/Alek/
30 czerwca stoję pod bramą liceum Toli i Kingi,
czekając aż dwie niewiasty przyjdą do mnie ze świadectwami dojrzałości. To, że
obie dziewczyny zdały wiedzieliśmy już kilka minut po północy, bo wtedy
Lipińska zalogowała się do systemu i zaznajomiła z wynikamy matury. Szybko też
zadzwoniła do przyjaciółki i zapytała o jej rezultaty. W każdej innej sytuacji
rozmawialibyśmy pewnie o jakiejś imprezie, o konkretnym chillu, który
pozwoliłby dziewczynom zregenerować siły i wynagrodziłby im w ten sposób
zapierdol związany z maturą. W każdej innej sytuacji, ale nie w tej jaka jest
teraz. Michał odzyskał przytomność, ale nie można powiedzieć, że w jego twarzy
odnajduję chociażby pierwiastek tego Michała, którego znałem za czasów jego gry
w Bełchatowie. Był wojownikiem i zawsze potrafił walczyć o każdą piłkę. Teraz
nie ma w nim woli walki. Jego zadziorność i waleczność ustąpiła apatii i
zrezygnowaniu. Byłem u niego wczoraj z misją choć częściowego sprowadzenia jego
toku myślenia na coś innego niż wypadek i niepełnosprawność, będącej w tym
momencie jego udziałem. Niestety na chwilę obecną Michał jest sparaliżowany od
pasa w dół, a i w lewej dłoni lekarze stwierdzili lekki niedowład, co mogło być
spowodowane tym zakrzepem.
-Alek dziękuje ci za to, że byłeś wczoraj u Michała
i przepraszam za jego słowa. On nie był taki, to wszystko przez ten wypadek i
to, że nie może chodzić. Nie wiadomo czy w ogóle będzie mógł…- jest mi
niemiłosiernie szkoda Kingi, bo dziewczyna nie zasłużyła na to, by przechodzić
przez to wszystko. Razem z Tolą staramy się jej pomagać jak tylko możemy, ale
nie jest to takie proste, bo Bąkiewicz tej pomocy od nas nie chce. Nie życzy
sobie naszej obecności, na mnie wczoraj wezwał do sali pielęgniarkę i
powiedział, że nie życzy sobie, bym pojawiał się u niego w odwiedzinach. Nie
zraziłem się tym szczególnie bo ja wiem, że on nie jest taki. Po prostu sobie
nie radzi z całą sytuacją, a ludzie w takich chwilach różnie reagują na stres.
-Nie ma o czym mówić. Powiedzcie mi dziewczyny czy
macie ochotę na lody czy pizzę? Bo to, że gdzieś pójdziemy uczcić wasze wyniki
jest pewne, pytanie tylko gdzie chcecie to zrobić.- moja blondynka nie będzie
miała na pewno nic przeciwko, ale już widzę, że Lijewska chce się wykręcić od
tego i pewnie jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.
-Kinguś nie daj się prosić. Posiedzimy godzinkę,
może dwie i potem z Alkiem odwieziemy cię do szpitala.- Tola potrafi ją
przekonać i całe szczęście, bo Kinga nie może żyć tylko szpitalem i Michałem.
Powinna też od czasu do czasu pomyśleć o sobie i dziecku.
Z uśmiechem odpalam silnik samochodu i kieruję go do
przytulnej kawiarni, którą zdążyłem kiedyś odwiedzić ze swoją dziewczyną. Nie
znam jeszcze dobrze Gdańska, choć obiektywnie patrząc, jestem tu już drugi
tydzień. Może nie cały czas, bo byłem w Rzeszowie już dwa razy, ale staram się
czas przed zgrupowaniem reprezentacji Białorusi spędzić z Tolą. Do tej pory nie
powiedziałem jej jeszcze o tamtej nocy z Izą i jak tak patrzę na rozwój
wydarzeń, to chyba nigdy tego nie zrobię. Derkowska przestała do mnie dzwonić i
chyba dała sobie spokój z wymuszaniem na mnie swoich rozwiązań. Nie ślinię się
już na widok innych kobiet. Kocham blondynkę i mówię to z całą
odpowiedzialnością za te słowa. Może wzbraniałem się przed tym uczuciem do
ostatniej chwili i Tola do tej pory nie wie, że w moim sercu zakorzeniło się
prawdziwe uczucie skierowane do niej, ale tak właśnie jest i jestem tego
pewien. To co stało się z Michałem skłoniło mnie do przemyśleń. Zrozumiałem, że
w życiu tak naprawdę jest niewiele pewnych rzeczy, ale jak się ma kogoś
bliskiego sercu, to wszystko można znieść i łatwiej się podnieść nawet z
największych opresji.
