piątek, 28 czerwca 2013

IX

/Kinga/
Ostatni raz puściłam Tolę samą do Rzeszowa! Nawet gdybym miała zabierać tam Natalkę i Kacpra, to nie puszczę jej bez opieki. Tak się zarzekała, że Akhrema to by nawet kijem nie ruszyła, a wystarczyło tylko trochę alkoholu i sama była gotowa wejść na niego i się z nim zabawić. Oczywiście te jej zapewnienia, że Białorusin w ogóle jej się nie podoba, brałam z przymrużeniem oka, ale żeby od razu seks?! Niby powinnam się przyzwyczaić, że ona szybko podchodzi do życia i bierze z niego garściami, ale jednak w tej sytuacji wolałabym, by zachowała umiar i rozsądek. Ha! Sama muszę pilnować swojej osoby, by nie zagalopować się w swoich kontaktach z Michałem. Wtedy na hali za szybko to wszystko poszło, ale potem nie wskoczyliśmy już na wyższy poziom. Troszkę zmieszani i przelęknieni poszliśmy na kawę. Rozmawialiśmy o wszystkim, skutecznie omijając temat wydarzeń z hali. Udawało się doskonale, bo Bąkiewicz to doskonały rozmówca. Na początku nie mogłam przestać się śmiać z tego jego lekkiego jąkania się. Na całe szczęście szatyn wziął ten śmiech za oznakę dobrego humoru i nie połączył go z tym, że mogłabym się z niego nabijać. Później już zupełnie przestałam to zauważać. On mówił, a ja słuchałam. Potem odwrotnie. Nie wcinał się w słowo, nie chciał pokazać na każdym kroku, że to on jest mądrzejszy, bo jest mężczyzną i ma większe doświadczenia. Słuchał i sam dawał się słuchać. Potem przyszedł czas na zakupy, które Michał obiecał Szamponowi. Z tego co mi mówił przyjmujący, to on musi być ważną postacią w tym zespole. Może nie tyle w zespole i na boisku, co poza nim. Wcale się nie dziwię, że chłopaki radzą się go w różnych kwestiach, bo on naprawdę mądrze mówi. Kupowanie prezentu dla Arka było najzabawniejszą rzeczą tego wieczoru. W sklepie z dziecięcymi artykułami zachowywaliśmy się jak…dzieci. Doszliśmy nawet do tematu o dzieciach i ilości, jaką chcielibyśmy mieć prywatnie. Bąkiewicz mówił coś o dwójce, a mi się od zawsze marzy trójka. Pochwaliliśmy się nawet pomysłami na imiona i doszliśmy do wniosku, że nie mamy pociągu do żadnych zmyślnych imion, nadciągających do Polski z zachodu. On chciałby mieć Frania i Alę, a ja Olka, Antosię i Ulę. Żartowaliśmy, że w ostateczności w naszym przypadku doszlibyśmy do porozumienia. W OSTATECZNOŚCI oczywiście! Prezentem odpowiednim dla Arka okazał się jakiś zabawkowy aparat, bo z tego co mówił Bąkiewicz, mały często bawi się sprzętem rodziców, a Mariusz dostaje wtedy palpitacji serca i drży o swoje lustrzanki. Całe spotkanie zakończyło się spacerem i odprowadzaniem mnie do domu. Nie pozwoliliśmy sobie już na zbytnią czułość, ale ten niby nic nieznaczący buziak w policzek wywołał burzę w moim domu. Miałam to nieszczęście, że akurat wtedy Kacper musiał zameldować się w kuchni. Gdyby to była Natalia albo Justyna, to sprawę dałoby się jakoś załagodzić. Szanowny brat od razu chwycił za telefon i z tą rewelacją zadzwonił do ojca. Jeszcze nie zdążyłam wejść do domu, a już musiałam z nim rozmawiać. Na całe szczęście Kacper nie miał pojęcia, że owy chłopak, z którym rzekomo całowałam się namiętnie przed domem, jest Michałem Bąkiewiczem. Tacie walnęłam ściemę mówiąc, że to tylko kolega z klasy, który odprowadził mnie do domu i pożegnał buziakiem w policzek. Nie omieszkałam też powiedzieć, że jego najmłodsza latorośl to wstrętny kabel. Do tej pory nie odzywam się do Kacpra, choć minął już prawie tydzień. Jeszcze tydzień i studniówka. Wszyscy myślą, że to właśnie z tym gentlemanem, który odprowadził mnie do domu, zamelduję się na pierwszym poważnym balu w życiu. Owszem, bardzo chętnie poszłabym z Michałem na studniówkę, tylko wtedy tata dostałby zawału serca. Problem w tym, że kiedyś będę musiała mu o tym powiedzieć, bo Michał zaczyna mi się naprawdę podobać .
