/Michał/
Zdaję sobie sprawę z tego, że więź między mną i
Kingą nie powinna się narodzić, ale nic nie poradzę, że nie potrafiłem i nadal nie
potrafię nad tym zapanować. Z dnia na dzień czuję, że szatynka absorbuje mnie
swoją osobą coraz bardziej, a ona z dnia na dzień urwała ze mnę kontakt.
Zacząłem się zastanawiać czy ma to coś wspólnego z tym, że na tej naszej niby
randce za szybko przeszliśmy o poziom niżej. Tonący przecież brzytwy się
chwyta, a ja próbowałem w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć sobie nieodebrane
telefony i brak jakiegokolwiek sygnału z jej strony. Nieśmiało też wspominała
coś o swojej studniówce, a ja po cichu snułem plany na to, że będę jej
towarzyszył podczas tej imprezy. Na zegarze dochodzi godzina 20, Kinga jest już
pewnie po polonezie, a ja w drodze do Gdańska. Jeśli się sprężę, to będę na
miejscu przed północą. Już na miejscu napiszę do niej, by wyszła przed salę. Piratem
drogowym nie jestem, szybka jazda nie jest moim konikiem. Zdecydowanie stawiam
na bezpieczeństwo. Droga, którą mam do pokonania, skłania mnie do refleksji.
Zastanawiam się czy gdzieś przypadkiem nie popełniłem błędy, czy nie
powiedziałem za dużo. Mając na uwadze to, że Kinga jest zdecydowanie młodsza
ode mnie, starałem się zachować umiar i nigdy nie zaplanowałem niczego, co
mogłaby uznać za próbę wykorzystania jej. Mam nieodparte wrażenie, że ten
pocałunek po meczu sprawił, że mimo wszystko przestraszyła się i wolała
wycofać, niż brnąć w to dalej. Nawet jeśli chce zakończyć tę znajomość na tym
etapie, na którym się znajduje, to wolałbym to usłyszeć w twarz niż się tego
domyślać…
…stoję pod salą bankietową, w której odbywa się
studniówkowy bal. Poinformowałem Lijewską smsem, że tutaj jestem i chciałbym
chwilę porozmawiać. Wcześniejsze próby nawiązania z nią telefonicznej rozmowy
spełzły na niczym, bo nie odbierała telefonu. Na wiadomość nie odpisała, ale
tak łatwo nie zamierzałem się poddawać. Mój pech polegał na tym, że nie mogłem
stać na parkingu dla gości, bo szanowny pan ochroniarz nie miał mnie na liście
zaproszonych , więc dla niego byłem tylko i wyłącznie osobą trzecią, która
nie ma prawa w tym miejscu się znajdować. Wycofałem się samochodem i stanąłem
po drugiej strony ulicy, na poboczu. Stąd już nikt nie może mnie odprawić, a
mimo wszystko mam dobry wgląd na sytuację i nie ma mowy, bym nie zauważył Kingi
wychodzącej na zewnątrz. W pewnym momencie wszyscy zniknęli za drzwiami
wejściowymi, a ochroniarze schowali się w swoim samochodzie. Nie zamierzałem
próbować dostać się na ten parking, bo w gruncie rzeczy nie było to konieczne. Na
dźwięk dzwoniącego telefonu podskoczyłem z nadzieją, że adresatką połączenia
jest Kinga. Mylne były me przypuszczenia, bo po drugiej stronie odezwał się
Kadziewicz. Jak na chwilę obecną był jedynym wtajemniczonym w moją zażyłość z
szatynką. On jeden daje mi pewność i komfort dyskrecji, ale też zawsze służy
dobrą radą i pomocą.
No
i co Misiek? Rozmawialiście już?
-Nie. Nie odbiera ode mnie telefonów, więc napisałem
jej wiadomość i czekam na nią. Mam coraz mniej nadziei na to, że coś z tego
wyjdzie.- w rozmowie z nim zorientowałem się, że nie zabrałem ze sobą
dokumentów. Przejechałem połowę Polski bez prawa jazdy i dowodu
rejestracyjnego. Jestem zajebisty po prostu.
