sobota, 14 grudnia 2013

XX

/Kinga/

Nie pomyślałabym, że w rodzinnym mieście Michała jest tyle atrakcji i ciekawych miejsc, o których nie miałam pojęcia. Nie sądziłam też, że tak dobrze zostanę przyjęta przez rodziców Michała. To już ludzie w podeszłym wieku, ale zdecydowanie idą z duchem czasu i nie dają się wymaganiom XXI wieku. Bracia Bąkiewicza to także sympatyczni ludzie, choć może traktujący mnie z trochę większym dystansem. Cóż, sytuacja nie łatwa, ale do przeskoczenia. Bogumił, najstarszy z braci Michała, ma córkę w moim wieku. Niezręcznie było tylko na początku, a potem to już nawet zaczęliśmy żartować, że Oliwia powinna mówić na mnie ciociu, bo przecież jestem dziewczyną jej wujka. Dwa dni zleciały jak z bicza strzelił. Przyszedł czas na poważne rozmowy. Michał zabrał mnie na spacer na piotrkowski rynek. Usiedliśmy przy fontannie, spoglądając wytryskujący raz po raz strumień wody. Chciałam, by to Michał zaczął, bo w końcu chodziło o niego. Z tego co zdążył mi powiedzieć, chodzi o zmianę klubu przez jego osobę. Swoje grosze będę musiała wtrącić i ja, bo przecież jak wszystko dobrze pójdzie to od października zasilę szeregi jednego z polskich uniwersytetów. Coraz śmielej myślę o Warszawie, ale jeśli Michała rzuci na przykład do Rzeszowa, to poważnie się nad tym zastanowię. To w końcu tylko uczelnia. Nigdy nie zależało mi na tym, by studiować na uczelni z prestiżem bo wychodzę z założenia, że jak człowiek chce się uczyć, to nie jest mu do tego potrzebne jakieś szczególne miejsce.
-Dostałem poważną propozycję z Gdańska i powiem szczerze, że jest to chyba jedyne miejsce, w którym na obecną chwilę bym się znalazł. Zespół szuka defensywnego zawodnika na mojej pozycji i podobno dobrze wpisuję się w strategię gry Panasa.- mówi do mnie po polsku, a mi się wydaje, jakby stosował język jednego z plemion afrykańskich. Jeszcze za krótko jestem dziewczyną siatkarza bym miała rozumieć te wszystkie definicje. Od tylu lat mam piłkarzy ręcznych w rodzinie i nadal nie wiem co to wkrętka. Nie mniej jednak wiem, gdzie leży Gdańsk i chyba powinnam byś szczęśliwa, że mogłabym zostać w rodzinnym mieście. Tylko ja nie chcę. Myślałam, że zaczniemy życie gdzieś na jakimś neutralnym gruncie. Nawet sprawdziłam w Internecie czy jest jakaś drużyna na poziomie w stolicy i z tego co wyczytałam, może sobie całkiem nieźle pograć w Politechnice Warszawskiej. Chyba byłam zbyt naiwna myśląc, że nagle teraz wszystko ułoży się po naszej myśli: mnie przyjmą na wymarzony kierunek, a Michał dostanie miejsce w zespole.
-Jeśli mam być szczera, to ja myślałam o studiowaniu w Warszawie. Nic się jednak nie przejmuj, w Gdańsku też jest dobra uczelnia i tam złożę swoje papiery. To co, kiedy zaczniemy szukać jakiegoś mieszkania?- mówię to jakoś bez przekonania. Bąkiewicz to zauważa.
-Mieliśmy rozmawiać, a  nie podejmować jednostronną decyzję.  Chcesz się wyrwać od rodziców tak?- no tak. Czuję, że gdybyśmy zamieszkali w Gdańsku, to cała rodzina zrobi wszystko, by nasz związek umarł naturalną śmiercią. Fakt,  może od zakończenia roku szkolnego Justyna trochę spuściła z tonu, ale gdy pakowałam podręczny bagaż na majowy weekend z Michałem, to robiła wszystko, byleby tylko zatrzymać mnie w domu. Głaszczę policzek szatyna. Nie pomyślałabym, że tak może wyglądać związek ze sportowcem. Przywykłam do czegoś zupełnie innego.
