/Tola/
Nie poszalałyśmy sobie wczoraj z Kinią na parkiecie
gdańskiego klubu, bo po pierwsze z niezapowiedzianą wizytą przyjechał pan
Marcin, a po drugie moi rodzice mieli mi coś ważnego do powiedzenia. Doskonale
wiedziałem o co chodzi, więc nie ekscytowałam się zbyt mocno, gdy przekazali mi
informację, że zamierzają się rozwieść. Dziwię się ojcu, że do tej pory nie
złożył pozwu rozwodowego i do tego jeszcze teraz postanowił, że rozwiedzie się
z nią bez orzekania o winie. Trzeba nie mieć wstydu, by chcieć od faceta,
którego się zdradziło, połowę majątku. Na dobrą sprawę ona nie zrobiła nic, by
powiększyć rodzinny majątek. To tata pracował jak wół, by niczego nam nie
brakowało i jeśli chodzi o mnie, to przez te 18 lat na nic nie mogłam się
skarżyć. Miałam własny pokój, laptop i wszelkiego typu gadżety, o których
marzyłam. Wyjeżdżałam dwa razy do roku na dwu tygodniowe obozu + wakacyjny
wyjazd z rodzicami do Lloret de Mar. Niestety mamusi zabrakło miłości i szukała
jej w ramionach innego. Kocham ją, ale na chwilę obecną nie umiem patrzeć na
nią inaczej jak z jakimś obrzydzeniem. Może dlatego, że brzydzę się zdrady i
nie rozumiem jak można zdradzić kogoś tak wspaniałego jak tata? On nie widział
po nią świata i na każdym kroku powtarzał, że to niesamowite szczęście mieć taką
żonę. Szkoda, że ona nie podzielała jego opinii. Gdyby nie jej pogoń za nowymi
wrażeniami, to dziś być może nie zastanawiałabym się nad tym jak będzie
wyglądać moje życie po rozwodzie rodziców. Wiem jedno, że chcę mieszkać z tatą.
On także tego chce, ale nie zgadza się na to mama. Na dobrą sprawę, to nikt nie
może mi już niczego zarzucić, bo mam 18 lat i sama decyduje o sobie, ale jedno
jest pewne: nie przypuszczałam, że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Wydawało
mi się, że jestem szczęśliwą posiadaczką idealnej rodziny i tylko moja osoba
nie pasuje do tej układanki. Nie byłam łatwym dzieckiem, a z każdym kolejnym
rokiem dawałam się rodzicom coraz bardziej we znaki. Na zmianę z przyjaciółką
inicjowałyśmy kolejne wygłupy, nie rzadka nie idące w parze z kobiecą naturą.
Byłyśmy pomysłowe, ale nie do tego stopnia, by zadzierać z prawem. Owszem,
nagminnie łamałyśmy kodeks ucznia naszego gimnazjum, ale nie musiałyśmy się na
całe szczęście tłumaczyć z tego na policji, choć pewnie nie wiele brakowało. Osobiście,
gdyby mi ktoś poprzebijał wszystkie opony w samochodzie to bym się nieźle
wkurwiła i zgłosiła taki incydent na policję, a nasza biologica uznała, że
jesteśmy w trudnym okresie dojrzewania i nie należy nas zbyt srogo karać.
