niedziela, 29 marca 2015

XXXI

/Alek/
Tegoroczne święta zapowiadały się tak obiecująco. Dzieci, rodzice, Tola. Naiwny myślałem, że może to idealny czas na to, by się oświadczyć? Suma summarum odszedłem od tego pomysłu uznając, że to jeszcze nie pora na taki krok, ale i tak te święta miały być magiczne, bo pierwsze wspólne. Nic z tych rzeczy i to wszystko przez moją głupotę. Pluję sobie w brodę, że się nie przyznałem wcześniej do kontaktów z Izą, że akurat w tym przypadku nie powiedziałem Toli dokładniej o swojej przyszłości, bo mogłem się domyślić, że Iza nie przebiera w środkach jeśli chce postawić na swoim. Mogłem też przeczekać w domu gorszy nastrój, a nie do razu ładować się do baru i sączyć browar. Z drugiej strony nie miałem pojęcia, że w tym miejscu będzie Derkowska. Nie byłem na dwóch treningach. Boję się spojrzeć w oczy Marka. Ja, facet po przejściach, boję się stanąć twarzą w twarz z ojcem kobiety, którą skrzywdziłem. Na pewno dostałbym za to w ryj i nie miałbym prawa się dziwić, bo to normalny odruch każdego ojca. Nie zadzwoniłem też do Toli. Jak tchórz zamknąłem się w naszym mieszkaniu , czekając na to aż ktoś mnie obudzi z tego koszmaru i powie, że to był tylko sen, do mieszkania wejdzie Tola obładowana świątecznymi zakupami, a ja w tym czasie będę próbował uporać się z choinką. Pod nogami plątaliby się chłopcy, a rodzice z uśmiechem przyglądaliby się świątecznym przygotowaniom. Co mam w zamian? Zapuszczone mieszkanie, walające się po podłodze puszki, kawałki niedojedzonej pizzy i odór alkoholu. Pomyśleć, że w tym mieszkaniu wieczorem odbędzie się wigilia. Na samą myśl uśmiecham się kpiąco, potykając o butelkę z piwem.
-Kurwa mać!- tylko na tyle mnie stać. Siadam na kanapie i próbuję ogarnąć burdel, który narobił się w moim życiu. Przede wszystkim powinienem zadzwonić do Toli i zrobić wszystko co w mojej mocy, by blondynka zechciała ze mną porozmawiać. Wiem, że nie będzie to proste, ale po tym co przeszliśmy mam tak łatwo zrezygnować? Nie stać mnie na to, bo drugiej takiej dziewczyny nie znajdę. Zdążyłem się przekonać, że mimo wszystko nie nadaję się do samotnego życia. Owszem, lubię szaleństwo i niezależność, ale do tej pory związek z Tolą w żaden sposób mnie nie ograniczał. Oczywiście nie ma mowy o innych kobietach, ale od kiedy jestem z Lipińską, inne mnie kompletnie nie interesują. Pukanie do drzwi przerywa moje myślenie. Z przerażaniem podchodzę do wejścia, by nie zobaczyć tam moich rodziców i dzieci. Przecież jak oni zobaczą taki bałagan, to są gotowi wrócić natychmiast do Grodna. To nie rodzice, to Marek. Sam nie wiem co jest gorsze, ale otwieram drzwi.
-Nie zajmę ci dużo czasu.-zapraszam go niepewnie do środka, a on nie korzysta z mojej uprzejmości. Po prostu uderza mnie w twarz z taką siłą, że nie wiem gdzie się znajduje. Mój nos nigdy nie był czuły na uderzenia piłki, ale tym razem musiał uznać wyższość ciosu Lipińskiego. Nawet nie mam prawa być zły, dlatego nie podejmuję prób obrony. Mogę nawet nadstawić drugi policzek bo wiem, że na to zasłużyłem.
-Dałem ci jedną szansę i z niej nie skorzystałeś. Nie obchodzi mnie twoje tłumaczenie, więc sobie daruj. Masz się więcej nie zbliżać do mojej córki, bo tego pożałujesz. Pracujemy w jednym miejscu i z mojej strony możesz oczekiwać profesjonalizmu, ale po pracy lepiej żebyś nie wchodził mi i Toli w drogę, bo nie lubię się dwa razy powtarzać.-pierwszy raz widzę go takim. Na treningach i meczach to oaza spokoju. Jeśli jest dużo kontuzji w zespole i wszyscy zaczynamy panikować, on jeden podciąga rękawy swojego dresu i po prostu zabiera się do ostrej pracy, by postawić wszystkich na nogi. Teraz jest wyraźnie wściekły.
-Kocham Tolę i będę o nią walczył. Nie możesz mi tego zabronić i to nie chodzi o szansę od ciebie. Tej szansy co najwyżej może nie dać mi Tola, nie ty.-czy ja jestem mądry? Zamiast potulnie spuścić głowę, stawiam się człowiekowi, w którego niepozornym ciele kryje się zaskakująca siła, o której za chwilę znów mogę się przekonać.
-Myślę, że Tola ma swój rozum i zrozumiała już, że związek z tobą nic dobrego jej nie przyniesie. Gdyby tak nie było, to pewnie nie wybrałaby się na wspólny wyjazd z Pawłem. Ona stara się poradzić sobie z tym co się stało, więc to uszanuj i daj jej spokój.- jaki kurwa Paweł?!
-Ona się już z kimś spotyka?!
-A co cię to tak dziwi? Ty się z kimś spotykałeś, to ona nie może? Wesołych świąt, chodź jak tak patrzę na ciebie i twoje mieszkanie, to chyba nie ma w tobie świątecznego nastroju. Po rzeczy Toli przyjdę tu po świętach.-jak nic blefuje z tym Pawłem, bylebym tylko dał spokój jego córkę. Przecież to nie możliwe, by blondynka już sobie kogoś znalazła i do tego jeździła z nim na wyjazdy. Sam do niej zadzwonię i się wszystko dowiem. Szkoda tylko, że odrzuca moje połączenia sukcesywnie. Będę próbował do skutku, w końcu musi odebrać.
-Tola?