Nie
masz wrażenia, że to zbyt nagle się między wami urwało. Mi samemu na myśl
ciśnie się nic innego na usta jak to, że o wszystkim dowiedział się Marcin i to
on zabronił jej kontaktu z tobą.
Nie myślałem o tym, bo wydaje mi się ta opcja być
mało realną. Gdyby o wszystkim dowiedział się jej ojciec, to podejrzewam, że
osobiście chciałby do mnie dotrzeć i wytłumaczyć, że mam się trzymać od jego
córki z daleko. Przecież nie jestem anonimową osobą i nie miałby żadnych
problemów, by mnie namierzyć.
-Nie wiem Łukasz co jest grane, ale dziś wszystko
się powinno wyjaśnić. Będę kończył, a ty tak tego wszystkiego nie przeżywaj, bo
czas pokazał, że chyba gra nie była warta świeczki.- może zbyt pochopnie ją
osądzam, ale nie wiem już sam co mam o tym wszystkim myśleć. Kadziu od początku
jest wtajemniczony i można powiedzieć, że dopinguje moje poczynania, ale chyba
nie przewidział, że Kinga mogłaby nie potraktować mnie poważnie. Jemu się
wydaje, że jego złote rady są kluczem do sukcesy w każdej sytuacji. Owszem,
wiele razy dość efektywnie spędzałem czas z kobietami po zostawaniu się do jego
wskazówek, ale jak widać od każdej reguły są wyjątki. Zaraz po środkowym
skontaktować się ze mną chciał Winiar, ale jego połączeniu zignorowałem, bo
moich uszu doszedł jakiś dziwny dźwięk, coś na wzór tłumionego krzyku. Siedząc
w samochodzie rozejrzałem się dookoła, ale nie zauważyłem nic niepokojącego.
Uznałem, że to pewnie od nadmiaru głośnej muzyki, która przedzierała się do
mnie z sali przez otwarte okno w samochodzie. Ten głos stawał się coraz
bardziej słyszalny i już w ogóle nie miałem problemów, by stwierdzić, że musi
on pochodzić z ludzkiego gardła. Wyszedłem z samochodu i byłem pewien, że coś
niedobrego musi się dziać w obrębie hotelu „Parada”. Uśmiechnąłem się
ironicznie na widok tabliczki wiszącej na bramie „Obiekt monitorowany i
strzeżony”. Chwyciłem za bramę i chciałem ją otworzyć, ale była zbyt masywna.
Jest najprawdopodobniej otwierana i zamykana automatycznie, więc moje próby
otworzenia jej są od samego początku spisane na straty.
-Ile razy mam panu powtarzać, że nie mogę pana
wpuścić. Pan już chyba studniówkę ma za sobą, wiec teraz niech inni się bawią.-
na horyzoncie pojawił się napakowany jak PKS na Jasną Górę ochroniarz, z łysą
głową i i karczychem, jak fałdy kopalniach odpadów w Bełchatowie.
-Nie słyszy pan, że ktoś krzyczy? To chyba wy jesteście
tu od pilnowania porządku, a nie siedzenia w samochodzie i brania za to kasy.-
mięśniak zbliżył się do mnie z szelmowskich uśmiechem na ustach.
-Proszę pana… Owszem słyszę te wrzaski, ale to
pewnie jakaś lalka przedobrzyła z alkoholem i wkładając palca w buzię, próbuje
pozbyć się jego nadmiaru. Nie wie pan, że na takiej imprezie, gdzie alkohol
jest zakazany, leje się strumieniami?- mnie zaraz zaleje krew. Czując, że nic
nie wskóram, chcę wrócić do samochodu, gdy rozpoznaję głos, wołający w tym
momencie o pomoc.
