sobota, 28 grudnia 2013

XXI

/Tola/

Przyjechał do mnie z Igorem. Zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy stanął w drzwiach z bukietem tulipanów. W dupie miałam w tym momencie fakt, że żółty kolor symbolizuje rozstanie. Widziałam w jego oczach, że on nie przyjechał tu po to, by to wszystko zakończyć. Skruszony podał mi bukiet i przedstawił swojemu synowi.
-To jest Tola, którą tak bardzo chciałeś poznać.- przyzwyczaiłam się do jego powściągliwości uczuciowej i wcale nie liczyłam na to, że przedstawi mnie małemu jako swoją dziewczynę. Zresztą, to jeszcze dziecko i nawet nie wiem czy wskazane jest teraz mieszać mu w główce. Mogę być ciocią, mogę być po prostu Tolą. Wchodzimy do środka. Igorek jest trochę onieśmielony, ale czy można mu się dziwić? Widzi mnie pierwszy raz a oczy. Całe szczęście, że nigdy nie można byłoby mi odmówić podejścia do dzieci. Nawet Kinga się kiedyś ze mnie śmiała, że jej młodszy brat woli mnie bardziej niż ją.
-Chcecie coś do picia?- jestem sama w domu i dobrze, bo moja ciekawska mamusia mogłaby przerazić synka Alka. Widzę po uroczym blondynku, że jest spragniony, ale wstydzi się odezwać. Przynoszę z kuchni dzbanek soku ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Obok mnie pojawił się Alek, biorąc ode mnie szklanki. Niewiele się odzywa, tak jakby czuł się winny zaistniałej sytuacji, jakby miał świadomość, że ta kłótnia obciąża jego sumienie. A może jest coś jeszcze?
-Dziękuję.- głaszczę go po głowie, widząc z jaką zachłannością opróżnia szklankę z pomarańczowej cieczy. Akhrem z torby wyciąga jakieś zabawki. Igor rozkłada je na dywanie obok kanapy, zupełnie odcięty od świata, który go teraz otacza. Pamiętam czasy, kiedy to ja traciłam poczucie czasu, tarmosząc za pomarańczową kamizelkę Kena. Wydaje się jakby to było wczoraj…
-Mamy czas dla siebie. On teraz nie będzie kontaktował, zawsze tak ma przy zabawkach. Tola ja chciałbym ci powiedzieć, że…- zatkałam mu usta kciukiem. Trochę za dużo zostało powiedziane w tym domu podczas jego ostatniej wizyty. Wiem, trochę przesadziłam z reakcją. Za bardzo popuściłam wodze fantazji stąd to wszystko. Ja nie mówię, że już teraz chce mnie dziecko, ale kiedyś, w przyszłości. Nie rozumiem dlaczego on tak się na to zawziął. Nie wierzę, że z góry sobie można założyć, że już nie zakocha i nie będzie chciało się mieć kolejnego dziecka. Zwłaszcza, że widać po nim jak bardzo kocha dzieci i, że mimo wszystko jest dobrym ojcem. Rozwiódł się z Natalią, ale nie umywa się od obowiązków opieki nad Igorem czy Danielem.
