/Michał/
W tak poważnej konfrontacji jaką jest spotkanie z
Marcinem Lijewskim świadomym i posiadającym wiedzę o ciąży Kingi czuję się jak małe dziecko, które wybiło szybę sąsiadom i wie, że spadnie na niego bura. Nie
tak to wszystko miało wyglądać. Dla przełamania lodów chciałem jechać do
Niemiec na finał Ligi Mistrzów w wydaniu piłki ręcznej, w którym zresztą „teść”
zdobył najcenniejsze trofeum, a muszę się teraz wyspowiadać z tego co zrobiłem.
Pukam do mahoniowych drzwi domu Lijewskich i coraz ciężej mi się oddycha, gdy
już od progu wita mnie nieprzyjemna mina Marcina. Wyciągam rękę w jego
kierunku, ale nie potrafi jej uścisnąć. Czuję się w tym momencie jak śmieć, ale
nie mogę się złamać. Ja wiem, że on na to tylko czeka, a ja nie chcę zawieźć
Kingi. Szatynka siedzi w salonie obok Justyny. Nie wiem też co robi tu
Kadziewicz, ale jego obecność w minimalnym stopniu dodaje mi otuchy.
-Możemy zacząć ten sąd nad nami? Trochę źle się
czuję.- z czułością patrzę na dziewczynę. Rzeczywiście nie wygląda najlepiej.
Ta cała sytuacja jest dla niej na pewno stresująca i wymaga ogromnych pokładów odporności
psychicznej.
-Dobrze, więc zaczynajmy. Chcę, żebyście oboje mieli
świadomość, że nigdy nie zaakceptuję tej sytuacji. Nie wiem na co wy
liczyliście, że będę nie posiadał się ze szczęścia, bo jestem dziadkiem?! Do
kurwy nędzy Kinga, jak mogłaś się tak zachować?!- zaatakował najpierw swoją
córkę. Nie panuje nad sobą. Lijewska zaczyna płakać, a ja czuję się w
obowiązku, by stanąć w jej obronie.
-Chyba krzykiem i oskarżaniem się nic już nie
zdziałamy. Kinga jest w ciąży, a ja nie zamierzam się uchylać w żaden sposób od
odpowiedzialności. Proszę mi wierzyć, że zaopiekuję się nią i dzieckiem,
ponieważ mocno ich kocham i nie pozwolę skrzywdzić.- ukradkiem dostrzegam,
że Łukasz jest dumny z tych słów. Mi też jest lżej na sercu z tym, że jasno
zaprezentowałem swoje stanowisko. Denerwuję się, a do tego wszystkiego dochodzi
jeszcze potworny ból dłoni, zwłaszcza prawej. Nie miałem ostatnio do tego
głowy, ale coraz częściej wydaje mi się, że znów przyjdzie mi się zmierzyć z
tym, z czym walczyłem kilka lat temu.
-Michał dlaczego ty masz sine ręce?- próbowałem to
jakoś ukryć, ale czujne oko Kingi dostrzegło bladofioletowe wybroczyny na moich
kończynach. Machnąłem ręką by dać jej w ten sposób do zrozumienia, że nic
poważnego się nie dzieje. Nie mniej jednak będę się musiał tym zająć, bo wiem
do czego może doprowadzić w przyszłości.
-Jak sobie to wyobrażasz? Moja córka miała iść na
studia, a w czasie gdy jej rówieśnicy będą podchodzić do sesji, ona będzie
rodzić dziecko. Nie uważasz, że jest nieodpowiedzialne zachowanie z twojej
strony?- wiem, było. Nieplanowana ciąża w naszej sytuacji nie jest najlepszym
przykładem naszej odpowiedzialności, ale nie w takich okolicznościach ludzie
mają dzieci i sobie z tym radzą. Dlaczego nie mielibyśmy poradzić sobie z tym
my? Fakt, może i Kinga będzie miała utrudniony start w akademicką przyszłość,
ale nikt nie powiedział, że nie pójdzie nigdy na studia. Urodzi dziecko,
pobędzie przy nim w tych pierwszych miesiącach życia, a potem będziemy mogli
skorzystać chociażby z pomocy mojej mamy czy wykwalifikowanej opiekunki. To
wszystko staram się wytłumaczyć Marcinowi i Justynie.