-Mam rozumieć, że dla mnie zrezygnujesz z tej propozycji? Może i jestem głupia, ale wiem jak to wygląda. Wiesz ile razy mówiłam tacie, by przyjechał z tych jebanych Niemiec i zaczął grać w Polsce? To chyba tak do końca nie zależy od ciebie.- po jednej z awantur urządzonych ojcu, że zamiast rodziny woli przepocone towarzystwo obcych mu mężczyznach miałam przyjemność rozmowy z Kadziem. Mówiłam wam już, że kiedyś się w nim podkochiwałam. No będzie jakieś dobre 4 lata temu. Spędzaliśmy wspólnie wakacje. On sam, a ja jako nastolatka z bujną wyobraźnią wyobrażałam sobie nie wiadomo co z każdym jego uśmiechem czy przyjaznym gestem. Później się dopiero dowiedziałam, że moje często przebywanie z siatkarzem miało mi pomóc zaakceptować sytuację. Miałam z tym problem każdego roku, gdy ojciec wracał z klubu i zamiast być z nami i jechać na długie wakacje, to on tylko właściwie przepakowywał torbę i jechał na zgrupowanie reprezentacji. Kadziewicz opowiadał mi te swoje mądrości o tym, że życie sportowca to zajebista przygoda i trzeba robić wszystko, by trwała jak najdłużej. Wkurwiał mnie wtedy niesamowicie tym, bo nie widziałam w tym wszystkim miejsca dla siebie. Zepchnięta na dalszy plan miałam nacieszyć się tatą dwa tygodnie i potem znów musiałam machać mu, odjeżdżającego walczyć dla ojczyzny na światowych parkietach. Życie sportowca to setki zobowiązań, wyrzeczeń i obowiązków. Trzyma cię w szachu manager  klub, jakiś tam związek. Jesteś pod lupą kibiców, którzy chcą wiedzieć wszystko o swoich ulubieńcach, nierzadko wkraczając w życie prywatne.
-Wybiorę inną. Jeśli tego chcesz, to tak zrobię.- ale ja wiem, że on tego nie chce. Jaka to może być propozycja? Jakiś kopciuch z niższej ligi? Nie zniosłabym myśli, że marnuje się ze względu na mnie. Kij ma drugi koniec. Jemu nie będzie przyjemnie ze świadomością, że dla niego zrezygnowałam z uczelni usytuowanej na wyższym miejscu w jakimś śmiesznym rankingu. Błędne koło, a rozwiązanie trzeba znaleźć.
-A może na razie róbmy swoje i nie patrzmy się na siebie?- nie wierzę, że to mówię. Już wcześniej mówiliśmy o tym, że sobą zamieszkamy i bardzo podobała mi się ta opcja. Opcja związku na odległość na dłuższą metę jest utopią. Można sobie ładne w planach założyć jak to będzie wyglądać, a rzeczywistość i tak brutalnie sprowadza wszystko do parteru. Ale jeśli nie ma wyjścia?
-Chcesz powiedzieć, że nie mamy zamieszkać razem? Nie widzi mi się jakoś ta opcja, bo ja chcę mieszkać tobą.- obejmuje mnie ramieniem. Chcieć to i ja bym chciała.