-Trochę za mocno zareagowałam na tamtą sytuację. Przepraszam…- miałam za co. Może nie za samą rozmowę, ale za te późniejsze wiązanki, które Białorusin otrzymywał drogą wiadomości telefonicznych. Jeszcze biedny nie wie, że jak się zdenerwuję, to do mnie nie ma sensu pisanie smsmów, bo jeszcze bardziej pogłębia to moją frustrację. Sama muszę opanować negatywne emocje, bo słowo „Uspokój się” z ust osób postronnych działa na mnie gorzej niż czerwona płachta na jurnego byka.
-Ja też trochę za mocne warunki zacząłem stawiać. Zdaję sobie sprawę, że jeśli chcemy być razem, to musimy wypracować jakiś kompromis.
-A chcesz być ze mną?
Patrzymy sobie w oczy. Igor rzeczywiście nie zwraca na nas żadnej uwagi, robiąc sobie tor wyścigowy z lakierów do paznokci mojej mamy. Dłoń Alka delikatnie muska wierzch mojej dłoni. Po ciele przechodzi mnie przyjemne dreszcz. Mój organizm to jeden wielki ewenement medyczny. Gdzieś czytałam, że kobieta największą ochotę na seks ma podczas owulacji. Ja? Ja mam chyba zawsze na nią ochotę, pomijając „kolorowe dni”. Naprawdę. Może nie mam się i czym szczycić, że wcześnie zaczęłam i nie do końca patrzyłam na konsekwencje swoich dorosłych zabaw, ale nic nie mogłam i nadal nie mogę z tym zrobić. Akhrem działa na mnie wybitnie podniecająco. Już jego uśmiech sprawia, że ściska mnie w dole brzucha, a krocze oblewa się przezroczystą cieczą. Bo to nie jest zwyczajny uśmiech. Widzę wyraźnie, że chciałby znaleźć się ze mną w moim pokoju, wśród puszystej kołdry i poduszek. Nie ma szans. Igor chce wyjść na spacer, marzą mu się lody nad brzegiem morza.
-Ładna jesteś. Ale moja mamusia jest ładniejsza.- czy mnie to obraziło? Jasne, że nie. Dla każdego dziecka jego rodzice są najlepsi, najmądrzejsi i najpiękniejsi. Czochram jego blond włoski i pomagam założyć buciki. Chwytam jego rączkę i wychodzę na zewnętrz, gdzie czeka już nas Alek. Igorek zmienia miejsce. Wchodzi między mnie i ojca. Nawet nie chcę się zastanawiać nad tym jak teraz wyglądamy, choć intensywnie ta myśl zaprząta moją głowę. Wsiadamy do miejskiej kolejki, która wiezie nas do miejsca, z którego możemy podziwiać może. Igor jest zachwycony. Przypomina mi mnie z lat dziecięcych, kiedy przy nadarzającej się okazji zawsze ciągnęłam mamę i tatę na spacer brzegiem morza.