-Michał ma rację i osobiście uważam, że należy
zaufać zarówno jemu jak i Kindze. Wiecie dobrze, że nie lubię robić z gęby dupy
i rzadko za kogoś ręczę, ale za tę dwójkę daję głowę, że sobie poradzą. Dziecko
to nie koniec świata.- dobrze, że jest tu Łukasz, bo jego słowa dają mi otuchy
i sprawiają, że Lijewski nie warczy już w moim kierunku i nie rzuca
gromowładnych spojrzeń.
-Odpuszczę sobie ten rok i dopiero w przyszłym złożę
papiery na studia. Jeśli zobaczę, że nie dam rady pogodzić wychowania dziecka z
nauką, to będę studiować zaocznie. Otwarcie wam wyznam, że cholernie się tego
wszystkiego boję, ale mam też świadomość, że to jest moja próba. Sama byłam
nieplanowym dzieckiem i zrobię wszystko, by moje dziecko nie miało gorzej niż
ja.- cholera. Dobrze byłoby, gdyby Kinga poprawiła swoje relacje z ojcem.
Łatwiej byłoby nam sobie z tym wszystkim poradzić, gdybyśmy nie mieli wroga w
Marcinie. Czy możemy na niego liczyć?
-Gdzie będziecie mieszkać?- przechodzimy do
konkretów. Mieliśmy kilka planów, ja myślałem o Gdańsku, Kinga o Warszawie, a
stanęło w końcu na Częstochowie. Mam tam swoje mieszkanie, gdzie będziemy mogli
wprowadzić się praktycznie od zaraz.
-Zamieszkam z Michałem w Częstochowie. Chcesz mi
powiedzieć tato, że odpuścisz nam i pozwolisz być razem beż żadnego „ale”?- o
nie, to by było już zbyt piękne.
-„Ale” to ja mam mnóstwo, ale nie mogę ci niczego
zabronić. Mam tylko nadzieję, że nie będziecie oboje tego żałować. I jeszcze
jedno, jeśli będziemy mogli, to wam pomażemy. Od przyszłego sezonu będę grał w
Płocku, więc w porównaniu z poprzednimi latami, będę na miejscu.-Kinga rzuca
się ojcu na szyję. Widać, że brakowało jej tego normalnego kontaktu z ojcem przed
konfliktem. Ja wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do Marcina, by uścisnąć
jego dłoń. Staram się to zrobić delikatnie, by nie odczuć dyskomfortu, ale nie
jest to takie proste.
-No to co, po maluchu na waszą nową drogę życia?
Skoro moja żona zabrała Melę i pojechała do swoich rodziców do Wrocławia, to ja
mogę trochę poszaleć. Mam nadzieję, że masz na stanie jakiś browar?- cały
Kadziewicz. Myślę, że jego obecność i słowa jakie wypowiedział pomogły nam
rozwiązać jeden z najważniejszych problemów. Nie wszystkie, bo to nie możliwe,
ale ten kluczowy był najbardziej istotny.
-Ja niestety nie mogę zostać, bo jeszcze dziś muszę
być w Częstochowie. Będę po 17 podpisywał swój nowy kontrakt i nie chciałbym
się spóźnić. Kinga mogę cię na chwilę prosić?- oboje zmierzamy w kierunku
wyjścia.
-Może pojadę z Tobą co? Chciałabym w końcu zobaczyć
nasze mieszkanie.- między nami na razie też nie jest rewelacyjnie, ale mam
nadzieję, że z dnia na dzień przyzwyczaimy się do myśli o dziecku.