Odbiegam od tematu… Siedzę na parapecie swojego pokoju i wpatruję się w
padający za oknem śnieg. Nie lubię zimy nad morzem. Na ten czas zdecydowanie
wolałabym się przenieść na jakieś górzyste tereny, gdzie mogłabym do woli
szusować po śniegu i napawać się widokiem ośnieżonych szczytów. Znowu lato nad
Bałtykiem jest bajeczne. Spacery brzegiem morza, szum fal i zachodzące Słońce
to coś, co lubię najbardziej. Doskonale pamiętam, kiedy pierwszy raz świadomie
uczestniczyłam w wyprawie na najbliższą naszemu miejscu zamieszkania plażę. Tata
niósł mnie na barana, a mama cały czas go upominała, by na mnie uważał. Nie
mogę powiedzieć, że mnie nie kochała i nie kocha nadal, ale najwyraźniej
znudziła jej się nasza rodzina. Może w pewnym momencie życia człowiek
potrzebuje zmian i nie ma sensu jej za to winić? I tak mam szczęście, że
czekała do momentu aż skończę 18 lat i będę w stanie podjąć życie na własną
rękę. Tu w ogóle nie chodzi o mnie, bo jakoś poradzę sobie ze świadomością, że
rodzice są po rozwodzie. Najbardziej szkoda mi taty, bo on nie znalazł sobie
żadnej alternatywny. Przez tyle lat rodzina zawsze była dla niego na pierwszym
miejscu. Może zabrzmię nie skromnie, ale z mojego ojca jest kawał przystojnego
mężczyzny i nie chce mi się wierzyć, że na tych jego wyjazdach po Polsce żadna
kobieta nie zwróciła na niego uwagi. Przecież to trzeba by być ślepym, by nie
zakochać się w tych oczach i trzydniowym zaroście, który bez wątpienia dodaje
mu uroku. On jednak nigdy nie dał matce szans chociażby na cień podejrzeń, że w
jego życiu mogłaby się pojawić inna kobieta. Gdy tylko znajdował się poza
domem, to dzwonił i zapewniał, że tęskni za nami. Mi to imponowało, jej
niekoniecznie. Przez okno obserwuje podjeżdżający pod nasz dom samochód. To
obecny partner mamusi przyjechał zabrać ją na romantyczną kolację. Oczywiście,
że nie zejdę na dół i nie pójdę się przywitać, choć tyle razy mnie prosiła, bym
w końcu zeszła i zechciała go poznać. Obejdzie się. Już mam swojego ukochanego
ojca i żaden inny nie musi mi go zastępować czy udawać. Kiedy tylko samochód
zniknął z naszego podjazdu, zeskoczyłam z parapetu i poszłam do gabinetu ojca.
Czym się zajmuje? Jest fizjoterapeutą miejscowego klubu siatkarskiego, a w
sezonie reprezentacyjnym znajduje się także w sztabie Andrei Anastasiego.
Dzięki jego pracy tak bardzo pokochałam siatkówkę. Sport to jedyna rzecz, która
różni mnie i Kingę, choć to ona powinna przodować jeśli chodzi o zamiłowanie do
niego. Mimo że do końca nie rozumiem jej postępowania, to staram się je
szanować. Ona również szanuje moją pasję i już niejednokrotnie dała się
wyciągnąć na mecz, a od czasu do czasu by sprawić mi przyjemność, sama inicjuje
takie wyjścia. Mamy to szczęście, że tata jest w każdej chwili zdolny załatwić
nam dobre miejsce. Oprócz powiązań z siatkówką, prowadzi również w domu prywatną
praktykę, rehabilitując i przywracając sprawność po urazach nie tylko
sportowców, ale ludzi spoza tego sportowego świata. Nie dziwił mnie nigdy fakt,
że w domu kręciło się pełno ludzi, których pierwszy raz widziałam na oczy.
Lekko zaskoczona byłam tylko wtedy, gdy chciałam wziąć prysznic, a z łazienki
na dole wyszedł sobie Grzesiek Łomacz i z szelmowskim uśmiechem mówiąc, że
musiał się odświeżyć po zajęciach. Całe szczęście, że nie zdążyłam się wtedy
rozebrać u siebie w pokoju jak miałam w zwyczaju i nie poszłam tam owinięta
wyłącznie krótkim ręcznikiem. Od tamtej niezręcznej sytuacji minęły dwa lata i
tata podjął decyzję, że zaadaptuje piwnice na swój użytek. Znalazł tam też
miejsce na niewielką łazienkę i od tamtej pory nie muszę się martwić, że z mojej łazienki
wyskoczy Gawryszewski albo jeszcze ktoś inny.
-Pojechała?
