/Kinga/
Nie czuję nic. Nie czuję bólu, żalu, złości. Pełnię
życia zamieniłam na wegetację. Mój cały świat to teraz cztery ściany pokoju,
łóżko i kawałek mokrej od płaczu poduszki. Poddałam się. Nie mam siły na to, by
uporać się z tym, co się stało. Tyle się słyszało o tym, że na świecie są zwyrodnialcy i zboczeńcy, ale nawet w najgorszym śnie nie
przypuszczałam, że padnę ich ofiarą. Kiedy tylko zamykam oczy, mam przed nimi
tamtą noc. Mroźne powietrze, chłodzące moje roznegliżowane ciało. Czuję ten
ból, który czułam przy każdym ruchu w mojej pochwie. Już nawet sama nie wiem w
jaki sposób zostałam zgwałcona. Po prostu ktoś zabawił się moim kosztem,
pozostawiając mi uraz na psychice, kto wie czy nie do końca życia. Na chwilę
obecną nie potrafię powiedzieć, kiedy się po tym wszystkim pozbieram. Cały czas
ktoś do mnie przychodzi i mówi, że będzie dobrze, ale ja w to nie wierzę. To ja
sama muszę poczuć, że jeszcze kiedyś może być dobrze.
-Kochanie, znowu nic nie zjadłaś. Tak nie można…-
babcia Jadzia. Przyjechała tu z Ostrowca, by zajmować się mną i dzieciakami pod
nieobecność Justyny. Mamy przecież teraz ferie, końcówkę drugiego tygodnia.
Miałam powoli zaczynać robić poważniejsze przygotowania do matury, ale nie
potrafię się za nic zabrać. Wszystko leci mi z rąk, ciągle płaczę. W głowie
pojawia się myśl, by nie podchodzić do matury. Nie chcę chodzić do szkoły, nie
chcę oglądać tych współczujących spojrzeń. Chcę zapaść się pod ziemię i wyjść z
niej, gdy będę już na to gotowa. Na razie nie jestem.
-Nie jestem głodna babciu. Chcę być sama…- powtarzam
teraz ciągle, że chce być sama. Potrzebuję tej samotności, by się z tym uporać.
Niestety nie mogę liczyć na to, że bliscy dadzą mi spokój. Wiem, że się
martwią, ale ich nachalność niczego nie zmieni. Nie zacznę z dnia na dzień
śmiać się i nie przejdę do porządku dziennego nad tym, co się stało. Wiem też,
że tata dowiedział się o moich kontaktach
z Michałem. Przy mnie podziękował mu za pomoc, ale dał również wyraźnie
do zrozumienia, że teraz nie jest on mi już potrzebny. A ja mam na ten temat
zupełnie inne zdanie. Potrzebuję go teraz zdecydowanie bardziej niż wcześniej.
Chciałabym, by usiadł na fotelu obok mnie i po prostu był. Czułabym się
bezpieczna.
Babcia zmartwiona wyszła z pokoju, a ja spod
poduszki wygrzebałam telefon. Obracałam go w palcach, chowałam i wyjmowałam na
nowo. Chciałam zadzwonić do Michała, a jednocześnie się bałam. Na pewno tu nie
przyjedzie. Nie wiem dokładnie co powiedział mu tata, ale od tamtej pory się
jeszcze do mnie nie odezwał. Schowałam telefon na dobre pod poduszką i zaczęłam
w nią szlochać. W pokoju pojawiła się Natalka. Na swój dziecinny sposób starała
się mnie pocieszać, zając głowę czymś innym. Opowiadała mi o swoich treningach
siatkarskich, mówiła o tym co w szkole. Skarżyła się na Kacpra. Uświadomiła mi
jak wiele mnie ominęło przez moje wyobcowanie.