-Kinga? Jesteś w domu?- Justyna wróciła z kwiaciarni. Zdejmuję nogi z biurka, usypiam laptop i schodzę na dół. Biorę od niej zakupy i rozkładam je po lodówce i szafkach, będąc przekonaną, że zawołała mnie właśnie po to bym jej pomogłam. Szybko się z nimi uporałam, ale ku mojemu zdziwieniu nie o to chyba chodziło.
-Chcę z tobą porozmawiać. Usiądź proszę.- zrobiła kawę i usiadłyśmy przy stole w kuchni. Próbowałam sobie przypomnieć czy aby przypadkiem dzisiaj nie było wywiadówki, bo być może powodem mojej rozmowy jest ten zapalony papieros na terenie szkoły. W myślach ganię się za takie podejrzenia, bo przecież wywiadówka była w zeszłym tygodnie. Co się więc stało? Muszę czekać na jakikolwiek zarys wydarzeń.
-Byłam dzisiaj w Ergo Arenie, bo musiałam zapłacić jakieś wpisowe na siatkarski obóz Natalki i rozmawiałam z panem Henrykiem. On jest tam odpowiedzialny za przygotowywanie hali do meczów siatkówki i był akurat tam wtedy, gdy ty i Tola byłyście na meczu… -żołądek podszedł mi do gardła. Przypomniałam sobie tego puszystego pana, który poganiał mnie i Michała, gdy oddawaliśmy się przyjemności pocałunku. Spuściłam oczy i czekałam na to aż Justyna wytoczy „oskarżenia”.
-Kinga dlaczego nie powiedziałaś, że spotykasz się z Michałem?- no jak to dlaczego? Dlatego, że Michał jest w jej wieku i bałam się, że zostanę posądzona o brak rozumu i wyobraźni. Nie chciałam też tego robić ze względu na to, że wszystko było jeszcze takie świeże i nie warto było robić zamieszania jeśli miałoby się okazać, że to spotkanie w klubie i późniejszy kontakt telefoniczny było przelotną znajomością.
-Bałam się. Michał jest ode mnie dużo starszy, ale to naprawdę fajny facet i chyba z każdym kolejnym dniem zaczyna mi na nim coraz bardziej zależeć. Mogę z nim pogadać o wszystkim. Widać też, że ma ogromny szacunek do kobiet i można się przy nim poczuć wyjątkowo.- Justyna pewnie chciała usłyszeć co innego. Pewnie miała nadzieję, że Bąkiewicz to tylko zwykły znajomy,  jeden z wielu. Mi też się tak na początku wydawało. Miałam wrażenie, że myśli tylko o tym, jak mi pokazać, że żadna mu się nie opiera. Był dla mnie jak Alek dla Toli. Przy głębszym poznaniu musiałam wycofać opinię zapatrzonego w siebie macho.
-Nie uważasz, że nie to dla ciebie odpowiedni mężczyzna? Rozumiem, że to z nim wtedy widział cię Kacper?- czuję się tak, jak na przesłuchaniu sądowym. A jeszcze do niedawna wydawało mi się, że jak powiem o wszystkim Justynie to ona zrozumie i będzie moim sojusznikiem w pertraktacjach z ojcem. Pomyliłam się…
-Tak, wtedy byłam z Michałem…- nie było sensu iść w zaparte. Opowiedziałam jej wszystko, począwszy od tego, że w niewyjaśnionych okolicznościach udało mu się zdobyć mój numer, a skończywszy na spotkaniu po meczu. Gdyby nie było tych 13 lat różnicy, to wszystko byłoby w porządku, a Justyna na pewno uznałaby te wszystkie okoliczności za niebywale romantyczne. Problem w tym, że ta różnica jest, ale na chwilę obecną zupełnie niezauważalna.