-Tak.- siadam mu na kolanach i czytam razem z nim
wiadomość, którą otrzymał. Nie bardzo rozumiem jej treść, ale kiedy orientuję
się kto jest jej nadawcą, wszystko staje się dla mnie jasne. Zeskakuje z jego
kolan jak poparzona i z wyrzutem na twarzy atakuje go.
-Jak mogłeś mi to zrobić?! Dlaczego nie
powiedziałeś, że zamierzasz się przeprowadzić na drugi koniec Polski?!- no
dosłownie na drugi, bo otrzymał propozycję pracy w Rzeszowie i z tego co
zdążyłam się zorientować, to negocjacje są już na dość zaawansowanym etapie.
-Króliczku uspokój się i usiądź. Wszystko ci
wytłumaczę.- króliczku?! Teraz to króliczku, a kiedy podejmował decyzję o
zmianie miejsca pracy i zamieszkania to miał swojego króliczka w dupie.
-A ja nie będę słuchać żadnych tłumaczeń. Rozwód
jakoś przeżyję, ale twoja przeprowadzka to dla mnie za wiele. Stanowczo za
wiele!- nim zdążył coś powiedzieć, ja wybiegłam z mieszkania. Zdążyłam założyć
buty, w biegu zakładałam płaszcz. Wróciłam się jeszcze po klucze od samochodu
mamy. Byłam świadoma, że ojciec nie będzie mnie gonił samochodem. Nie zrobił
tego. Dojechałam po dość szybkiej jeździe do domu przyjaciółki i nawet nie
zdołałam wyksztusić z siebie słowa, od razu wpadłam w dziki szloch. Kinga
zaprowadziła mnie do swojego pokoju i próbowała uspokoić, głaszcząc po plecach
i włosach.
-Tata wyprowadza się do Rzeszowa…- wychlipałam przed
kolejną falą płaczu. Muszę się zresetować bo oszaleję. Podnoszę zapłakane oczy
i błagam wzrokiem, by Lijewska dała się namówić na wypad do jakiegoś klubu.
-Pójdę z tobą gdzie będziesz chciała. Jeśli to ma ci
pomóc, to poświęcę się.- i za to właśnie ją kocham. Mimo że mogłaby mi
powiedzieć, że właśnie przyjechał jej tata i chciałaby z nim spędzić trochę czasu,
to woli iść ze mną do klubu, by poprawić mój podły nastrój. Nie gwarantuję, że
się uda, ale liczę na zbawienny wpływ na moją osobą dużej ilości alkoholu.
Ogromnej!
"Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało tak jak dawniej."
/Michał/
Nie wierzę, że dałem się wciągnąć w to wszystko, ale
chyba było mi to potrzebne. Siedząc w przedziale z Winiarem i Szamponem nie
robię nic innego od 2 godzin, jak tylko pokładam się ze śmiechu, słuchając ich
przekomarzań. Debilizm sięga szczytu, a mi wcale to nie przeszkadza. Nie mam
przy sobie Beaty, która ciągle powtarza co wypada, a co nie wypada. Na te kilka
godzin sam decyduje co mi wypada, a z czego powinienem zrezygnować. Gdzie
jedziemy? Do Gdańska. To jedyny miejsce do którego na stacji posiadali bilety w
rozsądnych godzinach. Z tego co zdążył wyliczyć Karol, mieliśmy być tam około
19. Winiar skontaktował się z Marcinem Lijewskim i zapytał czy będziemy mogli
skorzystać z jego łazienki w godzinach 19-20. Nie robił problemu, a ku uciesze
Michała i Mariusza, piłkarz ręczny właśnie przebywał w domu i przy okazji
chłopaki będą mogli się spotkać i pogadać. Z tego co wiem od 2008 roku
przyjaźnią się i przy dogodnej okazji aranżują spotkania.
-Dobra Mariusz, a teraz oddaj mi swoją obrączkę.-
brunet wyciągnął rękę, oczekując na złożenie przez przyjaciela złotego krążka.
Wlazły popatrzył na niego jak na idiotę.
-Pojebało cię? Nie zamierzam tam wyrywać lasek.
