek mocno to przeżył, Tola nie mniej. W życiu bym nie powiedziała, że pani Lucyna może posunąć się do czegoś takiego. Zawsze mi się wydawało, że ich rodzina to książkowy model i nic nie jest w stanie jej zniszczyć. Nigdy nie powiedziałam tego przyjaciółce, ale trochę jej zazdrościłam tego, że ma normalną rodzinę i nie widuje swojego taty częściej na ekranie telewizora niż w domu. Miłość to mocno przereklamowana sprawa. Jak do tej pory nie miałam do niej szczęścia. Najdłużej z chłopakiem byłam 1,5 roku i to była moja ostatnia przygoda. Okazało się, że koleś kręcił na boku z jeszcze inną laską, a ja głupia myślałam, że z tego coś będzie. Postanowiłam się skupić na nauce do matury i pomocy Justynie, żonie mojego ojca. To naprawdę wspaniała kobieta i podziwiam ją za to, że nie bała się zaryzykować i związała się z facetem po przejściach. To nie jest normalna sytuacja, gdy ukochany przychodzi na randkę z dzieckiem. Może nie zawsze umiałam to docenić, ale jestem świadoma tego, że miałam szczęście. Ojciec mógł zakochać się w kobiecie, która traktowałaby mnie jak typowego Kopciuszka, a swoje dzieci faworyzowała na każdej możliwej płaszczyźnie. Ona nie jest taka. Mnie traktuje na równi z Natalką i Kacprem. Nigdy nie odczułam, że jestem gorsza, bo nie jestem jej dzieckiem. Czasem mam do siebie żal, że kiedyś tak mocno dawałam się jej we znaki, bo głównie to ona wysłuchiwała na wywiadówkach, że Kinga Lijewska lekceważy sobie obowiązki szkolne i nierzadko zachowuje się poniżej krytyki. Ile spraw ona zostawiła tylko dla siebie i nie powiedziała o nich tacie, to wiemy tylko ja i ona.
-Idziemy na jakieś dicho? Mam ochotę totalnie się zresetować.- już wiem jak to będzie wyglądać w jej wykonaniu. Upije się do nieprzytomności, a potem będę ją musiała prowadzać cały czas do łazienki przed obawą, że narobi mi przypału i zwymiotuje na środku sali. Tola jest przekonana, że jest niebywałą zawodniczką w piciu alkoholu i nie może dopuścić do siebie świadomości, że ma słabą głowę. Mój problem polega na tym, że nawet jeśli nie chcę z nią iść, to i tak dzisiejszego wieczoru wskoczę w jakiś imprezowy ciuch, mocniej wytuszuję rzęsy i dotrzymam jej towarzystwa. Kiwam za tym niechętnie głową, a blondynka w geście podziękowania rzuca mi się na szyję i nie zapomina o wydaniu okrzyku radości. Cebulski to wychwytuje. Każe nam wstać. Czuję się taka upokorzona, ale nie reaguję, gdy jego pociągający głos zmienia się w ton babki ze „Świata według Kiepskich”, kiedy Ferdek przerzuca na mecz, podczas gdy ona oglądała kolejną część przygód Koziołka Matołka. Koleś chrzani coś o tym, że jak zawsze rozpierdalamy mu z Lipińską lekcję i jeśli jeszcze raz coś takiego będzie miało miejsce, to będzie zmuszony wysłać na nas na dywanik do pani dyrektor. Straszy nas tym od początku września, gdy na pierwszej lekcji zacnie rozsiadłyśmy się z przyjaciółką w ostatniej ławce, ostentacyjnie włożyłyśmy słuchawki do uszu, by szanowny pan Cybulski wiedział, że podstawy przedsiębiorczości mamy w głębokim poważaniu. Skończyło się na reprymendzie od wychowawcy i obiecaniu mu, że nie będziemy przeszkadzać w prowadzaniu lekcji. Od tamtej pory udajemy, że słuchamy wywodów na temat inflacji i kosztach wyprodukowania jednego grosza, które przewyższają jego wartość. Dzwonek jest dla nas wybawieniem. Cybulski daje sobie spokój, my pakujemy swoje graty do toreb i wychodzimy z klasy. Jeszcze tylko wizyta w szatni i na dwa dni szkoła stanie się abstrakcją o której nie ma prawda nikt wspomnieć w moim otoczeniu. Przyjęłam zasadę, że uczę się od poniedziałku do piątku i tylko wtedy dni powtarzam do matury, a sobotę i niedzielę pozostawiam sobie na totalny luz. Tola w ciemno przyjęła mój system wierząc, że jest on gwarantem sukcesu na maturze, z jednoczesnym niezaniedbywaniem życia towarzyskiego. A życie towarzyskie w naszym wydaniu jest dość bujne. Nie stronimy od alkoholu i imprez. W klasie wszyscy wiedzą, że panny "L" są zawsze chętne na domowe pochlaj party czy inny rodzaj rozrywki. I to rozrywki przez duże „R”…


"Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar, a nie za ciężki obowiązek."


/Michał/
Kolejna kłótnia na cały blok. Ile jeszcze można żyć w takim układzie? Kompletnie nie układa mi się z Beatą, w głowie pojawiają się myśli, by zaprzestać tego udawania, że kiedyś jeszcze może być dobrze. Nie będzie dobrze. Decyzja o wspólnym mieszkaniu była podjęta zbyt pochopnie. Wydawało mi się, że 12 miesięcy to dużo by poznać kogoś i pozwolić mu wejść do swojego życia na stałe. Problem w tym, że w naszym przypadku to nie zadziało. Dopiero gdy zamieszkałem z Beatą rozumiałem jaka ona naprawdę jest i dowiedziałem się rzeczy o których wcześniej nie miałem pojęcia. Każdego kolejnego dnia dochodziłem do wniosku, że żyję pod jednym dachem z osobą kompletnie mi nie znaną. Do tego jest piekielnie o mnie zazdrosna, choć nie daję jej ku temu żadnych powodów. Nigdzie nie wychodzę bo wiem, że Beata jest zdolna do wielu rzeczy. Niejednokrotnie już potrafiła opieprzyć mnie przy chłopakach za to, że wypiłem za dużo czy za to, że obok mnie kręciło się zbyt wiele dziewczyn. W ogóle problem jej tkwi głównie w tym, że jestem sportowcem. Nie należę do osób, które chwalą się swoim życiorysem na prawo i lewo, więc nie czułem obowiązku, by mówić Beacie na pierwszej randce, że jestem siatkarzem jednego z najlepszych klubów w Polsce i zdarzało mi się reprezentować kraj na arenie międzynarodowej. Brunetka dowiedziała się wszystkiego o mnie z ust koleżanki, interesującej się siatkówką. Mam wrażenie, że Jakubczak obmyśliła w swojej głowie niecny plan, w którym skończę karierę w wieku 30 lat, a potem będzie miała mnie już na wyłączność. Problem w tym, że ja nie zamierzałem składać broni. Może i nie gram jak za najlepszych lat, ale cały czas z ust ekspertów słyszę, że jestem w stanie dać od siebie dużo dobrego zespołowi, w którym się znajduje. Może nie jestem do końca zadowolony z tego, że moja rola ogranicza się do zadaniowych wejść na boisko, ale już za późno by to zmienić. Beata pojawiła się w moim życiu na przełomie 2008 i 2009 roku. Byłem trochę podłamany tym, że przestałem być ważną postacią w reprezentacji. Smutno mi się zrobiło, gdy moja osoba została pominięta podczas układania zespołu na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, ale już w następnym sezonie odbiłem sobie wszystko z nawiązką. Najpierw powierzono mi rolę kapitana młodego, ale perspektywicznego zespołu, w którym byłem jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych zawodników. Potem przyszły tureckie Mistrzostwa Europy i nasza wielka gloria. Cała Polska zwariowała na punkcie siatkówki. Byliśmy w centrum uwagi i choć osobiście nie lubię wystąpień publicznych to wtedy czułem dumę w sercu, że tylu osobom nasza gra sprawiła radość. Beata wtedy wydawała się być równie szczęśliwa co ja. Pojawiała się ze mną na wszystkich galach i uroczystościach. Towarzyszyła mi w telewizji, kiedy brałem udział w różnych programach. Czułem, że wreszcie znalazłem kobietę, w której będę miał oparcie i która będzie mnie wspierać, ale jak widać bardzo się myliłem. Już na początku 2010 roku brunetka przestała pojawiać się na meczach, a w kontuzjach czy dolegliwościach upatrywała szansy na to, że w końcu rzucę siatkarski strój w kąt i poświęcę się tylko jej. W Bełchatowie roiło się od szczęśliwych związków małżeńskich i żadna z żon nie wyczekiwała zakończenia kariery z takim utęsknieniem, jak robi to Beata. Siatkówka to całe moje życie i to nie jest takie proste, by z dnia na dzień powiedzieć, że rzuca się w cholerę coś, czym żyło się tyle lat. Powoli zaczynam szukać dla siebie jakiś alternatyw chociażby w pracy z dziećmi, ale dopóki poważna kontuzja nie zmusi mnie do zakończenia kariery, to będę ją kontynuował do momentu, w którym uznam, że nie jestem już w stanie wykrzesać z siebie krzty umiejętności jakimi dysponowałem przed laty…