-To co po piwku?- ja będę prowadził, a dziewczyny
niech piją. Cholera! Zapomniałem, że Kinga nie może. Blondynka popukała się w
czoło i zamówiła dla niej sok z czarnej porzeczki, a dla nas po okicimowym
radlerze. No tak, Lijewska może nas porozwozić, bo też może pochwalić się
dokumentem upoważniającym do prowadzanie samochodu. Nie wiem tylko czy to
najlepszy pomysł, bo jeśli obie przyjaciółki jeżdżą podobnie, to z mojego
skromnego Infiniti może pozostać niewiele…
…czas leciał nam w miłej atmosferze, a co
najważniejsze widać było, że Kinga odprężyła się i chociaż na chwilę zapomniała
o codziennych troskach i zmartwieniach. Dziewczyny śmiały się na cały głos, gdy
opowiadałem im, że zaspałem na swój egzamin dojrzałości, choć na Białorusi
wygląda on nieco inaczej, i złamałem rękę, przewracając się na wejściowych
schodach do szkoły. Na szczęście to była lewa ręka, więc spokojnie mogłem
napisać co miałem do napisania, a potem biegiem na pogotowie, bo ból stawał się
nie do zniesienia.
-Same widzicie, że wasze stresy to nic w porównaniu
z tym co przeżyłem ja. Już masz Kinga sprecyzowane plany jeśli chodzi o studia?
Rozumiem, że nie ujrzymy cię w Rzeszowie?- Lipińska zdecydowała się na
rzeszowską uczelnię. Będziemy mieszkać razem. W moim mieszkaniu, pod czujnym
okiem Marka. Trochę się tego wszystko obawiam, ale może nie będzie tak źle.
-Wszystko będzie zależeć od Michała. Nie zostawię go
teraz, nawet za cenę moich aspiracji uczelnianych. Podejrzewam, że zamieszkamy
w Częstochowie. O wilku mowa…- w torbie Lijewskiej rozbrzmiała komórka.
Wygrzebała ją z torby i odebrała połączenie. Po jej minie nie mogliśmy
wywnioskować kto jest adresatem połączenia.
-Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że Michał dzwoni…
-E tam, ja myślę, że Marcin…- zaśmiałem się głośno
na widok myślicielskiej miny Toli.
-Michał nie denerwuj się. Zaraz do ciebie przyjadę.-a
więc to Bąkiewicz. Ogarniamy się szybko, płacimy za piwo, pizzę i wychodzimy z
knajpy. Oddaję Kindze kluczyki do samochodu. Szatynka wsiada za kierownicę i
odwozi nas do domu Toli.
-Weź mój samochód i jedź do szpitala. Nam i tak nie
będzie już potrzebny, a ty nie będziesz się tłukła przez pół miasta autobusem.-
na początki Kinga nie chce się zgodzić, ale po wkroczeniu przyjaciółki już nie
dyskutuje, dziękując mi za pomoc. Lubię tę dziewczynę. W ogóle zaczęło mi się
podobać to życie, które przyszło mi prowadzić u boku Toli, razem z wszystkimi
jego dobrodziejstwami. Na początku miałem obawy, że będę się czuł w
towarzystwie nastoletnich dziewczyn jako weteran z ubiegłego wieku, ale wcale
nie jest tak źle. Zawsze, gdy potrzebuję odmiany tematu, to mogę liczyć na
chłopaków z Rzeszowa.
-To ładnie z twojej strony, że tak pomagasz Kindze.
Cieszę się, że przypadliście sobie do gustu, bo to byłaby dla mnie ogromna
tragedia, gdybym musiała wybierać między tobą a nią.-nie ma takiej potrzeby.
Dopóki ja jestem z Lipińską może być pewna, że zrobię wszystko, by blondynka
mogła pielęgnować tą piękną przyjaźń.