Swoją już wyrwałem i dobrze mi z tym.-Michał przewrócił teatralnie oczami. Kolejna
seria opowieści o tym, że każdy facet potrzebuje od czasu do czasu dobrze się
zabawić i wcale nie musi zdradzać swojej partnerki. W tej kwestii nikt nie mógł
mieć mu nic do zarzucenia, bo Michał w stosunku do Dagmary jest wierny jak pies
i też na każdym kroku powtarza, że to ona jest jego ideałem i nie ma mocnych na
to, by kiedykolwiek ten ideał miałby ulec zmianie.
-Czy ja ci każę zdradzać Paulę?! Chodzi o to, że z
obrączkami to będziemy skazani na zabawę w kółeczku jak dzieci w przedszkolu.
Przecież taniec z kimś to nic złego i chodzi mi tylko o to. Nie ufasz mi?-
zawsze to robił. Zawsze gdy chciał przekonać Mariusza do swojego pomysłu,
zadawał mu to słynne pytanie „Nie ufasz mi?”, a ten za każdym razem się ulegał mu. Patrzę
tak na nich i zazdroszczę im tej ich przyjaźni. Ja na dobrą sprawę z wszystkimi
jestem w dobrych stosunkach, ale to nie jest to samo. Nawet z własną dziewczyną
nie potrafię się dogadać, więc co się dziwić… Kiedy powiedziałem jej o tym
wyjeździe powstała kolejna przepaść między nami, ale nie zamierzałem ustępować.
Myślę, że między nami nie ma już nic, na czym moglibyśmy oprzeć nasz związek. Nie
chodzi o to, że dziś niezobowiązująco się zabawię i wymienię sobie Beatę na
lepszy model. Wydaje mi się, że oboje czego innego oczekujemy od życia. Głównie
to ona nie marzy o niczym innym, jak tylko maratonach po klubach i zakupach.
Nigdy z jej ust nie usłyszałem, że chciałaby założyć rodzinę, wziąć ślub. Ja
jestem zupełnie inny. Pochodzę z dużej rodziny i nic dziwnego, że od zawsze
marzyłem o tym, by założyć podobną. To nie jest dobry czas na to, by dywagować
nad życiem. Właśnie idzie pierwsza kolejka „Finlandii”. Czuję się tak, jak
podczas pierwszego wyjazdu bez rodziców na wakacje. Picie w miejscu publicznym
jest niedozwolone, ale to, co niedozwolone pociąga najbardziej. Boję się jedynie
o Karola Kłosa, bo chłopak ma słabą głowę i jak znam życie, to mi przypadnie w
udziale ogarnianie kolegi z drużyny. No nic, muszę poczekać na rozwój wydarzeń…
… a wydarzenia toczyły się nadspodziewanie szybko.
Na początku wszyscy znaleźliśmy się w mieszkaniu Marcina Lijewskiego. Po
zapoznaniu z jego rodziną po kolei wchodziliśmy do łazienki i przebieraliśmy w
wyjściowe ciuchy. Szybki prysznic pozwolił mi zmyć z ciała trudy podróży. Z
torby wyciągnąłem ciemne jeansy i stalową koszulę. Włosy potraktowałem
niewielką ilością żelu i pozostawiłem w nieładzie. Podobno dobrze tak wyglądam.
Całości dopełniło kilka kropel ulubionych perfum. Spojrzałem w swoje odbicie i
nieśmiało na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie mogłem zbyt długo napawać się
widokiem w lustrze, bo do drzwi dobijał się już ktoś inny. Zabrałem klamoty i
opuściłem łazienkę. Byłem pewien, że to któryś z moich kompanów próbuje się
dostać do łazienki, ale pomyliłem się. Drobna szatynka minęła się ze mną w
drzwiach, szturchając lekko w ramię. Zdążyłem tylko zauważyć, że miała pieprzyk
na lewym policzku i ogólny grymas niezadowolenia na twarzy. Nie miałem pojęcia
kto to był i właściwie nie bardzo mnie to obchodzi. Wróciłem do salonu, gdzie
reszta kompanii popijała kawę i zajadała się sernikiem Justyny, żony Marcina.