A co chciałeś się dodzwonić do Izy? Czego ty ode mnie chcesz
Złożyć mi życzenia świąteczne? Obejdzie się. Już zrobiłeś wszystko, by było wystarczająco zjebane, więc sobie daruj.

-Chciałbym z tobą porozmawiać. Możemy się spotkać? Najlepiej jeszcze dziś.

Właściwie to dobry pomysł. Spakuj wszystkie moje rzeczy do walizki i spotkajmy się w tej kawiarni przy naszym osiedlu.

-Nie możesz przyjść do mnie? Nie chciałbym wtajemniczać w nasze problemy całego osiedla.

Cenna uwaga. Dobrze, będę u ciebie przed 16. Cześć!

Tola rozmawiała ze mną zupełnie bezpłciowo, jakby mnie niezbyt dobrze kojarzyła. Cóż, mogłem się tego spodziewać. Do 16 mam czas, by ogarnąć mieszkanie. To sporo czasu, ale nie dla kogoś kto zapuścił mieszkanie tak, jak ja. Zabieram się do pracy od razu i idzie mi to całkiem nieźle. Może jak się jeszcze sprężę, to zdążę zrobić zakupy. Nie wiem tylko jak to będzie z kolacją wigilijną, bo ja nic nie mam, ale może są jakieś restauracje, które oferują świąteczny catering i skorzystam z takiej możliwości z pocałowaniem ręki. Dobrze, że prezenty kupiłem wcześniej. Wszystkie pomagała wybrać mi Tola. Tylko dla niej szukałem czegoś sam, by miała niespodziankę. Zdecydowałem się na zegarek ze srebrną bransoletką. Zapakowane pudełeczko stoi na ławie i czeka na przyjście blondynki. Wskazówka zegara nieubłaganie zbliża się do godziny 16, a ja odczuwam coraz większy niepokój, że to spotkanie nie przyniesie oczekiwanych przeze mnie rezultatów. Z drugiej strony nie mogę oczekiwać, że Tola od razu ze chce dać mi drugą szansę. Jestem gotowy na to, by o nią walczyć.