-Przykro mi Kinguś, ale będziesz musiała to skończyć. W przeciwnym razie będę musiała o wszystkim powiedzieć Marcinowi. Rozumiem, że mogłaś się zauroczyć, ale uwierz mi, że ten związek na dłuższą metę jest bez przyszłości. Wiem, że jesteś mądrą dziewczyną i nie zrobiłabyś żadnej głupoty, ale zauroczenie i miłość czasami odbierają nam rozum i nie pozwalają myśleć obiektywnie.-  i wszystko jasne. Ktoś inny zadecydował za mnie, że tak będzie lepiej. Mam napisać do Michała i powiedzieć mu, że rodzina nie jest zachwycona naszą znajomością, więc musimy to zakończyć tak jak jest. Przecież nie mogę tego zrobić. Problem w tym, że nie mam wyjścia. Jeśli Justyna powie o wszystkim tacie, to już w ogóle będę w czarnej dupie. Obrażona wstaję z krzesła i bez słowa idę do swojego pokoju. A ja głupia z nadzieją patrzyłam na pomysł wyjazdu do Bełchatowa i spotkania się z nim, tym razem na jego gruncie. Odechciało mi się już tej całej studniówki i wszystkiego. Ze złością spojrzałam na sukienkę, wiszącą na żyrandolu. Może rzeczywiście zbyt śmiało spojrzałam w przyszłość i zapomniałam o tej gigantycznej wiekowej przepaści? Justyna na pewno ma rację. Zawsze miała i nigdy nie zrobiła nic przeciwko. Każda jej uwaga i rada była trafiona. Dlaczego teraz miałabym z niej nie skorzystać?


Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni.


/Tola/
Do dziś dnia patrzę w swoje lustrzane odbicie i mam ochotę splunąć sobie na twarz. Zachowałam się tak beznadziejnie w tym Rzeszowie, że tylko cud uchronił mnie od tego, że nie zostałam wypieprzona na prawo i lewo przez Akhrema! I do kogo ja miałabym mieć pretensję, gdybym zaszła w ciążę?! Można powiedzieć, że sama mu się wystawiłam, jasno dając do zrozumienia, że mam na niego ochotę. Nie wiem co mnie opętało. Można co nie co zrzucić na ilość wypitego alkoholu, ale bez przesady. Musiało kierować mną też coś zupełnie innego. Zapowiedziałam sobie, że na wszelki wypadek będę stronić od alkoholu i na razie nie będę wybierać się na Podkarpacie. Chyba bym się spaliła ze wstydu gdybym miała spojrzeć mu teraz w oczy. A zapowiadało się na zakopanie topora wojennego i uporządkowanie naszych stosunków. Problem w tym, że mi się zachciało zupełnie innego stosunku. Przecież to on myśli nie tą częścią ciała co trzeba, a to ja prawie na siłę chciałam się mu wypiąć. Nawet nie chcę wiedzieć jakie on ma teraz o mnie zdanie, bo chyba musiałabym poszukać jakiejś suchej gałęzi i skończyć swój nędzny żywot. Obawiam się jeszcze tego, że on tę sytuację wykorzysta przeciwko mnie i powie o wszystkim tacie. W ten sposób doskonale mógłby się na mnie odegrać za wszystkie złośliwości z mojej strony i pokazać mi, że z nim się nie zadziera. Na razie tata nie dzwonił z obelgami skierowanymi w moją osobę, ale gdy tylko na wyświetlaczu pojawia się jego numer to drżę jak galaretka.