-Może nie mówmy na razie o tym. To nasz w sumie ostatni dziś tutaj i nie marnujmy go na kłótnie.- chowanie głowy w piasek ostatnio stało się moją specjalnością. Zmieniłam się. Nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Rodzice powiedzą, że na gorsze, bo stracili nade mną kontrolę. Przestałam kisić się w domu, przestałam słuchać ich dobrych rad. Sama postanowiłam iść przez życie, kierując się swoimi zasadami i poglądami. Jak na tym wyjdę? Czas pokaże. Jest jednak zmiana, która osobiście mi się podoba. Uczę się czegoś takiego, co nazywamy kompromisem. Nie potrafiłam kiedyś zrezygnować z czegoś tylko dlatego, że nie podoba to się innym. Jedynie dla Toli potrafiłam zrobić wyjątek, ale też nie zawsze i nie w każdej kwestii. Teraz? Teraz zastanawiam się czy rzeczywiście muszę studiować w Warszawie. Robię to dla niego, bo go kocham i chcę z nim być.
-Jak chcesz. Chodź, wracamy do domu.- robimy tak. Spacerujemy, trzymając się za rękę. Michał wcale nie jest tu traktowany jak bóstwo. Ludzie się do niego uśmiechają, proszą o chwilę rozmowy, ale nie pytają o prywatne życie, nie dociekają. Lgną do niego dzieci, a on żadnemu nie odmawia zdjęcia czy podpisu na kartce. Chyba jestem szczęściarą.
Kiedy wchodzimy do domu Bąkiewiczów, niespodziewanie jesteśmy w nim sami. Na stole w kuchni stoi oparta o cukiernicę kartka, że wszyscy pojechali na działkę, a my mamy do nich dołączyć, kiedy wrócimy do domu.
-To, co jedziemy do nich? Wezmę tylko prysznic, przebiorę się i jestem gotowa.- Miśkowi chyba jest to nie w smak. Podchodzi do mnie bliżej. Czuję jego oddech na szyi, którą delikatnie muska ustami. Sztywnieje, ale tylko przez chwilę. Każda taka sytuacja sprawia, że się spinam, ale nie trwa to długo. Chociaż może i trwa? Przecież do tej pory nie dopuściłam do siebie Michała. Nie pozwalałam na nic więcej jak delikatny masaż stref intymnym przez materiał majtek. Boję się, że nie dam rady się przełamać. Mam świadomość, że on mi nic nie zrobi, ale mimo wszystko czuję w sobie lęk i uciekam od tego jak tylko mogę.
-Michał ja…- już brak mi tłumaczeń. Bolała mnie już głowa, miałam okres i nudności. Co mam wymyślić teraz? A może nic? Może powinnam dać mu szansę na to, by pokazał mi, że to wcale nie musi boleć, że to może być przyjemne? Przecież kiedyś mi to obiecał, a ja uwierzyłam.
-… weźmy razem ten prysznic.- chwytam go za rękę i prowadzę po schodach do łazienki. Trochę się boję, ale staram się z tym walczyć. Gdy jesteśmy już we wnętrzu łazienki, wspinam się na palce, by dotknąć jego ust. Delikatnie. Chcę, by to on przejął inicjatywę, a ja się dostosuję. Jego dłonie błądzą po fakturze moich pleców, w dość łatwy sposób rozprawiając się z zapięciem biustonosza. Podnoszę ręce do góry, by Michał mógł bez problemów zdjąć moją bluzkę. Razem z nią na podłogę opada góra od bielizny. Wstydzę się trochę swojej nagości przed nim, ale w końcu to nasz pierwszy raz i to chyba nic złego.
-Kochanie na pewno?- zapytał, gdy jego dłoń zjechała po moim brzuchu do guzika spodni. Spojrzałam w jego oczy, pełne miłości, ale i strachu. Upewniłam się do końca, że nie zrobi mi krzywdy, że mogę mu zaufać.
-Na pewno…

/Michał/

Nie chciałem naciskać, choć nie powiem, że nie chciałem zbliżenia z Kingą. Jesteśmy ze sobą już jakiś czas, kocham ją i myślę, że to normalna rzecz, że jeśli ludzie się kochają, to oddają się sobie w łóżku. Nasza sytuacja jest jednak inna i ja liczyłem się z tym, że Lijewska będzie miała obawy przed zbliżeniem. Gdy zaproponowała mi wspólny prysznic, zamiast się z tego cieszyć, to trochę się przeraziłem. Muszę myśleć tylko i wyłącznie o niej, a nie o swoich potrzebach. Gdy stoi przede mną już tylko w spodniach i mogę podziwiać jej piersi i ciało, moje pożądanie rośnie. Najchętniej zerwałbym niej te spodnie i szybko się rozprawił po swojemu, ale nie mogę. Jeden nieprzemyślany ruch i ta intymna sytuacja może zamienić się katastrofę.