/Tola/

Nie sądzę, by pomysł z pójściem do Akhrema był najlepszy, ale z
drugiej strony muszę jakoś odebrać swoje rzeczy, a nie chcę w to
angażować taty, bo mogłoby się to źle skończyć. Poprosiłam
Pawła, by poszedł tam ze mną, a ten zgodził się właściwie bez wahania. Nawet się ucieszył, że zwracam się do niego z tą prośbą bo to znaczy, że mu ufam. Ufam, nie mam wyjścia. Kingi nie chcę obarczać swoimi problemami, bo ma ich sama wystarczająco dużo. Umówiłyśmy się, że spędzimy sylwestra w Gdańsku. Z tego co wiem ona i Michał umówili się, że Bąkiewicz rok 2014 przywita w Piotrkowie Trybunalskim, a ona w rodzinnym domu w Gdańsku. Sama chcę odwiedzić też mamę, bo tak nie ładnie z mojej strony jeśli całkowicie się od niej odetnę. Kocham ją i gdyby jeszcze znalazła sobie innego, bardziej wartościowego partnera niż obecny, to byłabym w stanie nawet w pełni zaakceptować sytuację, w której się wszyscy znaleźliśmy.
-Jeśli chcesz to pójdę tam sam i to załatwię.-no tak, trzęsące się dłonie nie są oznaką mojej pewności siebie, ale chcę się zasłaniać za Pawłem, tylko sama muszę do końca pozałatwiać swoje sprawy. Nie taki koniec wyśniłam dla siebie i Alka. Myślałam bardziej o tym, że będziemy starzeć się ramię w ramię, darząc się uczuciem. Może wzięlibyśmy ślub? Cały czas tliła się też we mnie nadzieja, że doczekamy się z Białorusinem wspólnego potomka. Gdzieś na dnie serca czułam, że w końcu zmięknie i zmieni zdanie. Cóż, bańka mydlana pękła, czar naszej miłości prysł.
-Dziękuję Paweł, ale muszę tam iść. Muszę mu spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć, że to koniec.-cały czas jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale to mały szczegół. Wiem, że muszę być twarda i za wszelką cenę nie mogę się rozpłakać, bo wtedy on zobaczy, że nie jestem przekona co do słuszności swojej decyzji i być może będzie chciał mnie nakłonić do zmiany zdania. A może nie? Przez ostatni czas jakoś nie spieszył się, by o mnie walczyć, więc może i jemu to rozstanie jest na rękę? Jeszcze zanim związaliśmy się tak na poważnie mówił, że ceni sobie wolność i niezależność. O tym nie pomyślałam i ta myśl napawa mnie bólem.
-W takim razie chodźmy, bo spóźnimy się na wigilię.-spędzamy ją w mieszkaniu taty we czwórkę. Jutro z samego rana pani Grażynka i Paweł jadą w rodzinne strony, a my z tatą będziemy cieszyć się swoim towarzystwem. Nasza lodówka ledwo co pomieściła smakołyki przygotowane przez kobietę ojca, a do tego jeszcze w pobliskiej cukierni zamówiliśmy sękacza, który mi osobiście nierozerwalnie kojarzy się z Bożym Narodzeniem, bo mój dziadek cukiernik zawsze raczył nas tym specjałem przy świątecznym stole. Postanowiłam, że wezmę się za siebie i nie dopuszczam już do takich sytuacji, w których nie mam nic w buzi przez kilka godzin, bo wcześniej to bywało z tym różnie i właśnie przez to wylądowałam w szpitalu. Do dziś dnia nie wiem jak nam się udało uchować to w tajemnicy, ale tak jest lepiej, bo nie muszę mierzyć się z ciekawskimi spojrzeniami taty i Grażynki, gdy tylko siadam przy stole w celu konsumpcji.
-Gotowa?- zupełnie nie zauważyłam w którym momencie znaleźliśmy się pod drzwiami mieszkania Alka. Wzięłam głęboki oddech, wypełniając płuca mroźnym powietrzem. Skinęłam Pawłowi głową i wcisnęłam dzwonek. Bardzo szybko pojawił się w nich Alek. Zacisnął mi się żołądek, gdy go zobaczyłam. Potargane włosy, trzydniowy zarost i brak koszulki. Wytarte jeansy, opuszczone lekko na biodrach sprawiły, że ugięły się przede mną nogi i zapomniałam na moment, że przyszłam się z nim rozstać. Chyba ta rozmowa nie będzie miała sensu przy Pawle. Powinniśmy to załatwić bez świadków, w cztery oczy jak dorośli ludzie.
-Pomógłbym ci zanieść te rzeczy, nie musiałaś pana fatygować.-dopiero teraz spoglądam na twarz Białorusina, gdy już napatrzyłam się na jego wyrzeźbione ciało. Dostrzegłam rozciętą wargę. W tym momencie moje serce rozpoczęło walkę z rozumem. Pierwsze chce zapytać co się stało i czy nie boli, a drugie każe przejść nad tym do porządku dziennego, bo niby co to mnie może teraz obchodzić.