-Może wybierzemy się na spacer? Kinguś proszę cię,
musisz wyjść z domu, jesteś taka blada.- zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam
zbyt korzystnie. Zapomniałam już o tym co to porządny peeling twarzy czy jakaś
kremowa kuracja. Nie mam ochoty na żadne wyjścia, ale nigdy też nie potrafiłam
odmówić młodszej siostrze. Tak jest i teraz. Zgadzam się wyjść z nią na spacer,
choć nie chętnie i bez przekonania. Robię to dlatego, by zrobić jej przyjemność.
Nie sądzę, by mi ten spacer miał w czymś pomóc. W nagrodę za swoją postawę
dostaję od Tali słodkiego buziaka w policzek. Na moją twarz, od niepamiętnych
już czasów, wkrada się nieśmiały uśmiech. Mamy się spotkać przy wejściowych
drzwiach za 15 minut. Ona musi założyć tylko kurtkę, czapkę i szalik, a ja
muszę ogarnąć całą siebie. Znikam za drzwiami łazienki i próbuję doprowadzić
się do porządku. Jest nad czym pracować. Zasiniałe oczy, potargane i
przetłuszczone włosy. Blada twarz. Mogłabym śmiało robić za postrach w
przedszkolu. Nie wiem czy w takim stanie powinnam pokazać się poza domem. Ktoś
mógłby zgłosić, że po ulicach Gdańska wałęsa się pewna osóbka, która może
stwarzać zagrożenie dla innych. Wołam Natalkę takim głosem, że zdążyła się
zorientować o co może chodzić.
-Nie ma mowy! Idziemy i koniec!- nie mam wyjścia. Niechętnie
zakładam zimowe przyodzianie i wychodzimy na dwór. Początek spaceru nie
zapowiada nic nadzwyczajnego. Chodzimy po zlodowaconych chodnikach, uważnie
stawiając każdy krok, byleby tylko się nie przewrócić i nie poobijać.
Rozmawiamy z siostrą na przyziemne tematy. Opowiada mi o choinkowej
zabawie. Wcześniej jakoś nie było okazji. Zdałam sobie sprawę, że życie
rodzinne kręci się teraz wokół mojej osoby. Nigdy nie lubiłam i nadal nie lubię
być w centrum uwagi. Chciałabym zacząć żyć normalnie. To trudne, ale muszę się
przełamać. Wszystko idzie całkiem dobrze do momentu, gdy na horyzoncie pojawia
się mężczyzna. Nie znam go, jest jednym z wielu, a mimo wszystko nie potrafię
obok niego przejść. Boję się. Staję w miejscu, a łzy napływają mi do oczu.
Natalka nie rozumie. Ponagla mnie.
-Kinga, coś się stało?- nic. Po prostu wspomnienia
wróciły. Psycholog na komisariacie mówiła, że mogę mieć takie problemy. Strach
może się pojawiać za każdym razem, gdy tylko będę musiała przebywać w
towarzystwie mężczyzny. Zarzekałam się, że nie mam z tym problemu. Przecież nie
boję się Michała, nie boję się taty czy Krzyśka. Na to podobno też jest
wytłumaczenie. Mam zakodowane w podświadomości, że z ich strony nic złego nie
może mi się stać i dlatego ich obecność w moim otoczeniu nie wywołuje u mnie
żadnych negatywnych reakcji.
-Wracajmy do domu.- chwytam siostrę za rękę i prawie
siłą ciągnę w drogę powrotną. Nie uszłyśmy zbyt daleko. Wpadam do swojego
pokoju i rzucam się z płaczem na łóżko. Ostatecznie wyciągam telefon i dzwonię
do Michała. Roztrzęsionym głosem proszę, by do mnie przyjechał. Może być jutro,
może być za dwa dni, ale go potrzebuję.
Przyjadę
jutro wieczorem. Postaram się załatwić sobie dzień wolnego. Kinga musisz się
trzymać, słyszysz?