Kiedy Kinga dała mi pozwolenie na to, bym mógł zdjąć jej spodnie, starałem się robić to delikatnie. Powoli chciałem przyzwyczaić ją do swojego dotyku w okolicach jej najczulszego punktu. Uklęknąłem przed nią, gdy została już tylko w bieliźnie. Powoli złapałem za niewielką ilość materiału i zsunąłem ją do kostek. Szatynka mi pomogła. Pocałowałem ją powyżej jej kobiecości, wypuszczając powietrze w okolice stref erogennych. Zareagowała, bo moich uszu doszło ciche westchnienie. Doszedłem do wniosku, że w ten sposób będę mógł jej pomóc z tym się oswoić. Przejechałem kciukiem po charakterystycznym guziczku, delikatnie wsuwając w nią jeden, a zaraz potem drugi palec. Ich rytmiczne poruszanie sprawiło, że poczułem wilgoć w okolicach ud. Popchnąłem ją delikatnie w okolicę sedesu i uprzednia zamykając klapę, skinieniem głowy kazałem jej na nim usiąść. Posłusznie wykonała moją prośbę, jakby nie mogąc się doczekać, co dla niej przygotowałem. Rozstawiłem szeroko jej nogi, by mieć łatwiejszy dostęp swoimi ustami. Każdy kolejny taniec mojego języka sprawiał, że oddawała mi się bez reszty. Miałem wrażenie, że wiotczeją jej mięśnie i staje się zupełnie zależna ode mnie.
-Misiek…- wbiła swoje paznokcie w moje plecy. Słodki ból, bo oznaka tego, że jest jej dobrze. Wstałem i podniosłem Kingę, stawiając ją już w brodziku prysznica. Okręciłem wodę, by letnie krople chłodziły nasze rozgrzane ciała. Oparłem ją o ściankę kabiny i ostatni raz szukając i znajdując w jej oczach pozwolenie, wszedłem w nią. Przymknęła oczy, poleciały z nich łzy. Nie wiedziałem co mam robić. Wszystko do tej pory szło dobrze.
-Mam przestać? Kinguś jedno twoje słowo, a weźmiemy tylko prysznic i wyjdziemy stąd.- jestem zawiedziony? Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie, ale nie ma mowt o tym, by robić coś przez siłę.
-Nie, ja tego chcę. Tylko wiesz, mi się przypomniało i dlatego łzy…- wiem i rozumiem ją. Muszę zrobić wszystko, by zmienić jej wspomnienia. Chcę, by na myśl o intymnym zbliżeniu miała w głowie nas i nasze wspólne chwile. Kiedy słyszę, że ona tego chcę, ponawiam próbę penetracji jej wnętrza. Powoli i delikatnie. Już nie zamyka oczu, już nie płacze. Gdy na jej twarz wpływa błogość, jest to dla mnie znak do tego, by przyspieszyć. Robię to bez wahania, chociaż cały czas kontroluję sytuację. Pierwszy raz robię to w ten sposób. Pierwszy raz w ogóle nie myślę o sobie w tym wszystkim. Od początku do końca liczy się tylko ona.
-Kocham cię.- pierwszy raz podczas stosunku mówię też te słowa. Czyżbym pierwszy raz robił to z miłości? Nie mogę zaprzeczyć. To co czuję do szatynki to coś wyjątkowego i czasem mam wrażenie, że do tej pory mi nie znanego. Chwilę przed obopólnym spełnieniem spojrzeliśmy sobie w oczy, całując się namiętnie. Kiedy opanowałem drżenie nóg, sięgnąłem z półki morelowy żel pod prysznic i wycisnąłem sobie trochę na dłoń z zamiarem wtarcia go w ciało Kingi. Zacząłem od stref erogennych. Niby od niechcenia, ale jeszcze raz pocierałem te miejsce, które powodują, że człowiek przenosi się w stan nieważkości.