-Teraz też pan powie, że takie odgłosy wydaje
wymiotująca osoba?- dopiero teraz ochroniarz dostaje wyraźny sygnał, by
interweniować. Z samochodu wychodzą jego koledzy po fachu, ale robią to
wszystko tak ospale, że nie zamierzam stać w miejscu i się temu przyglądać. Że
też wcześniej nie wpadłem na pomysł, by przeskoczyć tę bramę. Wziąłem krótki
rozbieg i pokonałem ją. Niestety teraz nie było nic słychać i nie wiedziałem, w
którą stronę iść, by ją znaleźć. Bałem się. Tyle się przecież słyszy o gwałtach
i tego typu historiach.
-Ratunku!!!- przekonany, że głos musi dochodzić z
boku hotelu, biegłem tam razem z ochroniarzami. Na miejscu zobaczyłem leżącą na
ogrodowym stoliku Kingę i tyłem stojących do niej dwóch mężczyzn.
-Zajebę was!- krzyknąłem ze złości i to był mój
błąd, bo tym krzykiem dałem im znać o swojej obecności. Pobiegli przed siebie i
przeskoczyli płot, tak jak ja wcześniej bramę. W pogoń za nimi udało się dwóch
ochroniarzy, a ja w tym czasie podszedłem do Kingi. Płakała. Zanosiła się płaczem.
Z jej górnego kącika ust spływała strużka krwi, plamiąc jej szyję. Chciałem ją
dotknąć, ale wzdrygnęła się. Jej ciało było zimne jak lód. Ściągnąłem swoją
kurtkę i nakryłem ją. Widać, że jest wystraszona, ale nie odtrąciła tego gestu,
wtulając się w materiał ubrania. Nawet nie wiem kiedy, obok nas pojawiła się
dyrektor liceum informując, że lada chwila powinna się tu pojawić policja.
Pytała mnie skąd się tu wziąłem. Musiała znać mnie i moje nazwisko, ale
zupełnie nie zwracałem na to uwagi. Teraz liczyła się tylko Kinga.
-Policja już jest. Pytają czy dziewczyna może
przejść do ich radiowozu czy muszą tu wjeżdżać? Nie ma sensu robić
niepotrzebnego zamieszenia, więc…- rozumiem co ma na myśli i w tym momencie się
z nim zgadzam. Podchodzę do szatynki i delikatnie próbuję objąć ją ramieniem,
by nie wystraszyła się.
-Kinguś nie bój się mnie, to ja. Chodź musimy iść,
bo przyjechała policja i chcą z tobą rozmawiać. Musisz im powiedzieć wszystko
co się stało, bo inaczej nie złapią tych, którzy cię…- nie dokończyłem, widząc
jej łzy w oczach i drżące ciało. Przylgnęła do mnie mocniej. Nie powiedziała
nic. Wziąłem ją w ramiona i niosłem. Przed hotelem stała funkcjonariuszka
policji. Postawiłem Kingę na ziemi, ale ona nie wyszła z moich ramion.
-Pojedziemy na komisariat. Tam jest psycholog,
wezwiemy też lekarza. Jeśli pan chce, to może jechać z nami, bo widać, że jest
pan jej bliski i może w pana obecności uda nam się z nią porozmawiać.-
policjantka jest wyraźnie nam życzliwa, zwłaszcza Kindze. Niczego na niej nie wymusza,
niczego nie żąda. Okryłem szczelniej jej ciało swoją kurtką i poszedłem z nią
do radiowozu. Z hotelu wybiegła Tola. Widząc przyjaciółkę nie musiała o nic
pytać, wiedziała co się stało.
-Dopiero lekarz stwierdzi czy doszło do gwałtu czy
tylko jego próby. Nie mniej jednak takie wydarzenie może mieć ogromny wpływ na
tak młodą kobietę i potrzebna jest jej od razu natychmiastowa pomoc jak i
wsparcie ze strony najbliższych. Trzeba poinformować jej rodziców…- pani
dyrektor poinformowała, że już to zrobiła. Jej macocha już jechała na
komisariat, gdzie teraz jechaliśmy my. Policjanci siedzieli z przodu, a ja z
Kingą z tyłu. Dziękowałem Bogu w tym momencie, że zdecydowałem się na ten
przyjazd, bo gdyby nie to, że się tym wszystkim zainteresowałem, to być może stała
by się jeszcze większa tragedia, niż stała się teraz…
Gwałt nie tylko zostawia uraz fizyczny,
niszczy też psychikę,
otwierając w niej drzwi nowego cierpienia,
za którymi szaleje ogień... połykając wszystko.