Studniówka kompletnie mnie nie cieszy. Do fryzjera mama zaciągnęła mnie prawie siłą. W dupie miałam to, że fryzjerka niemiłosiernie szarpała moje włosy. Nie lubię stanu, w którym mam burdel w głowie i nie wiem co robić. Gdy pewność z siebie spada poniżej pewnego poziomu, to nie czuję się komfortowo. Wymarzona studniówkowa sukienka dziś wydaje się być zwykłym skrawkiem materiału, zupełni nie wyróżniającym się na tle innych ubrań. Po prostu wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że wszystko przestało mnie obchodzić. Nerwowo krzywię twarz, próbując się uśmiechać, gdy mama i jej gach zachwycają się nad moim wyglądem. Rodzicielka z nieukrywanym wzruszeniem wspomina dzień, w którym przyszłam na świat. Denerwuję się, bo nie mam ochoty na uzewnętrznianie się przy jej facecie.
-To pewnie Damian<klik>.- pukanie do drzwi jest dla nas sygnałem przybycia mojego partnera. Wchodzi do  przedpokoju. Nienagannie ubrany, z charakterystycznym dla niego nieładzie na głowie i białą różą, z którą mam tańczyć poloneza. Mama szturcha mnie w bok. Mi też się wydaje, że na taki widok powinny ugiąć mi się kolana, a serce przyspieszyć kroku, ale nic takiego się nie dzieje. Sztucznie się uśmiecham i daję przywitać buziakiem w policzek.
-Mam wrażenie, że będziesz najpiękniejszą abiturientką tego wieczoru.-szkoda jeszcze, że nie zapytał czy nie bolał mnie upadek z nieba. Cały czas myślę o Akhremie i to mnie przeraża. Powinnam zmienić sobie obiekt zainteresować, bo z tego i tak nie może nic wyniknąć, a mimo wszystko nie potrafię w sposób dosadny przemówić sobie do rozsądku. Gdyby o tym wszystkim dowiedział się tata, to on już wiedziałby co zrobić. Problem w tym, że on nie może o tym wiedzieć, bo już zupełnie straciłabym w jego oczach. Wybaczał alkohol pity w miejscach publicznych i odbieranie mnie po nocy z komisariatu policji, ale chyba dupczenia z Białorusinem by mi nie wybaczył. Zresztą nie wie, wole nie próbować.
 -Udanej zabawy córeczko.-jeszcze nie zamknęłam dobrze za sobą drzwi, a już słyszałam plask odbijającej się łapy tego przydupasa od pośladka mojej mamy. Moje policzki płoną purpurą na myśl o tym, co będzie działo się w murach rodzinnego domu. Damian przyjechał po mnie swoim samochodem. Jak na gentlemana przystało, otworzył drzwi. Już powinnam zapisać plus po jego stronie, bo w Rzeszowie Akhrem nie wysilił się na taki gest, gdy po mnie przyjechał. Później tak fajnie już nie było. Zaczął gadać o maturze, pytając mnie o przedmioty, które chcę zadeklarować. Nawet ośmielił się zapytać czy poczyniłam już stosowne powtórki. Face palm! Pod gmachem bankietowej sali spotkaliśmy się z Kingą i jej partnerem. Pani Justyna uwinęła się w dwa dni, by moja przyjaciółka nie znalazła się na tej imprezie bez towarzystwa. Mam wrażenie, że Kinga odpuściła sobie Bąkiewicza bez walki. Nie mnie ją oceniać, bo sama drżę na myśl, że tata mógłby się dowiedzieć o moich ekscesach z Alkiem, ale jestem przekonana, że akurat im mogłoby się udać.
-Też masz wrażenie, że jesteś tu za karę?- kiwam twierdząco głową. Najchętniej rozpoczęłabym ewakuację, zabierając stąd przyjaciółkę. Po drodze wstąpiłybyśmy do monopolowego, kupiły pierwszego lepszego sikacza i utopiły smutki. Szkoda, że już za 10 minut musimy ustawić się w parach i zatańczyć pierwszego i pewnie ostatniego poloneza w życiu. W ogóle nie wzrusza mnie fakt, że jest on taki dostojny. Zupełnie nie rozumiem łez wzruszenia w oczach innych dziewczyn. Ja tylko czekam aż te wszystkie węże i tunele dobiegną końca i będę mogła usiąść za stołem.