Igor zbiera kamienie i rzuca z nich kaczki na wodzie. Ja sama znajduję płaski odłam skalny i wykonuję rzut. Nie chwaląc się biję poczynania Igorka, ale i samego Alka. Zawsze byłam dobra we wszystkich dziedzinach, które niby należały do mężczyzn. Na wf-ie wolałam pchać kulą niż skakać na skakance. W szkole podstawowej zawsze wygrywałam zawody w pluciu na odległość. W wielu kryzysowych sytuacjach w szkole wykazałam się większą ilością testosteronu niż klasowi koledzy.
-Wiesz, że od samego początku mnie zadziwiasz? Wyszczekana, bezkompromisowa i pewna siebie.
-Możesz się pochwalić się takimi samymi przymiotami. Dodałabym też trochę egoizmu i syndromu męskiego „ego”, ale z tego się chyba nie wyrasta, więc muszę się przyzwyczaić.- wiem, że moja szczerość potrafi być zabójcza, ale taka już jestem i on o tym wie. Sam też nie owija w bawełnę.
-Mam wymieniać twoje wady? Proszę bardzo. Jesteś strasznie wkurwiająca, gdy masz okres. Zawsze zasypiasz, gdy piszemy wieczorem smsmy. Nigdy chyba nie widziałem bardziej zakręconej osoby od ciebie, ale w końcu blond do czegoś zobowiązuje, prawda?- o nie! Nikt mi nie będzie wypominał koloru moich włosów. Patrzę na bruneta z mordem w oczach. On już wie, że musi spierdalać, gdzie psy dupami szczekają. Robi to. Ja schylam się po garść piachu i rzucam w jego kierunku. Dostaję prosto w zęby, a ja pokładam się ze śmiechu. Zachwycona celnością rzutu nie zauważam, że mój chłopak zamierza repetować w moją stronę. Potężna ilość piachu ląduje w moich włosach. Wściekam się niemiłosiernie. Mam hopla na ich punkcie!
-Mogłeś mi sypnąć w twarz, ale nie w moje piękne, lśniące włoski! Oddam ci!- już mam piasek w ręku, już wykonuję zamach, gdy kątek oka dostrzegam przerażający obrazek. Igor stoi zdecydowanie zbyt daleko od brzegu, a w jego stronę zbliża się fala. Pędem rzucam się w jego kierunku, by zapobiec tragedii. Nie zdążam, by go przed nią uchronić, ale jestem na miejscu na tyle szybko, że woda nie zdążyła mu zaszkodzić, nie zdążyła dostać się do jego buzi ani noska. W mgnieniu oka pojawia się obok nas Alek. Bierze syna na ręce i wynosi go na brzeg. Mały jest cały zziębniety i wystraszony. Podbiegają do nas ratownicy z pytaniem czy nie potrzeba jest ich pomoc. Mówimy, że nie, choć tak nie wiele brakowało.
-Tatusiu zimno mi. Chcę do domu.- to naturalne. Schodzimy z plaży, czując na plecach dziesiątki ciekawych spojrzeń. Nawet nie chce myśleć co sobie o nas pomyśleli. Ganialiśmy się z piaskiem jak dzieci, a Igor w tym czasie mógł się utopić. I ja myślę o dzieciach, skoro nie potrafiłam razem z Akhrem upilnować już sporego chłopca?