Cierpisz, krzyczysz.
Chcesz dostać jak najszybciej klucz.
Klucz, który jest czasem.
/Tola/
Ostatnie dni to jakiś koszmar, które najchętniej
wycięłabym ze swojego życiorysu. W głowie mi się nie mieści, że coś tak
okropnego mogło stać się mojej Kingusi. Mam do siebie okromny żal, że spuściłam
ją z oczu i kazałam wyjść na spotkanie z Bąkiewiczem. Gdyby nie ten jego
przyjazd to może nic byś się nie stało. Można też gdybać, że gdyby nie jego
przyjazd, to być może nikt by nie zauważył, że coś się stało. Tych ochroniarzy,
którzy mieli pilnować porządku to najchętniej bym rozszarpała i powiesiła za
jaja na suchej gałęzi. Mieliśmy być tam bezpieczni, a stało się coś takiego.
Najgorsze jest to, że nie wiadomo kto to zrobił, ale musiał być to ktoś z
naszej szkoły bądź z osób towarzyszących, bo niby nikt inny nie miał wstępu na
teren hotelu „Parada”. Tego akurat pilnowali pieczołowicie. Szkoda, że w
przypadku mojej przyjaciółki zachowali się tak opieszale, wrzucając jej krzyki
do jednego worka, razem z najebanymi dziewczynami.
Chciałabym jej jakoś pomóc, ale nie potrafię. Obie
miałyśmy tyle planów na ferie, a nic z nich nie wyjdzie. Byłam wczoraj u niej,
ale nie chciała mnie widzieć. Pani Justyna dała mi wyraźnie do zrozumienia, że
moja obecność nic nie wskóra, bo nikt na razie nie może do niej dotrzeć. Nie
mogłam słuchać o tym, że Kinia budzi się w nocy z krzykiem i nie może zasnąć aż
do rana, płacząc w poduszkę. Bezsilność jest najgorsza. Chciałabym powiedzieć
jej, że gdybym tylko mogła, to pomściłabym jej krzywdę w każdy możliwy sposób,
ale obie wiemy, że to tylko puste słowa w takich sytuacjach brzmiące jeszcze
banalniej niż zwykle. Powiedziałam jej wczoraj, że gdyby tylko chciała, to
jestem na jej wezwanie i zawsze może na mnie liczyć. Nie odpowiedziała mi nic,
smętnie patrząc na padający za oknem śnieg. Coś zakuło mnie w sercu, ale nie
mogłam myśleć wtedy o sobie. To nie ja zostałam w brutalny sposób pozbawiana
dziewictwa i to nie ja przeżyłam najgorszy dzień w swoim życiu. Przy tym co
stało się Kindze, moje problemy wydają się takie idiotyczne. Przez to wszystko
zapomniałam nawet o tej sytuacji z Alkiem. Będę musiała go teraz widywać, bo
wybieram się na całe ferie do Rzeszowa. Oczywiście na początku nie chciałam się
zgodzić na propozycję taty, bo nie chciałam zostawiać przyjaciółki samej, ale
pani Justyna zasugerowała, że moja obecność nie wiele tu zmieni, bo Kinga na
pewno nie chciałaby, bym przez jej osobę marnowała okazję na spędzenie czasu z
ojcem. W końcu dałam się przekonać. Z walizką w ręku stoję na dworcu i czekam
na swój pociąg. Będąc już w przedziale, zakładam na uszy słuchawki i słucham
muzyki. Jak na złość na karcie pamięci mam same smęty. Gdzieś w połowie drogi
dostaję wiadomość od taty, że z dworca odbierze mnie Alek. Już nawet nie mam
siły by się denerwować, że znów będę blisko niego. Piosenka Nickelback
„Lullabay” zawsze przyprawia mnie o łzy, a w obecnym stanie to już w ogóle o
łzy nie trudno, więc wolę schować telefon do kieszeni, by nie rozkleić się
przed obcymi ludźmi. Chociaż czy w pociągu ludzie są sobie obcy? Zawsze z dużym
zaciekawieniem przyglądam się sytuacjom, w których pierwszy raz widzianym
osobom opowiada się swoje życiowe historia, a rozmowa wcale nie jest wymuszona.