-Jestem beznadziejna. Dzięki tobie wspięłam się do raju, a sama nie dałam nic w zamian. Bardzo jest zły?- ująłem jej twarz w dłonie, niechcący nakładając na jej policzek pianę.
-Nawet nie wiesz jak dużo mi dałaś. Oddałaś mi siebie.- można powiedzieć, że jestem jej pierwszym mężczyzną i to niesamowicie mnie podnieca, bo będzie to moja motywacja, bym był pierwszym i zarazem ostatnim. Dziękuję losowi za to, że postawił ją na mojej drodze i dał wiarę i wytrwałość w to, że może nam się udać. Gdyby nie to, być może już dawno bym spasował nie zdając sobie sprawę, jak wiele może mnie ominąć. Czy za wcześnie mówić o tym, że Kinga to już ta jedyna i na całe życie? Myślę, że i tak i nie. Z drugiej strony muszę się też liczyć z tym, że z roku na rok jestem coraz starszy i jeśli chcę w przyszłości zostać ojcem i nie biegać na wywiadówki dziadkiem, to muszę poczynić już w najbliższym czasie pewne kroki. Kinga jest młoda, ma studia i całe życie przed sobą. Musimy też lepiej się poznać i dotrzeć, bo dziecko to wiążąca sytuacja i nie można podejmować takiej decyzji pod wpływem chwili.
-A o czym teraz pomyślałeś?
-O naszej przyszłości. Nie śmiej się ze mnie, ale pomyślałem też o dziecku.- na wzmiankę o nim oczy Kingi o mały włos nie wyszły z przerażenia z orbit. Prawie, że wybiegła z łazienki, łapiąc w locie tylko ręcznik. Nie wiedziałem co się stało. Kiedy przybiegła do mnie z jakimś kalendarzykiem w ręku i łzami w oczach zrozumiałem wszystko. Nie zabezpieczyliśmy się, to nie był jej pierwszy raz, skończyłem w niej. Wszystko układa się w jedno słowo: nieplanowana i z tego co widzę po twarzy Kingi, niechciana ciąża.
-Kurwa Michał! Ja nie mogę być teraz w ciąży! Ja mam 19 lat i maturę za 4 dni!- płakała i krzyczała na przemian. Wyszedłem spod prysznica, owijając się w biodrach ręcznikiem. Chciałem ja przytulić, ale wyrwała mi się.
-Kinga uspokój się, przecież to, że się kochaliśmy nie znaczy, że od razu musiałaś zajść w ciążę. A jeśli nawet, to przecież to nie jest zbrodnia i nic złego. Ja ci pomogę i na pewno sobie poradzimy, jeśli zajdzie taka potrzeba.-  przecież bym jej nie zostawił i w takiej sytuacji na pewno nie dopuściłbym do tego, byśmy zamieszkali osobno.
-Zapomnij! A może ty zrobiłeś to specjalnie co? Latka lecą i nie chciałeś zostać bez potomka, a natrafiła się okazja to ją wykorzystałeś?!- zabolało, jakby ktoś przyłożył mi obuchem w łeb. To zabrzmiało tak, jakbym wziął ją siłą, a kilka razy sama powtarzała, że tego chce. Już nie miałem siły jej tłumaczyć, że nie ma sensu na razie robić afery, bo jeszcze nie ma o co. Nie miałem też ochoty z nią rozmawiać. Wyminąłem ją w łazience i poszedłem do pokoju, który zajmowaliśmy. Gdy stanęła w drzwiach, odwróciłem się do niej.