/Michał/

14 dni. 14 dni od momentu w którym znalazłem się w raju, by brutalnie znaleźć się na dnie piekła. Awantura ze strony Kingi moim zdaniem jest zupełnie niewspółmierna do tego co się stało. Sama potem przyznała, że najprawdopodobniej nie ma najmniejszych szans na to, by zaszła w ciążę, ale mimo wszystko uraz został i jej i mi. Nie wiem co będzie po tym, gdy szatynka zrobi ciążowy test. Na razie prosiłem ją by skupiła się na maturze. Dziś miała pisać rozszerzony wos i dopiero po tych egzaminie mieliśmy pojechać do apteki po test ciążowy. A co jeśli wypadnie pozytywnie? Nawet boję się pomyśleć jaka może być reakcja Lijewskiej. Na pewno mnie znienawidzi, ale czy nie znienawidzi też tego dziecka?
-Michał?- siedząc na ławce w parku słyszę swoje imię wypowiadane przez znajomy mi głos. Nie rozumiem tylko skąd Beata się tutaj wzięła. Od dnia w którym przyszła do mnie pożyczyć trochę pieniędzy, nie widziałem. W Piotrkowie przestaliśmy na siebie wpadać, spotkaliśmy się w Gdańsku. Podeszła do mnie i jak gdyby nigdy nic pocałowała w policzek na przywitanie. Wzdrygnąłem się, ale nie odsunąłem głowy.
-Co tutaj robisz?
-Przyjechałam odwiedzić znajomego. A Ty? Decydujesz się na grę w Gdańsku?- ona interesuje się moją siatkarską karierą? Nie mogę w to uwierzyć. Zawsze była nastawiona anty do tej całej otoczki wokół mnie, a mi to na początku odpowiadało. Jednak gdy zaczęła naciskać na zakończenie przygody z siatkówką, musiałem zareagować. Właściwie nie wiem co mam odpowiedzieć na jej pytanie dotyczące mojej gry na Wybrzeżu. Dla Kingi chciałem przenieść się do Gdańska, a ona jakby na złość wolała podjąć studia w Warszawie. Po tym co się ostatnio wydarzyło to nie wiem czy jest sens na zwracać uwagę. Beacie nie chcę tego tłumaczyć.
-Jeszcze nic pewnego. Przepraszam cię na chwilę, ale muszę zadzwonić.- spoglądam nerwowo na zegarek. Myślę, że Kinga jest już po maturze z języka, więc mogę po nią pojechać i zawieźć do apteki. Odchodzę na bok i wykonuję telefon. Nie pomyliłem się. Szatynka skończyła już pisanie i czeka na mnie pod szkołą, właśnie miała do mnie dzwonić.
-To czekaj tam na mnie pod szkołą, zaraz tam będę.-rozłączam się. Wracam z powrotem do Jakubowskiej, tłumacząc jej zaistniałą sytuację.
-A to co za maturzystka? Ktoś z rodziny?
-Nie, to moja dziewczyna Kinga. Kinga Lijewska.- torba bezwładnie spada z jej kolan obok ławki, a oczy o mały włos nie wychodzą z orbit. Czyżby takie wrażenie zrobiło na niej nazwisko Lijewska? Nie sądzę, by umiała połączyć je z osobą ojca Kingi. Skąd więc to zdziwienie? Może chodzi o wiek? No tak, mogłem wcześniej na to wpaść, a nie szukać nie wiadomo jakiego ciągu przyczynowo-skutkowego.
-Wiesz co, będę leciała. Trzymaj się. A jeśli chodzi o te pieniądze, to przeleję ci na konto w najbliższym czasie. Cześć!- to, że znika tak nagle jest mi nawet na rękę, bo tak niezręcznie byłoby zostawić ją samą. Wzrokiem odnajduję swój samochód na parkingu. Droga do liceum nie zajmuje mi dużo czasu. Jakieś 5 minut drogi w ruchu miejskim Gdańska i jestem pod szkołą. Kinga żegna się z koleżankami i ze spuszczoną głową idzie w moją stronę. Otwiera drzwi i wrzuca na tylne siedzenie swoją torbę. W ręku trzyma tylko portfel. Bez słowa zajmuje miejsce pasażera obok mnie. nerwowo zaciska palce na fakturze skórzanego piterka.