Zaczyna się rozmawiać o pogodzie, a potem to już jakoś leci. Mi taka sytuacja
przytrafiła się właśnie teraz. Obok mnie siedzi staruszka z wnuczką na
kolanach. Urocza blondyneczka ze zmęczenia zginęła w ramionach Orfeusza, więc
babcia mogła się oddać rozmowie. I wcale nie zaczęła tematu o krzywdzącej
opinii na temat ojca Rydzyka oraz nie mówiła o tym, że obecny świat przewrócił
się do góry nogami.
-Masz chłopaka moje dziecko?- nie wiedzieć czemu
wcale nie krępuję mnie to pytania. Starsza pani nie ma problemów ze słuchem i
nie krzyczy mi do ucha, więc możemy prowadzić naprawdę dyskretną rozmowę. Skąd
w ogóle to pytanie? Sama nie wiem kiedy zeszłyśmy na temat roli miłości w życiu
człowieka. Ona mówiła mi coś o swoim zmarłym mężu, którego kochała nad życie.
Bez większych ceregieli przyznała, że miała w swoim życiu moment, w którym
wybrała złą drogę. Pojawił się inny mężczyzna, który zawrócił jej w głowie i
dała się ponieść emocjom. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Wydawało mi się,, że
kiedyś to nie było tego typu historii, a jak już zdrada, to tylko ze strony
mężczyzny. Jak widać nie tylko teraz światem rządzi wyuzdanie i rozpusta.
-Nie mam.
-Przepraszam, że taka wścibska jestem, ale tak już
mam. Mam też taki dar, że od razu rozpoznaję co komu siedzi w duszy i widzę, że
musisz mieć jakieś problemy i tak sobie pomyślałam, że może z twoim chłopakiem
coś jest nie tak…
-Moja przyjaciółka została zgwałcona i strasznie się
o nią boję, bo chciałabym jej pomóc, a nie wiem jak…- w tym momencie się
rozpłakałam. Naprawdę rzadko mi się to zdarza, najczęściej z bezsilności. Ze
złości krzyczę, a z bezsilności płaczę. Pani Helenka, bo tak jest na imię
starszej pani, zagarnęła mnie do siebie ramieniem i przytuliła. Jej wnuczka
nieznacznie się poruszyła, więc musiała nieco zwolnić uścisk. Poczułam się przy
niej tak bezpiecznie. Nikt dawno mnie tak nie przytulił. Ostatnio to chyba tak
naprawdę przytuliła mnie Kinga, gdy byłam na siebie wściekła za tę akcję z
Białorusinem. Moja mama się do takich rzeczy nie nadaje. Próbowała mnie
pocieszać po tym co się stało na studniówce, ale nie wychodziło jej. Szczyt
złości osiągnęłam gdy stwierdziła, że najważniejsze jest moje bezpieczeństwo, a
Kinga powinna na siebie bardziej uważać. Trzasnęłam wtedy drzwiami i wyszłam z
domu.
-Musisz jej pokazać, że może na ciebie liczyć, ale
narzucaniem się nic nie zdziałasz. Dla niej to teraz jest na pewno ogromna
tragedia i pewnie trauma na całe życie, ale jak będzie miała blisko siebie
przyjaciół i rodzinę to z tego wyjdzie…- każde jej słowo dawało mi tyle
pocieszenia. I jak tu nie wierzyć, że obcy człowiek czasami pomoże bardziej,
niż najbliższa osoba? Moja osobista matka nie potrafiła na mnie wpłynąć, a pani
Helenka już tak. Aż z tego wszystkiego ucałowałam jej policzek. Okazało się, że ona
również jechała do Rzeszowa. Nie znam jeszcze tego miasta, ale powiedziałam jej
w które konkretnie miejsce jadę, a ona rezolutnie stwierdziła, że mieszka
niedaleko razem z córką i zięciem. Zaoferowałam się, że będzie mogła razem z
małą Anią zabrać się ze mną i Alkiem. Mam nadzieję, że siatkarz nie będzie miał
żadnych obiekcji, ale przecież miejsce w samochodzie będzie miał, a skoro to
jest po drodze, więc co to za problem?