/Michał/
Frustracja towarzyszy mi od dnia, w której
odzyskałem przytomność i zacząłem funkcjonować od pasa w górę. To co poniżej to
tylko bezwładna część mojego ciała, która nie słucha moich poleceń. Nie mogę
podnieść nóg do góry, nie mogę zgiąć ich w kolanie. Nie czuję nic, gdy
ordynator każdego dnia na porannym obchodzie wbija mi ogromną igłę w piętę, by
sprawdzić czy kończyny zaczęły odbierać bodźce z zewnątrz. Na początku mówiono
mi, że po takim urazie to normalne i trzeba uzbroić się w cierpliwość, a
wszystko wróci do normy. Czekałem dwa tygodnie, słuchając pocieszających słów,
choć w środku aż cały gotowałem się ze złości. Przez te dwa tygodnie potrafiłem
jednak panować nad emocjami. Teraz już nie potrafię. Wybucham coraz częściej i
coraz gwałtowniej. Najczęściej ofiarą moich ataków jest niestety Kinga. Wyżywam
się na niej za to co mnie spotkało, choć ona nie jest niczemu winna. Pojawia
się u mnie codziennie. Siedzi przy łóżku i zachowuje się tak, jakbym był chory
na grypę. Opowiada o wszystkim, nawiązuje do różnych tematów, skrzętnie
omijając moje kalectwo. A ono jest i jego nie da się pominąć, nie da się o nim
zapomnieć. Nie chcę, by Lijewska litowała się nade mną. Wczoraj powiedziałem
jej, by nie przychodziła dziś do mnie i po odebraniu wyników matury poszła ze
znajomymi na miasta i zaszalała jak każda normalna maturzystka. Zrobiła to. Nie
przyszła do mnie, a mnie znów ogarnęła złość. Zacząłem sobie zdawać sprawę z
tego jak wielkim stanę się dla niej ciężarem, gdy będzie utrzymywać ten związek
dalej. Nie zniosę myśli, że jestem dla niej balastem, kulą u nogi. Do tego
jeszcze dziecko. Tak się cieszyłem, że zostaniemy rodzicami, a wychodzi na to,
że to ona będzie musiała wziąć odpowiedzialność za to dziecko, bo ja będę
potrzebował takiej samej opieki jak ono. Użalanie się nad sobą nie popłaca, ale
taka jest prawda.
-Już jestem. Przepraszam, że tak długo to trwało,
ale nie mogłam zaparkować.- wszystkie co związane z samochodem wywołuje u mnie
złe skojarzenia. Co noc śni mi się ten sam koszmar. Jadę samochodem i widzę, że
już nic nie jestem w stanie zrobić, czekając na uderzenie.
-Wzięłaś samochód rodziców?
-Nie. Alek mi pożyczył. Byliśmy na pizzy, a on i
Tola wypili po piwie, więc odwiozłam ich do domu i przyjechałam do ciebie.
Chcesz zobaczyć moje świadectwo maturalne?- kiwam głową od niechcenia.
Przyglądam się procentowemu zestawieniu osiągnięć Kingi, ale nie jestem w
stanie cieszyć się jej szczęściem. Zdała maturę bardzo dobrze, więc bez
problemu przyjmą ją na Uniwersytet Warszawski.
-Nie chce nawet słyszeć tym, że będziesz studiować w
Częstochowie. W ogóle Kinga musimy porozmawiać. Przemyślałem sobie wszystko i
doszedłem do wniosku, że powinnyśmy się rozstać…- wydawało mi się, że te słowa
przyjdą mi z o wiele większą łatwością i swobodą. Już od kilku dni układałem
sobie w głowie co mam jej powiedzieć, ale gdy widzę jej przerażony wzrok, to
nie mam już tyle odwagi.
-Ty chyba nie mówisz tego poważnie. Michał ja cię
kocham i chyba nie myślisz, że zostawię cię tylko dlatego, że nie możesz
chodzić. Wierzę, że to się nie długo zmieni i myślę, że ty też powinieneś
trochę więcej wiary w to wszystko włożyć, a nie wygadywać jakieś bzdury.- Kinga
obraca to wszystko w żart, ale nie mogę się na to zgodzić. Może i nie wierzę w
to, że uda mi się wrócić do sprawności z przed wypadku, ale nie wierzę też w
to, że nasz związek może się udać na dłuższą metę. Nie zniósłbym świadomości,
że Kinga jest ze mną tylko z litości i obowiązku. Wolę, by mnie nienawidziła za
to, że chcę się rozstać niż udawała, że jest u mojego boku szczęśliwa.