-Może ja pójdę do apteki?- przecząco kręci głową. Apteka wyrasta przed nami jak grzyb po deszczu. Czuję, że noga sama zwalnia ucisk na pedale od gazu, byleby tylko opóźnić znalezienie się pod budynkiem z medykamentami. Nie można jednak odwlekać tego w nieskończoność. Parkuję pod apteką i wysadzam Kingę. Czas oczekiwania na nią dłuży się niemiłosiernie. Mam wrażenie, że nie było jej kilkanaście minut, a ona w samochodzie pojawiła się po chwili z niebiesko-różowym pudełkiem w dłoniach.
-Gdzie mam teraz jechać?
-Do domu. Nie będę tego robić na stacji benzynowej.-ciągle słychać złośliwość w jej głosie. Czuję się tak, jakbym był czemuś winien, jakbym zrobił coś nie tak.
W jej domu rodzinnym jesteśmy sami. To dobrze. Czekam w jej pokoju na wynik. Niecierpliwię się. Różne myśli przychodzą mi do głowy, a wśród nich tak, że nie było sensu tak to wszystko przeżywać, bo gra nie warta była świeczki. Mam nadzieję, że jak wszystko się wyjaśni, to wreszcie i my szczerze ze sobą porozmawiamy i sobie wytłumaczymy całą tę sytuację. Czekam 15 minut, gdy w drzwiach pokoju pojawia się Lijewska. Jest blada, blada jak ściana. Nie wiem czy to stres z niej schodzi czy wręcz przeciwnie. Podchodzę do niej, podnosząc jej głowę. Ma w oczach łzy. Nie musi mówić nic więcej, bo wiem już wszystko. Jest w ciąży. Pokazuje mi wskaźnik z dwiema kreskami.
-Kinga ja…ja ci pomogę. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- chcę pocałować ją w czoło, ale odsuwa się.
-Chcę zostać sama Michał. Chcę zostać sama…- mówi smętni, osuwając się na łóżko. To jasne, że jej nie zostawię. Nie teraz, nie w takiej chwili. Przysiadam obok niej gotów stoczyć walkę o to, by dała mi się przytulić, by mnie nie odtrąciła. Po wiele próbach udaje mi się to osiągnąć. Wtulona w moje ramiona Kinga daje upust swoim emocjom.
-Ja nie chcę tego dziecka…ja nie dam rady. Tata mnie zabije, nie pozwoli mi się z tobą spotykać. Jak my sobie z tym wszystkim poradzimy…- zarzuca mnie niepokojącymi sygnałami. Boję się, by nie zrobiła czegoś głupiego. Nie mogę dopuścić do tego, by choć przez chwilę pomyślała o usunięciu dziecka. Wiem, że to nie jest łatwe. Znamy się krótko, jesteśmy ze sobą jeszcze krócej, a to już przytrafia nam się dziecko. Nie mniej jednak nie pozwolę skrzywdzić jej i tego dziecka, które nosi pod sercem. Inaczej wyobrażałem sobie dzień w którym dowiem się o poczęciu potomka. Moc radości, czułe gesty i głowa pełna wspaniałych perspektyw na przyszłość. Teraz tak nie jest. Radość ustąpiła miejsca bojaźni. Widać gołym okiem, że Kinga nie widzi teraz żadnych perspektyw. Moja w tym głowa, by jej podejście uległo zmianie.
-Kinga popatrz na mnie.- podnoszę jej podbródek, ucierając kilka słonych łez.
-Nie jesteś z tym sama. Zaopiekuję się tobą i dzieckiem. Zamieszkamy w Gdańsku w swoim mieszkaniu. Może na początku będzie nam ciężko, może i nie będziesz mogła zacząć studiów jak twoi rówieśnicy, ale pójdziesz na nie. Nie pozwolę ci się zmarnować, pamiętaj.-kiedy podejmuję kolejną próbę dotknięcia jej ust, nie zostaję z niczym.
Nie jest tak, że się nie boję. Boję się jak cholera, począwszy od reakcji Marcina, a skończywszy na dniu narodzin dziecka. Nie przeraża mnie jednak odpowiedzialność i obowiązki jakie na mnie spadnę. Wiem, że będę musiał niektóre dźwigać za nas dwoje, ale zrobię to. Nie pozwolę nam się poddać, nie pozwolę nam się rozstać. Chwila próby przyszła zbyt wcześnie, ale jest ona pewnie jedną z wielu. Gdy teraz przejdziemy tą, będziemy mogli patrzeć w przyszłość z nadzieją, że nic nie będzie w stanie nas pokonać i rozdzielić.
-Musimy powiedzieć moim rodzicom. Tata jutro przyjeżdża do domu, więc zostań i bądź przy mnie. Ty nawet nie wiesz co on jest w stanie nam zrobić…




