niedziela, 10 listopada 2013

XVIII

/Alek/

Miałem się już nie zakochiwać! Na karku trzydzieści lat, dwójka dzieci i pomyślnie przeprowadzony rozwód. Świadom tego, że nie nadaję się do stałych związków, chciałem ich unikać, a tu los kolejny raz sobie ze mnie zakpił, stawiając na drodze Tolę. Ta kobieta to dynamit! Ma tyle energii, nie można się z nią nudzić. Podoba mi się to jak się o nas stara i jak walczy. Która dziewczyna na jej miejscu jeździłaby między Gdańskiem a Rzeszowem tylko dlatego, że jej chłopak nie ma na to czasu albo jest tak zmęczony, że nie chce mu się ruszyć dupy z miejsca? A może któraś opiekowałaby się z olbrzymią przyjemnością jego dziećmi tylko dlatego, by była żona mogła spokojnie zająć się swoim wyglądem zewnętrznym na całodniowej wizycie w pobliskim SPA? Podejrzewam, że żadna, a ona potrafi. Martwi mnie tylko, że ja nie potrafię okazać swojego zainteresowania jej osobą na taką skalę, na jaką by chciała i o jakiej zapewne marzy Tola. Znów pewnie beznadziejnie się tłumaczę, ale chyba wyrosłem z tych romantycznych wiadomość sms czy nawijania o pierdołach przez telefon. Lubię jej słuchać, lubię wiedzieć co się u niej dzieje, ale zupełnie nie kręcą mnie rozmowy o miłości czy planach na przyszłość. Nie chcę jej planować, bo to kompletnie bez sensu. Mogę się tylko pochwalić, że przez wzgląd na Lipińską zaprzestałem kontaktowania się Izą i nie chodzę już do klubów, by szukać wrażeń. Na razie wytrzymuję. Skwapliwie odrzucam połączenia od Derkowskiej, ignoruję wiadomości. Ostatnio nawet chowałem się przed nią w mieszkaniu Marka, gdy zauważyłem jej samochód na parkingu przed blokiem. Nie jest to łatwe. Jak na złość widać, że jej pożądanie rośnie, a moje musi być skierowane tylko i wyłącznie w stronę Toli. Nie powiem, w łóżku jest świetna. Niby młoda i niedoświadczona, ale nie w ciemię bita. Podejrzewałem, że będę musiał ją instruować i mówić co ma robić, bym i ja sięgnął szczytu, a ona wiedziała jak to zrobić przy naszym pierwszym wspólnym razie. Niby było delikatnie, niby bez większej fantazji, a mimo to podobało mi się. Jestem ciekaw jak blondynka zapatruje się na nieco bardziej perwersyjny seks. Przekonać się o tym będę mógł już dzisiejszego wieczoru, bo właśnie jestem w drodze do Gdańska. Jak nigdy trener zrobił nam wolne na czas świąt wielkanocnych. Zobaczyć się mamy dopiero we wtorek popołudniu, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na wizytę u Toli. Początkowo myślałem, że spędzę ten czas z dziećmi, ale Natalia postanowiła pojechać z nimi do Grodna, do moich rodziców. Byliśmy mieszanym małżeństwem. Ja pochodzę z katolickiej rodziny, Natalia z prawosławnej. Tym sposobem nie zobaczę dzieci wcześniej aż po Wielkanocy obchodzonej w obrządku prawosławnym. Śniadanie wielkanocne zjadłem u Ignaczaków, na obiad poszedłem do Bartmanów. Trochę mi było głupio, ale ostatnie święta Bożego Narodzenia nauczyły mnie, że nie warto takich dni spędzać z butelką piwa w ręku i kawałkiem pizzy w ustach.
Początkowo chciałem zrobić Toli niespodziankę, ale sam Marek uprzedził mnie, że mogę jej nie zastać w domu, bo nie wiadomo co wymyśliła jej matka ze swoim nowym chłopakiem. Chcąc nie chcąc musiałem się zaanonsować. Blondynka piszczała do telefonu, że strasznie się cieszy z mojego przyjazdu, że tego jej właśnie do tej pory brakowało. Chyba wreszcie poczuła, że mi na niej zależy, a i ja sam coraz bardziej zaczynałem czuć, że tak jest. W najlepszym garniturze jaki wisi w mojej szafie i z dwoma bukietami kwiatów stanąłem na w progu wejściowych drzwi.