Przeleciałem wzrokiem po chłopakach i na moje oko jeszcze Kłosiu nie korzystał
z prysznicu. Szczerze, to chyba jemu nie będzie to potrzebne, bo on dziś raczej
się z nami nie pobawi. A mówiłem, żeby już nie pił, to koniecznie chciał
pokazać, że głowa mu się wzmocniła. Niestety, nie tym razem. Leży z głową
opartą o ramię Aleksa i gada coś o swojej dziewczynie. Zawsze po alkoholu
rozwiązuje mu się język. Widzę już wzrok chłopaków, którzy pewnie liczą na to,
że zostanę z nim tutaj i będę pilnował, by nic mu się nie stało.
-Zapomnijcie! Nie po to jechałem do Gdańska, by
robić za niańkę dla Kłosa.- zawsze jest to samo. Umawiamy się na zabawę, Karol
zalicza zgon, a ja jestem uziemiony już do końca imprezy, bo przecież to jest
mój kolega i ze mną utrzymuje najbliższy kontakt.
-Bąku ma rację, on zawsze jest pokrzywdzony. Zrobimy
tak, ja z Mariuszem zostanę z nim w domu, a wy idźcie szaleć. Następnym razem
Kłosiu zostanie w domu i będzie oglądał dobranocki, a nie wybierał się z
dorosłymi ludźmi na imprezę.- Winiar jest wyraźnie niezadowolony z takiego
obrotu sprawy, czego nie można powiedzieć o Mariuszu. Teraz to mi jest szkoda
Michała, bo chłopak wymyślił to przedsięwzięcie a zostanie w domu. Nie mniej
jednak, ja dziś chcę się zabawić, bo nabrałem do tego znacznej ochoty.
-Kinguś chodź tu na chwilę!- w salonie pojawia się
szatynka, którą spotkałem zaraz po wyjściu z łazienki. Z tego co na ucho mówi
mi Szampon, jest to córka Marcina. Jakby się uparł to pewnie dostrzegłby i
podobieństwo, ale dziwi mnie trochę fakt, że piłkarz ręczny ma już dorosłe
dziecko. Jeszcze przed chwilą na kolanach Winiarskiego siedział Kacper,
najmłodszy syn, a obok Mariusza kręciła się Natalka. Nie miałem pojęcia, że
Lijewski ma jeszcze córkę i do tego w takim wieku. Nie znam dokładnie jego
metryki, ale będzie tylko ze trzy, cztery lata starszy ode mnie. Ja nie
dorobiłem się nawet żony, a on już niedługo dziadkiem może zostać. O czym ja w
ogóle myślę?
-Mówiłaś coś, że razem z Tolą jedziecie do klubu,
więc tutaj masz moje kluczyki i zabierz panów na nocną eskapadę.- na twarzy
szatynki pojawia się zakłopotanie. Zapewne Lijewski myśli, że my wszyscy
jesteśmy tak nieporadni jak Karol i kiedy tylko zapala nam się czerwona lampka
w głowie o nazwie „Wolność”, to tracimy na sobą samo kontrolę i nie potrafimy
nad sobą panować. Nie wiem jak inni, ale mi nie robi to większego problemu,
choć bywały takie sytuacje, że na pewne sprawy przymykałem oko i do tej pory
próbuję sobie przypomnieć imiona dziewczyn, które zostały ze łzami w męskich
toaletach. Michał Bąkiewicz ma swoje za uszami i nie wszystkie jego życiowe
decyzje są powodem do dumy.
-No dobrze. Trzech mogę zabrać, ale nie będę
prowadzać za rękę po klubie. Niańką nie jestem…
-Kinga!- upomina ją głos ojca, a mi robi się ciepło
na sercu. Coś mi się wydaje, że młoda Lijewska to buntowniczka, a mi taka
postawa nie jest obca. Moja z pozoru święta postawa w życiu jest tylko i
wyłącznie efektem wymysłu mediów. Komuś się ubzdurało, że Michał Bąkiewicz to
wzór cnót i postać do naśladowania. Mój związek z Beatą określa się mianem
żurnalowego, a nikt tak naprawdę nie wie ile cierpkich słów posłaliśmy już w
swoim kierunku. Podejrzewam, że po powrocie do Piotrkowa czeka mnie poważna
rozmowa. Kolejny próba założenia rodziny spełznie na niczym i jak tak dalej
pójdzie to coś czuję, że zostanę kawalerem. W celibacie żył nie będę, nie ma obaw.