~*~
Zaczynamy moją ulubioną część tego opowiadania i strasznie mi się podoba, że wreszcie do tego momentu doszliśmy :D Wiem, nie jesteście zaskoczone, bo ja już chyba nie potrafię zaskakiwać, ale może zostaniecie ze mną i zobaczycie jak rozegram wszystko dalej. 
Wszystkiego dobrego w nowym roku! :*
Pozdrawiam :***

5 komentarzy:

  1. Alek jednak nie próbuje nawet powiedzieć Toli, że ją zdradził. Jak by nie to, ze jego kochanka zapewne zrobi to za niego, to byłabym skłonna do tego żeby to ukrył i wynagrodził jej wszystko z nawiązką. No i oczywiście żeby nigdy nie zrobił tego ponownie. Dzieci to żywe srebra i nigdy nie wiadomo co im wpadnie do głowy dlatego trzeba ich pilnować jak oka w głowie. Tola i Alek troszkę ten obowiązek zaniedbali.
    No i Kinga spodziewa się dziecka! Macierzyństwo to nie konniec świata szczególnie jak ma się wsparcie mężczyzny, który tego dziecka chce! Kinga musi przestać dramatyzować i musi wziąć się w garść! No i na koniec! Co kombinuj Beatka?

    OdpowiedzUsuń
  2. ło matko. Dzidzi, Bąkowe dzidzi. Nie byłam pewna, bo do końca pozostawały dwie opcje. A jednak. Oczywiście, że żadnego usuwania ciąży!! Michał jest gotów stawić czoła wszystkiemu, więc dają radę :)
    A Alek to zamierza powiedzieć ukochanej pewną rzecz? Ja pamiętam!
    Tola ma wyrzuty sumienia i sama się kaja, a nie wie, co jej chłoptaś wyprawiał w Rzeszowie. Jeśli on się nie przyzna, to na pewno Iza się pofatyguje, o!
    Pozdrawiam :) Tobie również wszystkiego dobrego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No to można pogratulować Bąkowi i powiedzieć " Złoty strzał" Ale wiesz co, życie to jest ironiczne jak cholera. Kinga po pierwszym normalnym zbliżeniu z mężczyzną zachodzi w ciąże, Tola która już dawno rozpoczęła przygody łóżkowe ma się dobrze i nic nie zapowiada u niej malucha. Czasami to aż myślę że to jest trochę niesprawiedliwe. Nie dziwę sięKindze że ma wrażenie że cały świat sięwali, jej reakcja była by podobna do mojej, ale ma Michała. Jest przy niej obiecuje ze zajmie się nią i dzieckiem, że ich nei zostawi a to naprawdę jest duża podpora.
    Co do Alka widzę że nie ma zamiaru powiedzieć Toli o zdradzie, a to dobrze nie wróży. Cieszy mnie to ze chociaż trochę wyjaśnili między sobą swoją ostatnią kłótnie. Scena na plaży byłą tak radosna niczym nastolatki, tylko to spuszczenia Igora z oczu zmroziło mi krew w żyłach. Dobrze że nic się tu nie stało

    OdpowiedzUsuń
  4. Z pewnością nowa sytuacja, w której znalazła się Kinga nie może napawać ją optymizmem. Jest bardzo młoda, ma całe życie przed sobą, a tutaj nagle dowiaduję się, że jest w ciąży - boi się to pewne, i obawiam się, że teraz największą przeszkodą będzie dla niej opina publiczna, która wiadomo jak traktuje związki z taką różnicą wieku jaka jest u niej i Michała. Mimo wszystko mam nadzieję, że oboje to przetrwają bo naprawdę się kochają i będę wspaniałymi rodzicami!

    A Alek zachowuje się jak kretyn! Jeśli miał odwagę, żeby Tośkę zdradzić to niech teraz się do tego przyzna i jak najszybciej, może dziewczyna mu wybaczy i będą mieli szansę zacząć wszystko od nowa.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz się będę szczerzyć jak głupia do siebie ze znów jestem na czasie tu :) Opisujesz mi plażę, bieganie po pisaku i polskie morze i do jasnej ciasnej mam ochotę tam być gdyby nie ta odstraszająca ponad 12-godzinna podróż, na samolot to mnie może za 10 lat stać będzie :P Tola i Aleh jak dzieciaki, fajnie się tak beztrosko zabawić ze swoja połowica tyle że u nich tej beztroski to jak na lekarstwo bo o mało co do tragedii nad tą wodą nie doszło, do tego przyjmujący chyba udaje że to co wydarzyło się w jego rzeszowskim mieszkaniu z kochanką miejsca nie miało.
    Matura Kingi z ciążą w tle przypina mi sytuacje ze zeszłorocznej sesji na moim wydziale gdzie dwie koleżanki myślały ze wpadły tam poszło na !;! czyli jedna wpadka okazała się prawdą. Byłam obok widziałam co przezywały i chyba mogę sobie wyobrazić jak to u Lijewskiej wyglądało. Mam więcej lat od niej ale i dla mnie taka wiadomość teraz to raczej był by wielki szok. Do tego jakoś czuję że Marcin nie będzie zachwycony, wcale by mnie nie zdziwiły rękoczyny w jego wykonaniu w stronę Bąkiewicza

    OdpowiedzUsuń