Tyle prób i po zawodach. Nauczyciel wychowania fizycznego jest oczarowany naszym tańcem i z radością w głowie oznajmia, że zatańczyliśmy dziś najlepiej ze wszystkich prób, jakie podejmowaliśmy przed tym wieczorem. Na dobrą sprawę to co on ma powiedzieć? Że Damian spóźnił się klęknięciem na kolano, a ja z tego wszystkiego wypuściłam różę  i połowę poloneza maszerowałam bez? Kamera pewnie wychwyci wszystko, pośmiejemy się trochę po domach, a potem każdy o tym zapomni. Wybiła godzina 1.15 a ja wcale nie zamierzam powiedzieć dzisiejszego popołudnia, że była to najlepsza impreza w moim życiu. Bawiłam się już na zdecydowanie lepszych, przede wszystkim mniej sztucznych. Siedziałyśmy z Kingą przy stole, gdy szatynka otrzymała smsa. Była pewna, że to rodzice pytają ją o przebieg imprezy. Moja uwaga skupiła się na niej dopiero wtedy, gdy nerwowo zaczęła wodzić palcem po dotykowym ekranie swojego telefonu. Pisała coś i kasowała. Kasowała i pisała dalej.
-Co jest? Stało się coś?
-Michał jest pod salą i prosi, bym wyszła do niego na chwilę. Boże Tola, ja go ostatnio tak zlewałam, by się ode mnie odczepił i zapomniał, a on tu wyjeżdża mi z czymś takim. Muszę mu napisać, że nie spotkać się z nim.- yhym. Nie chcę się z nim spotkać, a cały czas kasuje treść wiadomości, bo w sposób zbyt ostry ją formułuje. Zabieram jej telefon z ręki. Widzę, że chce się z nim spotkać, ale przez pryzmat słów pani Justyny boi się utrzymać z nim jakikolwiek kontakt.
-Idź do niego i powiedz mu prosto w oczy, że nie ma sensu konturować tej znajomości. Jeśli nie zrobisz tego w ten sposób, to nigdy się nie przekonasz czy ci naprawdę na nim zależy. Jestem przekonana, że gdybyś napisała do niego smsa to i tak nie byłabyś pewna, że dobrze zrobiłaś.- widać na pierwszy rzut oka, że nie zgadza się z opinią swojej macochy. Uważam, że nawet za cenę sprzeciwu jej zdaniu i świadomości, że o wszystkim może dowiedzieć się pan Marcin, powinna iść za głosem swojego serca i nie oglądać się na innych. Jak to dobrze radzić innym, samemu nie musząc się do tego stosować…
-Tak uważasz?
-Jestem tego pewna. Idź i powiedz mu o swoich obawach, ale też szczerze wyznaj, że nie jest ci obojętny. Bo nie jest prawda?
-No nie…

…Kinga nie wracała już drugą godzinę, a ja nieśmiało zaczynałam myśleć o powrocie do domu. Napomknęłam o tym Damianowi, ale ten chyba zapomniał o tym, że przyjechał tu swoim samochodem, bo waliło od niego gorzałką jak z Polmosu Janusza Palikota. Rzuciłam ze złością w jego kierunku słowo „Prostak” i musiałam się na własną rękę martwić o powrót. W między czasie obok mnie pojawił się zmartwiony Dominik, partner Kingi. Mówił, że nigdzie nie może jej znaleźć.
-Też nie mam pojęcia, gdzie może być.-udawałam idiotkę, bo nie widziałam najmniejszego sensu w tym, by tłumaczyć miejsce aktualnego pobytu Lijewskiej. Przede wszystkim nie chciałam mu mówić z kim jest na dworze, bo chłopak może strzelać z ucha, a dodatkowe zamieszanie nie jest nam potrzebne. O godzinie 3.20 zamierzałam opuścić salę, uprzednio żegnając się z ze swoją klasą i dziękując im, mimo wszystko, za zabawę. Byłam już blisko wyjściowych drzwi, gdy do środka wpadł v-ce dyrektor naszego ogólniaka i oznajmił, że pod salą doszło do bójki. Policja została wezwana, a mi o uszy obiło się nazwisko Lijewska i Bąkiewicz. Nie wiedziałam o co chodzi, a nikt nie chciał mnie teraz wypuścić. Przez szybę widziałam Kingę w ramionach Michała. Widać było, że nerwowo unosiły się jej ramiona, a siatkarz próbował ją uspokoić. Musiała płakać. Musiało coś się stać! Nikt nie wpadł na to, że jako jej przyjaciółka cholernie się o nią martwię i wcale nie przemawia do mnie fakt, że nie jest na zewnątrz sama…


Przy­jaźń za­war­ta w dzieciństwie to je­dyne, co nie umiera wcześniej niż my. 