Z początku nie chcemy sprawiać problemów i jako najstarszy w grupie mówię, że
jakoś poradzimy sobie sami, ale Kinga w końcu zmienia front i zaprasza nas na
wspólną wyprawę. Do jej samochodu udaję się ja, Aleks i Cupković. Zajmujemy
miejsca z tyłu, a obok niej siedzi nieznana nam blondynka. Mam wrażenie, że jej
stan jest podobny do stanu Karola, ale ona najwyraźniej nie daje za wygraną i
uparcie wierzy w to, że podoła trudom imprezy.
-Tola Jolanta Lipińska jestem…- po dość niewyraźnej
autoprezentacji przychodzi czas na pijacką czkawkę. Zostawiłem pijanego Karola
w mieszkaniu Lijewskich, a wziąłem na siebie ciężar opieki nad Tolą. Właściwie
to ona wybrała mnie, bo tylko jak wysiedliśmy z samochodu pod gdańskim klubem
„Hot”, blondynka uczepiła się mojgoe ramienia i rezolutnie stwierdziła, że
dzisiejszy wieczór chce spędzić ze mną. Na nic się zdało proszeni Kingi, by
Lipińska dała mi spokój. Najwyraźniej taka moja rola, że muszę zajmować się
młodzieżą, która przecenia swoje możliwości związane ze spożywaniem alkoholu.
Nie pozostawało mi nic innego, jak wziąć Tolę pod rękę i wejść z nią do klubu.
Już na parkiecie okazało się, że nadmiar wypitego alkoholu wcale nie
przeszkadzało jej w zaprezentowaniu mi się z jak najlepszej strony jeśli chodzi
o umiejętności taneczne. Może i z początku kilka razy wdepnęliśmy sobie na
nogę, ale przecież tańczyliśmy ze sobą po raz pierwszy, więc nie było w tym nic
dziwnego. Wspólne wirowanie na parkiecie sprawiło, że Tola trochę wytrzeźwiała
i wtedy zaczęła się między nami rozmowa. Mocno zmęczeni wróciliśmy do stolików,
gdzie siedziała mocno zdenerwowana szatynka.
-Ostatni raz wyszłam z tobą na miasto! Wcale nie
miałam ochoty na zabawę, ale zrobiłam to dla ciebie, a ty masz mnie w dupie i
bawisz się najlepsze z obcym facetem. Pogratulować!- starałem się zrozumieć
Kingę, bo dla niej to na pewno nie była
komfortowa sytuacja. Można ją porównać do sytuacji Winiara, który wymyślił całe
przedsięwzięcie wyjazdu do Gdańska pewnie podtrzymuje Karolowi miskę i pilnuje,
by nie zachłysnął się własnymi wymiocinami.
-To nie jest żaden tam obcy facet, tylko Michał
Bąkiewicz. Jakbyś się bardziej interesowała sportem to byś wiedziała kto to
jest.- to akurat nie stanowi dla mnie większego problemu. Cieszę się, że są
jeszcze ludzie, dla których jestem zwyczajnym człowiekiem, a nie tym Michałem
Bąkiewiczem.
-Zajebiście. Jeśli tak świetnie się razem bawicie,
to nic tu po mnie. Wracam do domu!- zebrała ze stolika swoje rzeczy i chciała
się podnieść, ale w porę udało mi się chwycić ją za nadgarstek. Spojrzeliśmy
sobie głęboko w oczy. Z jej zielomych tęczówek płynęła złość i niechęć do mnie, a
mimo to intrygowało mnie jej spojrzenie. Jestem przekonany, że pod tym
lodowatym spojrzeniem kryje się ciepła i delikatna młoda kobieta, której obecne
zachowanie to próba manifestacji swojej niezależności i dorosłości.