-Gdzie są rzeczy Toli? Chcielibyśmy je jak najszybciej zabrać i po sprawie.-obaj panowie zaczęli mierzyć się wzrokiem, co uznałam za kompletną dziecinadę. Nikt tu nie będzie się o mnie bił i pokazywał, kto jest górą w tym pojedynku.
-Myślałem, że porozmawiamy.-myślę, że to dobry pomysł. Tak odejść bez słowa to bez sensu. Wzięłam od Alka torbę i podałam ją Pawłowi. Zachowuję się trochę tak, jakbym zrobiła z niego prywatnego tragarza, ale między innymi w tym celu tu przyszedł, więc chyba się nie obrazi.
-Idź do domu, zaraz wrócę.-rozkazałam, jakbym miała do tego prawo. Oczywiście Paweł może iść gdzie chce pod warunkiem, że nigdzie nie posieje mojej torby. Widzę, że nie wychodzi z mieszania Akhrema z zadowoloną mina, ale jakoś mu to później wytłumaczę, że nie mogłam postąpić inaczej.
-Tola ja nie wiem jak mam cię przeprosić, jak wytłumaczyć to, co się stało. Uwierz mi, że przed twoim przyjściem układałem sobie jakiś scenariusz tego co powiem, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Może tylko to, że się nie poddam i będę o ciebie walczył. Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.-piękne słowa, ale nie wierzę mu. Nie jestem w stanie mu uwierzyć po tym co się stało. Wiem, że nigdy już nie byłabym w stanie zaufać mu tak, jak powinna ufać kobieta swojemu mężczyźni. Jak on chce na takiej nietrwałej podstawie coś budować?
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że zapomnę, że ci zaufam? Nie potrafię Alek. Tak bardzo ci wierzyłam, a ty mnie zawiodłeś. Lepiej będzie jeśli każde pójdzie w swoją stronę od tego miejsca, w którym jesteśmy teraz.-tylko gdzie my właściwie teraz jesteśmy? Niespełna 20-letnia dziewczyna ze złamanym sercem i 30-sto latek po przejściach, z dwójką dzieci i rozwodem na plecach. Czasami mi się wydawało, że tylko ja jestem w stanie przejść obok jego życiorysu spokojnie i nie spanikowałam na wiadomość, że razem z Alkiem biorę jego przeszłość.
-A ty jak to sobie wyobrażasz? Myślisz, że tak po prostu pozwolę ci odejść? Nie po tym co przeszliśmy Tola. Wiem, że cię skrzywdziłem i nawet nie wiesz jak mi jest wstyd. Najpierw nie mogę sobie darować tej jednej nocy z Izą, a potem tego, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej. Nie zrobiłem tego dlatego, bo zamknąłem tamten rozdział w momencie w którym się zorientowałem, że cię kocham. Wcześniej nie wiedziałem czy nam się uda i czy w ogóle coś z tego będzie.- tłumaczenie godne nastolatka, a nie dojrzałego mężczyzny.
-Nie wiedziałeś czy mnie kochasz, więc na wszelki wypadek wolałeś mieć Izę w obwodzie tak? Gdyby coś nie wyszło, to zawsze mógłbyś liczyć na seks bez zobowiązań. Boże Alek, ja sobie dopiero teraz zdałam sprawę jak ty przedmiotowo traktujesz kobiety. Widzisz tylko siebie i czubek własnego nosa. Byłam głupia myśląc, że się zmienisz, że coś zrozumiesz. Wiesz jak przez ten cały czas wyglądał nasz związek? Zawsze na pierwszym planie byłeś ty. Nie mówię tu o siatkówce i podporządkowaniu życia tej dyscyplinie, bo to jest odmienna kwestia i ja w pełni ją rozumiałam i szanowałam. Chodzi o takie sprawy dnia codziennego, o naszą przyszłość…
-Jasno postawiłem swoje zdanie w pewnych kwestiach, a ty się zgodziłaś. Dlaczego teraz zmieniasz zdanie? Chodzi o tego Pawła?- uśmiecham się na te słowa, ale jest to bardziej śmiech przez łzy. Chcę mu dać tak jakby szansę na to, by zrozumiał swoje błędy, ale on woli zajmować się teraz Pawłem i jakąś nieuzasadnioną zazdrość względem mnie.
-Kochałam cię i godziłam się na wszystko, bo nie chciałam cię stracić. Teraz wiem, że gra nie jest warta świeczki. Wesołych świąt Alek, powodzenia w nowym roku.-chciałam wyjść i rozpłakać się jak dziecko, ale on mnie złapał i mocno przygwoździł do swojego ciała. Próbowałam się wyswobodzić z jego uścisku, ale w końcu dałam za wygraną. Ba, nawet pozwoliłam się całować, gdy usta Białorusina zaatakowały moje.
-Tak właśnie wyglądały wszystkie rozstania w romantycznych książkach, które czytałam. Nigdy nie przypuszczałam, że będę brała w nich udział. To koniec Alek.