..-Ja pierdolę! Mam taki plan, że wam zaraz buty pospadają! Szampon ty lepiej usiądź i dobrze się zastanów zanim dasz odpowiedź na moją propozycję!- schodzimy się właśnie po treningu do szatni. Zaraz rozpocznie się kolejny odcinek z serii „Genialne pomysły Winiara”. Wszyscy go znamy i zdążyliśmy się przyzwyczaić, że czasami potrafi wyskoczyć z czymś kompletnie od czapy, ale nikt nie zwraca na to uwagi, bo on po prostu taki już jest i nawet nie chcemy go zmieniać, bo wtedy chyba zanudzilibyśmy się na śmierć.
-Mów!- Papa zwraca się do niego po angielsku, bo nie zapominał, że są wśród nas nie mówiący po polsku.
-Jutro mamy dzień wolny, jest sobota, więc może wszyscy razem jak jeden mąż wyskoczylibyśmy na jakiś melanż?
-I to jest ten twój plan o którym myślałeś przez cały trening? Jeśli tak to gratuluję kreatywności.- dogryzanie Winiarskiego  z Wlazły w szatni jest na porządku dziennym i bez tego też ciężko wyobrazić sobie tą bełchatowską rzeczywistość.
-Ale kurwa nie chodzi o to, żeby iść jutro do klubu tu na miejscu, pozamulać trochę w loży dla vipów, a potem zabrać dupę po 22 i rozejść się do domu. Zobaczcie, że my tak rzadko bawimy się wszyscy razem, a przecież nie ma zespole żadnych większych podziałów. Owszem, jedni kumplują się bardziej, inni mniej, tak Mariuszku właśnie chcę dyskretnie przekazać chłopakom, że cię kocham, ale możemy się wybrać wspólnie i poszaleć. Co wy na to? Tylko bez tłumaczenia, że żony, dzieci itd. Dziewczyny też mogą się umówić, a my w tym czasie ruszymy w świat. Spotkajmy się jutro na dworcu i wsiądziemy do takiego pociągu, w którym będą wolne bilety. No chłopaki, nie dajcie się prosić!- pierwsze reakcje na pomysł Winiara? Bezapelacyjnie przystał na niego Aleks, ale on jest singiel i nie musi się martwić, co powie jego druga połówka. Reszta chłopaków była sceptycznie nastawiona. Od razu wyłamał się Daniel, ale jego absencja była dobrze uargumentowana, bo miała do niego przyjechać jutro z drugiego końca Polski siostra z zaproszeniem na wesele i nie mógł tego odwołać. Reszta tłumaczyła się tak, jak przewidział Michał. Mariusz zaczął jojczyć, ale wystarczyło jedno spojrzenie przyjaciela i stanął po stronie gotowych do wyjazdu. Stanęło na tym, że miał jechać Winiar, Aleks, Szampon, Zator, Kłos, Cupko i Dante. Reszta odpadła, a ja byłem niezdecydowany. Nie bałem się tego, co powie Beata, bo kiedy ona wychodziła z koleżankami to ja nie robiłem żadnych problemów. Po prostu nie wiem czy umiem się jeszcze bawić. Wydaje mi się, że przez ostatni czas strasznie zdziadziałem, a jeśli mam jechać i zamulać imprezę, to mija się to z celem.
-Bąku jutro o 15 na dworcu. Przyda ci się reset konkretny, a przy okazji trochę sobie pogadamy, bo widzę ostatnio, że coś się dzieje, a nie było okazji pogadać…- cały Winiarski. Niby zielono ma głowie i fiołki w niej rosną, ale jest też bystry i ciężko przed nim coś ukryć. Potrafi wyłapać najmniejszą zmianę nastroju i nie pozostawia człowieka obojętnie ze złym stanem ducha. Może reset jest mi potrzebny, ale jeszcze bardziej chyba ta rozmowa, więc tym oto sposobem stałem się członkiem wyprawy o nazwie „Samce podbijają Polskę” i jutrzejszego dnia będę zobligowany do tego, by się wstawić o wyznaczonej porze na dworcu. Sceptyczne nastawienie z początku zamieniło się z lekką dozą entuzjazmu. Z minuty na minuty po opowieściach Winiara dochodziłem do wniosku, że ten pomysł mi się podoba. Większość chłopaków uznała, że obecność niebieskookiego siatkarza w naszych szeregach to prawdziwy dar od niebios, a Szampon to nawet pocałował go w czoło. Czasami mam wrażenie, że nie jestem otoczony normalnymi ludźmi, ale nie zamieniłbym bym ich na żadnych innych. Są po prostu najlepsi…