Wysiedliśmy na dworcu po godzinie 14. Ania była
głodna i chciało jej się siku. Pani Helenka wyglądała na bardzo zmęczoną, więc
to ja zaprowadziłam małą do łazienki, ale najpierw zaprowadziłam ją do
samochodu Akhrema. Był jakiś niepocieszony, ale nie zwracałam na to uwagi.
Przyjechał sam, więc nie może się wykręcić brakiem miejsca w aucie. Wysikana
Ania nie była już tak marudna, za to nie w humorze był teraz siatkarz. Po
bezpiecznym odstawieniu pani Helenki i jej wnuczki pod dom, zapytałam go o co
mu chodzi.
-Nie ważne.-burknął pod nosem. Kazałam mu zatrzymać
samochód, bo nie lubię takich niewyjaśnionych sytuacji. Zjechał na pobocze.
-Powiedz mi co jest grane i nie ściemniaj, bo
przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodzi o to, że musiałeś podrzucić panią
Helenkę do domu?
-Przestań! Nie chodzi o to.
-No to oświeć mnie, bo nie rozumiem.- liczyłam na
to, że coś mi wytłumaczy i wyjaśni, a on zaczął mnie całować. Nie mogłam nawet
złapać powietrza, bo robił to w sposób tak zachłanny i pewny siebie. Mój język
lawirował razem z jego językiem, tańcząc we wnętrzu mojego gardła.
-Wkurza mnie to, że tak strasznie mnie pociągasz i
nie możesz wyjść z mojej głowy. Wiesz jaki byłem na siebie wściekły za to jak
cię wtedy potraktowałem. Pożądam cię od pierwszego spotkania, a zachowałem się
wtedy jak dupa wołowa.- on był na siebie zły?! No niech mnie nawet nie
rozśmiesza, bo to ja zrobiłam z siebie przed nim pośmiewisko. Nie powiem, że
jego słowa nie zrobiły na mnie wrażenia, bo zrobiły. Nie miałam pojęcia, że mu
się podobam. Szkoda, że pewnie tylko fizycznie…
I znów to samo. Zbyt szybko
łomoczące serce, nadzieja pędząca na swych skrzydłach, chwila błogiego
uniesienia i... mur nie do przebicia.
~*~
I jak tu napisać, że wszystko jest w porządku, jak nie jest? Chłopaki przegrali wczoraj z kretesem, nie zachwycili chyba w żadnym meczu Ligi Światowej. Ma być lepiej na ME? Wierzę i mam nadzieję, że tak będzie.
Żadna z Was nie podjęła rękawicy i nie zgadywała co się stało na studniówce. Zaskoczone?
W zakładce POLECANE/SPAM zostawiajcie informacje o nowych blogach i rozdziałach. Mogę powiedzieć, że mam teraz trochę więcej czasu, więc jak macie jakieś fajne opowiadania, to możecie się nimi ze mną podzielić. Możecie też zadawać mi pytania na WYWIADERZE.
Pozdrawiam i do napisania :***
Urywki, urywki...
-Roztrzęsionym głosem proszę, by do mnie przyjechał.
Może być jutro, może być za dwa dni, ale go potrzebuję.
-A czy to teraz ma jakieś znaczenie? Na pewno
nie jest mi obojętna i dlatego zostawię wszystko i dziś ruszę w podróż do
Gdańska, choćbym miał zostać wyrzucony z klubu.
-Czy z trenera błogosławieństwem czy nie, ale ja
jutro na trening nie przyjdę. W dupie w tej chwili mam to, że jest ważny mecz.