~*~
...
Nie wiem co mam Wam powiedzieć. Chyba tylko "przepraszam" pasuje tu najlepiej...
Pozdrawiam :***

sobota, 31 stycznia 2015

XXX

/Michał/

Każdy mój dzień od miesięcy wygląda tak samo. Powoli zaczyna dopadać mnie frustracja, gdy podejmuję kolejne próby wykonania chociażby najmniejszego kroku, a wszystkie kończą się fiaskiem. Nie poddaję się i nie rezygnuję z intensywnych ćwiczeń, ale czasem mam gorsze chwile, w których chciałbym to wszystko rzucić w cholerę i wrócić do Polski. Gdyby nie Kinga pewnie dawno bym już to zrobił…
-Jesteś już spakowany? Przypominam ci, że za trzy godziny jedziemy na lotnisko.-moja dziewczyna uparła się, by spędzić święta w Polsce. Odradzałem jej ten pomysł jak mogłem, ale ona się uparła. Nie mam prawa jej się dziwić, że tęskni za rodziną i przyjaciółmi. Wszystko poświęciła dla mnie i dziecka, ale właśnie przez wzgląd na maleństwo myślę, że powinniśmy zostać na miejscu.
-Na pewno dobrze się czujesz? Nie chciałbym, by nasze dziecko urodziło się w samolocie.-na samą myśl po plecach przebiega mi gęsia skórka. Przecież to koniec 8.miesiąca. Niby jeszcze jest czas, ale sam lekarz radził się wstrzymać z podróżą aż do rozwiązania.
-Nawet nie próbuj mnie przekonywać, że nie powinniśmy lecieć. Czuję się bardzo dobrze. Do tego jeszcze do Polski na święta leci Łukasz i obiecał, że nam ze wszystkim pomoże, więc to doskonała okazja.-no tak. Łukasz Żygadło też przyleciał do Włoch, by skorzystać z opieki tutejszych lekarzy, bo pomoc w Rosji okazała się kompletną klapą.
-No już dobrze, tylko się nie denerwuj.-wyciągam spod łóżka walizkę i wkładam do niej rzeczy, które już wcześniej ułożyłem sobie na łóżku. Kalectwo nauczyło mnie systematyczności i nie odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, bo kiedy człowiek ma ograniczone ruchy to z niczym by się nie wyrobił, a ja chcę zachować jak największy stopień samodzielności.
-Jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie spędzamy te święta. Rozmawiałam z Justyną i ona nie wyobraża sobie, że nie przyjedziemy do Gdańska. Z drugiej strony twoi rodzice i bracia też na pewno chcieliby spędzić z tobą trochę czasu.- sam bardzo za nimi tęsknię. O ile z braćmi mam kontakt przez Internet, o tyle rodzice z racji swojego wieku nie są już tak nowocześni i możemy liczyć tylko na rozmowy telefoniczne.
-A Beata? Słyszałem waszą rozmowę.-unikamy tego tematu jak ognia, bo Kinga do tej pory cały czas źle reaguje na wzmianki o swojej biologicznej matce. Raz tylko pokusiliśmy się o rozmowę, ale raczej to Lijewska chciała wiedzieć jak wyglądał nasz związek i czy aby na pewno nic nie czuję do Jakubowskiej. Kilka razy widziałem jak szatynka odrzuca połączenia od Beaty, aż w końcu wczoraj zdecydowała się na rozmowę, chociaż w sumie nie wiem czy te kilka minut można w ogóle nazwać rozmową.
-Nie zamierzam mieć z tą kobietą nic wspólnego, a już na pewno nie będę łamać się z nią opłatkiem. Wiem, że wigilia to noc cudów, ale ja w takie cuda nie jestem w stanie uwierzyć, że jeszcze kiedyś mogłybyśmy mieć normalne relacje. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będą święta w twoim rodzinnym mieście. Porozmawiam z twoją mamą i zapytam czy moi najbliżsi będą mogli przyjechać. Z Piotrkowa będzie mi lepiej spotkać się z Tolą.- tak czułem, że może chodzić także o to. Codziennie widzę jak Kinga tęskni za przyjaciółką, jak ociera łzy, gdy kończą rozmawiać przez skype`a.
-Na pewno moja mama się ucieszy i z przyjemnością przyjmie twoją rodzinę pod swój dach. Wiesz, może rzeczywiście ten wyjazd na święta do Polski to dobry pomysł. Już czas oczyścić atmosferę i spróbować się zintegrować, bo już nie długo na świecie pojawi się dzidziuś, który na zawsze nas połączy.-przyciągam do siebie Kingę i sadzam ją na kolanach. Tak naprawdę połączy nas znacznie więcej, ale o tym na razie myślę po cichu, nie mówiąc nikomu. Od dłuższego czasu biję się z myślami czy nie powinienem oświadczyć się Kindzie. Już nawet byłem u jubilera, ale ostatecznie nie zdecydowałem się na zakup pierścionka. Pomyślałem, że idealnie byłoby się oświadczyć ukochanej kobiecie, mogąc to zrobić na kolanach jak nakazuje tradycja, a ja na razie nie jestem w stanie tego zrobić. Rehabilitacja daje rezultaty, ale stanąć o własnych siłach jeszcze nie mogę.
-O matko! Ten nasz szkrab chyba nie zdaje sobie sprawy, że może być albo siatkarzem albo piłkarzem ręcznym, bo kopie mnie tak, jakby od maleńkiego chciał grać w Barcelonie.-do tej pory nie wiemy jakiej płci będzie nasze dziecko i wcale nie jestem nam to potrzebne do szczęścia. Wiemy natomiast, że będzie zdrowe i to jest dla nas najważniejsze. Chętnie bym odłożył to pakowanie na potem, ale samo się to wszystko nie zrobi.
-Skończmy pakowanie. Zaraz zadzwonię do Bogdana i poproszę go by po nas przyjechał na lotnisko, a ty skontaktuj się z Tolą i zaproś do Piotrkowa razem z Alkiem bo już widzę, że nie możesz się doczekać tego spotkania.- zatapiam twarz we włosach Kingi i całuję ją w czubek głowy. Szatynka z uśmiechem schodzi z moich kolanach i zaszywa się w łazience, a ja wracam do pakowania. Na samo dno walizki chowam prezent dla Kingi, jej ulubione perfumy z włoskiej perfumerii.
-Rany boskie Michał! Tola rozstała się z Alkiem!