19-letnia kobieta nie może brać na siebie takiego jarzma jakim jest z życie z
ponad trzydziestoletnim kaleką.
-Mówię jak najbardziej poważnie Kinga. Musisz ode
mnie odejść i postarać się ułożyć sobie życie ze zdrowym mężczyzną. Chciałbym
tylko byś od czasu do czasu dała mi możliwość zobaczenia się z dzieckiem, ale
jeśli nie będziesz chciała tego robić, to uszanuję twoją decyzję. Nie martw
się, ja zadbam o jego przyszłość. Postanowiłem założyć konto dla juniora i
włożyć na nie wszystkie swoje oszczędności, jakie udało mi się zdobyć podczas
grania w siatkówkę. Chociaż w ten sposób będę z nim.
-Nie masz prawa decydować! Nie po tym co
przeszliśmy, nie po tym jak musieliśmy walczyć o tę miłość. Teraz gdy mój
ojciec nas zaakceptował, gdy możemy być ze sobą bez przeszkód ty mi mówisz, że
chcesz się rozstać?! I nie wyskakuj mi tu z kontem w banku, bo dziecko
potrzebuje ojca, a nie kilku zer na koncie!- chciałem uchronić ją od
zdenerwowania, ale mogłem przewidzieć, że ciężko będzie taką rozmowę
przeprowadzić bez nerwów.
-Dziecko potrzebuje zdrowego i silnego ojca.
Takiego, które będzie nosił je na rękach, pokazał świat i pomagał wchodzić w
życie. Wyobrażasz sobie nasze spacery? Będziesz pchała wózek z dzieckiem i jego
ojca na inwalidce. Tego chcesz? Chcesz, by dziecko patrzyło na ojca kalekę,
które nie może pograć z nim w piłkę czy zabrać do kina? Ja tego nie chcę!-
Kinga płacze. Coraz większe łzy spływają z jej policzków.
-Powtórz jeszcze raz, że nie chcesz być ze mną, a
obiecuję ci, że już nigdy nie zobaczysz ani mnie ani dziecka…
-Nie chcę być z tobą Kinga. Ty za kilka lat też nie
chciałabyś ze mną być. Kocham ciebie i nasze dziecko. Zawsze będę was kochał,
ale nie mogę pozwolić, byście marnowali swoje życie ze mną. Przepraszam, że cię
skrzywdziłem, ale jeszcze bardziej przepraszam cię za to, że w ogóle pojawiłem
się w twoim życiu. Gdyby nie ja, pewnie teraz cieszyłabyś się zdaną maturą i
myślała o zasłużonych wakacjach. Przepraszam Kinga za wszystko…
-Myślałam, że masz o mnie inne zdanie. Chciałam być
z tobą i pomóc ci odzyskać sprawność. Czułam, że gdy urodzi się dziecko, ty
nabierzesz ochoty do walki i się nie poddasz. Tak bardzo wspierałeś mnie, gdy
ja potrzebowałam pomocy. Pomogłeś mi wyjść z depresji, gdy tak bardzo
skrzywdzono mnie jako kobietę. Otworzyłeś mi na nowo drogę do życia i
pokazałeś, że wcale nie muszę zamykać się przed światem, bo życie jest zbyt
piękne, by z niego nie korzystać. Zachowałeś się tak dojrzale, gdy jak grom z
jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że jestem w ciąży. Pokazałeś mi, że to
nie koniec świata. Odwiodłeś od koszmarnego pomysłu jakim byłoby usunięcie
ciąży. Za to ci właśnie dziękuję. Dzięki tobie to dziecko żyje. Szkoda tylko,
że teraz masz nas w dupie i nie chcesz mi pomóc go wychować. To jest twój wybór
i pamiętaj, że od pewnych decyzji nie ma odwrotu. Nie chcesz nas, to trudno.
Pamiętaj, że to ty zrezygnowałeś z nas, a nie my z ciebie. I nie wykręcaj się
moim dobrem, bo to tylko zwykła ściema. Byłabym szczęśliwa, gdybym miała
ciebie. Myślisz, że mnie uszczęśliwiasz, ale to zbyteczne. Mogłam byś
szczęśliwa u twojego boku, a będę nieszczęśliwą, samotną matką. Dzięki wielkie
Michał…
~*~
Michał wrócił do żywych, ale jest kolejna fala problemów i mogę Wam powiedzieć, że nie ostatnia...