„Bo ja chcę się tylko trochę zabawić...!”

~~*~~
Tak się zarzekałam, że nie zacznę nic nowego, ale jest to silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że początek tego bloga będzie mi się kojarzył z datą zdobycia przez Asseco Resovię drugiego "majstra", bo z serca im tego życzę i mówię to ja, fanka Skry Bełchatów :)
A teraz słowem wstępu o opowiadaniu...
Zapewne zapoznałyście się już z bohaterami, zdążyłyście zatrwożyć się na różnicę wieku między nimi. Wyszłam z założenia, że miłość nie wybiera i dlatego powstał ten blog i zarys historii. Zanim dotrwam do końca to pewnie wiele się zdąży zmienić w fabule, ale mam nadzieję, że główce założenia nie ulegną przeinaczeniu. Mogę też powiedzieć, że będzie dużo erotyki. Tak jak Caroline nie piszę, ale będę się starać :) Co z tego wyjdzie, same będziecie miały szansę ocenić. Liczę na to, że ktoś gdzieś na swoim blogu szepnie o inauguracji jakieś słówko i będzie nas tu dużo, a jak nie, to też nic się nie stanie ;) Mała niespodzianka, którą kiedyś praktykowałam, prowadząc pierwszego bloga. Pod każdą notką będą się pojawiać niewielkie fragmenty następnej notki, byście obgryzały paznokcie i zastanawiały się o co mogło się wydarzyć :) Podoba Wam się ten pomysł? 
Paulinkaa dziś bawi na Juwenaliach i życzcie jej dobrej zabawy, bo dawno nigdzie nie wychodziła i nie wie czy nie zapomniała, jak to się robi :)
Na górze zakładka "Informacja" dla zainteresowanych
Pozdrawiam i do napisania za tydzień w sobotę :)

Urywki, urywki...