/Tola/
Nie jem, nie śpię. Tylko płaczę. Nie, nie płaczę. Wyję dniami i nocami w sypialni ojca, czule przez niego tulona do piersi. Nie miałam gdzie iść, a nie chciałam wracać do Gdańska. Z podkulonym ogonem stanęłam w mieszkaniu taty i powiedziałam, że miał rację co do Alka. Nawet przez chwilę nie podejrzewałam go o to, że prowadził podwójne życie. Nie zamierzałam go rozliczać z przeszłości, bo sama nie byłam święta, ale od kiedy z nim byłam liczył się już tylko on. Kochałam go to do tego stopnia, że wszystko dla nie poświęciłam, a byłam zdolna poświęcić jeszcze więcej. Akceptowałam te jego chore zasady na temat dzieci, choć nie zgadzałam się z nimi. Wszystko po to, by być blisko niego, a on się mną po prostu bawił. Może dlatego nie chciał mieć ze mną dzieci bo wiedział, że nasz związek nie potrwa długo. Nie chciał się wiązać na stałe, bo przecież dzieci to właśnie robią, wiążą dwoje ludzi już na zawsze. Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko jakiś zły sen, że Alek do mnie przyjdzie i powie, że to nie prawda. Przyszedł i powiedział, że mnie zdradził, ale zrobił to tylko raz, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Ten jeden raz w zupełni wystarczy, by zachwiać moje zaufanie do Białorusina. I pomyśleć, że ja chciałam ułożyć sobie z nim resztę życia. Myślę, że kiedyś doszło by tego, że wzięlibyśmy cywilny ślub. Kto wie czy nie doczekalibyśmy się dziecka? Przecież tylko krowa nie zmienia swojego zdania. To wszystko mogę włożyć już pomiędzy bajki. Nie jestem w stanie wybaczyć zdrady. Mam za uszami różne relacje z mężczyznami, ale nigdy nikomu nie rozbiłam związku, bo brzydzę się zdradą. To o nią mam największy żal do mojej matki. To dlatego jestem dumna ze swojego ojca, że do końca małżeństwa był wierny kobiecie, która zdecydowanie wcześniej przyprawiła mu rogi. Dlaczego na swojej drodze nie mogę spotkać kogoś takiego jak tata?
-Córeczko tak nie można! Ty musisz coś jeść bo się wykończysz!- ojciec podnosi na mnie głos, gdy przychodzi do mojego pokoju i widzi na szafce nocnej tacę z nieruszonym jedzeniem. Nic nie poradzę na to, że nie jestem w stanie przełknąć nawet kęsa kanapki. Jedyne czym żyje przez ostatnie dni to rozpuszczalna kawa z odrobiną mleka i cukru. Myślę, że w białym proszku jest energia, która pozwala mi iść do łazienki za potrzebą czy usiąść na łóżku i napić się wody.
-Gdzie Grażyna?- chyba chciałabym z nią porozmawiać. Ona nie ma takich doświadczeń, bo jej mąż był wzorem jak mój tata, ale może byłaby w stanie dać mi jakąś wskazówkę na najbliższy czas. Mamy o to nie zapytam, bo ona to by się mogła co najwyżej dogadać z Alkiem, ale nie ze mną w tej kwestii.
-Wyszła do pracy. Paweł jest. Możesz chcesz z nim pogadać co? Wiem, że mnie nie możesz już słuchać.-nie chodzi o to, że nie mogę go słuchać, ale już mi się po prostu znudziły jego słowa. Cały czas mówi tylko o tym, że jak spotka Alka to nie ręczy za siebie. Nie chcę by miał przeze mnie kłopoty. Mimo wszystko też nie chcę, by Akhremowi stała się krzywda, a mój ojciec jest w stanie mu ją wyrządzić.
-A ty nie musisz wyjść? Mówiłeś, że przed dzień przed wigilią macie jeszcze trening.-tata to mówił czy Alek? To Białorusin ekscytował się długością wolnego czasu, jaka przypadła w tym roku siatkarzom Plus Ligi. Z moich oczu wypływają niechciane łzy. Tak bardzo nie chciałam się rozkleić przy tacie, ale niestety mi nie wyszło.
-Córeńko…-siada na brzegu łóżka i przyciąga mnie do siebie. W jego ramionach znajduję swoją bezpieczną przystań jak wtedy, gdy jako mała dziewczynka bałam się burzy, a tata przychodził i cały mój strach znikał. Teraz przez ułamek sekundy mi się wydaje, że wszystko będzie dobrze i się z tego podniosę, ale jest to ulotna chwila. Gdy tylko tata wychodzi z pokoju, ja znów zatapiam twarz w poduszce, próbując opanować kolejną już tego poranka falę płaczu. Może ten Paweł to nie jest najgorsza opcja? Od zawsze miałam tak, że chciałam całemu światu pokazać jaka jestem silna i wytrzymała. Może jak on tu przyjdzie i usiądzie w fotelu to będzie dla mnie impuls, by wziąć się w garść i wreszcie wstać z łóżka? Kiedy słyszę zamykające się za tatą drzwi, zakładam na siebie szlafrok i wychodzę na korytarz. Syn pani Grażynki siedzi w kuchni i robi sobie coś do jedzenia. Niepostrzeżenie wchodzę do niej i siadam przy stole.