-Alek!- na mojej szyi wylądowała blondynka. Z taką siłą na mnie naparła, że gdyby nie masywne drzwi, to pewnie wylecielibyśmy na zewnątrz. Chwilę po gorącym przywitaniu w przedpokoju pojawiła się mama Toli. Pierwsze wrażenie? Spodziewałem się pani po 40 z wałeczkiem tłuszczu na brzuchu, przydużej garsonce i pokoślawionych butach na niebotycznie grubym obcasie. Przed sobą miałem kobietę na bank przed 40 z nieskazitelną figurą, długimi blond włosami. Jej strój zdecydowanie odbiega od obrazu matki posiadającej dorosłą córkę. Mała czarna do połowy uda w połączeniu z czarnymi szpilkami sprawiła, że przez moment popadłem w agonię. Do porządku musiała przywołać mnie moja dziewczyna, bo inaczej nadal wlepiałbym ślepia w biust jej matki.
-Jola Lipińska, bardzo miło mi cię poznać. Jacek! Chodź szybko, chłopak naszej Toli przyjechał!- obok niej pojawił się facet, którego obraz próbowała nakreślić mi blondynka jakiś czas temu. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie obleśnego faceta, który rzuca się na wszystko co ma cycki. Uff, całe szczęście, że jak tak nie wyglądam, bo już w ogóle bym mógł powiedzieć, że ulepieni jesteśmy z tej samej gliny. Zaraz, zaraz! Ja się zmieniam, ja już nie myślę o kobietach w ten sposób. By odgonić od siebie myśli o kobiecych kształtach „teściowej”, podałem jej bukiet kwiatów. Wcześniej obdarowałem niż również Tolę. Złapałem jej rękę, by samemu sobie dodać pewności, że z nią tutaj jestem i dla niej tu przyjechałem.
Przy stole atmosfera była ciut napięta. Widać gołym okiem, że Tola i nowy facet jej matki nie mają ze sobą najlepszych kontaktów, a wielkanocny stół wcale nie służy w tym przypadku pomocą. Rozmowa zaczyna się dopiero wtedy, gdy Jola nalega, bym opowiedział o sobie coś więcej. Więc mówię. Z portfela wyciągam zdjęcie chłopców, opowiadam o siatkówce i grze w polskim klubie. Chyba o czym zapomniałem, bo matka Toli jest wyraźnie niepocieszona.
-A gdzie w tym wszystkim Tolcia? Myślałam, że chociaż ty opowiesz nam o tym jak się poznaliście, bo z niej nic nie można wyciągnąć.- młoda Lipińska pąsowieje, a ja razem z nią. Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji, bo nie ma sensu opowiadać o tym, że w pierwszej chwili pomyślałem, że chciałbym zaliczyć jej córkę i zapomnieć. Ona chyba nawet nie ma pojęcia z kim siedzi przy jednym stole i jakie życie prowadziłem do tej pory. Z całym szacunkiem dla harców jej i Jacusia, ale podejrzewam, że mimo wszystko biorę ich oboje na głowę. To znaczy się brałem, już tego nie robię…
-Poznaliśmy się dzięki Markowi. Przedstawił nam swoją córkę i jakoś tak mi się spodobała.- kłamię, ale to akurat mam opanowane do perfekcji. Jolanta pewnie liczyła na zdecydowanie bardziej romantyczną historię, ale życie to nie jest film, to pierdolona bitwa.
-No cóż. Mam nadzieję, że będziecie mieli w życiu jeszcze wiele uniesień. Monotonia doprowadza związek do ruiny. Wierz mi, znam się na tym. 20 lat temu nie mieliśmy takiemu domu, żyliśmy skromniej, ale co noc kładłam się spać u boku zajebistego faceta. Teraz mam duży dom, ogród i samochód sportowy, ale rano budziłam się u poddziałego faceta, który nie był w stanie sprostać moim oczekiwaniom. Na szczęście jest Jacek, on wie czego potrzeba prawdziwej kobiecie…- cóż... Mogła sobie darować te teksty o Marku. W oczach Toli widzę łzy, a i mi samemu niezręcznie było o tym słuchać, bo lubię Lipę i naprawdę dziwię się, że takiego faceta jak jego, można zostawić dla góry mięśni.