Są w życiu rzeczy ważniejsze niż siatkówka. I życzę panu, by pan nigdy nie
musiał stawać w takiej sytuacji, gdy ktoś z pana bliskich będzie potrzebował
pomocy, a pan nie będzie mógł z nim być, bo nie dostanie wolnego w pracy. Tyle
mam do powiedzenia.
Cholera! w pierwszej chwili miałam nadzieję, że jednak Michał zdążył! Gwałt to chyba jedno z najgorszych przeżyć kobiety, podwójnie straszne jest jeśli ktos w ten sposób zabiera dziewczynie dziewictwo. Nie mogę się otrząsnąć!
OdpowiedzUsuńNo tego się zupełnie nie spodziewałam, nawet mi przez myśl nie przeszło. Nie rozumiem jak ktoś mógł być tak okropny i zrobić takie świństwo Kindze, szkoda mi jej, na pewno teraz się bardzo zmieni, ale nie dziwie się jej pewnie każda na jej miejscu czułby się strasznie.Współczuje jej bardzo, ale dobrze, że miała Michała przy sobie, który ją wsparł ;) Po przeczytaniu urywek nie mogę się już doczekać następnego oby był jak najszybciej ;) Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńMatko z ojcem i z córką! Gwałt?! Na studniówce?! Jak to dobrze, że Michał postanowił się tak pojawić, bo osiłki z ochrony jak widać nic sobie nie robili z tego ;/ Biedna Kinga, dla każdej kobiety, a już w szczególności dla młodej dziewczyny takie przeżycie będzie traumą już do końca. Tym samym jej relacje z Michałem mogą z pewnością ulec zmianie, ale z tego co wynikało z przedstawionych przez Ciebie urywek może wynikać, że dziewczyna będzie go potrzebować, a on swojej pomocy jej nie odmówi. Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzygwoździłaś mnie do paneli tym rozdziałem. Mówiłam ze nie mam co zgadywać co się na studniówce wydarzy bo i tak nie trafię. Krew mnie normalnie zalewa, wokół pełno ochrony która pewnie w furgonetce wpieprzała frytki a na zewnątrz sie tragedia dzieje. Czy mnie dziwi zachowanie ochroniarza że na Miśka był cięty a nie wiedział co sie dzieje kilak metrów dalej, oczywiście że nie. Bo Michał wlazł mu prosto pod nogi a jakieś tam odgłosy które uznał za zalaną imprezowiczkę to już były za daleko by sprawdzić. Nie dość że gwałt, nie dośc że na dziewicy, to jeszcze podwójny. Mam nadzieję że znajadą sprawców. Nawet nie chcę myśleć co dzieje się teraz w jej głowie. Bo same myśli mnie przerażają. Mam nadzieję że jej rodzice dopuszczą do niej Bąka bo wygląda mi na to że będzie on jedyną osobą której zaufa.
OdpowiedzUsuńTroszkę przez ten początek rozdziału zginęła mi dalsza część i Tola. Za bardzo mnie dotknął początek bym mogła się ucieszyć z tego że Aleh tak jakby zaczyna w niej dostrzegać coś więcej niż dupę do zaliczenia. Myślę też że ta rozmowa z panią Helenką dała jej wiele do zrozumienia. Obce osoby często potrafią nam lepiej zobrazować sytuację niż ktoś bliski
Michał by ją uratował przed tym wszystkim. Zjawił się we właściwym miejscu, ale ochroniarze mądrale zawalili sprawę. Tak szczerze to nawet rzygającą panną powinni się zainteresować, bo mogłaby się zakrztusić czy coś. Zlekceważyli sprawę to teraz niech odpowiadają.
OdpowiedzUsuńBiedna Kinga. Zamknęła się i nikogo nie powinno to dziwić. Tola nie umie do niej dotrzeć. Może po powrocie z Rzeszowa coś drgnie. Bo tu widzę, że Alek nieźle drga ^^ hahaha ładnie sobie zaplanował, a troszkę babuleńka zepsuła. Jednak sądzę, że będzie miał dużo okazji do czułości ^^
Nikt nie może odsunąć Michała od Kingi, bo to on jej pomógł i może to on ją otworzy?