-O matko…Ale mnie przestraszyłaś…-nie dziwię mu się. Na pewno wyglądam koszmarnie. Powinnam najpierw iść do łazienki i wziąć długi prysznic, a dopiero potem brać się za relacje międzyludzkie. Tyle, że ja nie potrzebuje żadnych rozmów i pocieszenia. Potrzebuję, by na mnie patrzył i ze mną był. Nie chcę być mimo wszystko sama, bo różne głupoty przychodzą mi do głowy.
-Właściwie to dobrze, że przyszłaś. Zrobiłem ekstra jedzenie, ale trochę dużo mi tego wyszło i sam nie dam sobie rady. Zaraz będę nakładał.-chcę otworzyć usta i powiedzieć, że nie mam ochoty na jedzenie, ale Skowroński mi przerywa.
-Ja wiem, że ten chuj cię skrzywdził i czujesz się fatalnie, ale na pewno nie jest warty tego byś miała się przez niego głodzić. Możesz płakać, nie wychodzić z domu i swojego pokoju. Możesz obgryzać paznokcie i nie dbać o to jak wyglądasz w danej chwili, ale nie możesz nic nie jeść, bo odbije się to na twoim zdrowiu, a do tego ja na pewno nie dopuszczę.-stawia przed moim nosem parujący posiłek. Nie wiem czy dobrze widzę, ale to chyba ryż i kurczak z przyprawą do gyrosa. Obok tego pojawia się kubek herbaty z miodem i cytryną. Wzięty przeze mnie widelec wypada ręki, a próba napicia się herbaty kończy się tym, że kubek rozsypuje się po kuchennej podłodze. Jest ze mną źle. Nie mam siły wziąć sztućców do ręki. Moje ciało drży. Znów płaczę. Najpierw cichutko, po chwili płaczę na cały blok.
-Dlaczego on mi to zrobił?! Dlaczego się nawet nie odezwał?! Czy ja naprawdę nic dla niego znaczyłam?! Byłam tylko zabawką w jego ręku?!-to, że nie mam ochoty na towarzystwo Alka nie znaczy, że nie chciałabym zobaczyć jego starania o to, by mnie odzyskać. Mój telefon nie zanotował żadnej wiadomości do niego, żadnego połączenia.
-Nie wiem czemu ci to zrobił, ale to nie jest twoja wina i nie wmawiaj sobie, że to ty zawiniłaś. To on na ciebie i na zasługuje i zrobię wszystko, by już nigdy się do ciebie nie zbliżył.-to będzie bardzo trudne. Musiałabym chyba wrócić do Gdańska, by nie wchodzić w jego drogę. Muszę się jeszcze wynieść z jego mieszkania, a nie zrobię tego bez jego wiedzy, bo jeszcze z tego wszystkiego zgubiłam klucze. Skoro nie mam siły zjeść, to pójdę do swojego pokoju i może się prześpię. Płaczę i śpię, na zmianę.
-Nie ma mowy. Skoro nie masz siły na to by zjeść, to cię nakarmię. Otwieraj grzecznie buzię.-Paweł usiadł naprzeciwko mnie i zaczął karmić. Na początku było mi trochę niezręcznie, ale teraz to w sumie jestem mu wdzięczna, że mnie zmobilizował do tego jedzenia, bo każdy kolejny kęs sprawiał, że czułam się zdecydowanie lepiej fizycznie. Psychicznie nic nie jest w stanie mi pomóc.
-Przyznaj, że świetny będzie ze mnie w przyszłości ojciec?-uśmiecha się do mnie jak to tylko on potrafi, a ja próbuję się wykręcić się od jego towarzystwa, bo nie mam ochoty na to, by rozmawiać o jego planach na przyszłość. Planach, które najwyraźniej pokrywają się z moimi.
-Dziękuję za śniadanie. Pójdę już do siebie.-podniosłam się z krzesła i momentalnie usiadłam na nim z powrotem. Wstawałam chyba zbyt szybko, bo zakręciło mi się w głowie. Obok zaraz pojawił się Paweł. Wziął mnie w ramiona i zaniósł do łóżka. Przykrył kołdrą i usiadł w fotelu. Jest tak, jak chciałam wcześniej, ale jakoś nie czuję się teraz zbyt dobrze. Nie wiem czy opadające powieki to efekt tylko i wyłącznie braku snu w nocy czy ma to coś wspólnego z tym moim niejedzeniem przez ostatni czas.