-Jak mogłeś mi to zrobić?! Dlaczego nie powiedziałeś, że zamierzasz się przeprowadzić na drugi koniec Polski?!- no dosłownie na drugi, bo otrzymał propozycję pracy w Rzeszowie i z tego co zdążyłam się zorientować, to negocjacje są już na dość zaawansowanym etapie.
-Króliczku uspokój się i usiądź. Wszystko ci wytłumaczę.- króliczku?! Teraz to króliczku, a kiedy podejmował decyzję o zmianie miejsca pracy i zamieszkania to miał swojego króliczka w dupie. 



-Nie musisz patrzeć na mnie jak na siatkarza. Spójrz na mnie jak na zwykłego faceta, któremu podoba się twój styl bycia, jak i cała ty.- nie mówiłem tego dlatego, bo liczę na szybki numer w męskiej toalecie. Ta dziewczyna naprawdę ma to coś. Przyciąga, a jednocześnie dystansuje do siebie. Gdyby nie to, że mógłbym być jej starszym bratem, to kto wie czy nie myślałbym o czymś poważniejszym. 





11 komentarzy:

  1. Uuuuaaaaaa :D Będziesz dręczyć nasze dusze tymi urywkami na końcu, ale no, niech będzie ;p
    Podoba mi się tutaj ;) Winiar może i kompletnie oszalał, ale przynajmniej chłopcy będą mieli trochę rozrywki ;) To ja chcę być na tej dżamprezie i podensić z nimi :D Omnomonomom Aleks :D
    Także, czeka nas spotkanie Kingi z Michałem, ta przewiduję.
    Beata niech się ogarnie, bo wygląda na toksyczną. Trzeba się nauczyć kochać, to co kocha partner, helo. A tak wyrwani z różnych bajek.
    Kinga z kolei pewnie czuje potrzebę jakiegoś faceta obok, skoro ojca ma od święta. Wcale się nie dziwię. Znajdzie wielkoluda :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaa jest Bąku, Bąku, Bąku <3 Jestem i ja! Nie ma innej opcji. Kochana już uwielbiam tą historię! Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Biorę, biorę, biorę w ciemno, wszyściusieńko! *.* I weź mi tu nie gadaj, moja erotyka wcale nie jest dobra. Piszę to, co mi ślina na język przyniesie, chociaż nijak ma się to do tego elektronicznego pisania. :) :* Mnie tam różnica wieku nie przeraża, w dzisiejszych czasach wszystko może się zdarzyć, także luz, jest okej. :)
    Już na wstępie polubiłam Kingę. Dziewczyna jest pewna siebie, otwarta, może i często zbyt wulgarna i niewychowana, ale uwielbiam takie bohaterki. Prawda taka, że dzieci sportowców nigdy nie będą miały w życiu łatwo. Ich katorga może odejść w zapomnienie dopiero wtedy, kiedy tatuś czy mamusia przejdą na sportową emeryturę, a to też troszeczkę czasu trwa. Cóż, z drugiej strony, przez innych są nieco bardziej łagodnie oceniani, chociaż cholera wie, czy to dobrze, czy to źle.
    Tak z kolei Michał musi wziąć dupę w troki i nie przejmować się aż tak Beatą. Kobieta nie może trzymać go pod pantoflem. Jest dorosłym mężczyzną, może robić, co mu się podoba, i nikt nie ma prawa mu tego zakazywać. Jeżeli ona nie potrafi tego zrozumieć, to niech znajdzie sobie innego faceta, który będzie na jej każde skinienie, a od Michała won. :)
    Dzisiaj będziemy świętować! Mistrz, mistrz, Resovia! ♥
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się kolejne mistrzostwo w twoim wykonaniu. Rozmyślania Kingi podczas lekcji pozwoliły mi wspomnieć moje lata szkolne i przekonałam się że też traktowałam je jak katorgę a to że szkła jest miejscem świetnym zobaczyłam dopiero na 3 tygodnie przed maturą. Teraz mojemu młodszemu rodzeństwu ciągle powtarzam by doceniali co mają bo to dojedzie kiedyś bezpowrotnie. Kinga musi zmierzyć się w swoim życiu z wieloma aspektami. Tata sportowiec, matka nie wiadomo gdzie. Wychowuje ją inna koieta, ale dobrze że z Justyną się dogaduje i tworzą rodzinę. Widać że juz docenia jak wiele zawdzięcza tej kobiece. Widzę też że bedziemy mieć do czynienia z kolejnym przyjacielskim duetem tak jak na twoich poprzednich dwóch blogach które miałam przyjemność czytać. Tola i Kinga to dwie wariatki które pewnie nie jednym klubem zatrzęsą.
    Michał, niech nie będą z niego jakieś ciepłe kluchy. Niech się tej całej Beacie postawi. Czy ona nie rozumie ze siatkówka to jego praca a zarazem pasja. No głupia jakaś. Niech idzie do tego klubu z chłopakami i zaszaleje. Poczuje że żyje bo mama wrażenie że przez Beatę to ona się czuje jaka jakiś rencista co najmniej