-Nigdy więcej nie porównuj w mojej obecności taty do Jacka! Dobrze wiesz, że nawet w najmniejszym calu nie dorasta mu do pięt!- cała Lipińska. Zbierała w sobie złość, aż w końcu wybuchła, wprawiając matkę i jej faceta w osłupienie. Ostentacyjnie wstała od stołu, po drodze zrzucając jeszcze widelec. Nie wiele myśląc, przeprosiłem i poszedłem za nią. W jej pokoju pozwoliłem jej się wypłakać, tuląc w swoich ramionach. Widzę jak ona kocha Marka, jak bardzo ją boli, że matka tak go potraktowała. Nic jednak nie może z tym zrobić. Jest już duża i wie, że z uczuciami się nie igra.
-Olej to co gada i już. Ważne, że ty wiesz jaki jest twój ojciec. A na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że ty nie będziesz miała poddziadziałego męża…- próbuję ją rozśmieszyć, więc chwytam się każdej możliwej opcji. Najlepszą będzie chyba odciągnięcie jej uwagi od rodzinnych spraw i przejście do naszych.
-A co, masz jakiś patent na starzenie się?
-Nie, po prostu nie zamierzam się żenić. Raz już to przerabiałem i starczy.- myślałem, że mówię dość zabawnie, ale mina Toli uległa znacznemu pogorszeniu. Może rzeczywiście nie najlepszy moment wybrałem na to, by mówić o swoich planach na przyszłość, ale kiedyś i tak byśmy musieli o tym pogadać. Tak zdecydowałem, ponieważ mam już za sobą jedno nieudane małżeństwo i nie chcę kolejnego. Nie chcę mieć wrażenia, że to co tworzyłem z kimś przez wiele lat zostaje rozwiązywane w kilka godzin w obecności obcych ludzi. Jeśli już mam tworzyć związek, to ten z serii wolnych. Gdy coś nie wyjdzie, to po prostu się rozstaniemy i już.
-Żartujesz sobie, tak? Jak możesz powiedzieć, że nigdy się już nie będziesz żenił?! Nie założyłeś sobie, że możesz spotkać kogoś, z kim ułożysz sobie resztę życia?!- naprawdę niepotrzebnie zaczynałem ten temat. Mieliśmy miło spędzić wielkanocny poniedziałek, a wszystko wskazuje na to, że się pokłócimy.
-Tola, nie chce mi się o tym gadać. Wreszcie u ciebie jestem i może byśmy jakoś inaczej wykorzystali ten czas, przyjemniej…-  przysunąłem się do niej bliżej, wodząc nosem po jej szyi. Odsunęła się o gwałtownie wstała z łóżka.
-Czyli co?! Z góry założyłeś, że już z nikim nie weźmiesz ślubu tak?! Nawet jeśli kogoś pokochasz?
-Tak, tak właśnie uważam. Ten papierek wszystko psuje. Jak się jest w wolnym związku to jest lepiej, uwierz mi. Przecież to nie ślub i wesele sprawiają, że się kogoś kocha, tylko to…- wskazałem na serce. Matko! Skąd u mnie takie metafory?!
-A gdy pojawią się dzieci? Przecież brak ślubu sprawia, że w żadnym urzędzie nie jest się branym jako rodzina. Nie pomyślałeś o tym?- dzieci? Dzieci też nie chcę mieć już więcej. Mam dwóch synów, którzy mają rozbitą rodzinę i do dziś dnia pluję sobie w brodę, że zgotowałem im taki los. Kocham ich najbardziej na świecie i nie poradziłbym sobie ze świadomością, że oni nie mają ojca na co dzień, podczas gdy ich przyrodni brat lub siostra widzą go codziennie.
-Tola, nie zapędzaj się tak. Nie jesteśmy z sobą Bóg wie ile czasu, byśmy musieli mówić o dzieciach. Jednak jeśli już tak szczerze rozmawiamy i sobie wszystko wyjaśniamy to chcę byś wiedziała, że ja już nie planuję być kolejny raz ojcem.- zaraz chyba we mnie czymś ciśnie, jest taka wściekła. Widzę jak nerwowo zaciska wargi, próbując gryźć się w język.
-Wiesz już teraz o mnie wszystko. Zdecyduj czy dalej chcesz to ciągnąć. Jestem z tobą szczery i mówię to, co myślę. Mówiłem, że ja się do tego nie nadaję, ale ty chciałaś zaryzykować. Ja też zaryzykowałem, zmieniając swój styl życia. Szło mi całkiem nieźle, ale są pewne kwestie, w których moja decyzja nie ulegnie zmianie.- cóż, chyba powinniśmy tę rozmowę przeprowadzić znacznie wcześniej. Ustalić jakie kto ma oczekiwania od siebie i od drugiej osoby. Dla mnie ślub i dzieci to granica bezwzględna.
-Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć!


/Kinga/

26 kwietnia 2013 roku. Kończy się pewien etap w moim życiu, zaczyna kolejny. Za kilka chwil odbiorę świadectwo ukończenia szkoły, a moje myśli skupią się już tylko na zbliżającym się nieubłaganie egzaminie dojrzałości. Na samo wspomnienie o tym zaciska mi się żołądek, fikając do tego koziołka. Niby się przygotowywałam i na pewno coś umiem, ale kto wie jak to będzie wyglądać? No nic. Odganiam od siebie te myśli i z radością wychodzę na środek, gdy wychowawczyni wyczytuje moje imię. Nie skończyłam trzeciej klasy z najgorszym wynikiem, a mogę powiedzieć nawet, że jest mocno satysfakcjonujący. Szczególnie dobrze wygląda ta piątka z matematyki, która pozwala mieć nadzieję na to, że Centralna Komisja Egzaminacyjna nie rozłoży mnie na łopatki przygotowanymi przez siebie zadaniami.
-Powodzenia w dalszym życiu Kingusiu.- cała Kostrzewska. Murem stojąca za nami kobieta. Nawet już chyba zapomniała ile musiała się przeze mnie nasłuchać od dyrektora i innych nauczycieli. No cóż, nie zawsze byłam kryształowa, ale przez ostatni czas chyba dojrzałam. Nie mam wyjścia w sumie. Na każdym kroku muszę pokazywać, że jestem odpowiedzialna, a mój związek z Michałem to nie jest żadna fanaberia. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że szatyn przyjechał na moje zakończenie roku i żywiołowo bije brawo, gdy ja stoję na środku i odbieram książkową nagrodę za dobre wyniki w nauce. Ku mojemu zdziwieniu obok niego siedzi Justyna. Dostała zaproszenie na zakończenie roku, ale po tym wszystkim wydawało mi się, że nie będzie zainteresowania oklaskiwaniem mnie. Zaskoczyła mnie, zresztą nie pierwszy raz pozytywnie. Ona chyba jako pierwsza zaczyna zauważać, że ja i Michał to tak na poważnie.
Z świadectwem w ręku podchodzę do Justyny i Michała. Oboje jak na komendę podnoszą się ze swoich miejsc, by mi pogratulować. Najpierw Bąkiewicz przytula mnie mocno, całując w czubek głowy.
-Dumny jestem z ciebie, wiesz?- powiem nieskromnie, ale ja też jestem z siebie dumna. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę miał na tyle satysfakcjonujących, by dostać nagrodę, a tu się przytrafiła w klasie maturalnej. No przypadek to nie jest, bo uczyłam się mocno. Mam też nadzieję, że ten dobry końcowy wynik przełoży się na dobrze znaną maturę. Uniwersytet Warszawski na ładne oczy mnie nie przyjmie, nie mam co liczyć. Nadal nie wiem czy ta filologia polska to jest to, co chcę robić, ale z drugiej strony od zawsze najbliżej było mi do książek, więc chyba nie powinnam się nad tym dłużej zastanawiać.
-A teraz zapraszamy do nas rodziców uczniów, którzy osiągnęli średnią powyżej 4,5 oraz co najmniej dobre zachowanie. Zapraszam panią… Justynę Lijewską.- zapomniałam, że w tej szkole jest ten cyrk z tymi listami gratulacyjnymi dla rodziców. No cóż, nie wiem czy moja macocha nie będzie na mnie zła za to, że jej nie uprzedziłam. Widzę, że uśmiech nie schodzi z jej twarzy, gdy Kostrzewska mówi do niej coś na ucho. Cóż, moja wychowawczyni mimo wszystko mnie lubiła.
-Justyna coś ci mówiła?- zagaduję do Michała, zajmując krzesło żony ojca. Z uśmiechem Bąkiewicz kiwa przecząco głową. Cóż, w pewnych przypadkach milczenie można przyjąć jako dobry znak. Zawsze mogła mu powiedzieć, że powinien stąd iść czy coś w tym stylu. Podchodzi do nas niepocieszona Tola. Od wielkanocnych świat nie widziałam na jej twarzy uśmiechu, a z ust najczęściej słyszę tylko przekleństwa. Do tego jeszcze miała nadzieję, że pan Marek przyjedzie na jej zakończenie, ale on poleciał do Włoch, by spotkać się z Anastasim. Próbowałam ją przekonać, że to dla niego ważne, że dzięki takim wtykom będzie miała zajebiste miejsca na polskich halach podczas spotkań, ale chyba na niewiele się zdały moje próby pocieszenia jej. Kiedy dołączyła do nas Justyna, już w czwórkę dokończyliśmy cały ten cyrk związany z zakończeniem szkoły. Potem jeszcze kilka łez w klasie ze strony wychowawczyni i uroczyste wyjście ze szkoły już jako jej absolwenci. Nie wiem czy będzie mi szkoda, że w nadchodzący poniedziałek nie usiądę w swojej ławce. Miałam odlotową klasę i nie da się tego ukryć. Może nie wszyscy się kochaliśmy, bo to nie możliwe, ale jako kolektyw potrafiliśmy się bawić i czerpać przyjemność w miejscu, które z przyjemnością nie ma nic wspólnego. Fakt, jedno z wydarzeń już na zawsze zmieniło mnie jako kobietę, ale chyba już nauczyłam się z tym żyć. Dzięki Michałowi, który obowiązkowo rozdał kilka autografów wśród moich koleżanek i kolegów. Po wszystkim podszedł do mnie i objął mocno w pasie. Niesamowity jest i przekonuję się o tym każdego dnia. Dzisiejszego wieczoru jedziemy do jego rodzinnego miasta, do Piotrkowa. Mówił mi, że jego rodzina strasznie chce mnie poznać, a ja uznałam, że już czas na to, by wykonać ten krok. Wcześniej o wszystkim powiedziałam Justynie, by nie nazwano tego wyjazdu kolejną ucieczką z domu. Biłam się z myślami czy nie powinnam jeszcze zadzwonić do taty, ale spasowałam. Muszę dać mu więcej czasu, by zrozumiał, że my na poważnie, że to nie są nasze chwilowe wymysły.
-To co? Lody czy pizza? Musimy jakoś uczcić te wasze świadectwa dziewczynki.- z propozycją wychodzi moja macocha. Nie spodziewałam się tego. Liczyłam raczej na to, że po wszystkim pojedziemy do domu i w końcu zacznę się pakować. Bąkiewicz chyba też tego nie przewidział bo stoi teraz zmieszany i próbuje znaleźć sobie miejsce w Gdańsku, w którym na mnie zaczeka.
-Oczywiście idziesz z nami Michał. Nie ma dyskusji. Jakby nie patrzył, mogę zostać twoją teściową, więc należy mi się szacunek.- powiedziała to ze znanym mi uśmiechem. Czy mam prawo mieć nadzieję, że to wszystko się ułoży i zażegnamy ten konflikt związany z moim chłopakiem? Bardzo bym tego chciała. Chciałabym mówić rodzicom o tym jaka jestem szczęśliwa, jakie mamy z Michałem plany.
-Kocham cię Justynko!- rzucam się jej na szyję, całując policzek. I gdyby jeszcze tata spuścił z tonu i zaprosił kiedyś mnie i Michała na piwo, to byłabym chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marzenie ściętej głowy? Czas pokaże. 

~*~
Jak u jednych lepiej, to niestety u drugich musi być ciut gorzej. Zależało mi na tym, by właśnie w tej kwestii powstała największa różnica zdań między Tolą i Alkiem. Nie wiem czy udało mi się przekazać to tak jak chciałam, ale starałam się.
Pozdrawiam :*** 

5 komentarzy:

  1. No proszę!! Kinga zaczyna coś sobie układać, a Toli wali się związek na głowę. Zastanawiam się kto w parze Tola - Alek jest starszy, bo chyba nie Akhrem. Niby dorosły facet, a zachowuje się \jak gówniarz. Owszem jest z nią szczery ale te jego założenia są idiotyczne, bo życie lubi płatać figle i nigdy nie wiadomo jaki scenariusz napisze nam przyszłość!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Alek zaczął się ślinić na widok Joli to prawie oplułam monitor. Cóż są tacy faceci na świecie co lecą na każdą atrakcyjną kobietę i takim typem jest najwyraźniej Białorusin, dobrze że przynajmniej wie gdzie są teraz granice i szybko się otrząsnął z tego "wrażenia" jakie zrobiła na nim Jola. Współczuję Toli niby to jej matka, ale zachowanie jakie sobą prezentuje to brak mi słów, porównywać kochanka do ojca dziewczyny szczyt chamstwa. Co do Alka ja tam go rozumiem , szkoda tylko ze rozmowa o jego planach wystąpiła w takich okolicznościach. Tola dla mnie zachowała się troszkę naiwnie, doskonale wie w jakiej sytuacji jest Ahrem, czego już w życiu doświadczył. Ja bym była bardziej ostrożna i nie układała w głowie planów o ślubie dzieciach, a Tola chyba to robiła dlatego zareagowała tak ostro.
    Ja też mam ochotę krzyknąć Kocham cię Justyna bo tego było potrzeba dla związku Michała i Kingi. Jak już Justyna się przekonała do Michała to i Marcin kiedyś się przekona, może przyjdzie mu to trudniej ale i on w końcu dostrzeże że jego córka jest przy Bąkiewiczu szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alek! Jakie to prostackie, szowinistyczne i bardzo płytkie zachowanie! Nie cierpię jak facet zachowuje się właśnie tak jak to nam zaprezentował Białorusin. Najchętniej zaliczyłby wszystko co się rusza. Biedna Tola, ona się zaangażowała a jej wybranek zachowuję się jak buc.
    Dobrze, że przynajmniej u Kingi i Michała powoli zaczyna się wszystko układać, Myślę, że jak jej ojciec zobaczy ile Michał dla niej znaczy to powoli się do niego przekona.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawa dla Justyny! Tak mnie pozytywnie zaskoczyła. Myślę, że bardzo miło jej się zrobiło po tym wyznaniu Kingi i utwierdzi się, że dobrze postępuje. Michał naprawdę nie myśli o skrzywdzeniu ukochanej w jakikolwiek sposób. Są tacy uroczy razem :)
    Tola i Alek na zakręcie. Widać po dziewczynie, jak to przeżyła. Biedna :( Oczywiście, że brak ślubu i dzieci to nie jest wymarzona wypowiedź od swojego faceta. Naprawdę, Aleh sobie z góry coś założył i koniec. No ludzie. Z takim podejściem to może sobie zostać sam jak ten palec, obracać Izusię i pocałować w tyłek! Rozczarował mnie strasznie, bo zapowiadało się nadzwyczaj dobrze. No i to podziwianie mamy Toli, aż mi przez myśl przeszło, czy w łóżku razem nie wylądują. Wrrr, tak się zdenerwowałam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby moja komórka była zdolna do wysyłania komentarzy to była bym tu w miarę na bieżąco a nie z takim opóźnieniem. Nie będę ubolewać nad moim sprzętem tylko wezmę się do roboty z komentarzem.

    Zacznę od Bąkiewicza i Kingi bo na Aleha jestem w tym momencie troszkę zła. Chyba się powtórzę jeżeli napiszę że potrzeba mi takiego odpowiedzialnego faceta jak Michał ale mi to imponuje. Zakochał się facet i nie schował głowy w piasek czy nie uciekł przed problemem ,ale trwał przy Lijewskiej i teraz ta wytrwałość jest mu wynagradzana. Samo to że ich związek trwa chyba w końcu przekonało do uczucia tej dwójki Justynę.
    Cóż Tola i Aleh. Bawiliśmy się w coś co można było nazwać swobodnym związkiem i zabawa się skończyła bo Tola wyskakuje ze ślubem i ustatkowaniem się. Ok za bardzo ogólnikowo to ujęłam ale o to w tym chodzi nikt mnie nie oszuka. Nie potrafię odnieść się do osoby siatkarza bo nie byłam w takiej sytuacji jak on. Założył sobie że nigdy nie będzie miał już żony, rodziny, to mógł bawić się w przygodnie znajomości a nie rozkochał w sobie Tolcię i co myślał że kiedyś taki temat nie wyplynie

    OdpowiedzUsuń