-Tola! Tola, słyszysz mnie?!-słyszę, ale jakby przez mgłę. Otwieram szeroko oczy, ale nie widzę najlepiej. Chce mi się wymiotować. Cholera jasna! To chyba nie jest ciąża?!
-Dzwonię po pogotowie!-dzwonie, dzwonie…Dzwoni to mi coś w głowie. Szybko leci czas. Dopiero Paweł mówił o pogotowiu, a już jadę białym korytarzem, mrużąc oczy od natrętnych lamp zawieszonych na suficie. Obok mnie cały czas podąża Paweł, trzymając za rękę. Od razu w karetce musiałam dostać kroplówkę bądź zastrzyk, bo teraz jestem znacznie mocniejsza niż w domu, gdzie ciężko było się ze mną porozumieć.
-Musi pan tu zostać, zabieramy panią Lipińską na badania.-Paweł znika, wyciągając swoją dłoń z mojej dłoni. Badań jest mnóstwo. Pobrali mi krew, zmierzyli cukier i ciśnienie, zrobili EKG i rezonans magnetyczny. Wszystko na cito i wszystko w jak najlepszym porządku. No może ta krew i cukier, ale szybko wyjaśniłam, że w ostatnim czasie nie jadłam zbyt regularnie i wartościowo. Zapewniłam też, że w przeszłości nie miałam takich incydentów, więc można to uznać za nic nieznaczący akcent. Na wszelki wypadek zrobili mi też badanie USG, by wykluczyć ciążę, ale tego akurat byłam pewna jak niczego na świecie. Nie ma w tym momencie takiej możliwości, bym była w ciąży, bo pigułki łykam regularnie. To zonaczy łykałam, bo ostatnio się zdenerwowałam i wyrzuciłam opakowanie do kosza. Nie muszę już nikomu ulegać. Od dziś robię wszystko to, na co mam ochotę i co uważam za słuszne. Jeśli w przyszłości poznam jakiegoś mężczyznę, który nie będzie chciał mieć dzieci, to po prostu go zostawię i poszukam kogoś, kto tak samo jak ja będzie pragnął szczęśliwej rodziny. Na Boga! Muszą być na tym świecie faceci, którzy mają takie aspiracje.
-Ma pani anemię, ale jeśli obieca pani, że wróci do racjonalnego odżywania to jestem skłonny wypisać panią już jutro. Dzisiejszej nocy wolałbym panią zatrzymać jeszcze do obserwacji, gdyby ten incydent miał się powtórzyć, ale nie sądzę.-też jestem zdania, że już nie będę tracić przytomności w najbliższym czasie i trochę mi nie w smak, że muszę tu przenocować, ale dla świętego spokoju nie będę się wypisywać na własne żądanie.
-Ten pan cały czas tu siedzi i czeka aż będzie mógł do pani wejść. Mam go wpuścić?- Paweł jest cały czas tutaj?! Prawie 5 godzin trwały moje badania, więc myślałam, że syn pani Grażynki pojechał już do domu. Dziwiłam się tylko, że nie ma tu taty, ale z drugiej strony to dobrze, bo nie chcę go denerwować. Może uda mi się ukryć przed nim tę hospitalizację? Jeśli Paweł się nie wygadał, to istnieje taka możliwość.
-Tak, niech wejdzie.-pielęgniarka wychodzi, a zaraz po niej obok mojego łóżka pojawia się Paweł. Przyniósł mi butelkę wody i coś do zjedzenia. Rzeczywiście jestem jakaś głodna i chętnie coś zjem.
-Dzwoniłeś do taty albo mamy?-pytam między jednym a drugim kęsem pysznej drożdżówki z makiem. Nawet bym nie pomyślała, że mam na nią taką ochotę.
-Próbowałem się dodzwonić, ale mi się nie udało. Mam spróbować jeszcze raz?- kiwam od razu głową, by tego nie robił. Wtajemniczam go w swój plan. Obiecałam, że jeśli pomoże mi trochę nagiąć rzeczywistość tu upiekę mu murzynka, za którym tak przepada. Ustalaliśmy, że zaraz zadzwonię do taty i powiem mu, że Paweł zabrał mnie do Tarnowa, skąd pochodzą jego dziadkowie ze strony taty, by pokazać mi miejsca z dzieciństwa. Jeśli będą pytać o nocleg to powiemy, że nocujemy u jego kolegi. To na wypadek, gdyby pani Grażyna chciała zadzwonić do swoich teściów.
-Dziękuję ci za wszystko Paweł. Właśnie takiego brata chciałam mieć. Całe życie zazdrościłam Kindze rodzeństwa, a teraz moje marzenie się spełnia. Jeszcze raz wielkie dzięki.- przytuliłam się do niego. Przez ten czas nie pomyślałam o Alku, a to już sukces i w dużej mierze zasługa sympatycznego blondyna, który przebojem podbija moje serce. 


~*~
Napiszcie czy chcecie być informowane, to dla mnie ważne,
Pozdrawiam :***