-Będzie jeszcze czas na to, uwierz mi. Ja tam jadę
tylko do klubu, a potem prosto do Piotrkowa, bo chcę domknąć rok szkolny w
mojej szkółce siatkarskiej. Nie będziesz się na mnie gniewać jeśli ci odmówię
teraz?- trochę kłamię. Wcale nie będę jechał do Piotrkowa, tylko postaram się
spotkać z lekarzem AZS-u i powiedzieć mu o swoim problemie z dłońmi. Lijewskiej
nie chce na razie denerwować, bo może to po prosto z przemęczenia po sezonie
czy coś w tym stylu.
-Nie, nie będę. Uważaj na siebie na drodze. Cieszę
się, że mój tata się ogarnął. Myślisz, że teraz będzie nam łatwiej?- mam taką
nadzieję. Nachylam się nad nią, by złożyć na jej ustach pocałunek. Bardzo dawno
tego nie robiłem i nawet nie zdawałem sobie sprawy jak mi tego brakuje.
Rzeczywiście będziemy musieli zorganizować sobie wspólnie czas, bo brakuje mi
jej bliskości obecności przy mnie.
-Kocham cię Kinga. Już zawsze będę…
/Tola/
Porobiło się trochę w życiu Kingi. Miałam do niej
przez chwilę pretensje, że nie powiedziała mi od razu o ciąży, ale szybko mi
przeszło, bo zdałam sobie sprawę jak musiała być zszokowana, gdy dowiedziała
się o tym. W tym wieku nie komfortowo jest zajść w ciążę, bo wiele planów
związanych z przyszłością musi uleć zmianie, ale wierzę, że oboje z Michałem
sobie poradzą. On jest taki odpowiedzialny i tak doskonale odnalazł się w tej
sytuacji, że aż mimo wszystko można tylko Lijewskiej zazdrościć takiego faceta.
Wiem, że między nimi doszło do spięć, ale to chyba naturalne w takiej sytuacji,
gdy nie planowało się dziecka, a ono się pojawiło. Kinga musiała rozładować jakoś
swoją niemoc i frustrację, dlatego uraczyła Bąkiewicza kilkoma niezbyt miłymi
epitetami, ale w końcu i ona przyszła po rozum do głowy i dała sobie
przetłumaczyć, że oboje w równym stopniu ponoszą odpowiedzialność za to życie.
Będę ciocią!
-Czemu nie śpisz?- czemu nie śpię? Bo jest 17, a ja
nie potrafię zasnąć o tej porze. Alek znów przyjechał do mnie na weekend, ale
tym razem sam. Po tamtej przygodzie jak na razie boi się wziąć odpowiedzialność
za Igora. Staram się mu wytłumaczyć, że nie zrobił nic złego. Niejednokrotnie
tata mówił mi, że w dzieciństwie nie można mnie było spuścić z oka, bo
potrafiłam zrobić coś nieprzewidzianego. Ciężko jest upilnować dzieci w tym
wieku, bo trzeba by mieć oczy dookoła głowy i jeszcze niewyobrażalną intuicję,
by przewidzieć ich kolejny ruch.
-Noc jest od spania. Może chcesz coś do zjedzenia?-
po upojnie spędzonych chwilach w łóżku, Alek zasnął jak dziecko, a ja cały czas
leżałam podparta na łokciu i się mu przyglądałam. Zastanawiałam się co by
zrobił Białorusin, gdybyśmy to my byli na miejscu Kingi i Michała. To, że byłby
na mnie wściekły jest więcej niż pewne, ale czy mimo wszystko chciałby wziąć za
to dziecko odpowiedzialność? No cholera! Dzieci nie przynosi bocian i nikt nie
dostaje kapusty z niespodzianką w środku. Przecież nawet przy najbardziej
pancernej prezerwatywie i niewyobrażalnie dużej ilości preparatu
plemnikobójczego mogę zajść w ciążę. Myśli o tym sprawiają, że zaciska mnie
żołądek, a już miałam nadzieję, że wraz z maturą ustną to uczucie mnie opuści.
-Możesz mi powiedzieć co się dzieje Tola? Rozumiem,
że martwisz się przyjaciółką, ale oboje dobrze wiemy, że chodzi nie tylko o to.
Czy wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć?- nie chcę z nim teraz o tym
rozmawiać. Na razie będę udawać, że nie ma tematu.
-Masz rację, martwię się Kingą. Bardzo bym chciała,
żeby ona i Michał sobie z tym wszystkim poradzili. Myślisz, że dadzą radę?-
myślisz, że my dalibyśmy radę?
-Sądzę, że tak. Kiedy Natalia zaszła w ciążę też się
zupełnie tego nie spodziewaliśmy i szczególnie ona musiała z kilku rzeczy
zrezygnować, ale to nigdy nie jest tak, że nie można do nich wrócić. To, że nie
pójdzie na studia w tym roku nie znaczy, że nie skończy z tytułem magistra i
nie będzie się rozwijać zawodowo. Kwestia dobrej organizacji i wsparcia ze
strony najbliższych.- mówi tak, że mogłabym mieć nadzieję na to, że i on by
mnie z tym wszystkim nie zostawił. Nie chcę jednak zaczynać tematu na temat
jego obecnego światopoglądu, bo skończyłoby się to zapewne awanturą, a nie chcę
tego.
-Dobra, koniec tego leniuchowania. Wstawaj Alek,
pójdziemy na spacer.- za oknem pięknie świeci czerwcowe słońce, więc grzechem
byłoby przy takiej pogodzie leżeć w łóżku i z niej nie skorzystać. Brunet
niechętnie ściąga swój odwłok z łóżka i idzie pod prysznic. Jesteśmy w domu
sami, bo mama i Jacek pojechali na wieś do jego letniskowego domku, a tata nie
chciał się tu zatrzymać. Właśnie, tata… Zacumował w swoim rodzinnym domu.
Odwiedzając go, mogłabym przy okazji przedstawić dziadkom Alka, bo jeszcze nie
było ku temu okazji.
-Weź tam się porządnie ogarnij, bo pojedziemy do
moich dziadków. To nie daleko stąd, jakieś półgodziny drogi.- nie słyszę słowa
sprzeciwu, więc chyba się zgadza. I dobrze. Niech nie myśli sobie, że ja też
nie potrafię postawić na swoim. Sama skorzystałam z łazienki przy gabinecie
fizjoterapeutycznym taty. Zawinęłam włosy w ręcznik i wróciłam na górę, bo nie
wzięłam ze sobą suszarki. Gdy weszłam do pokoju, Akhrem siedział z szeroko
otwartą buzią na łóżku i wpatrywał się w ekran telewizora. Zdążyłam tylko
zauważyć, że jest to sportowy polsatowski program. Na dole szedł żółty
pasek, który podawał przerażającą wiadomość. Włączyłam też radio, jakby nie
mogąc uwierzyć, że to się w ogóle dzieje naprawdę.
Niestety
z przykrością informujemy państwa, że dziś około godziny
16 na drodze krajowej doszło do wypadku z udziałem byłego reprezentanta Polski w piłce siatkowej,
Michała Bąkiewicza. Naszemu korespondentowi na miejscu udało się ustalić, że
przyjmujący został helikopterem przetransportowywany do klinicznego szpitala w
Gdański w stanie krytycznym. Prawdopodobnie doszło do zasłabnięcia podczas
jazdy, bo świadkowie wydarzeń twierdzą, że auto Michała Bąkiewicza nagłe
zjechała na pobocze i odbiło się od barierek, by z powrotem wrócić na drogę i
dać się staranować przez jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. Postaramy się
dowiedzieć więcej o stanie zdrowia siatkarza i poinformować państwa już za
godzinę.
Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Wiem,
że powinnam jak najszybciej pojawić się teraz przy Kindze, a stoję jak ta
sierota wtulona w tors Alka.
-Ciiii… Nie płacz skarbie, on wyjdzie z tego. Nie
zostawi Kingi z tym wszystkim samej. My też jej nie zostawimy. Chodź, jedziemy
do szpitala, bo ona na pewno już tam jest.-byłam mu wdzięczna za to chłodne
spojrzenie na sytuację. Mi samej trzęsą się ręce i nie byłabym w stanie zmienić
nawet biegu w samochodzie, a on pewnie dowozi mnie do celu podróży. Pod
szpitalem stoją już dziennikarze, ktoś rozpoznał Alka, ale Białorusin nawet się
nie zatrzymał. Przedarliśmy się jakoś przez to zbiorowisko i nie musieliśmy
nikogo pytać o pomoc, bo przy jednej z sal zobaczyliśmy panią Justynę.
Siedziała oparta o ścianę i trzymała w rękach rzeczy Michała. Podbiegliśmy do
niej ile sił w nogach.
-Co z nim?! Gdzie Kinga?!
-Jest operowany. Kinga siedzi przy bloku
operacyjnym. A ja czekam na to, bym mogła oddać swoją krew dla Michała. W
środku jest Marcin, który właśnie to robi. Może i wy byście mogli? Nie trzeba
mieć takiej samej, wystarczy oddać swoją, a oni tutaj szybko wymienią ją na
potrzebną. Z tego co wiem, Michał stracił dużo krwi i nie wykluczone, że
podczas operacji nie dojdzie do krwotoku.- spojrzałam wymownie na Alka, ale nie
musiałam w sumie tego robić, bo on już podwijał rękaw i sprawdzał stan swoich
żył. Zostawiłam go z panią Lijewską i poszłam szukać przyjaciółki. Znalazłam.
Siedziała skulona pod drzwiami i cichutko łkała w rękach. Podeszłam do niej i
bez słowa przytuliłam do siebie. Płakałyśmy razem, wcale nie próbując stłumić
swojego żalu i bólu.
-Jeśli jemu coś się stanie ja tego nie przeżyję! Nie
przeżyję tego, rozumiesz?!- starałam się ją uspokoić, ale nawet nie potrafiłam
w głowie znaleźć odpowiednich słów, których mogłabym użyć w tej sytuacji.
Milczałam więc, dając Kindze możliwość swobodnego wypłakania się. W
międzyczasie z bloku operacyjnego wybiegła jakaś pielęgniarka, by zachwalę znów
wejść tam z dwoma jednostkami krwi. Szatynka nie mogła na to patrzeć, więc
odwróciła głowę.
-Wiesz, że mój tata nas zaakceptował. Przez kilka
chwil czułam, że to wszystko może się udać. A teraz?!
-Uda się! Nawet nie wolno Ci myśleć, że będzie
inaczej!- staram się ją pocieszyć, ale nie wiem czy potrafię. Czekamy. W między
czasie pojawia się przy nas pan Marcin. Odsuwam się od jego córki, by i on miał
możliwość pokazać jej, że naprawdę jest przy niej i będzie ją wspierał w tych
trudnych dla niej chwilach. Chce ją przytulić, ale wyrywa się mu. Patrzę na to
wszystkim z ogromnym zdziwieniem, ale i przerażeniem. Razem z panią Justyną i
Alkiem stoimy z boku i obserwujemy rozgrywającą się scenę.
-Nie udawaj, że Michał cię obchodzi! Od początku
chciałeś nas ze sobą skłócić, chciałeś żebyśmy się rozstali! Możesz być
zadowolony, bo jeśli Michał z tego nie wyjdzie, to już nigdy nie będziemy
razem!
~*~
Wróciłam, chyba na dobre... Z racji tego, że zdałam dziś maturę ustną z angielskiego to dodaję nowości prawie na wszystkich swoich blogach. Jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać jeśli chodzi o regularność. Chciałabym dodawać coś wszędzie raz na tydzień, ale nie wiem czy mi się uda :)
Zapraszam:
Piętnastka--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>
Zapraszam:
Piętnastka--->tutaj<klik>
2--->tutaj<klik>
#2--->tutaj<klik>