Wiem, że muszę, ale nie wychodzi. Obiecałam mu, że
nie zrobię nic głupiego, a kiedy przyjdzie mi coś takiego do głowy, to będę
dzwonić do niego, o każdej porze dnia i nocy. Wywiązałam się z obietnicy, on
też się wywiąże. Przynajmniej tak powiedział, a mi nie pozostało nic innego,
jak tylko mu wierzyć i mieć nadzieję, że do tego czasu do mojej głowy nie
wpadnie żaden pomysł, którego później mogłabym żałować…
Ludzkie
łzy to z jednej strony wyraz ogromu cierpienia, lecz z drugiej
także ulga. Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić
miejsce na nową, kolejną falę bólu. Inaczej ból przestałby się
w nim mieścić.
/Michał/
Chodzę za Nawrockim na treningu jak cień tłumacząc,
że dzień urlopu jest mi potrzebny. On ma swoje argumenty, a ja swoje. Wiem, że
jest Liga Mistrzów i ważne mecze w Plus Lidzie, ale są takie sytuacji, w
których siatkówka schodzi na dalszy plan i właśnie taka nadeszła teraz. Kinga
mi ufa i potrzebuje mnie, a ja nie mogę jej zawieść. Nie potrafię do niej
zadzwonić i powiedzieć, że ktoś uznał mecz za ważniejszy od niej. Nawet jeśli
nie dostanę tego wolnego dnia, to i tak pojadę do Gdańska. Najwyżej później
zbiorę burę…
-Michał czy ciebie coś łączy z Kingą Lijewską?-
Winiar wypala prosto z mostu, a ja nie wiem co mam mu powiedzieć. Nie miałem
czasu się nad tym zastanowić co nas łączy, ale coś na pewno. Jest dla mnie
ważna i martwię się o nią. Po tym co się stało potrzebne jest jej wsparcie.
Jestem jedną z niewielu osób, którą chce do siebie dopuścić, więc nie mogę od
tak odrzucać jej prośby.
-A czy to teraz ma jakieś znaczenie? Na pewno nie
jest mi obojętna i dlatego zostawię wszystko i dziś ruszę w podróż do Gdańska,
choćbym miał zostać wyrzucony z klubu.- w tych jego niebieskich oczach
widziałam dwojakie odczucia. Po pierwsze uznanie, chyba za moją heroiczną
postawę, a po drugie lekkie zaskoczenie, że mnie i Kingę mogłoby coś łączyć. To
nie jest czas na to, by zastanawiać się nad dzielącą nas różnicą wieku, bo to
nie ma w tej chwili znaczenia. Nie jadę do niej po to, by zyskać jej względy,
ale by podnieść na duchu i dodać sił do uporania się z tym, co się stało. Myślę
też, że to będzie dobra okazja by porozmawiać z jej rodziną. Tamtej nocy na
komisariacie czułem się obco, mimo że Kinga życzyła sobie, bym z nią został,
trzymając za rękę podczas zeznać. Spojrzenia jej macochy przeszywały mnie na
wskroś. Była zdziwiona moją obecnością. Wtedy zrozumiałem dlaczego nasz kontakt
nagle się urwał. Nasza znajomość została odkryta przez jej najbliższych i najpewniej
nie została zaaprobowana. Pewnie będąc na ich miejscu też nie byłbym
szczęśliwy, że moje dziecko spotyka się z mężczyzną prawie, że w moim wieku,
ale na pewno chciałbym tego człowieka bliżej poznać. Do nich przemawia tylko
rubryka „wiek” i nic poza tym, więc muszę zrobić wszystko, by spojrzeli na mnie
pod innym kątem.
-Jeśli będzie trzeba, to zaraz pogadam z chłopakami
i wstawimy się za tobą u Nawrota, ale musisz mi obiecać stary, że wiesz co
robisz.- a co ja takiego robię. Spojrzałem na niego zdziwiony, a on szybko
wyjaśnił mi o co chodzi.