-Może zamiast złościć się na przyjaciółkę,
zatańczysz ze mną?- ryzykowałem, że dostanę strzał prosto w zęby. W pierwszej
chwili byłem pewien, że za swoją zbyt śmiałą propozycję zostanę odpowiednio
ukarany, ale nic takiego nie miało miejsca.
-No idź z nim zatańcz, bo naprawdę robi to
zajebiście. Ja w tym czasie wyjdę na dwór i zadzwonię do ojca, bo pewnie się
martwi.- uśmiechem podziękowałem blondynce za rekomendację moich umiejętności
tanecznych. Kinga dała się skusić i chyba nie pożałowała. Może nie do końca
zdawałem sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mogą zagrać wolniejszy
kawałek, ale i tego typu taniec nie jest mi obcy. Kiedy z głośników poleciały
pierwsze takty „Zawsze tam gdzie Ty”, wcale nie myślałem o tym, że to
nieoficjalny hymn zespołu w którym gram. Moją głowę zaprzątała myśl, że mam w
swoich ramionach śliczną dziewczynę. Lewa dłoń powędrowała na dół jej pleców,
zataczając delikatne kręgi.
-Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? Dobrze wiem, że
jesteś Michał Bąkiewicz bo moi rodzice interesują się też siatkówką, ale wcale
nie jara mnie fakt, że bujam się w tym momencie z siatkarzem…
-Nie musisz patrzeć na mnie jak na siatkarza. Spójrz
na mnie jak na zwykłego faceta, któremu podoba się twój styl bycia, jak i cała
ty.- nie mówiłem tego dlatego, bo liczę na szybki numer w męskiej toalecie. Ta
dziewczyna naprawdę ma to coś. Przyciąga, a jednocześnie dystansuje do siebie.
Gdyby nie to, że mógłbym być jej starszym bratem, to kto wie czy nie myślałbym
o czymś poważniejszym.
-Uważaj kotku, bo jeszcze uwierzę i się zakocham…-
zbliżyła się do mnie na taką odległość, że na milimetry miałem jej usta. Na
policzku czułem jej oddech. Na wyciągnięcie ręki miałem możliwość pocałowania
jej, a nie zrobiłem tego. Dlaczego? Z prostej przyczyny. Nie potrafiłbym
spojrzeć w oczy jej ojcu. Ona jest ode mnie o 11 lat młodsza i to już wystarcza
mi do tego, by podziękować jej za taniec pocałunkiem w policzek. Na nic więcej
Bąkiewicz nie licz, bo to nie ta liga…
"...różnica wieku jest ważna...gdy boisz się czasu..."
~~*~~
Miało być wczoraj, ale
nie dałam rady. Zaliczyłam dwie 18-stki dzień po dniu i stwierdzam, że jestem
niezwyczajna tak intensywnej zabawy. Obyło się bez żołądkowych rewolucji, ale
nogi wyraźnie się buntują. Już przestaje gadać o sobie :)
Ciągnie się to wszystko,
ale nie do razu Kraków zbudowano. Za tydzień do akcji wkracza Alek i to tak z
kopyta :) Jeśli jeszcze ktoś się nie wpisał to zapraszam do zakładki
Informacje.
Pozdrawiam i do
napisania :***
Urywki, urywki...
-I może od razu wytłumacz Igisiowi co oznaczają
te czerwone plamy na twojej szyi, bo po każdym waszym spotkaniu muszę go
zapewniać, że tatuś nie jest na nic chory i na pewno nie umrze.
-No widzisz jacy oni są?! Tu niby dziewczyna, a
tu wyskok do Gdańska na balangę. Myślał, że jak będzie z dala od domu to sobie
podupczy w tajemnicy i nikt się nie dowie. Jak on jest taki, to wcale się z nim
nie kołuj na tę studniówkę i jak trzeba będzie to bierz Krzyśka. Co z tego, że
jest bratem twojego ojca? I tak wszystkie będą ci go zazdrościć.