~*~
Gdybym nie dodała tego rozdziału tak, jak obiecywałam, to męczyłaby mnie ta sprawa na wakacjach, a tam chcę jechać z czystą głową. Totalnie chce się zresetować, odpocząć i nabrać dystansu. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zapomnę jak się piszę, bo to będzie chyba najdłuższa przerwa podczas mojej blogowej przygody, z dala od laptopa, kawałka kartki i długopisu. Chcę to wytrzymać, by potem mieć niesamowity głód pisania, ale co z tego wyjdzie, to się zobaczy. 
Do 5 lipca mnie nie ma. Od następnej soboty postaram się nadrobić wszystkie zaległości na Waszych blogach, łącznie z komentarzami. Poczekacie na mnie jeszcze trochę? :)
A teraz powiedzcie mi co obstawiacie, że stało się na studniówce? Która zgadnie, co miałam na myśli, dla tej przygotuję jakąś niespodziankę ;)
Pozdrawiam i do napisania :***




Urywki, urywki...
-Teraz też pan powie, że takie odgłosy wydaje wymiotująca osoba?


-Wkurza mnie to, że tak strasznie mnie pociągasz i nie możesz wyjść z mojej głowy. Wiesz jaki byłem na siebie wściekły za to jak cię wtedy potraktowałem. Pożądam cię od pierwszego spotkania, a zachowałem się wtedy jak dupa wołowa.





9 komentarzy:

  1. Kurde to się narobiło, powiem Ci że tego się zupełnie nie spodziewałam ;) Aż nie wiem co napisać, ale wydaje mi się, że w tą sytuację może być wmieszany ten Dominik albo jakiś inny kolega, ale pewnie tylko mi się wydaję. Jestem strasznie ciekawa i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) Jak będziesz już miała czas to zapraszam do mnie:http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się, że Justyna w ten sposób niczego nie osiągnie. Kinga to dorosła dziewczyna i zabranianie czegoś i straszenie ojcem niczego nie da. Ona sama musi się sparzyć tą różnicą wieku! Dziewczyny miały niezwykl udaną studniówkę, taką samą jak moja sprzed kilku lat:)
    Tym razem zupełnie nie wiem co knujesz! czekam z niecierpliwością na rozstrzygnięcie tej sytuacji!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabranianie nie jest dobrym pomysłem. Kiedy się czegoś zakaże to jak na złość będziemy robić to dalej. Sama pamiętam jak mama kiedy miałam 13 lat zakazała mi spotykania z pewnymi chłopakami i co robiłam to nadal. Z perspektywy czasu dziękuje sobie ze nie poniosłam za to żadnych konsekwencji typu ciąża bądź wylądowanie na policji choć było blisko. Nie będe strzelać co się wydarzyło pod miejscem studniówkowej imprezy bo i tak nie trafie. Ciekawi mnie tylko kto się pobił i dlaczego? studniówka to jest jakiś mit, cholerny mit gdzie wszyscy wmawiają ze to niezapomniana impreza. Jasne, ja miałam z tym wiecej kłopotów i niechęci niż fajny odczuć. U mnie dopiero gdzieś po 2 w nocy zrobiło się fajnie, a tak to była totalna droga przez mękę. Lepiej się na taką imprezę nie nastawiać, potem będzie mniej zawodu. Toli burdel w głowie - kocham to :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, tego się nie spodziewałam. Myślę, że Justyna zakazami nic nie osiągnie, a straszenie ojcem też nic nie da :) Ona w końcu jest dorosła i sama musi się sparzyć różnicą wiekową.