-Ona jest młoda, po ogromnym przejściach w ostatnim
czasie, a ty jesteś doświadczony. Nie baw się nią, bo ona może sobie z tym nie
poradzić.- gdybym nie miał nic na sumieniu pewnie bym się obraził za takie
słowa, ale Michał wiedział właściwie o wszystkim moich grzeszkach i miał prawo
tak powiedzieć. Święty nie jestem, ale nie zamierzam szatynki skrzywdzić.
-Możesz być spokojny. Mi naprawdę na niej zależy.-
pierwsza taka poważna deklaracja w moim wykonaniu. To jeszcze nie próba
zaakcentowania swojego uczucia, bo na to zdecydowanie za wcześnie i nie w
takich okolicznościach, ale zależy mi na niej. Winiar wie, że mówię szczerze,
dlatego biegnie w kierunku Mariusza i coś zacięcie mu tłumaczy. Ten szybko
przekazuje informację Papie i tak po kilku chwilach wszyscy wiedzą, że dzień
wolny jest mi niezbędny jak powietrze. Po treningu z piłką ustawiamy się
wszyscy na końcowej linii boiska. Trener przekazuje nam uwagi. Moją sprawę
omija szerokim łukiem. Nie mam siły już go prosić. Zdążył zauważyć, ze ta
sprawa jest dla mnie ważna i skoro nie potrafi tego uszanować, to już jego
problem.
-Trenerze bo my mamy do trenera sprawę. Wiemy, że
gramy w tym tygodniu rewanż z Arkasem i, że w lidze też czekają nas ciężkie
mecze, ale chcielibyśmy prosić o to, by Bąku dostał ten jeden dzień wolnego,
skoro to dla niego takie ważne. Przecież wszyscy znamy jego profesjonalizm i
wiemy, że wstawi się następnego dnia i będzie do dyspozycji. My udzielamy mu
pełnej aprobaty.- było mi głupio, że musiałem ich w to wciągnąć, ale z drugiej
strony aż serce mi rosło, że mam na kogo liczyć i, że wszyscy w Bełchatowie
jesteśmy jak rodzina. Szkoda tylko, że Nawrocki ma dzisiaj chyba kurewsko zły
dzień i za wszelką cenę chce pokazać, że on tutaj rządzi.
-Na całe szczęście to ja mam tutaj decydujący głos i
jeżeli mówię, że widzę Bąkiewicza jutro na treningu to znaczy, że nie ma mowy o
żadnej taryfie ulgowej dla niego. Zrozumieliśmy się?- coraz bardziej ten
człowiek działa mi na nerwy. Nie dość, że właściwie na siłę chce mi pokazać, że
nie pasuję do jego zespołu, to jeszcze nie chce mnie zrozumieć. Sięgam
pamięciom do lat, w których pieczę nad Skrą trzymał Castellani i wtedy nie było
takich problemów. Kiedy pojawiała się sytuacja kryzysowa, to dało się z nim
załatwić wszystko. Owszem, nikt tego nie nadużywał, ale wszyscy wiedzieliśmy,
że jak będzie taka potrzeba, to możemy liczyć na jego wsparcie.
-The coach probably forgotten…*- głos zabrał Aleks,
któremu wszystko po cichu tłumaczył Kłos. Ten zgromił go wzrokiem, ale nic nie
powiedział. Ja zaś miałem mu coś do powiedzenia.
-Czy z trenera błogosławieństwem czy nie, ale ja
jutro na trening nie przyjdę. W dupie w tej chwili mam to, że jest ważny mecz.
Są w życiu rzeczy ważniejsze niż siatkówka. I życzę panu, by pan nigdy nie
musiał stawać w takiej sytuacji, gdy ktoś z pana bliskich będzie potrzebował
pomocy, a pan nie będzie mógł z nim być, bo nie dostanie wolnego w pracy. Tyle
mam do powiedzenia.- i bez słowa zabrałem swoje nakolanniki z parkietu i
poszedłem do szatni. Przebrałem się i kiedy miałem wychodzić, usłyszałem od
chłopaków słowa wsparcia. Wszyscy mówili, że co prawda nie wiedzą co się stało,
ale skoro jest to dla mnie ważne to śmiało mogę jechać i nie oglądać się na
Nawrockiego.