Pozdrawiam
Nie takiej sytuacji się spodziewałam. Co do ochroniarzy to powinni odpowiedzieć jeszcze za to,że nie udzielili jej pomocy. Jak to dobrze,że Michał był w pobliżu i mam nadzieję,że Marcin go nie odsunie od Kingi. Bąkiewicz okaże jej spore wsparcie i Lijewska stanie na nogi, podniesie się po tej traumie. Trzymam za nią mocno kciuki.
OdpowiedzUsuńCo do pani Heleny to rozmowa z nią przydała się Toli. Czasem obca osoba pomoże nam popatrzeć na pewne kwestie z innej strony. Alek w końcu zaczął zauważać,że Tola nie jest pierwszą lepszą, która wskoczy mu do łóżka tylko dlatego,że ten ładnie się do niej uśmiechnie.
Cała chodzę od środka, jak się dowiedziałam, że... aż nie chcę nawet tego mówić. Najchętniej strzeliłabym w łeb tym... i przy okazji ochronie.
OdpowiedzUsuńCo by było, gdyby nie Michał? Nawet nie chcę myśleć. ;/ Wolałabym jakąś bojkę, ale nie to. Jak widać extremalnie poszło.
Mam nadzieję, że Kinga wygrzebie się z tego z pomocą Michała. Widać, że to jemu najbarziej ufa i przy nim czuje się najbezpieczniej.
Teraz sprawa Toli. Ahrem kompletnie zaskoczył mnie swoją reakcją. Ma u mnie olbrzymiego minusa, za te pierwsze podchody i jeszcze uraz mi nie minął xd Prywatnie go lubię. ;)
Tak to jest, że własna matka, czy nawet rodzina, nie zrozumieją nas tak, jak obcy. Dobrze, że Tola się wygadała starszej pani i będzie jej teraz zdecydowanie lżej funkcjonować.
Ściskam Cię mocno, Happiness ;*
Spodziewałam się, że może wydarzyć się coś złego, ale o tym nawet nie pomyślałam. Ochrona zawiodła na całej linii. Najlepiej siedzieć w samochodzie i pewnie wpieprzać batoniki czy kanapeczki. Na prawdę takie osoby powinno się od razu zwalniać skoro nie umieją wykonywać solidnie swojej sprawy. Dobrze, że Michał przyjechał. Gdyby nie on, to studniówka zamieniłaby się w dramat. Już i tak częściowo się zamieniła. W tym wszystkim najbardziej szkoda Kingi. Jeden z najpiękniejszych momentów w życiu zamienił się w najgorszy. Widać, że Bąkiewicz jest dla niej ważny i tylko przed nim się otworzy. Przy nim czuje się bezpiecznie i to jemu ufa. Jest dla niej wielkim wsparciem w tych trudnych chwilach. Mam nadzieje, że tych skurwieli szybko złapią.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się szczerze, że uleciał mi moment z Tolą oraz Achremem. Po przeczytaniu początku rozdziału raczej już nic mądrego nie powiem.
Pozdrawiam. :*
Jak zwykle jestem spóźniona. Rozdział przeczytałam na telefonie, wybacz u mej babuleńki nie ma czegoś takiego jaka internet stacjonarny. Dobra ja tu żartuje a tu takie poważne i beznadziejne rzeczy się dzieją. Gwałt, na samą myśl przechodzą mnie ciarki po plecach i powiem tak chyba każda kobieta się tego boi, ale powiem też że chyba lepiej o tym nie myśleć i ie wywoływać wilka z lasu. Nie wiem ale będę się łudzić że złapią tych chujów i że odpowiedzą za to. Szkoda mi Kingi bo ta sytuacja wpłynie na całe jej dalsze życie.
OdpowiedzUsuńTola też wydaje się w tym wszystkim zagubiona i mam wrażenie że przez to szybciej ulegnie Alehowi. Tak jakby szama będzie szukać pocieszenia i chwili zapomnienia. Nie wiem może się mylę, ale tak to czuję