    No i z niecierpliwością czekam na rozwinięcie tej sytuacji! Nieźle się porobiło ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę,że zabranianie Kindze spotykania się z Michałem i straszenie jej ojcem nic nie da. Dziewczyna jest już pełnoletnia i sama może decydować o tym z kim chce się spotykać. Oczywiście wiąże się z tym ryzyko ale jak nie spróbują to mogą potem żałować,że nie dali sobie szansy:) Co wydarzyło się na studniówce? Ja chcę się dowiedzieć jak najszybciej;) Co do Toli to widać,że ma mętlik w głowie. Jestem ciekawa jak rozwiąże się ta sprawa z Alkiem;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakazany owoc najlepiej smakuje, więc to, że Kinga będzie się dalej spotykać z Miśkiem jest tak pewne jak słoneczko, poza tym helloł to jest Misiek! Najprzystojniejszy, najcudowniejszy, najbardziej uroczy i troskliwy facet przed słońcem, zabraniać spotykać się z takim facetem jest wręcz niedopuszczalne! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tola, Tolą, o ironio uratował ją Alek przed wyrzutami sumienia do końca życia. Myślę, że upatrywałabym w tym jego czynie jakiegoś zalążka dobrego człowieka w zapomnianym zakamarku jego osoby :)
    Kinga widać, że pochłonięta myśleniem, mówieniem o Michale. Tym bardziej, gdy ktoś postanawia jej to nagle skrócić, odebrać, definitywnie zabronić.
    Nie uznawałabym tego za rozsądne rozwiązanie, bo chyba logiczne, że skoro to zaszło tak daleko, to będą szukali ze sobą kontaktu.
    Michał z tym przyjazdem na studniówkę kompletnie mnie poruszył. Marzyłam o czymś takim, żeby mnie ktoś z własnej wyrwał. Dobrze, że zeszła do niego, bo jak mi się zdaje, miał ją kto przed kimś obronić. Nie wiem, co się stało i nie chcę się domyślać. Byle żadne nie miało kłopotów od tego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tam się najlepszego się stało, co? Mam przed oczyma różnorakie scenariusze, najróżniejsze i... żaden trafny zapewne. :D
    Zakazywanie czegokolwiek skutkuje jeszcze większym popchnięciem w stronę zakazanego owocu, niż normalnie. Już nie chodzi tu o jakąś tam różnicę wieku, bo może być faktycznie przeszkodą, ale czy ważne jest co uważają inni? Czasem tak, ale częściej nie :D
    Jejciu ten partner Toli *.* i cóż z tego, że nudziarz? Można przynajmniej się pogapić xd Moja też odbyła się 19 stycznia, a i bez kilku ekscesów też się nie obyło. xd
    Do tego nie rozumiem, co ta wzruszenie przy polonezie? U mnie się nikt nie wzruszał, oprócz matek ;p
    Ja mam nadzieję, że ta akcja na zewnątrz nie przysporzy nikomu większych kłopotów. ;)
    Buziaczki, Happ ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Obydwa zaległe rozdziały przeczytałam w tamten weekend, ale z racji że miałam młyn sesyjny komentuje teraz hurtem. Tola w tamtym rozdziale zrobiła ze mnie puzzle, upicie się i niemal zdarcie z Achrema gaci(oczywiście w przenośni) haha. A ten też pijanej nie weźmie, no cóż swoją godność tra mieć jeszcze bu mu się scheftała w trakcie :P Teraz biedaczka ma wyrzuty, coś mi mówi nie pierwsze i nie ostatnie. Kinga z Miśkiem związek niczym z jakiejś obyczajówki typu zakazane historie i wychodzi na to że będą. Studniówkowy szał, nie szał, to specyficzna impreza, trzeba do niej odpowiednio podejść. Bójka, liczę na relację co, jak i dlaczego? Miłego wyjazdu, wiem że trochę nie w porę ale jednak :*

    OdpowiedzUsuń