-Za jakiś czas zrobisz test. Jeśli się okaże, że jesteś w ciąży to wiedz, że ci pomogę, a jeśli zrobiłaś fałszywy alarm to się zastanów czego ty chcesz od życia i jaką rolę widzisz w nim dla mnie…


~*~
Jeśli za kilkadziesiąt lat będziecie wspominać mnie jako autorkę tych moim marnych wypocin to na bank będę Wam się kojarzyć z niezliczoną ilością ciąż, w większości jeszcze przed ślubem.
W ogóle to mam dziś jubileusz, XX rozdziałów za nami. Ile jeszcze przed nami? Nie mam tak naprawdę pojęcia. Będę pisać do momentu, w którym dojdę do wniosku, że męczę się z pisaniem tej historii. Na razie wiem o czym pisać, cieszę się tą historią, więc nie zanosi się na szybki koniec. 
Następny rozdział jeszcze przed świętami. A co, w prezencie! ;)
Pozdrawiam ;***

5 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że po zachowaniu Kingi w tym odcinku jestem na nią wściekła! Ja rozumiem, że jest młoda, że przeżyła swoje, ale nie powinna była tak naskakiwać na bogu ducha winnego Michała! Przecież on nie zrobił nic wbrew jej woli, a ona potraktowała go tak, jakby co najmniej wszystko sobie ukartował, a ona była tylko pionkiem w jego grze. O nie moja droga Kingo tak nie można. Tylko poczekać jak będzie swojego wybuchu żałować, tylko, żeby się nie okazało, że jest za późno!

    Pozdrawiam i do następnego :* I gratulację z jubileuszu blogowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i właśnie w tym momencie wyszła różniica wieku jaka ich dzieli.Kinga jest młoda i ma czas na wiele rzeczy, a Michał ma inne priorytety. Co nie zmienia faktu, że ponad 30 letni mężczyzna nie powinien zapomnieć o tak prozaicznej rzeczy jak gumka. Teraz oboje będą mieć do siebie pretensje ale wina zdecydowanie leży po obu stronach na równi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to śmieszne, może niektórym się wydaje że o zabezpieczeniu zawsze powinno sie pamiętać, ale sa takie chwile że nie zwraca sie an to uwagi. Niestety po chwili przyjemności przychodzą takie sceny jak ta tutaj. Kinga bardzo szybko spanikował, tak szybko ze problem można jeszcze rozwiązać oczywiście o ile nie uważa pigułki po jako czegoś aborcyjnego. Szkoda że tak to sie u nich rozwinęło bo wszystko mogło być inaczej. Sama nie wiem jak ich związek mógłby wyglądać w najbliższych miesiącach. Jestem zdania że związki na odległość są do przetrwania ale tego muszą chcieć dwie strony i do tego ta odległość to nie może być za wiele co najwyżej kilka setek a nie tysięcy kilometrów. Niestety gdy oboje maja priorytety to czasami nie ma dobrej drogi bi i tak jedna strona zawsze będzie pokrzywdzona.

    i proszę mi tu ie narzekać bo ja tam lubię twój styl i fabułę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny :) Bardzo mi się spodobał :) Chociaż mam trochę do nadrobienia to zrobię to bo mi się rozdział spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam ten wpis na mikrobiologii żywności i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed głośnym krzyknięciem "Cholera jasna!" Doszło do sceny zbliżenia a ja sobie myślę coś tu jest nie halo bo gdzie ta gumka? Będą potem kłopoty, tyle że ja to potem to zakładałam za miesiąc, półtora a nie zaraz po wszystkim. Bąkiewicz zawalił trochę sprawę jak dla mnie, bo Kinga jest niedoświadczona, mogła być stremowana tym co się dziej, ale on! Nie wiem jak to jest, jak się ludziom przestawia klapka na pożądanie i seks, to o zabezpieczeniu zapominają. Kinga zareagowała chyba ciut za ostro, ja wiem że się zdenerwowała, też bym zaczęła panikować, ale wygarnęła Michałowi takie rzeczy że aż sufit pękał.

    OdpowiedzUsuń