-Zaraz pójdę do Piecha i powiem mu jak przedstawia
się sytuacja. Nic się nie przejmuj Bąku, sprawa na pewno się wyjaśni.- nie
miałem już ochoty na to by się zastanawiać, jakie konsekwencje niesie za sobą
moja decyzja. Wiem jednak, to jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji. Chciałem
po dobroci, ale nie wyszło…
…nie poznawałem sam siebie. Taka szybka jazda, jaką
zaserwowałem sobie dzisiejszej nocy zupełnie do mnie nie pasuje, ale chciałem
być w Gdańsku jak najszybciej. Wyjechałem po 3, a przed 9 byłem już w Gdańsku.
Napisałem do Kingi sms, dała mi znać kiedy wstanie. Chciałem też, by
uprzedziła rodzinę o moim przyjeździe. Źle bym się czuł, będąc niespodziewanym
gościem. Wiadomość otrzymałem kilka minut po 10. Zabezpieczyłem samochód i
ruszyłem w kierunku drzwi. Nie zdążyłem nawet zapukać w ich powierzchnię, bo
momentalnie po drugiej stronie pojawiła się Kinga. Rzuciła mi się na szyję,
płacząc cichutko. Dostrzegłem też Justynę. Nie miała szczęśliwej miny, ale nie
powiedziała mi ani słowa. zero entuzjazmu. Poszliśmy z Kingą na
górę do jej pokoju. Kiedy zamknęła za nami drzwi, zaczęła płakać zdecydowanie
głośniej i mocniej niż wcześniej. Przytuliłem ją do siebie, głaszcząc po
plecach. Czekałem aż sama zacznie rozmowę, nie chcą naciskać. Pozwoliłem jej
się wypłakać. Kiedy trochę się uspokoiła, zaczęła mówić.
-Michał ja sobie nie radzę. Ja boję się wyjść na
ulicę, boję się każdego mężczyzny, spotkanego na drodze. Nie wiem jak wrócę do
szkoły, nie dam rady.- znów się do mnie przytuliła. Nie wiedziałem co mam jej
powiedzieć. Oklepane słowa, że będzie dobrze zupełnie do tej sytuacji nie
pasują. Nie przeżyłem czegoś takiego, ale jestem przekonany, że zostawia to w
kobiecej psychice ogromny ślad i potrzeba czasu. Potrzeba dużo czasu, by sobie
z tym poradzić i nauczyć się z tym żyć.
-Kinga nie możesz wymagać od siebie cudów. Jeśli nie
będzie mogła wrócić do szkoły, to zrobisz sobie jeszcze tydzień wolnego.
Skupisz się na tych przedmiotach, które zdajesz na maturę, a resztę odpuścisz.
Pamiętaj, że ty jesteś najważniejsza…- opowiedziałem jej sytuację w której
dowiedziałem się o tym, że mam problemy z przepływem krwi w żyłach. Też mi się
wtedy wydawało, że sobie nie poradzę, że goni mnie czas, a ja nie dam rady
wrócić do właściwej formy. Wtedy zajął się mną Lozano. Wytłumaczył, że nie
powinienem w tej sytuacji myśleć o niczym innym, jak tylko o sobie i swoim
zdrowiu.
-Nie było mi łatwo, ale w pełni skupiłem się na
leczeniu. Przestałem się przejmować tym, że mogę z czymś nie zdążyć, że o coś
mogę nie zagrać. Nawet jeśli miałabyś nie wrócić do szkoły, to nie wyrzucaj
sobie tego, bo matura nie zając, a twoja forma psychiczna to podstawa, by w
ogóle za coś się zabrać…- nie wiem czy mówię przekonywująco, ale Kinga mnie
słucha. Najważniejsze, że uspokaja się i już nie płacze. Zaczynamy rozmawiać o
czymś innym. Lijewska zastanawia się czy nie miałem problemów z przyjazdem
tutaj. Na końcu języka miałem już powiedzieć, że pokłóciłem się z trenerem. Zdążyłem
się na szczęście ugryźć. Nie chcę by Kinga myślała, że przez nią mam jakieś
problemy. Od tego do tego, temat zszedł na nas. Dosłownie.
-Michał ja nie powinnam ci tak zawracać głowy. Ty
nie masz względem mojej osoby żadnych zobowiązań. Po prostu jesteś chyba jedyną
osobą, której mogę powiedzieć o wszystkim. Rodziców nie chce martwić, bo oni
mają swoje życie, a ja i tak już zbyt mocno absorbowałam ich uwagę. Tola też
nie może patrzeć ciągle na mnie, bo przegapi swoje życie. Teraz wiem, że ty też
masz swoje życie i nie mogę cię wykorzystywać. Taki telefon jak ten wczoraj już
się nie powtórzy, ob….- nie pomyślałem o konsekwencjach tego, że zbyt śmiało
dorwałem się do jej ust. Nie widziałem jednak innego sposobu na to, by pokazać
Kindze, że nie ma racji. Niczego nie robię z musu, jej osoba nie jest dla mnie
ciężarem. Odsunęła się ode mnie… Jej wystraszone oczy mówiły same za siebie, że
zachowałem się zbyt nachalnie. Zaszkliły jej się oczy.
-Mnie nie musisz się bać. Nie zrobię nic, czego nie
będziesz chciała. Kinga zależy mi na tobie. Zawsze miałem problemy z wyrażaniem
tego co czuję. Nie wiem czy teraz czuję coś więcej niż sympatię do ciebie, ale
będę przy tobie. Pomogę wrócić ci do życia…- znów zbliżyłem się do jej ust. Była
oszołomiona, ale za drugim razem już się nie odsunęła. Zrobiłem to
najdelikatniej jak tylko potrafiłem. Chciałem by przypomniała sobie, że
zbliżenie z mężczyzną nie musi kojarzyć jej się tylko i wyłącznie z ordynarnymi
i obleśnymi ruchami.
-Michał wystarczy…
-Ok., jak sobie życzysz. Nic wbrew twojej woli,
pamiętaj…- delikatnie się uśmiechnęła, przysuwając się do mnie. W takiej
sytuacji zastała nas Justyna. Niby nic złego, ale nie miała wesołej miny.
-Musimy chyba porozmawiać…
* Trener się chyba zapomina...
Skoro nie potrafisz to weź się dziewczynko opanuj, a nie jeszcze nowe opowiadania wymyślasz.
Cierpliwość
przekracza szczyty, ale upór - łamie skały.
~*~
Mistrzyni we pisaniu o dupie Maryny? Śmiało możecie wskazywać mnie, nie obrażę się, bo jestem tego świadoma. Miało być tak erotycznie, miało być inaczej jak zwykle, a jest tak jak zawsze. Eh, chyba nie potrafię pisać inaczej, wybaczcie.
Jakby ktoś jeszcze nie był, a ma ochotę to zapraszam tutaj <klik>, gdzie wymyśliłam coś nowego.
Pozdrawiam i do napisania :***
Urywki, urywki...
-To tak wygląda twoja opieka?! Na oczach naszego
syna zabawiasz się z dziwkami?!
-Wy naprawdę myślicie poważnie o tym, żeby
pogłębiać tą znajomość?
-„Tnę się, bo pragnę oczyścić się ze wspomnień”.
Pobieżnie czytam posta, a w głowie kotłuje się myśl, by spróbować. To tak jak z
pierwszym papierosem. Niby wiesz, że to nie zdrowe, ale dopóki się sama nie
przekonasz, nie możesz spocząć...