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada sie zajebiście. Sory, ale inaczej tego ująć nie mogę. Bardzo oryginalne, o co teraz dość ciężko. Już to uwielbiam i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się super ! :)
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział !:D
    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co ci najpierw napiszę. Że ja głupia zaczęłam się dziwnie zastanawiać dlaczego żadna moja bohaterka nie ma na imię Kinga, przecież to imię wzbudza we mnie samą sympatie. A twoja Kinga jest boska, ba przypomina mi troszkę mnie z czasów szkolnych. Jedyne co mnie z nią różni to że ja uważam gimnazjum za fajną sprawę bo wtedy dopiero tak naprawdę zobaczyłam jak świat wygląda. Cała reszt za to z charakterkiem by się zgadzała i jej podejściem do pod. Przed. Nie wiem po co komu ten przedmiot, totalna zapchaj dziura. Po za tym Kingę gra jedna z moich ulubionych aktorek hiszpańskich :). Tola coś mi mówi ze będzie nie długo musiała zmierzyć się ze swoja świętą zasadą i ją złamie. Ja wiem jedno człowiek sobie różne zasady zakłada ale w obliczu zafascynowania nie jedną bierze szlag. To były czasy od poniedziałku do piątku harówa a w weekend totalny luz. Tęsknię za tym.
    Michał, jak to dobrze że blogi istnieją, mogę sobie tu spokojnie zapomnieć ze nie darzę tego osobnika sympatią i ciężko mi go oglądać. Tu nawet mu współczuje być zdominowanym w związku to straszna rzecz dla każdego. Aż się mu dziwie ze jeszcze z tą Beatą wytrzymuje a by nie dała rady. Winiara pomysł jest świetny klub im wszystkim dobrze zrobi, a już na pewno Michałowi.
    Ja tam się cieszę ogromnie że piszesz coś nowego, że będzie dużo erotyki to tez na plus bo mnie już nic nie zgorszy. Podziwiam cię za determinacje i masę pomysłów.
    Sovia, Sovia, Sovia. Kocham ich, kocham to miasto. Jak mi odbije to zacznę tam kolejny kierunek na studiach byle tylko tam zostać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się bardzo i nie mogę już doczekać się czegoś kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki za zaproszenie na Twojego bloga:) początek mi się spodobał i na pewno będę stałym gościem:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Pragnę oficjalnie potwierdzić - przedsiebiorczość to zło .xD

    pozdrawiam i biorę się za czytanie,
    ///naturalnaniedotykalnanieprzewidywalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo fajny rozdział, ciekawi mnie tylko jak zareaguje King po tym pocałunku, czy się zmiesza, czy znacznie przepraszać, ale widać, że ona też chciała go pocałować.
    jakby ktoś miał ochotę,to zapraszam przeznaczeni-sobie.blogspot.pl
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń